Reklama

PRASA. Mizerny występ Casha – najsłabszy obok Puchacza

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

16 listopada 2021, 09:59 • 7 min czytania 5 komentarzy

Zaczął spektakularnie, ale stopniowo wytracał impet. Najpierw pełną piersią odśpiewał hymn, następnie chętnie brał udział w akcjach ofensywnych, imponował swobodą z piłką przy nodze. Jednak potem było coraz gorzej – najpierw zaliczył fatalną stratę na własnej połowie, a tuż przed przerwą brutalnie ściął jednego z Węgrów. Poza tym ledwie dwa wygrane pojedynki na siedem stoczonych na ziemi i jeden drybling udany na podjęte trzy próby. Mizerny występ – czytamy o występie Matty’ego Casha w „Przeglądzie Sportowym”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Mizerny występ Casha – najsłabszy obok Puchacza

„SPORT”

Oceny Polaków za mecz z Węgrami. Najniższa nota dla Casha, najwyższa dla Świderskiego. 

Jakub MODER (45 min) – 4

Pod nieobecność Piotra Zielińskiego miał być tym zawodnikiem, który będzie kreował grę w środku pola. Miewał przebłyski w pierwszej połowie, ale wydawało się, że brakuje mu mocy. Dwa razy stanął przed szansą na to, by zdobyć gola i w obu przypadkach uderzył zdecydowanie za słabo.

Tymoteusz PUCHACZ (83 min) – 4

W sytuacji, po której Węgrzy strzelili gola, pomógł rywalowi. Wyskoczył do piłki odrobinę za nisko i miast ją wybić przyczynił się do tego, że straciliśmy bramkę. Kilka razy podłączył się do akcji ofensywnej, czego się od niego wymaga. W znakomitej większości jego rajdy kończyły się jednak nieudanymi zagraniami. To on był głównym odpowiedzialnym za to, że straciliśmy drugiego gola.

Karol ŚWIDERSKI – 7

Gdyby choć raz w pierwszej połowie piłka odbiła się inaczej, to miałby stuprocentową sytuację na gola. Można było odnieść wrażenie, że brakowało mu odrobiny szczęścia. W pewnym momencie… zniknął, by przypomnieć o sobie w 62. minucie spotkania. Zachował się jak rasowy napastnik i pokazał, że jest świetnie przygotowany pod względem motorycznym. Wyskoczył do piłki z miejsca, a następnie skierował ją tam, gdzie trzeba.

Reklama

Grają eliminacje, mamy już część drużyn zakwalifikowanych na mundial. Tymczasem w Oceanii… wciąż nie zaczęli.

Najdziwniejsza sytuacja eliminacyjna dotyczy najmniejszej strefy czyli Oceanii. Z rozsianych po Pacyfiku 11 reprezentacji na mundial może dostać się jedna, ale tylko przez baraż interkontynentalny, do którego z reguły dociera Nowa Zelandia, spokojnie radząca sobie z drużynami pokroju Tonga, Wysp Salomona czy Fidżi (Australia wolała grać z Azjatami). Problem jednak w tym, że eliminacje w Oceanii… jeszcze nie wystartowały, choć planowo miały zacząć się we wrześniu zeszłego roku. Ocenię torpedują bowiem ograniczenia związane z pandemią koronawirusa, przez co termin grania mimo kilkukrotnego przesuwania nadal jest zawieszony w przyszłości. Czasu jest coraz mniej, bo baraż interkontynentalny zostanie rozegrany już w czerwcu. Na ten moment najrealniejszą opcją wydaje się rozegranie eliminacji w formie przyspieszonego mini-turnieju w marcu 2022 roku. Gospodarzem mógłby być jeden z uczestników lub – co chyba bardziej prawdopodobne – Katar. Nie wiadomo jednak, czy udział wzięłoby wszystkie 11 ekip.

Młodzieżówka wygrała efektownie z Niemcami, ale w eliminacjach nadal jest o co walczyć, bo sprawa nie jest rozstrzygnięta z uwagi na płaską tabelę.

