Reklama

Luuk de Jong. Piąte koło u wozu, które stało się zadaniowcem Xaviego

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

17 lutego 2022, 11:04 • 8 min czytania 10 komentarzy

Co wyróżnia młotek na tle innych przedmiotów codziennego użytku? Wąska specjalizacja, prostota. Młotkiem nie naprawicie telewizora, nie zjecie zupy, ani nie pomalujecie nim ścian i nie musi przez cały czas znajdować się w zasięgu wzroku. Mimo to w określonych momentach się przydaje i warto po niego sięgnąć. Tak samo z jest Luukiem de Jongiem w Barcelonie, który w 2022 roku udowodnił, że coś tam potrafi.

Luuk de Jong. Piąte koło u wozu, które stało się zadaniowcem Xaviego

Dziś od napastników wymaga się mobilności, wszechstronności, szybkości i wielu cech, po które Luuk de Jong nie stał w kolejce. Można powiedzieć, że nie pasuje do współczesnego futbolu na najwyższym poziomie. Jest po prostu napastnikiem starej daty, typem zawodnika na wyginięciu. Na niższym poziomie jeszcze trochę takich znajdziecie, ale topowe kluby mają większe oczekiwania. I słusznie.

Luuk de Jong. Zanim trafił do Barcelony

Moglibyśmy opowiedzieć historię Holendra od podstaw, poszukać informacji, czy wolał wchodzić na trzepak, czy zbierać karteczki w szkole, ale z obecnej perspektywy nie ma to kompletnie sensu. Skupmy się stricte na jego karierze poza granicami Holandii. W swoim kraju zwykle wymiatał. Nie miał takiego talentu jak poprzednie pokolenie holenderskich napastników, ale w Eredivisie dawał radę.

W wieku 24-lat spróbował swoich sił w Borussii Monchengladbach. Zmiana ligi okazała się dla niego dość wymagająca. W pierwszym sezonie nie wypadł najgorzej, ale brakowało błysku i oczywiście bramek. W drugim uznano, że lepiej postawić na innych graczy, przez co w rundzie jesiennej rozegrał mniej niż sto minut w Bundeslidze. Jego dni w tym klubie były już policzone. Na wiosnę oddano go bez żalu na wypożyczenie do Newcastle United, ale w Premier League spisywał się żenująco, więc plan wypchnięcia go na stałe do Anglii zakończył się niepowodzeniem.

Reklama

Ku uciesze klubu z Borussia Park nadeszła oferta z PSV Eindhoven i Niemcy mogli odzyskać, chociaż część zainwestowanych pieniędzy. Luuk wrócił do ojczyzny i znów był czołowym napastnikiem. Uzbierał 112 bramek i 56 asyst w 204 meczach dla PSV. Po pięciu sezonach uznał, że potrzebuje wyzwań, chciał znów spróbować sił poza Holandią i odszedł do Sevilli.

Sevilla

Średnio tam pasował. Klub z Andaluzji pozbywał się lepszych od niego. Wissama Ben Yeddera sprzedano do AS Monaco, a Luis Muriela po wypożyczeniu do Fiorentiny sprzedano do Atalanty. Aż dziw bierze, że zrezygnowano z piłkarzy tej klasy (Murielowi w Sevilli szło średnio), by zapłacić 12,5 miliona euro za drewnianego de Jonga.

Trzeba mu oddać, że na początku potrafił się sprzedać. Udzielał sensownych wywiadów, wiedział, że finał Ligi Europy 19/20 miał się odbyć w Gdańsku. Pochwalił fanów, pogadał o życiu, przedstawił plany na przyszłość. Biła od niego dojrzałość, ale w piłce chodzi jeszcze o coś więcej. W Sevilli nie zachwycił, ale miał kilka momentów chwały. Strzelił 19 bramek w 94 spotkaniach, co jak napastnika jest wynikiem słabym. Z drugiej strony to jego bramki były decydujące w kontekście zdobycia przez Sevillę trofeum za wygranie Ligi Europy 19/20.

