Wczoraj wręczaliśmy prezenty, czy raczej zastanawialiśmy się, co pod choinką chciałyby znaleźć wszystkie kluby Premier League. Dzisiaj czas na rózgi, bo wypunktujemy najgorsze transfery tego sezonu. Oczywiście oceniamy je na ten moment, bo przez pozostałą część sezonu sporo może się zmienić. Przede wszystkim na tych niższych pozycjach rankingu.
Latem kluby angielskiej ekstraklasy wydały blisko 650 milionów euro, które przełożyły się na sprowadzenie 253 zawodników. Jak to jednak w takich sytuacjach bywa, część transferów musiała być nietrafiona. Nie da się ze 100% pewnością trafić, ba! Niektórzy cieszą się, gdy jeden zakup na pięć jest trafiony.
Nie oznacza to jednak, że powinniśmy tak łagodnie podchodzić do oceny transferów w Premier League, bo w niektórych wypadkach przestrzelono wprost spektakularnie.
10. Junior Firpo – Barcelona – Leeds United
Weźmy takiego Juniora Firpo, którego Leeds United ściągnęło z Barcelony. Tutaj sytuacja ma się jednak o tyle specyficznie, że większość osób spodziewała się, że to po prostu nie może wypalić. Hiszpan nie poradził sobie w LaLidze, miał problem z ogarnięciem pewnych kwestii taktycznych. Jakie były więc szanse na to, że Marcelo Bielsa wyciągnie z niego najlepszą wersję? Ano niewielkie, bo nikt do końca nie wie, jaki jest sufit Juniora Firpo.
Niewiele wskazuje na to, żeby sytuacja ta zmieniła się w nadchodzących tygodniach. 25-latek nie tylko nie rozwiązał problemów na lewej stronie obrony, ale też wypada gorzej niż Stuart Dallas przerzucany tam z konieczności. 15 milionów euro można było zainwestować lepiej.
9. Emiliano Buendia – Norwich City -> Aston Villa
Ofiara przede wszystkim oczekiwań, bo kwota transferu była dość rozumiała. Emiliano Buendia miał za sobą bardzo udane sezony w Norwich City oraz przetarcie na poziomie Premier League, gdy był jednym z najlepszych zawodników Kanarków. Być może jednym z nielicznych, którzy wówczas nie zawiedli. Tylko w Aston Villi tego zupełnie nie widać.
Argentyńczyk nie jest jednym z najgorszych zawodników ligi, nikt nie może tego powiedzieć. Po prostu nie daje niczego, co uzasadniałoby wyłożenie na niego blisko 40 milionów euro. Do tej pory strzelił tylko jednego gola i zaliczył dwie asysty, a Steven Gerrard i Dean Smith nie bali się sadzać 25-latka na ławce rezerwowych. Buendia jest bowiem kluczowy dla funkcjonowania The Villans, a właśnie tego się spodziewano.
8. Joe Willock – Arsenal -> Newcastle United
Podobne odczucia mają fani Newcastle United względem Joe Willocka. Anglik grał już na St. James Park i był zjawiskowy. Powiedzenie, że właściwie w pojedynkę utrzymał Sroki w Premier League nie będzie dalekie od prawdy. W związku z tym w minionym okienku transferowym postanowiono jeszcze raz zasiąść do rozmów z londyńskim klubem i ściągnąć pomocnika na stałe.
Zamiast jednak ponownie grać najlepszą piłkę w swoim życiu, Willock stał się ostrzeżeniem dla całego Newcastle United. Transfer 22-latka ledwo zamknął się w granicach 30 milionów euro, a sam piłkarz nie miał bezpośredniego udziału w żadnym trafieniu Srok. Biorąc pod uwagę, że podczas kolejnego okienka klub będzie mógł (i musiał) pozwolić sobie na więcej, trzeba szczególnie uważać, by nie skończyć z kilkoma Willockami więcej.
