Jeśli ktoś oczekiwał typowego poniedziałkowego starcia, czekała na niego miła niespodzianka. Nie ma nic gorszego niż nudny mecz rozpoczynający się o 21, a ten był naprawdę emocjonujący, pełen energii, walki i ciekawych akcji. W pierwszej połowie brakowało bramek, w drugiej piłkarze dołożyli wszelkich starań, by wynik był przekonujący. My bawiliśmy się świetnie, bo obie ekipy wymazały ze swoich repertuarów słowa pragmatyzm i zachowawczość, czyli zachowali się, jak trzeba. Tylko trochę przeginali z agresją. Zwłaszcza gospodarze.
Ogień na murawie i duży błąd sędziego
Od początku był to niezwykle żywy mecz. Królewscy ruszyli z pełnym impetem na gospodarzy. Nawet napastnik Mallorki – Angel – musiał wziąć się za bronienie w niewielkiej odległości od własnej bramki. Gdyby nie przypilnował Karima Benzemy w jednej z pierwszych akcji, losy meczu szybko zostałyby rozstrzygnięte.
Po takim starcie liczyliśmy na grad bramek już w pierwszej połowie. Tak się jednak nie stało. Nie w pierwszej części, w której nie zobaczyliśmy goli. Real grał lepiej, niż sugerowały to statystyki. Warto też pochwalić gospodarzy. Mallorka potrafiła się dostosować do gry gości. Już sama próba przeciwstawienia się Realowi wysokim pressingiem była godna podziwu, ale im to naprawdę dobrze wychodziło. Dzięki temu arsenał kreatywności zawodników w białych strojach zaczął się kurczyć i rzucało się w oczy, że Luka Modrić rozpoczął mecz na ławce.
Mało tego, Angel znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie do zdobycia bramki, jednak w ostatniej chwili Nacho zabrał mu futbolówkę, ale Mendy ją za moment stracił. Do niej dopadł Pablo Maffeo i gdyby nie słupek, mielibyśmy niespodziankę.
Nie było miękkiej gry. Jak Fede Valverde wbił się w Take Kubo, to pewnie zobaczył gwiazdy. Nie sposób było nie dostrzec wymiany ostrych wejść. W pewnym momencie zdecydowanie przesadził wspomniany wcześniej Maffeo, który próbował dokonać zamachu na zdrowie Viniciusa. Tylko arbiter wie, dlaczego nie pokazał mu czerwonej kartki.
— Krzysztof Rot (@KrzysztofRot) March 14, 2022
Vinicius w ramach rewanżu wkręcił go w ziemię, jak amatora. Takie rewanże lubimy. Chcieliśmy więcej, ale już w drugiej połowie, bo pierwsza upłynęła w mgnieniu oka.
Pogrom miał swoją cenę
Real Madryt szybko zabrał się do dzieła, ale mieliśmy do czynienia z kontrowersją. Z kilku ujęć wydawało się, że Baba przewrócił się o nogę Fede Valverde i przez to stracił piłkę. Po tym zdarzeniu poszła akcja bramkowa gości wykończona sprytnym uderzeniem Viniciusa. VAR tego nie sprawdził, więc od 55. minuty prowadzili goście.
Po stronie gospodarzy wciąż nie brakowało brudnych i agresywnych zagrań. W drugiej połowie zaczęli przeginać. Do tego stopnia, że Rodrygo został zniesiony z boiska. Nie zapominajmy, że już w niedzielę odbędzie się El Clasico, więc każde osłabienie jest większym problemem niż zwykle.
Los Blancos dążyli do podwyższenia, bo ich rywale nie składali broni. Wówczas zobaczyliśmy przebłysk geniuszu Viniciusa, Benzemy zresztą też. Pierwszy, podaniem zdobył mnóstwo przestrzeni, drugi, rozpoczął proces złomowania obrońców i zagrał piłkę zwrotną. Ta nie dotarła do adresata, bo Brian Olivan postanowił pchnąć Brazylijczyka. Sędzia słusznie wskazał na wapno. Benzema z zimną krwią wykorzystał strzał z jedenastego metra.
I Real nie miał zamiaru się zatrzymać. Marcelo, który pojawił się w końcówce, zaserwował kolegom fenomenalne dośrodkowanie. Z niego skorzystał Benzema i zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu. Gorzej, że za moment na jego twarzy pojawił się grymas bólu i zaczął utykać.
Królewscy wygrali pewnie i tym samym powiększyli przewagę nad Sevillą do 10 punktów, ale teraz rozpoczyna się walka z czasem. Nie wiadomo czy Karim Benzema i Rodrygo będą w stanie zagrać przeciwko Barcelonie.
RCD Mallorca – Real Madryt 0:3 (0:0)
Vinicius Jr 55′, K. Benzema 76′ i 82′
WIĘCEJ O EUROPEJSKIEJ PIŁCE:
- Paryskie uniwersum Mbappe, czyli o uzależnieniu PSG
- Kylian Mbappe najmłodszym piłkarzem, który dobił do granicy 30 bramek w Lidze Mistrzów
- Messi – Mbappe – Neymar. Tercet, na który wciąż trzeba czekać
Fot. Newspix