Gdy pojawiły się pierwsze głosy wiążące Aarona Ramsdale’a z transferem do Arsenalu, wiele osób łapało się za głowę. Anglik był bramkarzem co najwyżej przeciętnym, a przynajmniej na to wskazywały jego poprzednie przygody w Premier League. W Bournemouth przebił się w sezonie 2017/18 – spadł z ligi. W Sheffield United w sezonie 2020/21 – spadł z ligi. Wątpliwości były.
Nakręcała je też kwota ewentualnego transferu, bo mówiono o wydatku rzędu 30-40 milionów funtów. To dla Arsenalu, który przecież nie miał posiadać wystarczającego budżetu, by móc myśleć o poważnych wzmocnieniach, brzmiało jak fortuna.
Na niekorzyść Ramsdale działał również Bernd Leno. Niemiec nie miał za sobą najlepszego czasu, dostosował się raczej do przeciętności Kanonierów, ale nadal – uważano, że jest wiele poważniejszych problemów niż obsada bramki. Ba! Uważano nawet, że Ramsdale będzie tylko kosztownym nabytkiem na ławkę rezerwowych, no bo jak chłopak broniący na poziomie Championship miałby wygryźć byłego golkipera Bayeru Leverkusen.
Sporo więc było „kłód”, które rzucano młodemu Anglikowi pod nogi. Były to jednak zarzuty dość logiczne. W końcu mieliśmy: konkurencję, kwotę, Emiliano Martineza, którego Arsenal oddał bez żalu za 12 milionów funtów, inne, bardziej palące problemy. To jednak nie zatrzymało zarządu z The Emirates.
Aaron Ramsdale został przez londyńczyków kupiony, ostatecznie zapłacono za niego 24 miliony funtów. Dwa razy więcej niż otrzymano za Argentyńczyka Martineza, który przecież błyskawicznie wyrósł na jednego z najlepszych bramkarzy Premier League. Absurd sytuacji potęgowała jeszcze sesja fotograficzna przy okazji transferu – bramkarz pojawił się na podpisaniu kontraktu z urną skrywającą prochy ukochanego dziadka.
I jakkolwiek takie przywiązanie do członków rodziny nie jest niczym złym, tak w tej sytuacji wyglądało to nieco zastanawiająco.
(prawie) Najlepszy
Na tym jednak sensacje mogły się zakończyć, bowiem sezon w bramce Arsenalu zaczął Bernd Leno. Tego spodziewał się każdy – Niemca uważano w końcu za fachowca lepszego na niemal każdym poziomie piłkarskiego rzemiosła. Szkopuł w tym, że Leno bronił słabiutko. W trzech ligowych spotkaniach wpuścił aż dziewięć bramek.
- 0:2 z Brentford
- 0:2 z Chelsea
- 0:5 z Manchesterem City
Jasne, rywale byli na naprawdę wysokim poziomie – w końcu mówimy o dwóch molochach angielskiej ekstraklasy oraz o beniaminku, który udanie wszedł w sezon, ale nadal – postawa Leno była powodem debaty w środowisku Kanonierów. Kwestionowano pewność siebie Niemca, kwestionowano jego komunikację z linią obrony, a także podejmowane decyzje. Gol na 2:0, którego zdobyło Brentford, bardzo silnie obnażył braki byłego piłkarza Bayeru Leverkusen, którego bez żadnego trudu zatrzymał jeden z piłkarzy beniaminka, co pozwoliło Norgaardowi na znalezienie drogi do bramki. Leno w tej sytuacji stał przykuty do linii, nieśmiało próbował wywalczyć sobie miejsce. Skończyło się dla niego fatalnie – tym bardziej, że wnioski zaczął wyciągać Mikel Arteta.
Hiszpan po prostu stracił cierpliwość do Leno, na którego narzekali też kibice. Uznano, że skoro na ławce jest gość, za którego wyłożono ponad 20 milionów funtów, to w końcu jest logiczny powód, by dać mu nieco pograć. Ramsdale wskoczył do bramki Arsenalu na ligowe spotkanie z Norwich City i efekt był niemal natychmiastowy. Klub wygrał mecz i zachował pierwsze czyste konto w sezonie. 23-latek zaliczył zaś spokojny debiut – do odpowiedzi został wezwany tylko jeden raz.
To jednak wystarczyło, by Arteta obdarzył go zaufaniem. Ramsdale wyszedł w pierwszym składzie na mecz z Burnley, a także z Tottenhamem, Brighton i Crystal Palace. Okazało się, że przypadku w jego udanym wejściu próżno się doszukiwać. Arsenal nie przegrał żadnego z tych spotkań, zaś z The Clarets i z Mewami Anglik zagrał na zero z tyłu. Posypały się pochwały.
Były one w pełni uzasadnione – Ramsdale wyrósł na bardzo pewnego siebie chłopaka, który w niczym nie przypominał gościa, który niegdyś zupełnie nie przekonywał w barwach Sheffield United oraz Bournemouth. Stał się niekwestionowanym liderem defensywy, dowódcą, który potrafi wydawać polecenia stojącym przed nim zawodnikom. Jego „głośność” została dostrzeżona przez kolegów, którzy w końcu poczuli konkretne wsparcie płynące z linii bramkowej. W porównaniu ze skrytym, cichym Berndem Leno, Ramsdale był zupełną odmianą.
Poprawiło to wyniki Arsenalu także i w dłuższej perspektywie. Chociaż przytrafił im się średni mecz z Crystal Palace (2:2), to przy reszcie spotkań trudno postawić jakieś poważne zarzuty. Ograli w końcu Aston Villę (3:1), Leicester City (2:0) i Watford (1:0), a Ramsdale wielokrotnie ratował tyłek swoim kolegom.
