Reklama

Frywolność w ataku, luki w obronie. Tak będzie grał Bayern

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

02 sierpnia 2022, 09:33 • 8 min czytania 16 komentarzy

Bayern Monachium ma za sobą pierwszy oficjalny mecz bez Roberta Lewandowskiego. Gdy Polak docierał się za oceanem z nowymi kolegami z Barcelony, Die Roten zdobyli 10. Superpuchar Niemiec. Wygrali 5:3 z RB Lipsk, grając w zupełnie nowym ustawieniu. Taktyka rotacyjna w ofensywie może przynieść wiele dobrego, w obronie niesie wiele problemów, których nie rozwiąże się bez odpowiednich automatyzmów. 

Frywolność w ataku, luki w obronie. Tak będzie grał Bayern

Tak jak zapowiadaliśmy jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem transferu Roberta Lewandowskiego do Barcelony, Bayern Monachium nie pozyskał wartościowego następcy Polaka. Trener Julian Nagelsmann wolał postawić na sprawdzoną taktykę z tzw. fałszywą dziewiątką, którą doskonale zna i rozumie. Stosował ją zarówno w czasie gry w TSG 1899 Hoffenheim, jak i RB Lipsk. W rolę wysuniętego napastnika wciela się kwartet ofensywny, czyli dwaj skrzydłowi, ofensywny pomocnik i napastnik., na zasadach rotacji W meczu o Superpuchar Niemiec byli Serge Gnabry – Thomas Mueller – Jamal Musiala – Sadio Mane. Żadnego z nich nie można wrzucić w ramy jednej pozycji. Żaden również nie jest klasycznym zawodnikiem, na jakąkolwiek z tych pozycji. Co Die Roten mogą zyskać na takiej taktyce, a gdzie są największe zagrożenia?

Jak Bayern wypadł na tle Lipska?

Dla dobra tekstu Bayern w sobotę rozegrał dwie różne połowy. W pierwszej patrząc na ofensywną grę monachijczyków rosło serce i ręce same składały się do oklasków. Pewnie żaden z kibiców nie pomyślał przez moment, że przed chwilą stracili swojego najlepszego strzelca. Raczej podziwiali i byli dumni z tego, jaki kolejny wielki talent rośnie na ich oczach – Jamal Musiala. Druga część gry pokazała jednak, że przejść do polewandowskiej rzeczywistości nie będzie tak łatwo. W prosty sposób Lipsk obnażył wiele elementy gry, szczególnie defensywnej, której Nagelsmann nie zdołał jeszcze wpoić swoim zawodnikom w tak krótkim czasie. A sami piłkarze wciąż nie wyrobili odpowiednich automatyzmów, pozwalających na minimalizowanie ryzyka straty gola. Druga połowa była doskonałym poligonem naukowym, dla tych, którzy będą chcieli napsuć krwi mistrzom Niemiec w tym sezonie.

Pięć goli, pięciu różnych strzelców, czterech różnych asystentów, dwa gole nieuznane. To krótkie podsumowanie Superpucharu Niemiec pokazuje, jaką siłą w ofensywie posiada Bayern. Dzięki dynamicznej wymienności pozycji w ataku, ofensywny kwartet był ciężki do uchwycenia dla Lipska. Żaden piłkarz nie był przywiązany do pozycji. Defensorzy Byków musieli wysoko wychodzić za swoimi zawodnikami, utrzymując krycie, co powodowało tworzenie się luk za ich plecami. To właśnie w nie wbiegał jeden z piłkarzy. Najdobitniejszym przykładem skuteczności tej prostej metody był gol na 2:0. Musiala podając prostopadle, a Muller przepuszczając piłkę do Gnabry’ego zostawili za sobą niemal cały blok obronny rywali. Wobec tego Bayern znalazł się w sytuacji 3-2 w polu karnym Lipska, ale obecność pozostawionego samego Marcela Halstenberga była wyłącznie symboliczna, podobnie jak próba interwencji Petera Gulasciego przy strzale Mane.

Reklama

Fot. Bundesliga

Bayern potrzebował zaledwie pięć sekund, by wyjść z sytuacji, w której niemal wszyscy zawodnicy byli pokryci, do sytuacji bramkowej, w której mieli przewagę w polu karnym Lipska 3-2. W tym czasie wymienił zaledwie cztery podania. To pokazuje siłę i moc zmian miejsc, ruchliwości oraz timingu w wyjściu na pozycję.

