Hiannick Kamba nie zyskał sławy dzięki swoim wyczynom na boisku. Sławny stał się dzięki swojej śmierci. Śmierci, która była upozorowana, za co były piłkarz pójdzie siedzieć. A wraz z nim jego małżonka.
Kamba to wychowanek Schalke 04, gdzie przecinał się choćby z Manuelem Neuerem czy Mesutem Oezilem. Nie wyszło mu w klubie z Gelsenkirchen i generalnie kariery nie zrobił – do 2016 roku tułał się po niższych ligach niemieckich. To wtedy Niemcy obiegła wiadomość, iż Kamba zginął w wypadku samochodowym w Demokratycznej Republice Kongo. Jego ówczesny klub, VfB Huls, opublikował na swojej stronie nekrolog.
Ale Kamba cały czas żył i miał się dobrze, choć w piłkę już nie grał (przynajmniej nie pod swoim nazwiskiem). Po co ta cała szopka? Ano po to, by wyłudzić 1,2 miliona euro odszkodowania z tytułu polisy na życie, którą odebrała jego małżonka.
Teraz oboje pójdą siedzieć. Za kratkami spędzą trzy lata i dziesięć miesięcy. Kamba tłumaczył się, że żadnego wypadku nie było i w Kongo stracił dokumenty, ale zrobił to dopiero w momencie, gdy sprawą zainteresowała się prokuratura.
Fot. newspix.pl