Po ośmiu latach znów zagrają razem. Być może już najbliższej nocy, gdy w Las Vegas Barcelona zmierzy się towarzysko z Realem Madryt. Robert Lewandowski i Pierre-Emerick Aubameyang spotykają się w zupełnie innym miejscu i czasie, ale ich status w klubowej hierarchii pozostaje taki sam, jak w Borussii Dortmund w sezonie 2013/14.
Lewandowski i Aubameyang tworzyli zgrany atak
Wówczas ich drogi zetknęły się poprzez przyjście Gabończyka do szatni dortmundczyków. Kupiony z Saint-Etienne za 13 milionów euro piłkarz nie miał łatwego zadania, bo o skład musiał walczyć z ludźmi, którzy sezon wcześniej awansowali do finału Ligi Mistrzów. Nie miał szans, by powalczyć o grę na pozycji nominalnego napastnika, bo to miejsce było zarezerwowane dla Roberta Lewandowskiego, który sezon wcześniej wbił 36 bramek we wszystkich rozgrywkach, w tym 4 w słynnym półfinale Champions League przeciwko Realowi Madryt.
Juergen Klopp musiał więc znaleźć sposób, by wkomponować nowy nabytek do zespołu i znaleźć mu odpowiednie miejsce na boisku. Nie było to trudne zadanie, bo Gabończyk we wcześniejszych klubach regularnie występował na skrzydle. Na tę pozycję był wysyłany niemal na każdym etapie swojej wycieczki po klubach Ligue 1. Działo się tak w Dijon, Lille, a także w Monaco. Nieco inna sytuacja miała miejsce w Saint-Etienne, gdzie pierwszym napastnikiem był Brazylijczyk Brandao, ale często wypadał on z gry ze względu na kontuzje. Wtedy na jego miejscu na szpicy lądował właśnie Aubameyang.
Po przybyciu na Signal Iduna Park nie mógł liczyć na częste zwalnianie miejsca przez pierwszego napastnika. Trafił na Roberta Lewandowskiego, który praktycznie nie łapał kontuzji oraz który już wtedy posiadał status pozwalający grać mu w niemal każdym spotkaniu, bez potrzeby większego odpoczynku.
Podział był więc jasny – Lewandowski na “dziewiątce”, a Aubameyang na prawym, lub rzadziej lewym skrzydle. Ofensywną trójkę, której obawiała się każda defensywa w Bundeslidze, uzupełniał Marco Reus. Ostatecznie współpraca nie okazała się dla nikogo krzywdząca. Polak w tamtym sezonie ligowym rozegrał ponad 2800 minut, nie czuł żadnego zagrożenia na swojej pozycji i wpakował 20 bramek, które pozwoliły mu wygrać klasyfikację najlepszych strzelców w lidze niemieckiej, mimo że później przyzwyczajał do znacznie lepszych wyników. Aubameyang nie dobrnął do rozegranych 2000 minut w Bundeslidze, ale grając na skrzydle udało mu się 13-krotnie trafić do siatki.
Kulała jedynie ich bezpośrednia współpraca. W samej lidze Gabończyk tylko raz asystował Lewandowskiemu, a reprezentant Polski zanotował cztery ostatnie podania przed golami Aubameyanga. Niemniej, było wiadomo, że po jednym sezonie drogi obu zawodników się rozejdą. Polski napastnik przenosił się przecież wówczas do Bayernu Monachium, a Aubameyang mógł mieć nadzieję na grę w ataku Borussii. Okazało się, że zadanie to wcale nie będzie takie łatwe, bo na Signal Iduna Park zdecydowano się kupić dwóch napastników – Ciro Immobile i Adriana Ramosa. Sezon pokazał jednak, że dla Gabończyka to marna konkurencja. To on wyrósł na najgroźniejszego strzelca w Dortmundzie i to on toczył z Lewandowskim boje o miano najlepszego strzelca ligi w kolejnych latach.
Epicka rywalizacja
Pierwszy sezon po takich zmianach nie był akurat najlepszym w wykonaniu obu napastników. Wystarczy wspomnieć, że królem strzelców Bundesligi został Alexander Meier z Eintrachtu Frankfurt, który zdobył 19 bramek. To jedyny w ostatniej dekadzie przypadek, gdy nagrody tej nie zgarnął ani Lewandowski, ani Aubameyang (mimo że Gabończykowi udało się to tylko raz). Reprezentant Polski musiał odnaleźć się w nowym klubie i do Meiera zabrakło mu dwóch goli. Piłkarz Borussii miał jeszcze większe problemy. W Dortmundzie musieli radzić sobie ze stratą Lewandowskiego i przez cały sezon nie byli w stanie wytypować nominalnego napastnika, który będzie liderem zespołu. Sam Aubameyang trafiał do siatki 16 razy, a jego zespół zajął dopiero 7. miejsce w ligowej tabeli.
