Za nami ostatnia kolejka Bundesligi w sezonie 2021/22. Po raz dziesiąty z rzędu mistrzostwo Niemiec zapewnił sobie Bayern Monachium. W Lidze Mistrzów oprócz Bawarczyków zagrają jeszcze Borussia Dortmund, Bayer Leverkusen i RB Lipsk. Natomiast z ligi spadł beniaminek tego sezonu – Greuther Fuerth i poprzedniego – Arminia Bielefeld. Oto sześć wniosków po ostatniej kolejce Bundesligi.
Mój ostatni raz?
Przed laty popularnym programem telewizyjnym był “Mój pierwszy raz”. Uczestnicy gimnastykowali się przed kamerami, robiąc jakąś czynność pierwszy raz. Dla Roberta Lewandowskiego strzelanie goli to nie pierwszyzna. W tym sezonie zdobył 35 bramek, zostając po raz siódmy królem strzelców Bundesligi. Tym samym wyrównał rekord Gerda Muellera pod względem wygranych “armat” za najlepszego snajpera ligi niemieckiej.
Legendarny “Bomber” wciąż jednak wyprzedza polskiego napastnika pod względem liczby trafień na niemieckich boiskach. W Bundeslidze zdobył 365 bramek. Lewandowski traci do niego 54 gole. Niemniej jednak ta różnica może już nie zostać zmniejszona. Coraz więcej wskazuje na to, że Lewandowski odejdzie z Bayernu Monachium. Choć prezydent klubu Herbert Heiner zapowiada, że Polak wypełni kontrakt, to niewykluczone, że klub z Monachium będzie chciał coś jeszcze zarobić na Polaku. Może się okazać, że bramka zdobyta przeciwko Wolfsburgowi w 40. minucie, będzie jego ostatnią w Bundeslidze.
Europejskie żółtodzioby
Do europejskich pucharów dostały się trzy drużyny, które posiadają stosunkowo niewielkie doświadczenie w międzynarodowych rozgrywkach. SC Freiburg, Union Berlin i 1. FC Koeln wystąpią w przyszłym sezonie w Lidze Europy i Lidze Konferencji Europy. Łącznie w XXI wieku te kluby spędziły w Bundeslidze 35 sezonów, co średnio daje tylko 53% wszystkich sezonów. Jak łatwo się domyślić występów w fazie grupowej europejskich pucharów było jeszcze mniej. Drużyna z Kolonii raz dostała się do fazy grupowej Ligi Europy. Podobnej sztuki dokonała ekipa z Fryburga, dokładając do tego jeszcze występ w 1/16 finału Pucharu UEFA. Co prawda Union w tym sezonie już grał w Lidze Konferencji, ale ciężko nazwać ich bywalcami europejskich pucharów.
Co prawda 1. FC Koeln posiada bogatą historię w europejskich pucharach, obfitującą nawet w finał Pucharu UEFA w 1986 roku, lecz są to tak odległe czasy, że żaden z obecnych zawodników Kozłów nie może tego pamiętać. Najstarszy piłkarzy – Anthony Modeste – urodził się dopiero dwa lata później. O tym, że z Bundesligi awansowały żółtodzioby świadczy fakt, że w XXI wieku Legia Warszawa – nie wliczając eliminacji- rozegrała 42 spotkania w europejskich pucharach, natomiast wymienione przed momentem niemieckie zespoły tylko 19.
Co to może oznaczać? Brak doświadczenia może wywołać dwa efekty. Jeden scenariusz zakłada, że trenerzy będą wystawiać najsilniejsze jedenastki w pogoni za milionami euro, które można zarobić w europejskich pucharach. Drugi, ten bardziej prawdopodobny, doprowadzi do tego, że występy w europejskich pucharach Freiburg, Union i Koeln będą traktować po macoszemu.
Chwile ulotne jak beniaminkowie
Swoje ostatnie spotkanie w Bundeslidze, co najmniej na rok rozegrały drużyny Greuther Fuerth i Arminii Bielefeld. Oba zespoły spędziły odpowiednio jeden i dwa sezony w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. To potwierdza tezę, że dużo łatwiej jest awansować do elity niż się w niej utrzymać. Zwykle żywotność beniaminków trwa dość krótko. Potwierdza to również historia:
- Sezon 2018/19 – spadek: 1. FC Nuernberg (1 rok w Bundeslidze po awansie), Hannover 96 (2 lata w Bundeslidze), VfB Stuttgart (2 lata w Bundeslidze i spadek po barażach)
- Sezon 2019/20 – spadek: SC Paderborn (1 rok w Bundeslidze), Fortuna Duesseldorf (2 lata w Bundeslidze)
- Sezon 2020/21 – baraże: 1. FC Koeln (2 lata w Bundeslidze i utrzymanie po barażach)
- Sezon 2021/22 – spadek: Greuther Fuerth (1 rok w Bundeslidze), Arminia Bielefled (2 lata w Bundeslidze)
Przypadki takie jak Union Berlin, który nie dość, że bez problemów radzi sobie z utrzymaniem w Bundeslidze, a do tego potrafi włączyć się realnie w walkę o europejskie puchary, są odosobnione. Żywotność beniaminków jest bardzo krótka. Pytanie, czy zmieni się to w przyszłym sezonie. Do niemieckiej elity powrócą uznane firmy. Pewny awansu jest już zespół Schalke 04 Gelsenkirchen. Do Die Koenigsblauen dołączy zapewne Werder Brema, a w drugim szeregu na swoją kolej czeka HSV Hamburg.