Strzelił zwycięskiego gola w półfinale przeciwko Manchesterowi United. W finale zapakował dwa gole Samirowi Handanovicowi i Sevilla ograła Inter 3:2. Kolejny sezon miał już znacznie gorszy i na Estadio Sanchez Pizjuan stwierdzono, że jego okres ważności minął. Zmarnował sezon, był już po trzydziestce, więc nadszła odpowiednia pora na pożegnanie. Kiedy w pokoju robi się duszno, należy otworzyć okno. Świeżym powietrzem dla Sevilli jest Rafa Mir, więc wypchnięto de Jonga.

Barceloński paradoks

Do Barcelony przychodził jako opcja awaryjna i jego pierwsze miesiące na Camp Nou były po prostu słabe, przygnębiające i smutne. Biegał pokracznie, jego przydatność można było ocenić na mocne dwa w dziesięciostopniowej skali. Wiadomo, że dostawało mu się mocniej już za sam fakt, że kibice hiszpańskiego futbolu są przyzwyczajeni do nieco innego standardu napastników w topowych klubach. Wyszedł w pierwszym składzie, w tych słynnych meczach Ligi Mistrzów, w których Barcelona nie oddała strzału celnego.

Luuk de Jong był taką truskawką na niesmacznym torcie wynikającym z zapaści finansowej spowodowanej przez Bartomeu i faktem, że nowy prezes wyraził zgodę na taki transfer.

Reklama

Przejdźmy do groteskowej części tej historii. Musiał przyjść Xavi, żeby w Barcelonie zrozumieli, jak należy korzystać z usług Holendra tak, by jego obecność nie raziła, nie niszczyła wzroku i nie doprowadzała do stanów lękowych. Wcześniej napastnik wypożyczony z Sevilli robił wyłącznie za kozła ofiarnego, symbol upadku Barcelony, która w dwudziestym pierwszym wieku miała w ataku takich kozaków jak Samuel Eto’o, Zlatan Ibrahimovic i Luis Suarez, by nagle sprowadzić zbędne ogniwo ligowego rywala.

Przecież to Ronald Koeman nalegał na sprowadzenie rodaka na Camp Nou, polecił go i sygnował ten transfer swoim nazwiskiem. Uważano, że skoro go chce, zarzeka się, że zna go dobrze zarówno pod względem charakterystyki boiskowej jak i osobowości, to warto go wziąć.

Okazało się, że Koeman dostał, kogo chciał, ale nie potrafił wkomponować go do zespołu, nie był w stanie znaleźć dla niego odpowiedniej roli i udzielić mu właściwych wskazówek. Totalna strata czasu, pieniędzy i brak odpowiedzialności. Luuk de Jonga zagrał w erze Koemana dziewięć spotkań (2 zwycięstwa, 2 remisy i 5 porażek) i zdobył tylko jedną bramkę.

Zgodnie z instrukcją użycia

Można narzekać na de Jonga, że w wielu aspektach jest ograniczony i słaby, ale ma też kilka atutów. Wzrost i gra głową wychodzą w tym przypadku na pierwszy plan. Tacy napastnicy też mają swój urok. Niektórzy mogą ich nawet lubić. Gusta są różne i możemy być pewni, że nawet tak kiczowate auto jak Fiat Multipla ma swoich amatorów, którzy wielbią ten pojazd i nie byliby skłonni do podmiany go na lepszy model. Pewnie z Luukiem de Jongiem jest podobnie, ale mówimy o wąskiej grupie kibiców i trenerów. Prawdziwych hardkorowców.

Gdy masz do czynienia z takim zawodnikiem, musisz go umieścić w odpowiednim kontekście, by nie był piątym kołem u wozu. Xaviemu to całkiem nieźle wychodzi. Wspólnie oddzielili grubą kreską 2021 i skupili się na obecnym roku. Ten jest dla Holendra po prostu udany. W pięciu spotkaniach zdobył cztery gole. Nie były to trafienia na sześć lub siedem do zera, ale bardzo ważne gole, które dawały Barcelonie wymierne korzyści.