Fot. Bundesliga

Bayern stwarzał sobie kolejne okazje bramkowe z ogromną łatwością. Obrońcy Lipska zupełnie nie radzili sobie z ruchliwością rywali i ciągłymi zmianami pozycji. Czasem po piłkę głęboko do defensywy cofał się Musiala, innym razem Mueller czy Gnabry. Wtedy w ich miejsce do środka ze skrzydeł zbiegali pozostali piłkarze z ofensywnego kwartetu, zwalniając miejsce bocznym obrońcom na progresywne rajdy. W końcu grzechem byłoby nie wykorzystać ofensywnych zapędów Alphonso Daviesa, Benjamina Pavarda, czy Noussaira Mazraouiego, który może wskoczyć w miejsce Francuza.

Reklama

W erze Lewandowskiego istotne były również stałe fragmenty gry. Poza rzutami karnymi, które pewnie egzekwował Polak, również z rzutów rożnych i wolnych monachijczycy stwarzali ogromne zagrożenie. Głównie skupiały się jednak one na bezpośrednich dośrodkowaniach w pole karne, gdzie nasz napastnik, a także inni rośli zawodnicy mieli walczyć o pozycję i piłkę. W poprzednim sezonie ligowym Die Roten zdobyli w ten sposób 18 bramek. Tylko SC Freiburg – 19 goli – strzelił więcej po stałych fragmentach. Brak Lewandowskiego nie sprawia, że Bayern porzucił ten sposób na zaliczanie trafień. Nieco go jednak zmodyfikował, dodając nieco szaleństwa. Tym czynnikiem jest Musiala, który nie ma najlepszych warunków do zdobywania bramek głową. Właśnie dlatego preferuje małą grę i krótkie rozegrania piłki po ziemi. To na małej przestrzenie znalazł sobie tyle miejsca, by asystować przy trafieniu Pavarda. Sam również strzelił gola po rzucie rożnym, choć w tym wypadku było więcej przypadku.

Stale fragmenty gry do broń obosieczna. W ofensywie można ją jeszcze zmodyfikować, jednak ciężko zmusić do tego przeciwników. Jeśli w swoich szeregach posiadają rosłych zawodników, zapewne będą centrować na nich piłki. Ani Mane, ani Musiala, ani Gnabry w przeciwieństwie do Lewandowskiego nie będą cofać się we własne pole karne, pomóc w obronie przed dośrodkowaniem z rzutu rożnego bądź wolnego. Mogą tam wyrządzić więcej krzywd niż to warte. Rywale, w tym wypadku Lipsk, z centymetrowych ubytków skrzętnie korzystali. Doskonale bijący piłki Christopher Nkunku potrafił odnaleźć w szesnastce to Andre Silvę, to Halstenberga. Bayern po stałych fragmentach gry stracił dwa gole, ale był to i tak najniższy wymiar kary.

Bawarczycy będą grali bardzo ofensywnie

Ustawienie 1-4-2-2-2 lub jak można je również określić 1-4-2-4 niesie za sobą sporo innych zagrożeń. Już na pierwszy rzut oka w te niepozorne liczby widać, że wajcha przestawiona jest na totalną ofensywę. W ataku gra skupia się nie tylko wokół kwartetu z przodu, ale również ważne role odgrywają dwaj środkowi pomocnicy, którzy potrafią zapędzić się z piłką pod bramkę rywali, a także boczni obrońcy. Rzucenie niemal wszystkich sił do ofensywy, obliguje zespół wobec straty do szybkiego doskoku i założenia wysokiego pressingu. Jeśli się on nie uda, do przecięcia kontrataku oddelegowani są dwaj pozostawieni defensorzy oraz bramkarz, ustawiony zwykle wysoko od własnej bramki.