Punktów jednak stracić nie można. Limit potknięć został już wyczerpany z nawiązką na starcie eliminacji, gdy biało-czerwoni ulegli w Lublinie 1:2 Izraelowi oraz zremisowali 2:2 na Węgrzech, tracąc bramkę w piątej minucie doliczonego czasu. Piątkowa wygrana w Niemczech to bonus, którego nie można zaprzepaścić – i który bardzo skomplikował sytuację w grupie. Po 5. kolejkach Niemcy i Izrael mają po 12 „oczek”, Polska – o 2 mniej. – Tabela się spłaszczyła, a to dla nas niezwykle istotne, by wciąż pozostawać w gronie zespołów walczących o bezpośredni awans do mistrzostw Europy – przyznaje trener Stolarczyk. Automatyczny awans do turnieju finałowego wywalczą zwycięzcy grup oraz najlepsza drużyna z drugich miejsc. Pozostali wicemistrzowie grup zagrają w barażach. Młodzieżowe mistrzostwa Europy odbędą się w dniach 9 czerwca – 2 lipca 2023 roku w Rumunii i Gruzji. Będą zarazem eliminacjami do igrzysk olimpijskich w Paryżu 2024.

Reklama

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

I tu też oceny za mecz z Węgrami. Najniższa ocena dla Puchacza, najlepsza dla Świderskiego.

TYMOTEUSZ PUCHACZ
OCENA: 3

Naprawdę mogły imponować jego akcje w ofensywie. Dynamika nawet musiała. Ale niestety pierwsze celne podanie w pole karne okazało się przypadkowym dograniem we własną szesnastkę przy rzucie wolnym przeciwników i skończyło golem Andrasa Schäfera. Co z tego, że zawodnik Unionu uciekał co sił w nogach (głównie po składnych akcjach z przyjacielem z czasów Lecha – Jakubem Moderem), skoro na koniec fatalnie dośrodkowywał i nic z tego nie było.

MATTY CASH
OCENA: 4

Zaczął spektakularnie, ale stopniowo wytracał impet. Najpierw pełną piersią odśpiewał hymn, następnie chętnie brał udział w akcjach ofensywnych, imponował swobodą z piłką przy nodze. Jednak potem było coraz gorzej – najpierw zaliczył fatalną stratę na własnej połowie, a tuż przed przerwą brutalnie ściął jednego z Węgrów. Poza tym ledwie dwa wygrane pojedynki na siedem stoczonych na ziemi i jeden drybling udany na podjęte trzy próby. Mizerny występ.

MATEUSZ KLICH
OCENA: 4

W październiku popisał się świetnym zagraniem do Świderskiego w meczu z Albanią, po którym ten strzelił gola. Listopad jest w jego wykonaniu zdecydowanie słabszy: dwa spotkania, dwie kartki, pauza w barażach. Słabo wyglądała jego współpraca z Cashem, bez wyczucia dogrywał pozostałym, miał problem z ruchliwym środkiem pola rywali. Dziesiątka na plecach nie przełożyła się na grę na miarę lidera drugiej linii.

Futbol a weganizm – czy to ma sens? Stopniowo coraz więcej zawodników przechodzi właśnie na dietę wegańską.

Weganizm i ekologia są ze sobą ściśle powiązane. Według badań, produkcja mięsa, a więc hodowla zwierząt, pochłania ogromne ilości energii i wody, doprowadza również do niszczenia gleb. To m.in. dlatego weganie, w przeciwieństwie do wegetarian, unikają nie tylko jedzenia mięsa, ale także wszystkich innych produktów pochodzących od zwierząt. – Czyli mleka, serów i jajek, a są tacy, którzy nie uznają także miodu. Ta dieta oparta jest o zboża, rośliny, orzechy, nasiona, warzywa i owoce – wylicza Zep. Przykładem polskiego zawodnika, który zdecydował się na taką żywieniową rewolucję, jest Bartosz Białkowski, bramkarz Millwall. – Klubowy dietetyk początkowo był na „nie”, ale postanowiłem, że spróbuję przez miesiąc. I tak już zostało. Pierwszym sygnałem, że potrzebuję zmiany w żywieniu, było samopoczucie po meczach. Zauważyłem, że na drugi dzień potrzebuję więcej czasu, by rozruszać się przed treningiem. Wyraźnie widzę efekty nowej diety. Wychodzę na boisko i od razu mogę kopać piłkę, bo nie czuję bólu w mięśniach. W nocy sypiam rewelacyjnie. W czasie dnia już nie potrzebuję drzemki, jak to było wcześniej, bo mam dużo energii. Kiedy po meczach jest odnowa biologiczna, ja czuję, że wcale jej nie potrzebuję. Co ciekawe, kiedy w klubie robili nam badania krwi, okazało się, że mam najlepsze wyniki – opowiadał mi w ubiegłym roku czołowy golkiper Championship.

