Reklama

Anglik, który odbudował się za granicą. Tammy Abraham wraca na salony

redakcja

Autor:redakcja

25 maja 2022, 11:44 • 9 min czytania 14 komentarzy

Już dzisiaj włoski zespół zmierzy się z ekipą z Holandii, by powalczyć o triumf w Lidze Konferencji. Kto będzie jednak jedną z największych gwiazd na boisku? Anglik! Ucieczka z własnej strefy komfortu miała dla Tammy’ego Abrahama same pozytywne konsekwencje. Strzela gola za golem, celuje w wyjazd na mundial z reprezentacją Synów Albionu, a już dziś może wygrać trofeum na europejskim podwórku. 

Anglik, który odbudował się za granicą. Tammy Abraham wraca na salony

Znam go jako człowieka, a także jako piłkarza, znam jego podejście. Wiem dlaczego podjął decyzję o opuszczeniu Premier League, co zawsze jest trudne dla angielskich piłkarzy. To wiele mi o nim mówi, bo gdy opuszczasz w takiej sytuacji Premier League, świadczy to o twojej ambicji. Opuszczasz ją, bo chcesz wrócić do reprezentacji Anglii, bo chcesz zaznać sukcesu poza Anglią, co nie udało się wielu tamtejszym piłkarzom – powiedział o Tammym Abrahamie jego obecny trener, Jose Mourinho.

Wyjazd za granicę przez angielskiego piłkarza zawsze budzi zainteresowanie. Niewielu się to przecież udało, a z pamięci szybciej wymienimy tych, którzy polegli w trakcie podboju Europy. Poza tym Premier League jest uważana za najlepszą ligę na świecie, więc po co Anglicy mieliby ją opuszczać? Co prawda w ostatnich latach trend wyjazdowy trochę się zmienił i kilku śmiałków próbuje teraz sił poza Wyspami, ale wciąż są to wyjątki. W dodatku wyjątki, którym też niekoniecznie wyszło. Abraham jest jednak najlepszym przykładem Anglika, któremu taki wyjazd pozwolić sportowo odżyć. Dobrze czuje się we Włoszech, gra sezon życia, a już dziś może poprowadzić Romę do wygrania Ligi Konferencji.

Bolesne, ale konieczne rozstanie

Abraham był związany z Chelsea przez większość swojego życia. Do najmłodszych zespołów The Blues dołączył w wieku ośmiu lat i szczebel po szczeblu wspinał się po klubowej drabince. Z czasem przyszły występy w zespołach do lat 18, 21 i 23, aż został on wciągnięty w wir wypożyczeń z klubu. Chelsea słynie z masowego wysyłania młodych lub niemieszczących się do pierwszego składu piłkarzy w najróżniejsze miejsca na mapie Europy. Abraham pozostał na Wyspach, by ogrywać się na niższych szczeblach. Sezony 2016/17, 2017/18 i 2018/19 spędził kolejno w Bristol City, Swansea i Aston Villi.

Reklama

Przyjście do klubu Franka Lamparda latem 2019 roku spowodowało zmianę w karierze młodego napastnika. Nowy menedżer zdecydował się pozostawić go w drużynie i oprzeć ofensywę zespołu na młodych zawodnikach z akademii. Z perspektywy Abrahama pomysł ten wypalił idealnie. Udźwignął on ciężar bycia pierwszą strzelbą zespołu i w samej Premier League zapakował aż piętnaście bramek. Gorzej tylko, że drużyna nie wygrała w tamtych rozgrywkach żadnego trofeum.

Kolejny sezon okazał się przełomowy zarówno dla klubu, i dla samego zawodnika. W jednym przypadku ów przełom oznaczał jednak dobre, a w drugim złe konsekwencje.

Pierwsza połowa kampanii 2020/21 przebiegła po staremu. Abraham strzelał bramki, a Lampard obserwował jego grę z poziomu fotela menedżera. Równo w połowie sezonu były reprezentant Anglii musiał jednak oddać swoje miejsce Thomasowi Tuchelowi. I od tego momentu dyspozycja Chelsea poszybowała w górę, a reputacja angielskiego napastnika spadła niemal do zera.

Do końca sezonu niemiecki menedżer tylko trzy razy wystawił go w pierwszym składzie na mecz ligowy, w tym dwa razy zdjął go już w przerwie. Na domiar złego Chelsea zaczęła prezentować się dużo lepiej niż pod wodzą Lamparda, więc Abraham musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Bywały nawet jeszcze gorsze sytuacje, bo na finał Ligi Mistrzów Anglik nie załapał się nawet do 23-osobowej kadry meczowej, lądując tym samym na trybunach. Podobnie zdarzyło się zresztą w dniu finału Pucharu Anglii.

