Reklama

PRASA. Brzęczek: Nie czekałem na telefon od prezesa Kuleszy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

16 lutego 2022, 07:12 • 11 min czytania 23 komentarzy

Rozmowy z Jerzym Brzęczkiem, Karolem Świderskim, Łukaszem Piszczkiem czy Adamem Topolskim i Adamem Krawczakiem. Jest co dziś poczytać w prasie. Najciekawsza na pewno jest dziś rozmowa z nowym trenerem Wisły Kraków w „Przeglądzie”.

PRASA. Brzęczek: Nie czekałem na telefon od prezesa Kuleszy

„SPORT”

Skorża nie narzeka na kontuzje, bo ma szeroką kadrę. Nie mógł zagrać Amaral? No to zagrał Ramirez. Teraz być może nie będzie mógł zagrać Ishak.

Szwedzki napastnik strzelił 11. gola w sezonie i został samodzielnym liderem klasyfikacji najskuteczniejszych zawodników ekstraklasy. Amaral, Ivi Lopez i Bartosz Śpiączka, którzy przed minioną kolejką mieli tyle samo trafień co Ishak, tym razem nie wpisali się na listę strzelców. Czy Szwedowi będzie dane powiększyć dorobek w najbliższym spotkaniu, w którym Lech zmierzy się na wyjeździe z Lechią Gdańsk? Nie wiadomo. Przypomnijmy, że w meczu przeciwko Termalice Ishak nie dokończył pierwszej połowy. Zszedł z urazem mięśniowym, prosząc trenera Skorżę o zmianę. Szkoleniowiec „Kolejorza” przyznał po spotkaniu, że obawia się nieco o zdrowie swojego podopiecznego, a wszystko stanie się jasne po szczegółowych badaniach. Nie znamy ich rezultatu, ale warto podkreślić, że Skorża nie rozdziera szat. W starciu z Bruk-Betem wpuścił na plac gry Dawida Kownackiego, a ten odwdzięczył się golem. Jak widać opiekun lidera rozgrywek ma w czym wybierać. Zresztą Kownackiemu, który ustalił wynik meczu na 5:0, podawał inny rezerwowy, Adriel Ba Loua, który w tej akcji po starciu z Tomaszem Loską… doznał kontuzji. I również nie wiadomo, czy będzie mógł zagrać z Lechią. Jeżeli nie, to Skorża na pewno znajdzie jakieś rozwiązanie, bo ma w czym wybierać. A stare piłkarskie porzekadło mówi, że kontuzja jednego jest szansą dla innego.

Rozmowa z Adamem Krawczakiem, prezesem Rakowa Częstochowa. Nie było pana Krawczaka dużo w mediach, więc jest sporo wątków biograficznych. Sama rozmowa niestety strasznie przegadana o tym, jak Krawczakowi szło kiedyś w tenisa, a nie o konkretach na temat Rakowa.

Reklama
Zacznijmy od metryczki, jak przy rozmowie o pracę. Imię, nazwisko, wiek, zawód i doświadczenie zawodowe?

– Adam Krawczak, lat 40. Zawód – prezes RKS Raków Częstochowa. Jeżeli chodzi o doświadczenie, to jest dość bogate. Zaczynałem w 2006 roku. Zaraz po studiach pracowałem w agencji reklamowej, później miałem epizod w Polkomtelu. Po nim wróciłem do reklamy. Współpracowałem z ciekawymi klientami, takimi jak Lexus, Polkomtel, gazeta Dziennik, Kredyt Bank. Były to różne branże, ale tym ciekawsza praca. Następnie przeszedłem na stronę klienta. Zacząłem pracę jako kierownik marketingu międzynarodowego w CoffeeHeven, która była wówczas największą siecią kawiarni w Polsce, do tego kilka rynków zagranicznych, które obsługiwałem. Po przejęciu firmy przez Costa Coffee dostałem propozycję dołączenia do ich składu jako szef marketingu na Europę. Wówczas obowiązki rozszerzyły się na rynki w 14 państwach. Była to ciekawa praca, non stop w samolocie. Miałem przed sobą wiele wyzwań, poznałem mnóstwo kultur, z którymi współpracowałem. Dzięki osiągnięciom w Costa Coffee otrzymałem propozycję z Dubaju, aby pracować dla rodziny Al Tayer, która ma w swoim portfolio wiele ciekawych marek. Była to ogromna firma, która obracała dziewięcioma miliardami dolarów rocznie. Zajmowałem się tam marketingiem i w części dotyczącej kawiarni i restauracji. Stamtąd zostałem zaproszony ponownie do Polski. Otrzymałem ciekawą propozycję z firmy Van Pur.