7. Danny Ings – Southampton -> Aston Villa
Trudno powiedzieć, dlaczego Ings w Aston Villi wypada tak słabo. Zaliczył naturalny przeskok do nieco lepszej drużyny niż Southampton, jest w szczycie swojej piłkarskiej kariery, ale nie zgadza się prawie nic. Obaj szkoleniowcy The Villans w tym sezonie – Gerrard i Smith – nie znaleźli jeszcze pomysłu na to, jak Ingsa wpasować w preferowany przez siebie system.
Na drodze do powodzenia ich misji a to stała kontuzja, a to same decyzje personalne. Gerrard jest chyba bliski stwierdzenia, że woli w pierwszym składzie korzystać z Watkinsa, a nie byłego zawodnika Liverpoolu. Początek sezonu w wykonaniu Anglika był naprawdę imponujący, ale im dalej w las, tym gorzej wszystko się układało. Przez trzy ostatnie miesiące Ings zaliczył tylko jednego gola w przegranym meczu z Manchesterem United.
6. Bryan Gil – Sevilla -> Tottenham
Po co? To pytanie ciśnie się na usta, gdy widzimy transfer Bryana Gila. Pomocnik trafił do Tottenhamu za 25 milionów euro, a ponadto do Sevilli wysłano Erika Lamelę. Pytanie tylko, po co Hiszpana sprowadzono za tyle kasy, skoro nikt nawet nie przykłada się do tego, by go jakkolwiek rozwijać.
Gil zaliczył pięć występów w tym sezonie Premier League, co przełożyło się na całe 57 minut. Nieco więcej 20-latek grał w Carabao Cup oraz Lidze Konferencji, ale nadal trudno znaleźć logiczne uzasadnienie tej transakcji.
Nie można nawet wykluczyć, że zimą ten talent iberyjskiej piłki szybko wyleci z Londynu na wypożyczenie. Zmiana trenera nie wiązała się bowiem z nowym podejściem do samego zawodnika. Gil za kadencji Conte gra równie mało co za Nuno Espirito Santo.
5. Saul – Atletico Madryt -> Chelsea
Gdyby Hiszpan kosztował Chelsea więcej, pewnie trafiłby na sam czubek tego zestawienia. Pomocnik jest jednak jedynie wypożyczony z Atletico Madryt i nie da się wykluczyć, że ta przygoda szybko dobiegnie końca. Mało kto się tego spodziewał, ale będzie można wówczas powiedzieć: na szczęście.
Saul nie bez powodu uchodzi za jednego z najgorszych zawodników w ekipie Thomasa Tuchela. Nie daje niemieckiemu trenerowi właściwie nic – ani nie pociągnie akcji do przodu, ani nie zabezpieczy defensywy. Gra właściwie tylko z konieczności i gra po prostu bardzo słabo.
26-latek nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań. Nie domaga kondycyjnie, a przede wszystkim taktycznie. Chelsea ma co prawda opcję wykupu zawodnika za 34 miliony funtów, lecz nikt nie sądzi, by włodarze wyłożyli taką kasę na cień zawodnika znanego z Atletico Madryt.
4. Jack Grealish – Aston Villa -> Manchester City
Grealish jest zawodnikiem trudnym w ocenie. Z jednej strony absolutnie nie gra tak dobrze jak zakładano. Jednocześnie nie jest tak słaby jak wiele osób sobie tego życzy. Jasne, brakuje mu liczb i skuteczności, dlatego w ogóle znalazł się w tym zestawieniu, ale to zdecydowanie nie jest tak, że transfer na The Etihad wypruł Anglika z jego piłkarskich umiejętności.
Największym problemem jest na dobrą sprawę cena. Z Grealisha uczyniono najdroższego Wyspiarza w historii, czego nie można pominąć w ocenie jego postaci. Gdyby kosztował kilkanaście milionów mniej, pewnie węższe grono osób kręciłoby na jego transfer nosem. A tak ten już wystarczająco kontrowersyjny 26-latek ponownie znalazł się na cenzurowanym, a jego potknięcia oczekuje się wyjątkowo konsekwentnie. Dwa gole i dwie asysty to zdecydowanie zbyt mało, by pokonać krytykę.