Byłem wtedy jednym z najlepszych strzelców w FA Cup i możesz sobie tylko wyobrazić jak się czułem, gdy dowiedziałem się, że nie jestem nawet na ławce. To nie było fajne uczucie, ale byłem tam, żeby wspierać chłopaków – mówił piłkarz w rozmowie z Alanem Shearerem dla The Athletic. W tym samym wywiadzie opowiadał także, że Tuchel nigdy nie wytłumaczył mu, dlaczego miał u niego tak niską pozycję w hierarchii drużyny. Zarzekał się, że na treningach robił wszystko, by zasłużyć na występ w kolejnym meczu.

Po zakończonym sezonie musiał przyjąć kolejny cios. Okazał się on nokautujący. Do Chelsea za rekordowe pieniądze dołączył Romelu Lukaku, który miał zarezerwować sobie miejsce na środku ataku w pierwszej jedenastce The Blues. – Gdy byłem w klubie i słyszałem te wszystkie plotki, traktowałem je jako sygnał, znak, który mówi mi „wyjedź i zwiedzaj świat” – skomentował to Abraham.

Reklama

„Znowu jestem sobą”

Najpierw miał wątpliwości. Chciał udowodnić Chelsea, że mylili się co do jego umiejętności, odejść do innego klubu Premier League i zagrać londyńczykom na nosie. Poza tym miał wątpliwości związane z wyjazdem za granicę, wiedząc, jak w innych ligach szło jego rodakom oraz biorąc pod uwagę jego niezbyt bogate doświadczenie. Ostatecznie mimo ofert z Anglii, między innymi ze strony Arsenalu, najbardziej przekonała go jednak rozmowa z przedstawicielami Romy, wśród których byli jej dyrektor sportowy oraz Jose Mourinho. Rzymianie pokazali, że naprawdę go chcą i to przekonało go do wyjazdu do stolicy Włoch.

Oczywiście to trudne, gdy dorastasz w jednym klubie, a później wypadasz z łask. Ale przyjechałem do Rzymu i jest to dla mnie jak spełnienie marzeń. Nie jestem już chłopakiem z akademii, wychowankiem, tutaj traktują mnie jak gwiazdę, patrzą na mnie zupełnie inaczej. To jest to, czego potrzebowałem – wiary w siebie, poczucia pewności – mówił Abraham dla The Athletic. – Przyjechałem tu i teraz jestem inną osobą. Znowu jestem sobą.

Od samego początku w Rzymie Abraham poczuł się więc jak w domu. Znalazł nić porozumienia z Mourinho, o którym mówi jako najlepszym trenerze na świecie, co jest zupełną odwrotnością po jego relacji z Tuchelem. Rozkochał w sobie włoskich kibiców, którzy jak wiadomo bardzo emocjonalnie podchodzą do futbolu, przez co stworzyli mu idealne warunki do wejścia w nową rzeczywistość. Anglik odnalazł się również w szatni, bo o ile mało jego rodaków gra poza Wyspami, tak akurat w Romie występuje przecież Chris Smalling, a w trakcie tego sezonu dołączył jeszcze Ainsley Maitland-Niles.

Abraham mógł skupić się tylko na jak najlepszych występach na boisku.

Poradził sobie z aklimatyzacją

Pierwsza część sezonu w jego wykonaniu nie należała do najbardziej udanych, ale przecież mówimy o piłkarzu, który całą dotychczasową karierę piłkarską spędził w Anglii. Miał więc pełne prawo na otrzymanie czasu w celu głębszego zapoznania się z obcą kulturą futbolu. W Rzymie miał do tego idealną okazję, bo Mourinho obdarzył go pełnym zaufaniem, a do tego Anglik nie miał konkurenta do walki o skład na swoim poziomie. Dlatego co kolejkę wychodził w podstawowej jedenastce, a finalnie w całym sezonie ominął tylko jeden mecz, gdy musiał pauzować za żółte kartki.

Na początku było trudno, próbowałem się przystosować, poznać nową ligę i nowych graczy. Tam bardziej liczy się instynktowne wykończenie. Nie masz wielu szans, Włosi są bardziej skoncentrowani na powstrzymaniu cię od strzelenia gola niż na strzelaniu swoich bramek. Jeśli masz więc jedną albo dwie szanse, musisz je wykorzystać. Pracowałem nad tym i mi się to opłaciło. Byłem zaskoczony sposobem, w jaki się przystosowałem – mówił Abraham Shearerowi.

O ile pierwsza połowa sezonu w jego wykonaniu była co najwyżej solidna, tak druga ustawiła go w pierwszym rzędzie najlepszych napastników w Serie A. Skończyło się na 17 bramkach w lidze, a 27 we wszystkich rozgrywkach. 24-latek pobił tym samym wynik Gerry’ego Hitchensa, który do tej pory był Anglikiem z największą liczbą bramek strzelonych w jednym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym we Włoszech. Dokonał on tego w 1962 roku.