A w kraju…

– Trafiłem na Podkarpacie, do Rzeszowa. Tam pracowałem przez cztery lata. Najpierw objąłem stanowisko dyrektora rozwoju biznesu, następnie byłem wiceprezesem, a skończyłem jako prezes tej firmy. To stanowisko piastowałem dwa lata. Miałem „pod sobą” 6 zakładów i prawie 1500 pracowników. To duża struktura, rzuciłem się na głęboką wodę, ale zebrałem niezwykle ciekawe doświadczenia. Po pracy w Van Purze przeszedłem na doradztwo. Pomogłem firmie Fibrain przejąć kilka spółek oraz dobrze je poukładać. W tym samym czasie prowadziłem projekt międzynarodowy dla firmy Vobev z Wisconsin, która później przeniosła się do Utah, do Salt Lake City. Pomogłem im przygotować ciekawy system produkcji napojów połączonych z produkcją puszek. Wcześniej coś podobnego stworzyliśmy w Van Purze.

Kiedy pojawił się Raków?

– Mniej więcej w połowie sierpnia odezwał się do mnie znajomy „łowca głów” (poszukiwacz specjalistów dla różnych pracodawców – przyp. red.), który opowiedział mi o ciekawej roli, jaka „otwiera” się w Częstochowie. Pod koniec września spotkałem się z Michałem Świerczewskim. Po rozmowie zdecydowaliśmy się na współpracę.

Miedź Legnica jest już przygotowana do rozgrywek. I liga wraca za półtora tygodnia.

W sobotę piłkarze Miedzi Legnica zakończyli zgrupowanie w tureckiej miejscowości Kargicak w rejonie Alanyi. – Był to dla nas bardzo intensywny i konkretny czas – zapewnił szkoleniowiec zielono-niebiesko-czerwonych, Wojciech Łobodziński. – Oprócz jednej jednostki treningowej wykonaliśmy wszystko, co było zaplanowane przed zgrupowaniem co do ostatniego dnia, więc w 90 procentach udało się wykonać założenia. Poza drobnymi problemami zdrowotnymi wyszliśmy z tego okresu bez szwanku. To pokazuje, że dobrze pracujemy, bo przy takich obciążeniach często zdarza się więcej urazów, a my się tego ustrzegliśmy. Widać więc, że podejście zawodników było bardzo profesjonalne. Nasza forma powoli będzie zwyżkowała. Zostało nam kilkanaście dni do meczu ligowego ze Skrą Częstochowa i ten czas poświęcimy na to, żeby przede wszystkim odpocząć i zregenerować się, a następnie szlifować formę do meczu. Legniczanie w Turcji rozegrali cztery sparingi. – W meczach z drużynami z najwyższych klas rozgrywkowych przeciwnicy nie stwarzali sobie wielu okazji bramkowych – tłumaczy trener „miedzianki”

Reklama

Rozmowa z Łukaszem Piszczkiem na temat Goczałkowic i kursu na licencję UEFA B+A. Profil Piszczka trenera? Miks Kloppa i Tuchela.

W ubiegłym tygodniu rozpoczął pan w Szkole Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej kurs na licencję UEFA B+A. Jakie wrażenia z pierwszego zjazdu?

– To kurs dla tych, którzy spędzili minimum 7 lat w najwyższej klasie rozgrywkowej – obojętnie, czy w Polsce, czy poza nią. Cieszę się, że spotkałem wielu znajomych z boiska i że taki kurs się rozpoczął. Myślę, że merytorycznie bardzo mi to pomoże.

Któryś z dawnych znajomych z boiska błysnął wiedzą?

– Na razie mieliśmy tylko jeden zjazd. Wymieniamy opinie, mowa jest o piłce dziecięcej. Np. Paweł Strąk pracuje w Wiśle Kraków z zespołem U-11 i bardziej widzi się w tym. Ja czy ktoś inny może patrzeć mocniej w stronę piłki seniorskiej, 11-osobowej. Po to jest jednak kurs B+A, byśmy poznali też podstawy piłki dziecięcej. W niej nie jestem specjalistą, dlatego akademię w Goczałkowicach prowadzi Michał Zioło, bo on te podstawy zebrał – najpierw w Polsce, potem w Niemczech. Poza tym, na kursie cenna jest każda wymiana zdań z trenerami czy byłymi zawodnikami. Jak odbierają swoją karierę, z jakimi trenerami pracowali… To dla mnie fajny wyznacznik do tego, gdzie jestem ja i gdzie mogę być.

Podczas zajęć mieliście wypisać trzech najbliższych wam trenerów. Na tablicy pojawiły się nazwiska Petera Bosza, Thomasa Tuchela czy Juergena Kloppa.