Główka pracuje

Zanim jednak doszło do przełomu, Holender był już właściwie jedną nogą w Kadyksie. Uczciwie trzeba przyznać, że tam mógłby się lepiej odnaleźć. Mógłby stać się kimś takim jak Joselu dla Deportivo Alaves. Takim król własnego podwórka, który spełnia określoną rolę i jego gole cieszą lokalną społeczność. Na scenę globalną Luuk raczej się nie nadaje. Nie jest w stanie zaprezentować niczego widowiskowego, czym by nas zachwycił. Brakuje w nim energii i życia. Jest też wolny, więc EA nie zrobi mu dowalonej karty w Ultimate Team, o której zamarzą gracze na całym na świecie.  Zresztą ma już też swoje lata. W tym roku skończy 32 lata, więc wchodzi na ostatnią prostą kariery.

Wspomnieliśmy o tym, że nie posiada wielu atutów, ale fenomenalnie gra głową. Świetnie czuje moment, w którym należy uderzyć piłkę. Nie ma wyskoku jak Cristiano Ronaldo, ale robi to w swoim stylu i jest w tym brutalnie dobry. Tak jak biegnąc do piłki, jest ociężały i ślamazarny w ruchach tak przy główkach tamte wady schodzą na drugi plan. Xavi potrafi z tego skorzystać. Zresztą zobaczcie sami.

RCD Mallorca 0:1 FC Barcelona

Dzięki Holendrowi (bramkarz wyraźnie pomógł) Barcelona wygrała mecz, w którym miała spore problemy. Duma Katalonii miała przewagę, ale nie potrafiła jej udokumentować. Tak, to ten mecz, w którym wcześniej de Jong uderzył przewrotką i niewiele brakowało, by piłka zatrzepotała w sieci.

Granada 1:1 FC Barcelona

Trafienie Holendra dało Barcelonie prowadzenie. Kilka minut później Xavi ściągnął go do bazy, ale nie dlatego mecz zaczął się sypać.

Barcelona p.d. 2:3 Real Madryt

Mnóstwo było w tym przypadku, ale szczęściu trzeba pomóc. Pewnie nie spodziewał się, że zostanie nastrzelony przez Edera Militao, ale gdyby nie poszedł do końca, gdyby nie naciskał na Brazylijczyka, to nic by z tego nie wyszło.

RCDE Espanyol 2:2 FC Barcelona

Wszedł na końcówkę derbów i w szóstej minucie czasu doliczonego wpakował piłkę do siatki. Znów głową i trafienie dało Dumie Katalonii celny remis.

 

Wciąż można postawić gruby, czerwonokrwisty znak zapytania przy sensie sprowadzenia go na Camp Nou, ale skoro już tam jest, to trzeba skorzystać z jego obecności. W 2022 rozegrał nieco ponad trzysta minut i zdobył cztery gole, więc jest to wynik nadspodziewanie dobry. Bramki przełożył się na punkty. Dzięki niemu zespół Xaviego zdobył minimum pięć oczek, które w ostatecznym rozrachunku mogą zadecydować o zagwarantowaniu Barcelonie miejsca w fazie grupowej Ligi Mistrzów 22/23.

Paradoksalnie już dał Barcelonie więcej niż Luka Jovic Realowi Madryt. Na stare lata będzie miał co wspominać i co opowiadać wnukom. Wielu lepszych piłkarzy marzyło o występach w klubie z Camp Nou, ale ta przyjemność przypadła właśnie Holendrowi. Za kilka lat będzie anegdotą i jego zdjęcie w koszulce Barcelony będzie pojawiać się w zestawianiach, pt. „To oni tam grali?”. Kilka zdjęć dalej będzie fota Odiona Ighalo w trykocie Manchesteru United.

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Hiszpania

Hiszpania

Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”

Aleksander Rachwał
3
Robert Lewandowski zdiagnozował problemy Barcelony. “Brakowało nam pewności siebie”
Hiszpania

Hiszpańska prasa krytycznie o Lewandowskim. “Nie pracuje jak reszta jego kolegów”

Aleksander Rachwał
11
Hiszpańska prasa krytycznie o Lewandowskim. “Nie pracuje jak reszta jego kolegów”

Komentarze

10 komentarzy

Loading...