Do pewnego momentu nie zanosiło się na taki rozwój wydarzeń. Obie strony dawały świetne show, ale kontrolę nad meczem mimo wszystko miało PSG. Mbappe i spółka czasami nawet sprawiali wrażenie, że są w stanie karać Real Madryt raz za razem. Były powody, żeby tak myśleć, co diametralnie zmieniło się po ogromnym błędzie Donnarummy. To on dał tlen Królewskim, natomiast w serca swoich kolegów wlał niepewność. To był pierwszy ruch domina. Potem było już tylko gorzej, ba, wydarzyła się katastrofa. Kibice PSG mogli sobie przypomnieć, jakie jest prawdziwe DNA paryskiego zespołu. Nieważne, czy masz skład marzeń prosto z gry komputerowej. Na samym końcu decyduje gen frajerstwa.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Kto, jak nie Mbappe?
Na początku meczu można było powiedzieć, że Mbappe gra już na kontrakcie z nowym pracodawcą z Madrytu. Miał bowiem dwie dogodne sytuacje na lewej nodze, które po prostu spartolił. Przetestował bramkarza, choć powinien był uciułać ze swoich okazji chociaż jedną bramkę. Widać było, że jest podpalony. Naładowany jak kabanos, chcący pokazać na Santiago Bernabeu, kto dzisiaj rządzi. Sęk w tym, że widzieliśmy ze strony Francuza dużo wiatru, ale do pewnego momentu za mało konkretów. I właściwie to samo tyczyło się całego PSG, które potrafiło kapitalnie operować piłką, wychodzić spod pressingu i sprawnie budować akcje ofensywne. Na końcu jednak brakowało wykończenia. Kropki nad „i”, która wpłynie na wynik spotkania.
W końcu ten jegomość, któremu to ewidentnie było pisane, przełamał się i strzelił gola. Przylutował na bramkę Courtois w taki sposób, w jaki należało to zrobić już wcześniej. Mbappe po podaniu Neymara na wolne pole rozpędził się, wpadł na skraj pola karnego i znalazł lukę przy krótkim słupku. Nie oszukujmy się – Królewscy nie mieli żadnych środków, żeby go powstrzymać. Alaba chciał zepchnąć Francuza na lewą nogę, nie dać mu możliwości na uderzenie rogalem prawą nogą, ale, jak mawiał Pudzian, to by nic nie dało, nie dałoby nic.
Gra z kontry przy użyciu Mbappe? Ludzie, to powinno być zakazane. Mowa o rodzaju broni, która w każdej grze komputerowej byłaby wykorzystywana do potęgi. A potem przez twórców należycie osłabiana, bo przecież tak psuć balans rozgrywki po prostu się nie godzi. Albo – istnieje też jeszcze jedna metoda. Warta ogromne miliony, ale warta swojej ceny. Ot, można posiąść taki sprzęt na wyłączność. Kiedy Mbappe strzelał gola, Florentino Perez mógł pomyśleć „okej, skoro nie mogę go pokonać, muszę go kupić”.
Real Madryt też miał swoje do powiedzenia w pierwszej połowie. Tylko że po kilkunastu minutach brakowało mu intensywności w odbiorze piłki i szybkości w kreowaniu wokół pola karnego PSG. Jedyne zagrożenie, jakie podopieczni Ancelottiego stwarzali, pochodziło z sytuacyjnych strzałów z dystansu lub wrzutek na Benzemę. Mało tu było finezji, jaką popisywało się PSG, potrafiące rozmontować defensywę gospodarzy dosłownie kilkoma podaniami.
PSG momentami unosiło się nad ziemią, ale Donnarumma rzucił Realowi koło ratunkowe
PSG było dzisiaj tak silne, jak jego najsilniejsze ogniwo. Problem Realu polegał na tym, że tych ogniw było wiele. Koncertowo kontrolował grę w środku pola Verratti. Świetnie w roli „dziesiątki”, a nawet momentami głębiej grającego pomocnika spisywał się Messi. Postrach robiły boki obrony, a do tego dobre zabezpieczenie gwarantowali Paredes z Danilo. W ekipie PSG zgadzało się wszystko, a wisienką na torcie mocy paryżan był oczywiście Mbappe.