– Pracowałem z niezłymi szkoleniowcami, każdy z nich miał swoje fajne cechy, które chcę wyciągać dla siebie. Nie ma co kopiować, ale dzięki styczności z takimi trenerami mam swoją wizję na piłkę. Jeśli ktoś przychodzi na mecze Goczałkowic, to widzi, jak gramy w piłkę i przekonuje się, że widać tam jakąś rękę. Może nie jest to ręka trenera Tuchela czy Kloppa, ale… To taki miks.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Bayern wraca do gry w LM. Bawarczycy mają swoje problemy, ale liczą na formę Lewandowskiego, który spotka kolegę z kadry – Kamila Piątkowskiego.

Teraz Bayern też będzie oczywiście faworytem, ale sobotnia porażka z Bochum 2:4 w Bundeslidze nakazuje ostrożność. Znów okazało się, że problemem mistrzów Niemiec jest defensywa. Ta formacja została bardzo osłabiona, bo z powodu kontuzji nie zagra bramkarz i kapitan drużyny Manuel Neuer. W tym sezonie opuścił dwa mecze Bundesligi, Bayern oba przegrał, tracąc sześć bramek. Zastąpi go Sven Ulreich, który w Lidze Mistrzów nie wystąpił od maja 2018 roku. – Oczywiście, że brakuje nam Manu, ale Sven dobrze zagrał w Bochum. Nie mógł nic zrobić przy straconych golach. To nie jego wina, że wypadliśmy tak źle – bronił golkipera trener Julian Nagelsmann. – Moim zdaniem to nie jest dobre dla Salzburga, że Bayern przegrał w sobotę. Taka porażka uderza w naszą dumę – ostrzega rywali Thomas Müller, który zastąpi Neuera w roli kapitana. Także trener Salzburga Matthias Jaissle zdaje sobie sprawę, że niespodzianka w Bochum może nie być dobra dla jego drużyny. – To bardzo rzadkie, aby Bayern przegrał dwa razy z rzędu. Dalej jest jednym z najlepszych zespołów na świecie, a z tego co się orientuję, prowadzi w tabeli ze sporą przewagą. Spodziewamy się ich szturmu – przyznał szkoleniowiec.

Większa rozmowa z Jerzym Brzęczkiem. Sporo o tym, w jakim położeniu jest oczami Brzęczka dzisiaj Wisła Kraków. Ale pojawia się też wątek kadry – czy czekał na telefon od Kuleszy, czy temat Kosowa był poważny.

Jeszcze niedawno mówiło się, że jest pan kandydatem na selekcjonera reprezentacji Kosowa.

To prawda, od jakiegoś czasu były prowadzone rozmowy. Kosowo zresztą do dzisiaj nie ma selekcjonera, więc ten kierunek wciąż wchodził w grę, ale doszedłem do wniosku, że skoro mam konkretne zapytanie z Wisły, nie będę już zwlekał. Dlatego reprezentacja Kosowa teraz jest już tematem nieaktualnym.

Wisła zgłosiła się do pana, bo nagle znalazła się w trudnej sytuacji, czyli to jest misja ratunkowa, walka o utrzymanie…

Mam świadomość wszystkich zagrożeń. Wisła musi zacząć punktować, każdy w klubie i w drużynie powinien myśleć wyłącznie o tym. Czasu jest niewiele, ale z moim sztabem zrobimy wszystko, by zespół zaczął oddalać się od strefy spadkowej.

To była dla pana ryzykowna decyzja?

Trener w trakcie sezonu zwykle jest zatrudniany wtedy, gdy dzieje się coś złego. A jeżeli tak, trzeba mówić też o ryzyku. Do działania pod presją się przyzwyczaiłem, to jest wpisane w nasz zawód i nie mam z tym problemu. W teorii zawsze wszystko może ładnie wyglądać, mogę sobie wyobrazić świetnie funkcjonującą, wygrywającą drużynę. Dopiero życie weryfikuje plany i wyobrażenia, z różnych powodów. No i jest też szczęście, którego zawsze potrzebujesz i pech, który też może cię dopaść. Przychodząc do Wisły, oczywiście o tym wszystkim wiem.

(…)

Gdy jednak z kadrą nieoczekiwanie rozstał się Sousa, a prezesem PZPN nie był już Zbigniew Boniek, być może spodziewał się pan, że nowy szef związku spróbuje porozmawiać z poprzednim selekcjonerem przynajmniej o wzięciu kadry na baraże.

Byłbym teraz nieszczery, mówiąc, że gdyby prezes Kulesza zaproponował mi spotkanie w sprawie ewentualnego powrotu do kadry, taką rozmową w ogóle nie byłbym zainteresowany. Oczywiście, że chętnie bym się zgodził na spotkanie, bo jestem dawnym kapitanem oraz byłym selekcjonerem reprezentacji Polski i uważam, że z tych ról wywiązałem się nie najgorzej. Ale nie jest również tak, że czekałem na sygnał od nowego prezesa PZPN. Nie czekałem i nie jestem rozczarowany.