Statystyki w jego wypadku nie kłamią – pod względem procentu udanych interwencji Anglik jest drugim bramkarzem w lidze. Zatrzymuje blisko 86% strzałów lecących w jego stronę. Lepszy jest tylko Edouard Mendy, grający na nierealnym poziomie 89%.
Tuż po transferze Ramsdale’a David Seaman powiedział: – Jest wiele podobieństw do tego, kiedy dołączyłem do Arsenalu. Byłem numerem trzy w Anglii na mundialu w 1990 roku, Ramsdale podobnie. Kibice również nie byli do mnie przekonani. Wszyscy śpiewali: „Lukić jest lepszy niż Seaman” i „nigdy nie zagrasz dla Arsenalu”. Są więc pewne podobieństwa, ale mam nadzieję, że będzie miał bardzo dobrą karierę w Arsenalu. Wciąż się uczy, widać to. Czy wejdzie prosto do zespołu? Nie sądzę. Myślę, że to, co musi zrobić, to trenować, zaimponować menedżerowi i zdobyć szacunek chłopaków.
Legenda Arsenalu miała rację, a Ramsdale zrealizował każdy krok z jego planu. Pozycję zyskał jednak nie tylko samą postawą na linii.
Aaron Ramsdale, czyli golkiper na miarę współczesności
Aaron Ramsdale zawsze potrafił podać celnie. We wcześniejszych klubach ograniczano się jednak do długich zagrań, które miały szybko wyekspediować piłkę spod strefy zagrożenia. Bournemouth i Sheffield – granie na lagę. W Arsenalu miejsca na takie podania nie ma, Mikel Arteta hołduje zupełnie innemu podejściu do piłki nożnej.
Dla Hiszpana wyjście spod pressingu oznacza rozegranie futbolówki od pola karnego, a nie wybicie na 40 metrów od bramki. Okazało się, że Ramsdale realizuje się w tym aspekcie znacznie lepiej niż Bernd Leno. Co więcej, Anglik w ciągu kilku miesięcy zaliczył gwałtowny progres, co podkreślają statystyki przygotowane przez portal Angielskie Espresso. Ramsdale – w stosunku do gry w poprzednich klubach – poprawił się w:
- skuteczności interwencji
- celnych podaniach na 40 jardów
- zagraniach obronnych poza polem karnym
- średnim ustawieniu przy akcji defensywnej
Zmniejszyła się natomiast średnia długość podania Ramsdale’a. W Sheffield było to ponad 48 metrów. W Arsenalu Anglik średnio zagrywa piłkę na na 35 metrów.
23-latek z gościa, do którego podchodzono jak pies do jeża, stał się pewnym punktem na linii, a do tego kimś, kto spokojnie operującym futbolówką. Kimś, kto lepiej niż Leno lub Martinez jest w stanie realizować taktyczny plan Mikela Artety.
That first Ramsdale pass under pressure🤤
Second one gives me Ederson vibes because Villa have just given up on pressing him.
Knew we needed a GK who passes with a purpose. Didn’t think Ramsdale was that guy, but so glad he is😊 pic.twitter.com/BEkHuyu3FK
— Rob (@AFC_Blogger49) October 23, 2021
Jeśli idzie o średnie podania (15-30 jardów), Ramsdale ma 98,7% skuteczności. W wypadku tych krótkich wypada tylko nieco gorzej – 97,6%. Jasne, może być jeszcze lepiej, wszak Ederson, Guaita, Lloris czy de Gea nie pomylili się ani razu. Kibice Arsenalu nie mają jednak powodu, by na obecną rzeczywistość narzekać.
Jak Arsenal pokazał, że zna się na rzeczy
Przed sezonem było mnóstwo zastrzeżeń co do okienka w wykonaniu Arsenalu. Ruchy transferowe uważano za nieprzekonujące, przepłacone, potwierdzające średniackie aspiracje klubu z The Emirates. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo przychylna.
Właściwie każdy piłkarz, którego ściągnięto, odcisnął swoje piętno na zespole. Ramsdale stał się pewniakiem w bramce, White lideruje defensywie, a Tavares daje radę mimo konkurencji w postaci uwielbianego Kierana Tierneya. Po fatalnym początku Arsenal się odbił, zajmuje obecnie miejsce premiowane grą w europejskich pucharach. Jasne, nie jesteśmy nawet na półmetku sezonu i wszystko się może zmienić, ale w obozie Kanonierów dawno nie było tylu powodów do radości.
W końcu udało się pokazać, że klubem zarządzają ludzie, którzy naprawdę znają się na rzeczy. Transfery okazały się nie tylko zbawienne, co zmieniły podejście do decyzji, które zapadają w północnym Londynie. Jakiś czas temu mało który kibic miał zaufanie do projektu Mikela Artety. Teraz zmienia się to na korzyść Hiszpana, a Aaron Ramsdale jest jedną z twarzy sukcesu.
23-latek emanuje pozytywną energią. Cieszy go każda chwila spędzona w bluzie Arsenalu i widać to podczas meczów. Już teraz stał się ulubieńcem trybun – czy to przez świętowanie razem z fanami, czy to przez rozdawanie koszulek, czy to przez grę na boisku. Najważniejsze jest jednak to, że Ramsdale zdołał zabezpieczyć bramkę Kanonierów i zamknąć usta wielu krytykom. Obecnie Ramsdale należy po prostu do czołówki bramkarzy Premier League, z realną szansą na wskoczenie do bramki reprezentacji Anglii.
Czytaj także:
Fot.Newspix