Sezon 15/16 okazał się przełomowy w kwestii pojedynku obu zawodników i przyniósł początek jednej z najciekawszych i najlepszych rywalizacji napastników ostatnich lat w Bundeslidze. Lewandowski wszedł na kosmiczny poziom i już w 6. kolejce tamtej kampanii wpakował Wolfsburgowi 5 bramek w dziewięć minut. Za to Aubameyang wreszcie otrzymał pełne zaufanie jako środkowy napastnik i mógł występować na tej pozycji, nie będąc rotowanym z innymi zawodnikami. To właśnie wtedy dał się poznać jako jedna z najlepszych “dziewiątek” na świecie, o którą zaczęły zabiegać najlepsze kluby w Europie. Wejście obu napastników na inny poziom pokazuje też klasyfikacja najlepszych strzelców Bundesligi z tamtego sezonu. Lewandowski – 30 trafień, Aubameyang – 25. Wynik Meiera z poprzednich rozgrywek wygląda przy tym blado.
Kolejny sezon również nie zawiódł oczekiwań kibiców, nawet tych, którzy niekoniecznie sympatyzowali z którymś z zawodników. Obaj wzajemnie się nakręcali i wyznaczali sobie kolejne granice swoich osiągnięć. Już na starcie rozgrywek zdawali sobie sprawę, że najbliższy sezon nie będzie jedynie rywalizacją Bayernu z Borussią, ale także ich samych – 1. kolejka spotkań Bundesligi przyniosła hat-tricka Lewandowskiego i dublet Aubameyanga. Panowie w pełni doceniali swoje występy, czym nie kryli się w mediach społecznościowych.
@lewy_official wow and the race is started. hat-trick 😆👏🏽
— AUBA⚡️ (@Auba) August 26, 2016
@lewy_official vs @Aubameyang7 3:2! 😉
— Robert Lewandowski (@lewy_official) August 27, 2016
To właśnie sezon 2016/17 przyniósł ostatni przypadek, w którym Robert Lewandowski nie wygrał korony króla strzelców Bundesligi. Polak prowadził przed startem ostatniej kolejki jedną bramką, ale w niej ani razu nie udało mu się pokonać bramkarza Freiburga, mimo że jego Bayern wygrał aż 4:1. W tym samym czasie na Signal Iduna Park zespół Aubameyanga grał z Werderem Brema. Gabończyk golem w pierwszej połowie zrównał się z Polakiem, a w 89. minucie wykorzystał rzut karny, który zapewnił mu upragnione zwycięstwo w snajperskim pojedynku.
Kilkuletnia przerwa
Niedługo po tak emocjonującym sezonie drogi obu zawodników zdecydowanie się rozeszły. Najpierw byli więc kolegami z drużyny, potem toczyli korespondencyjne rywalizacje, a teraz mieli nie mieć ze sobą żadnego kontaktu. Aubameyang swoim wynikiem z poprzednich rozgrywek tylko udowodnił swój status na światowym rynku, a wiecznie przegrywająca z Bayernem Borussia zaczęła być dla niego za mała. W niezbyt dżentelmeński sposób piłkarz zaczął więc wywierać presję na transfer. Dograł jeszcze połowę sezonu, a zimą postanowił zasilić Arsenal. W ciekawy sposób na temat takiego scenariusza wypowiedział się wówczas sam Lewandowski.
– Przez ostatnie trzy lata rywalizowałem z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem o tytuł najlepszego strzelca ligi. Teraz, gdy odszedł, odeszła też część mojej motywacji, którą miałem dzięki temu pojedynkowi. Gdy bierzesz udział w takiej rywalizacji jesteś nieco bardziej zmotywowany – powiedział kapitan reprezentacji Polski dla klubowej telewizji. To tylko pokazuje, jak dużym szacunkiem darzyli się obaj w trakcie wspólnej gry w Bundeslidze.