Dla Manuela Neuera gra nogami wysoko od własnej bramki nie jest żadnym novum. Można o nim mówić niemal jako prekursorze tego stylu. Niemniej jednak z biegiem lat popełnia coraz więcej błędów w swoich wyjściach. Nie uniknął ich również w starciu o Superpuchar Niemiec. Tym razem bez konsekwencji. Ten sposób gry od defensorów wymaga natomiast wysokiej szybkości. Patrząc na wyniki z poprzedniego sezonu, tylko Dayot Upamecano spełnia ten warunek. Jako jedyny znalazł się w czołowej setce najszybciej biegających piłkarzy Bundesligi. Lucas Hernandez uplasował się na 120. miejscu a z podobną do niego maksymalną prędkością pobiegł – rosły napastnik Lipska Yussuf Poulsen. Pavard czy młody Tanguy Nianzou znaleźli się jeszcze niższej, w trzeciej setce. Natomiast zmierzona prędkość w poprzednim sezonie Ligi Mistrzów nowo sprowadzonego Matthijsa de Ligta plasowałaby go na 359. miejscu, czyli nieznacznie lepszym niż Matsa Hummelsa.

Przestawiona wajcha na ofensywę niesie również problemy w środku boiska. Grające zwykle trzema pomocnikami w centrum boiska drużyny Bundesligi, będą miały liczebną przewagę nad dwójką Bayernu. Szczególnie w drugiej połowie korzystał z tego Lipsk, wymieniając podania z grającym na tzw. ścianę Silvą. Ani Joshua Kimmich, ani Marcel Sabitzer nie byli w stanie zdążyć za dynamicznymi Bykami, grającymi krótkimi podaniami.

Dużym problemem, szczególnie na początku sezonu, może być również dla Bayernu nauka odbudowy pozycji. Płynność ich wymian to ogromny atut w ataku. Żaden piłkarz nie jest przypisany do jednego miejsca na murawie. Mogą się dublować a nawet potrajać w danym fragmencie boiska. Wobec straty, powoduje to ogromne problemy dla integralności całego bloku defensywnego. Tak jak było wspomniane wyżej, strata determinuje ofensywnych graczy do automatycznego wysokiego pressingu, co wywołuje chaos. Symptomatyczna była sytuacja z dziesiątej minuty meczu, kiedy po stracie w środku boiska w jednym sektorze znaleźli się niemal wszyscy zawodnicy Die Roten.

W promieniu pięciu metrów znajdowało się sześciu piłkarzy. A gdyby popatrzeć szerzej, to wąskim pasie 20×25 metrów znaleźli się wszyscy gracze z pola Bayernu. Jeden przytomny przerzut gry na wole pole, mógłby pociągnąć poważne konsekwencje. Tak stało się choćby przy trzecim trafieniu dla Byków, gdy po przerzuceniu ciężaru z prawej na lewą stroną okazało się na tyle skuteczne, że cały blok defensywny nie zdążył się w porę przesunąć. Takich sytuacji w najbliższych meczach będzie znacznie więcej. Od tego jak drużyny przeciwne wyłapią to i będą w stanie zastosować, zdeterminuje to wynik końcowy. Sam fakt, że przy stanie 0:3 Lipsk zdołał zdobyć jeszcze trzy bramki i miał kilka okazji do kolejnych pokazuje, że szczególnie w obronie trybiki machiny Bayernu nie pracują jak należy. Nagelsmann miał jednak jeszcze mało czasu, by zaprowadzić odpowiedni porządek w tej kwestii.

Problemy na arenie międzynarodowej?

Już w poprzednim sezonie kluby Bundesligi były w stanie często korzystać z niedoskonałości gry defensywnej Bayernu. Teraz tych ubytków jest tylko więcej mimo hipotetycznego wzmocnienia całej linii takimi graczami jak Mazraoui czy de Ligt. W poprzednim sezonie monachijczycy stracili 37 bramek, co jest drugim najgorszym wynikiem w ostatniej dekadzie. Przełożyło się to na najgorszą zdobycz punktową w tym samym okresie. Mniej punktów Die Roten uciułali w sezonie, gdy nie wywalczyli mistrzostwa. Nie ma co wyciągać daleko idących wniosków po zaledwie jednym meczu. Obrona Bayernu wymaga znacznej poprawy. W lidze to jednak ofensywa będzie odgrywać ważniejszą rolę, bowiem niemal każdemu rywalowi Bawarczycy powinni strzelić więcej goli niż stracić. Sukcesy monachijczyków już od dawna nie są jednak liczone trofeami w kraju, a na arenie międzynarodowej. Ligi Mistrzów samym atakiem się nie wygra i zapewne Nagelsmann doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

16 komentarzy

Loading...