Kiedy Mbappe się rozpędzał, nie było na niego mocnych. Carvajal na jego stronie mógł tylko modlić się o litość. Szybkość Francuza była niewiarygodna. Wyobraźnia zresztą też, bo Francuzowi pozycja spalona zabrała pięknego gola, który bramkarzowi Realu śniłby się po nocach. Belg raz został okrutnie skręcony. Mbappe odpalił tryb „Ronaldo Nazario”.
Aha, skoro była mowa o litości – o nią będzie musiał poprosić Donnarumma, któremu PSG zawdzięcza stratę gola. Włoch zwlekał z podaniem do kolegi lub wybiciem piłki, zlekceważył nadciągającego Benzemę i popełnił błąd. Real otrzymał możliwość strzału do niemal pustej bramki, bo Donnarumma nie zdążył się przygotować, kiedy piłka wróciła przed pole bramkowe na nogę Benzemy. Tym jednym aktem niefrasobliwości bramkarz paryżan podpiął rywala do prądu. Aż trudno uwierzyć, że można odwalić taki kryminał na takim poziomie.
To geny czy przeznaczenie? PSG frajerskie jak przed laty
Katastrofa. Kompromitacja. Frajerstwo. Słów na określenie tego, co odwaliło PSG po stracie gola na 1:1, jest naprawdę wiele. Trudno w sensowny sposób to wytłumaczyć, ale w dwie minuty paryżanie stracili wszystko, na co do tej pory zapracowali. Dostali dwa szybki nokdauny. Benzema raz, Benzema dwa. PSG padło na deski i niewiele mówiło nam, że będzie w stanie się podnieść. To przecież tak bardzo w ich stylu…
Wiecie, oni już tak mają. Aż wróciły wspomnienia z 2017 roku, kiedy Barcelona zrobiła legendarną remontadę na Camp Nou. Wtedy jej zwycięski smak poznali Messi z Neymarem, ale dzisiaj obaj musieli przełknąć w gardle coś zupełnie innego. Tę gorycz porażki wraz z ostatnim gwizdkiem z wrażeniem, że jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej wszystko było pod kontrolą. To musiało być bolesne.
Dzisiaj wojnę o bycie królem w Madrycie wygrał nie ten Francuz, którego większość chciała zapewne ukoronować. To Mbappe miał być piłkarzem, który pokaże kibicom, czego Realowi brakuje. Ale okazało się, że dotychczasowy król w stolicy Hiszpanii ma się całkiem dobrze i na braki ma lekarstwo. Starzeje się, może przegrywać bitwy, ale nie wojny. Karim Benzema znów pokazał, jak istotną postacią jest dla Królewskich po odejściu Cristiano Ronaldo. To on zatriumfował właśnie nad Mbappe i spółką. On był ostatecznie najlepszym zawodnikiem na boisku.
Co do PSG – to już raczej koniec pracy Mauricio Pochettino w Paryżu. W świetle jakości, jaką na papierze PSG ma w tym sezonie, odpadnięcie z Ligi Mistrzów na etapie 1/8 finału to zwyczajny wstyd. Miał być galaktyczny projekt, który da sukcesy na arenie europejskiej, a wyszło jak zwykle. Można by wręcz pokusić się o tezę, że im więcej kasy szejkowie wpompują w klub, tym większe pośmiewisko sobie sponsorują. Jeśli tak ma być – okej, nic nam do tego. Przynajmniej zawsze jest z kogo się pośmiać.
Real Madryt 3:1 PSG (0:1)
Mbappe 39′- Benzema 61′, 76′ i 78′
WIĘCEJ O MBAPPE:
- Paryskie uniwersum Mbappe, czyli o uzależnieniu PSG
- Król Paryża. Po prostu
- Znalezienie zmiennika dla Benzemy? Prze…. trudna sprawa
- Benzema: Stałem się dziewiątką, jaką chciałem być
Fot. Newspix