3. Daniel James – Manchester United -> Leeds United
Kiedy jesteś Leeds United i wydajesz 30 milionów euro na Daniela Jamesa, to już na samym początku zwiastuje problemy. Trudno bowiem spodziewać się, żeby Walijczyk był w stanie regularnie dorzucać konkretne liczby, skoro ostatni raz robił to na poziomie Championship.
A przecież takiego właśnie piłkarza potrzebowało Leeds United. Skutecznego, dającego asysty, gole, przyczyniającego się do zdobywania punktów przez całą ekipę Marcelo Bielsa. Tymczasem James, no cóż. Nie daje żadnej z tej rzeczy, w czym rzecz jasna nie pomaga mu rzucanie po kilku pozycjach na boisku. Problem w tym, że Walijczyk dostawał już swoje liczne szanse, lecz żadnej nie wykorzystał choćby w połowie. Jeden gol, dwie asysty, sporo frustracji.
2. Romelu Lukaku – Inter -> Chelsea
Czego potrzebowała Chelsea, żeby stać się jeszcze mocniejszą? Klasowego napastnika. Czy Romelu Lukaku, który miał wrócić do Anglii, wpisywał się w ten prosty schemat? Ano tak, w 100%. Wydawało się, że Belg dojrzał, jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej. Jego wejście do zespołu zdawało się to potwierdzać, bo snajper rozbił fizycznie Arsenal i wpakował dwie bramki Aston Villi.
Na tym jednak skończyły się jego strzeleckie popisy. Minęły trzy miesiące, a Lukaku nie zdołał poprawić swojego strzeleckiego dorobku w Premier League. Zżerają go kontuzje, zżera go system Thomasa Tuchela, a 100 milionów jawi się jako wyrzucone w błoto. Z pewnością można z 28-latka wyciągnąć znacznie więcej, trzeba tylko znaleźć na to konkretny sposób. Zanim to jednak nastąpi, Lukaku nie można rozliczać jago transferu udanego. Jest wręcz przeciwnie – mówimy o okropnym zawodzie ze strony wszystkich zainteresowanych stron (poza Interem, oczywiście).
1. Jadon Sancho – Borussia Dortmund -> Manchester United
Najlepszym podsumowaniem dotychczasowych poczynań Anglika na Old Trafford jest sytuacja z końcówki kadencji Ole Gunnara Solskjaera. Norweg przeszedł na grę z pięcioma obrońcami, a Aaron Wan-Bissaka nie domagał pod względem ofensywnym. Postanowiono zatem przetestować Sancho na pozycji prawego wahadłowego. Pomysł ten nigdy nie opuścił murów bazy treningowej.
Pewnie nikt nie rozważałby podobnych działań, gdyby nie to, że były piłkarz Borussii Dortmund nie radzi sobie ogólnie. Wahadło miało być nadzieją na nowe jutro, nowe rozdanie, odwróceniem karty. Ta bowiem wyjątkowo mu nie idzie. Sancho rozczarowuje na swojej nominalnej pozycji, strzelił jednego gola i to by było na tyle, jeśli idzie o jego wkład w dorobek bramkowy Manchesteru United w Premier League.
Wyjście z tej sytuacji łatwe nie będzie, bo to nie jest tak, że Sancho nie dostaje szans. Regularnie pojawia się na boisku, często wychodzi w pierwszym składzie. Nie jest jednak w stanie przywyknąć do tempa angielskiej ekstraklasy, które petryfikuje go jak spore grono zawodników z Bundesligi przed nim.
Czytaj także:
- Meduzy nie poruszają się same. O piłkarzach-malarzach
- Ranking Weszło – bramkarze 2021
- Sylwestrzak: Sędziowanie to nie matematyka
- Dlaczego Leeds United wypada tak słabo?
Fot.Newspix