Pieniądze nie grają
Skoro została poruszona sprawa spadków to nie sposób pominąć wątku Herthy BSC. Klub przejęty trzy lata temu przez Larsa Windhorsta miał stać się Big City Clubem. Wpompowano tam setki milionów euro. Pojawiały się mocarne plany, które zakładały awans w ciągu pięciu lat do Ligi Mistrzów. Prawda jest jednak taka, że za kilka tygodni Stara Dama rozpocznie czwarty sezon za panowania Windhorsta, a może się okazać, że będzie go zaczynać w 2. Bundeslidze. Porażka z Borussią Dortmund (1:2) i zwycięstwo VfB Stuttgart w dramatycznych okolicznościach z 1. FC Koeln (2:1) sprawiło, że Hertha będzie musiała wystąpić w barażach o utrzymanie.
A chętnych do awansu nie brakuje. Głównym faworytem do gry w barażach pozostaje HSV, które posiada duże zaplecze finansowo-organizacyjne, a także dość solidną drużynę. Ekipa z Północy Niemiec chce w końcu wrócić do Bundesligi po czterech latach przerwy. Możliwe, że Hertha będzie musiała się zmierzyć z inną ekipą, np. Werderem Brema o miejsce w elicie. Niemniej jednak bez względu na rywala dla Starej Damy kolejny sezon należy spisać na straty. By nie został całkowicie wyrzucony do kosza, stołeczny zespół będzie musiał się sporo nacierpieć w barażach.
Czas pożegnań legend
Z Bayerem Leverkusen i Borussią Dortmund pożegnali się dwaj wybitni dyrektorzy sportowi, a w przeszłości piłkarze obu tych drużyn, czyli odpowiednio Rudi Voeller i Michael Zorc. W ich miejsce wejdą młodzi, głodni sukcesów również byli zawodnicy – Simon Rolfes i Sebastian Kehl. Będą musieli się zmierzyć nie tylko z dużą odpowiedzialnością, ale również legendą swoich poprzedników.
Oprócz łez wylanych przez Zorca w Dortmundzie zrobiło się ckliwie ze względu na inne pożegnania. Karierę na Signal Iduna Park po 17 latach zakończył Marcel Schmelzer. Z klubu odchodzi również cała gwardia piłkarzy, którzy w ramach podziękowań za wysiłek, jaki włożyli dla Borussii, znaleźli się w jej pierwszym składzie w rywalizacji z Herthą. Byli to Roman Buerki, Axel Witsel, Dan-Axel Zagadou czy Erling Haaland. Oprócz nich pożegnani zostali również Reinier, a także Marin Pongracić.
Z momentami rozstań mieliśmy do czynienia także w Wolfsburgu, gdzie swój ostatni mecz dla Wilków rozgrywali John Anthony Brooks i Dodi Lukebakio. Natomiast po raz ostatni w barwach Borussii Moenchengladbach na Borussia Park pojawił się Matthias Ginter.
Kto nową gwiazdą?
W wyniku tak licznych zmian Bundesliga w przyszłym sezonie może nie wyglądać tak samo. Przesądzone jest, że odejdzie Erling Haaland. Być może dołączy do niego również Robert Lewandowski. Nad opuszczeniem Lipska poważnie zastanawia się Christopher Nkunku – największa gwiazda Byków i wicelider klasyfikacji kanadyjskiej ligi niemieckiej. Do startu następnych rozgrywek kontuzji z pewnością nie wyleczy się Florian Wirtz. Wobec tych wszystkich potencjalnych rozstań i absencji kto może zostać nową gwiazdą Bundesligi?
Z pewnością swój równy i wysoki poziom będą utrzymywali starzy wyjadacze – Marco Reus i Thomas Mueller. Być może ponownie bardzo dobry sezon zaliczy Patrik Schick i to on stanie się najlepszym snajperem ligi niemieckiej. W blasku statusu gwiazdy nad Ren powracał Leroy Sane. Skrzydłowy Bayernu Monachium wciąż nie pokazuje jednak pełni swoich możliwości. Może w przyszłym sezonie Julian Nagelsmann wykrzesze z niego znacznie więcej?
Idąc za parafrazą jednego z najbardziej popularnych cytatów Jana Pawła II: – Do młodzieży świat należy, kibice powinni liczyć na młodych piłkarzach. Czy w nich znajdziemy nowych gwiazd? Już teraz Jude Bellingham jest jedną z czołowych postaci Borussii Dortmund. Być może w kolejnych rozgrywkach weźmie jeszcze większą odpowiedzialność na siebie i postawi kolejny ważny krok w swojej karierze. Podobne nadzieje wiążą w Monachium z Jamalem Musialą, który stwierdził, że ten rok był dla niego przełomowy i w kolejnym poradzi sobie jeszcze lepiej. Oprócz tego zawsze można liczyć, że szturmem Bundesligę weźmie jeden z nowo przybyłych piłkarzy, jak zrobił to Haaland. Na papierze największe możliwości, by tak się stało, posiada sprowadzony przez BVB Karim Adeyemi. Niemniej jednak to boisko zweryfikuje wszystkich potencjalnych kandydatów do roli gwiazdy.
CZYTAJ WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:
- „Gra Bayernu wiosną to katastrofa. Piłkarze potracili rozumy”
- Di Marzio: Bayern nie sprzeda Lewandowskiego latem
- Kto potrzebuje Lewandowskiego? Czego potrzebuje Lewandowski?
Fot. Newspix