Nie ma w Ekstraklasie innej tak nierównej ekipy, jeśli chodzi o różnicę w zdobywaniu punktów na własnym i obcym terenie. Ba, mamy wręcz do czynienia z dwoma biegunami, które zarysowały się na tyle mocno, że nagła zmiana tendencji byłaby dla nas szokiem. Wisła Płock nie potrafi nic zdziałać na wyjazdach, możną ją nawet nazywać agentem 007, natomiast na swoim podwórku króluje. To sprawia, że dzisiaj do ewentualnego spotkania na dywanik Maciej Bartoszek może wysłać dwóch ludzi: trenera, który nadaje się do zwolnienia, oraz trenera, który robi dobre wyniki.
Wisła Płock – Bruk-Bet Termalica. Analiza strat “Nafciarzy” na wyjazdach
Dzisiaj możecie stawiać w ciemno, że Wisła Płock nie przegra. Oczywiście przy dużym prawdopodobieństwie, że wygra z ekipą trenera Lewandowskiego. To niemal jak atrakcyjna i bezpieczna lokata w banku. Nie ma czego się bać. A mówiąc już zupełnie poważnie, to naprawdę zastanawiające, że na tym etapie sezonu Wisła Płock wciąż nie zdobyła choćby punktu na stadionach ligowych rywali. Nawet mizerny na wyjazdach Górnik Łęczna potrafił wyrwać remis we Wrocławiu, ba, zrobiła to też Termalica w Grodzisku Wielkopolskim i Radomiu. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby w innym klubie czy z innymi władzami w Płocku trener Bartoszek po serii siedmiu porażek na wyjeździe został pożegnany. To bowiem idealny przykład, że twoja praca ma dwie strony medalu. Na którą nie spojrzysz, argumenty tu i tu będą niepodważalne.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Bilans bramkowy 9:20 kontra 12:1. Nie trzeba być wielkim znawcą futbolu, żeby wiedzieć, że problemem płocczan na wyjazdach jest defensywa. O ile jeszcze w dwóch pierwszych kolejkach z Legią i Lechią podopieczni trenera Bartoszka stracili tylko po jednej bramce, o tyle im dalej w las, tym jest gorzej. Cztery z Piastem, trzy z Łęczną, cztery z Koroną, trzy ze Śląskiem, po cztery z Górnikiem i Lechem. Z przodu zawsze uda się coś zrobić, zapakować nawet trzy sztuki, ale bez skutku w postaci punktów. Bo przecież nie jest tak, że “Nafciarze” nie kreują sobie okazji bramkowych. Nie, akurat na to nie można narzekać. Ale niestety pierwsze skrzypce gra defensywa i to w złym tego słowa znaczeniu.
Rzućmy okiem na poszczególne mecze i na wszystkie bramki stracone przez Wisłę Płock na wyjazdach. Będzie można wyciągnąć tutaj wiele punktów wspólnych.
1. kolejka z Legią Warszawa:
Tu powinno być 1:0 po strzale głową Tuszyńskiego. Piłkę z linii bramkowej wybił jednak Nawrocki.
A tak strzela Legia. Muci oddaje strzał życia.
Tutaj Cielemęcki oddaje fajny strzał, tyle że ląduje na poprzeczce. Tobiasz nawet nie drgnął.
2. kolejka z Lechią Gdańsk:
To jedna z wielu akcji Lechii. Patelnię miał w tym meczu choćby Zwoliński i ogółem gospodarze mogli strzelić kilka goli. Ale akurat decydujące trafienie padło po nieszczęśliwym rykoszecie. Dośrodkowanie Ceesaya odbiło się od Kocyły, Bartłomiej Gradecki nie miał czasu na reakcję. Jeśli chodzi o grę w ataku, Wisła trafiła wtedy na dobrą formę Alomerovicia. Można powiedzieć, że w tym spotkaniu gościom znowu zabrakło trochę szczęścia.
4. kolejka z Piastem Gliwice:
Pierwszy gol dla Piasta: prostym balansem ciała Pyrka ograł obrońcę, a potem celnie dośrodkował na głowę Vidy. Błąd w kryciu popełnia Kocyła, choć przy tak dobrej wrzutce trudno mieć do niego większe pretensje.
Samobój Rzeźniczaka. Nic dodać, nic ująć. Gola na 0:2 Wisła Płock mogła uniknąć.
Ta stopklatka pokazuje, że tutaj nie ma prawa się nic wydarzyć. Toril jest otoczony trzema obrońcami, ale i tak oddaje strzał głową na bramkę właściwie bez trudu. Krywociuk nie kontroluje pozycji Hiszpana, do tego zalicza pusty przelot, a Tomasik pozoruje grę obronną.