Czuję, że znowu ma pan zapał do pracy.

Zawsze go miałem.

Adam Topolski krytykuje zarządzanie Legią, wskazuje najsłabsze ogniwa i prosi kibiców, by jednak wspierali zespół w takim trudnym momencie.

Najsłabsze ogniwa Legii?

Lindsaya Rose’a i Mattiasa Johanssona w ogóle bym nie wystawiał – nie nadają się do tego klubu, to najemnicy. Wypełnią kontrakt, zarobią i pójdą dalej, nie utożsamiają się z Legią i Warszawą, nie poświęcą się, nie zaryzykują zdrowia. Rafael Lopes? Dużo biega, ale w jednostajnym tempie, bo jest za wolny. Czy potrafi kogoś okiwać, wygrać pojedynek? No nie. Paweł Wszołek? Tu mam złudzenia. Musi tylko grać bardziej wszechstronnie, zmieniać rytm, a nie tylko sprint do linii końcowej i wrzutka, która jest niedokładna. Bartosz Slisz z Patrykiem Sokołowskim zabezpieczą środek, ale z grą do przodu gorzej. O reszcie obcokrajowców, nie ma co mówić – ktoś ich tu sprowadził, a ktoś pozwolił na te transfery. Dopuszczenie do takiej sytuacji to makabra.

Czy Legia może spaść do I ligi?

Odpowiedź trudno przechodzi mi przez gardło, z wielkim bólem muszę stwierdzić, że jeśli się nie opamięta, nie poprawi stylu, to taka gra jak z Wartą może nie wystarczyć do utrzymania. Liczę, że się wszyscy zjednoczą i unikną wstydu. Najgorsze, co teraz mogłoby być, to zamknięcie się, patrzenie spod oka jeden na drugiego. Na wyjście z kryzysu recepta jest jedna: solidny trening, przebywanie ze sobą, dobre relacje międzyludzkie w zespole. Mam też apel do kibiców: ta drużyna potrzebuje wsparcia. Wypełnijcie stadion, bądźcie głośni i zjednoczeni, tylko z waszym dopingiem Legia nie spadnie. Jeśli i wy się odwrócicie, boję się, że niektórzy nie podołają temu, co się dzieje. Mecze o utrzymanie to zupełnie inna świadomość niż walka o tytuł. Tam każda wygrana cię niesie, tu masz świadomość, że nie wolno popełnić żadnego błędu. Jeśli spadną, będzie wstyd nie na lata, a na dekady. Dlatego Artur Boruc, który doskonale wie, że w niedzielę zrobił głupotę, teraz powinien świecić przykładem na treningach: przyjeżdżać na zajęcia pierwszy, wychodzić ostatni. Bo nie chciałby kończyć kariery z łatką spadkowicza. Bardzo mi go szkoda, ale każdy może pobłądzić. Jeszcze jedna, dwie porażki i Legia naprawdę może się nie odkręcić. Dlatego ponownie apeluję o jedność w zespole i na trybunach.

„SUPER EXPRESS”

Rozmówka z Karolem Świderskim o pierwszych tygodniach w Charlotte FC.

– Jako zawodnik z tzw. gwiazdorskim kontraktem czujesz presję?

– Nie. Rozmawiałem wcześniej z chłopakami – z Adamem Buksą i Patrykiem Klimalą (też grają w MLS, red.) – i oni mówili, że tu właśnie nie ma żadnej presji. U nas też jest łatwiej, bo przecież cała drużyna jest nowa. Będziemy się skupiać na tym, aby grać jak najlepiej i żeby pierwszy sezon w historii klubu był udany.

– W MLS gra aż pięciu polskich napastników. Będziecie się wspólnie motywować, ale i może też lekko sobie żartobliwie dogryzać?

– (śmiech) Myślę, że z nas wszystkich szansę na najwięcej goli ma „Buksik”, który gra w najlepszej drużynie. U nas potencjał dopiero wzrośnie po tym, jak dołączy do nas dwóch-trzech graczy ofensywnych.

Stan Cezarego Kucharskiego wciąż jest poważny. Ma problem z płucami.

Jak dowiedział się „Super Express”, chodzi o problem z płucami. Kucharski przebywa w szpitalu w Hiszpanii. – W zeszłym tygodniu dostałem informację, że stan Czarka jest ciężki i że leży on w szpitalu. Jestem wstrząśnięty, bardzo się o niego martwię i czekam na lepsze wiadomości. Wiem, że leży w szpitalu w Hiszpanii, chyba w Alicante, bo w tych okolicach kupił dom – mówi „SE” kolega Kucharskiego z boiska, Roman Kosecki.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...