Abrahamowi sprzyjał też styl gry jego nowego zespołu. Idealnie odnalazł on się w drużynie, która często gra z kontry, posyłając podanie na wolne pole do swojego napastnika. Anglik jest wystarczająco szybki, by powalczyć o nią w pojedynku biegowym, a także wystarczająco silny, by później się przy niej utrzymać. Być może to właśnie jego styl gry spowodował, że nie udało mu się przekonać do siebie Tuchela. Teraz podobną historię na Stamford Bridge przeżywa Lukaku, który został kupiony za wielkie pieniądze, a z uwagi na taktykę całej drużyny często przesiaduje na ławce rezerwowych, gdy jest z kolei na boisku, niezbyt się na nim odnajduje.

Cel? Mundial

Dzisiaj Abraham może więc pierwszy raz wziąć udział w zdobywaniu przez swoją drużynę trofeum. W CV ma już co prawda wygranie Ligi Mistrzów i Superpucharu Europy, ale przecież nie zagrał w żadnym z tych spotkań. Teraz może bezpośrednio przyczynić się do wygranej, będąc do tego jednym z absolutnych liderów swojej drużyny.

Tym samym może też odwdzięczyć się włoskim kibicom, którzy tak dobrze przyjęli go w Rzymie. Na Stadio Olimpico czekają na wygranie jakichkolwiek rozgrywek od sezonu 2007/08, gdy klub wygrywał Puchar i Superpuchar Włoch. Na horyzoncie jest więc szansa, by się przełamać i odnieść sukces po czternastu latach posuchy. A największe nadzieje włoscy kibice pokładają oczywiście w Abrahamie, który jest najlepszym strzelcem zespołu w tym sezonie. Jeśli uda mu się dziś trafić do siatki, stanie się najskuteczniejszym Anglikiem w pięciu najlepszych ligach w tym sezonie. Obecnie dzieli to miano do spółki z Harrym Kane’m – obaj mają po 17 trafień ligowych i 27 we wszystkich rozgrywkach.

Nie jest to jednak jedyny wątek, w którym przewijają się nazwiska obu snajperów. Wczoraj Gareth Southgate ogłosił powołania do reprezentacji Anglii na czerwcowe mecze Ligi Narodów i wśród wyróżnionych napastników widnieją nazwiska właśnie Kane’a i Abrahama. Ten ostatni ma do tej pory 10 występów w narodowych barwach, ale wszystkie były albo meczami o pietruszkę albo z rywalami z najniższej półki. Przez słabszy sezon w Chelsea koło nosa przeszedł mu chociażby udział w Euro 2020. Teraz jednak napastnik celuje w znalezienie się w kadrze na katarski mundial.

Aby mu się to udało, będzie musiał dobrze zastanowić się nad swoją przyszłością. Jego postawa budzi zainteresowanie wielu klubów, w tym tych z Premier League. Rzym jest świetnym miejscem do życia, Anglik wiele zawdzięcza klubowi z Olimpico, ale wciąż zajął on jedynie szóste miejsce w Serie A, przez co od następnego sezonu będzie grał jedynie w Lidze Europy. O Abrahama pyta za to chociażby Arsenal, który mimo gry w Lidze Europy daje mu też automatycznie szansę powrotu na Wyspy, a Chelsea ma do jego kontraktu wpisaną klauzulę, dzięki której od końca następnego sezonu będzie mogła wykupić go za 67 milionów funtów.

Piłkarz najpierw musi się więc skupić na wygraniu Ligi Konferencji, a zaraz później na swojej przyszłości. Celem jest oczywiście wjazd na najbliższy mundial. Zostać w Romie? Zmienić otoczenie już po jednym sezonie w Serie A? Wracać do Premier League? Czekać, aż Chelsea będzie mogła go z powrotem wykupić? Wiele dróg, ale nie wiadomo która prowadzi do najlepszego rozwiązania. Jedno jest pewne – jeżeli Abraham wciąż będzie strzelał bramki z taką częstotliwością jak w kończącym się sezonie, na pewno obroni się swoją jakością.

Czytaj więcej o finale Ligi Konferencji:

Fot. Newspix

Najnowsze

1 liga

Królewski: Miałem sygnały o planach wpływania na służby, by finał PP się nie odbył

Paweł Paczul
4
Królewski: Miałem sygnały o planach wpływania na służby, by finał PP się nie odbył
Polecane

KRÓLEWSKI: UWAŻAM, ŻE W SPADKU WISŁY JEST 100% MOJEJ WINY

Paweł Paczul
0
KRÓLEWSKI: UWAŻAM, ŻE W SPADKU WISŁY JEST 100% MOJEJ WINY

Anglia

Anglia

Fabiański: Wierzę, że możemy powalczyć i wyjść z grupy

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Wierzę, że możemy powalczyć i wyjść z grupy
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
2
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium
Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Komentarze

14 komentarzy

Loading...