Felieton Kamila Kosowskiego. Eliminacje dopiero na półmetku – przeszliśmy dopiero do baraży, a i tak trzeba sobie poradzić. I też trochę o wygranych tych eliminacji.

Po pierwszym etapie walki o mundial mogę napisać już kilka słów o wygranych tych eliminacji. Objawień mieliśmy sporo. Tu od razu nasuwa mi się Damian Szymański, który strzelił bardzo ważnego gola w meczu z Anglią. To bohater nieoczywisty, z drugiego szeregu, ale zapisał piękną kartę w swojej karierze. Zaimponował mi też Paweł Dawidowicz. Nie byłem do niego przekonany, ale biję się w pierś – pomyliłem się. W ostatnich meczach w kadrze wyglądał jak profesor, nie popełniał błędów i sprawił, że nie mówimy o nim jako o nastolatku, którego kiedyś kupiła Benfica, ale jako ważnym elemencie reprezentacji Polski. Kilka razy błysnął też Przemek Frankowski, który może nie uzdrowił, ale na pewno podleczył naszą grę na skrzydłach. Ma fajne liczby w Ligue 1, często asystuje też w meczach reprezentacji i rozwija się z miesiąca na miesiąc. Jednak największym objawieniem eliminacji jest dla mnie Karol Świderski. To piłkarz, który stanął na wysokości zadania. Czasami w starciu z obrońcami nie wystarczają siła, technika i szybkość. Nieraz potrzebny jest spryt i Karol go ma. W każdej akcji myśli, jak oszukać rywala, jak mu się urwać i zazwyczaj dopina swego. Indywidualnie występy w kadrze sporo mu dały. Gra obok Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego czy Grzegorza Krychowiaka sprawiła, że wskoczył na wyższy poziom. Nie chcę tu krytykować polskiej ligi czy Jagiellonii Białystok, z której Świderski wyfrunął w wielki świat, ale gdyby został w ekstraklasie, nie stałby się tak dobrym piłkarzem.

„SUPER EXPRESS”

O meczu krótka relacyjka z chwytliwym tytułem „Bez Lewego do niczego”. A poza tym opowieść o Karolu Świderskim – opowiada tata reprezentanta, pan Grzegorz.

Pan Grzegorz jest dumny, że Karol nigdy nie sprawiał problemów wychowawczych. – Martwiłem się, aby w Łodzi nie wpadł w nieodpowiednie towarzystwo –mówi. – Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Nie był urwisem, ale nie był też spokojny. Lubił zawsze być w centrum wydarzeń inie znosił nudy. Zawsze go było pełno. W Jagiellonii trzymał się z Bartkiem Drągowskim. Zawsze miał kogoś, kto nad nim czuwał. W Łodzi pomógł mu Robert Szwarc, a w Białymstoku Michał Probierz i Ryszard Karalus. Ten ostatni miał młodych pod sobą, pilnował, aby chodzili do szkoły. Może Karol szóstek nie miał, ale problemów z nauką nie było żadnych – przekonuje. Reprezentant Polski ma trzy siostry, które go wspierają. – Jest najmłodszy w tym towarzystwie – uśmiecha się pan Grzegorz. – Dziewięcioletni syn córki trenuje w akademii Lecha w Rawiczu. Także wołają na niego „Świder”. Wypisz, wymaluj: drugi Karol. Jest mały i też gra lewą nogą. Może kiedyś tak jak jego wujek zagra w reprezentacji Polski? –kończy ojciec kadrowicza.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

5 komentarzy

Loading...