Późniejsze lata gry Lewandowskiego w Bayernie pokazują, że nigdy nie toczył już tak zażartej rywalizacji z żadnym innym zawodnikiem. Pod taką narrację może co prawda podchodzić ta z Erligiem Haalandem, który jawił się wówczas jako jedna z największych gwiazd młodego pokolenia, ale liczby wcale na to nie wskazują. Mało tego, Norweg nigdy nie zakończył wyścigu o tytuł króla strzelców Bundesligi na chociażby drugim miejscu. Tak wyglądała przewaga Polaka nad kolejnym strzelcem w każdym sezonie po porażce z Aubameyangiem:
- 14 bramek nad Nilsem Petersenem z Freiburga w sezonie 2017/18,
- 4 bramki nad Paco Alcacerem z Borussii w sezonie 2018/19,
- 6 bramek nad Timo Wernerem z RB Lipsk w sezonie 2019/20,
- 13 bramek nad Andre Silvą z Eintrachtu w sezonie 2020/21,
- 11 bramek nad Patrikiem Schickiem z Bayeru w sezonie 2021/22.
W tym czasie Gabończyk starał się pisać swoją historię w Premier League. Wychodziło mu to z różnym skutkiem, choć wywalczony tytuł króla strzelców w barwach Arsenalu, który w trakcie jego pobytu w klubie ani razu nie kończył rywalizacji w lidze w czołowej czwórce, trzeba uznać za spory sukces. W sezonie 2018/19 wygrał go do spółki z Mo Salahem i Sadio Mane – cała trójka strzeliła wówczas po 22 bramki. Sezon później Aubameyang powtórzył swój wynik, ale lepszy o jedno trafienie okazał się Jamie Vardy.
Ponowne spotkanie, ponowny konflikt interesów
I teraz po latach okazuje się, że obaj znowu wylądowali w jednej szatni i znów będą musieli znaleźć dla siebie miejsce na boisku. To znaczy inaczej – kto będzie musiał, ten będzie musiał. Lewandowski przychodzi do Barcelony jako absolutna gwiazda, a do tego zawodnik, który przez całą swoją karierę był przyspawany do jednej pozycji. Wcześniejsze występy na skrzydle w wykonaniu Aubameyanga pozostają więc jego atutem, ale jednocześnie swego rodzaju brzemieniem. W takiej sytuacji nikt nie będzie się przecież specjalnie długo zastanawiał, którego z zawodników przerzucić na inną pozycję.
– Moją ulubioną pozycją jest środkowy napastnik. Lubię grać na skrzydle, ale najlepszą pozycją jest “dziewiątka”. Lubię też grać w formacji na dwóch napastników, bo wtedy można grać z nim kombinacyjnie. Jeśli trener będzie mnie potrzebował na lewym lub prawym skrzydle – nie ma to znaczenia. Będę walczył dla zespołu, nie mam z tym problemu – mówił telewizji Sky Sports w trakcie swojego pobytu w Arsenalu. Mogło być w tym jednak trochę kurtuazji, bo to właśnie gra na skrzydle w ekipie “Kanonierów” miała być jednym z wielu powodów, dla których Gabończyk odszedł z klubu.
Trafił wówczas na Camp Nou, gdzie czekało na niego miejsce na środku ataku. I od tego momentu, od lutego obecnego roku, Aubameyang wyraźnie odżył i w barwach drużyny z Katalonii zdobył 13 bramek w 23 spotkaniach. W trakcie trwającego okienka los nie był jednak dla niego łaskawy. Może on okazać się największym pokrzywdzonym transferu Lewandowskiego do Barcelony. Tak naprawdę pozostają mu dwie opcje: grać za Lewandowskiego w bardzo rzadkich przypadkach, gdy Polak opuści jakieś spotkanie lub zejść na skrzydło i rywalizować o miejsce w składzie z graczami na tej pozycji.
Żadne z tych rozwiązań nie może go w pełni satysfakcjonować, bo w każdym z nich straci minuty gry, którymi mógł pochwalić się w poprzednim sezonie, a także rzadziej będzie trafiał do siatki.
Po treściach publikowanych przez klub oraz obu zawodników w mediach społecznościowych da się odczuć, że obaj na pewno się ze sobą dobrze dogadają poza boiskiem. Osiem lat temu byli kumplami, a później wykazywali do siebie ogromny szacunek podczas indywidualnej rywalizacji. Pytanie jednak, czy równie dobrze będą w stanie dogadać się na boisku? Jeśli Gabończyk będzie w stanie odnaleźć się na skrzydle i grać tam swoją najlepszą piłkę, atak Barcelony może być jednym z najlepszych na świecie. Jeśli nie, w Barcelonie nie brakuje zawodników, którzy go tam zastąpią, a to będzie mogło oznaczać kolejną przeprowadzkę Aubameyanga w poszukiwaniu swojego miejsca na środku ataku.
Czytaj więcej:
- Pięć argumentów, dla których Lewandowski podjął właściwą decyzję
- Lewandowski stał się większy niż największe kluby
- “Solidarity payment” na przykładzie Roberta Lewandowskiego
Fot. Newspix