Tutaj Bartłomiej Gradecki miał trochę pecha, bo po jego interwencji piłka od poprzeczki wpadła do bramki. Wcześniej Tomasik miał szansę zablokować strzał Czerwińskiego.
Sumując, piłkarze z Płocka przy większej koncentracji śmiało mogli stracić chociaż jednego gola mniej. Oczywiście Piast wykreował sobie więcej okazji, ale do pewnego momentu spotkania duże zagrożenie stwarzała Wisła, no i strzeliła przecież trzy bramki. Na sam koniec zadecydowały detale. Trener Bartoszek miał prawo być zły, bo remis w Gliwicach był na wyciągnięcie ręki.
7. kolejka z Górnikiem Łęczna:
Akcja Górnika przy stanie 2:0 dla gości. Dośrodkowanie w powietrzu wykańcza Śpiączka, robi to świetnie, ale przez dobre kilka sekund Rzeźniczak kryje go na radar. Sprawdza jego pozycję, ale przez cały ten czas nie robi nic, żeby napastnikowi beniaminka przeszkodzić.
Okropny błąd Rasaka w przyjęciu piłki. Gąska przejmuje piłkę i momentalnie rzuca prostopadłą piłkę do Śpiączki. Ten strzela na 2:2.
Gol dający zwycięstwo rywalom Wisły znów pada w końcówce. Tym razem trudno było coś zrobić, nie ma tu mowy o poważniejszych błędach czy pechu. To była po prostu świetna zespołowa akcja Górnika, którą wykończył Wędrychowski.
9. kolejka ze Śląskiem Wrocław:
Najpierw patelnia Jorginho. To musi być gol, ale skończyło się na fatalnym pudle.
Za chwilę jedna z wielu sytuacji, kiedy obrońcy Wisły Płock niby mają wszystko pod kontrolą, ale tylko do momentu dośrodkowania. Michalski nie kontroluje pozycji Praszelika, a Vallo robi to, co Tomasik przy golu Torila w meczu z Piastem. Pawłowskiemu niczego nie ujmujemy, ale to kolejny przykład na błąd w komunikacji między bocznym a środkowym obrońcą płocczan. Jeszcze byśmy rozumieli, gdyby rozepchał się tam łokciami Exposito, ale Praszelik właściwie nie musiał podjąć żadnej walki fizycznej.
Pierwszy rzut karny dla Śląska za zagranie ręką. Tutaj raczej bez dyskusji, bo Krywociuk zrobił ewidentny ruch do piłki.
Ale tutaj już można się kłócić. Powtórki, jakie dostaliśmy, wskazują na to, że piłka odbiła się od prawej ręki, którą Tomasik przycisnął do klatki piersiowej. Nie od lewej, która powiększała obrys ciała. Ten rzut karny wyprowadził Śląsk na dwubramkowe prowadzenie w 84. minucie. Szanse Wisły na remis zmalały niemal do zera. Znów dało się czegoś uniknąć, acz akurat w meczu ze Śląskiem zdecydowanie bardziej przekonywali gospodarze.
9. kolejka z Górnikiem Zabrze:
Pierwsza bramka dla Górnika jest kolejnym przykładem bierności obrońców Wisły Płock. Krawczyk strzela tutaj gola, a do momentu strzału przez dobre sześć sekund biegnie truchtem bez krycia. To nawet nie było tempo treningowe. Trudno to wyjaśnić.
Kolejny gol dla Górnika to nieszczęśliwy los. Po strzale Janży piłka odbija się od poprzeczki i spada na głowę Jimeneza. Mimo że w świetle bramki jest pięciu piłkarzy z Płocka, gospodarze i tak strzelają bramkę.
Błąd w przyjęciu piłki popełnia Vallo. Górnik przejmuje piłkę, Nowak wpada w pole karne i posyła uderzenie nie do obrony. Błąd indywidualny kończy się bramką.
Ostatnia bramka dla Górnika to mały koncert lenistwa Rzeźniczaka. Obrońca Wisły przez dłuższą chwilę jest w defensywie jak ten kaktus, który na scenie stoi, ale wiadomo, jakie jest jego przeznaczenie. 35-latek truchta niezainteresowany niczym, choć to jego interwencja mogła powstrzymać Kubicę, który dostał prostopadłe podanie od Jimeneza w pole karne. W tak newralgicznym punkcie akcji rywala zachowanie Rzeźniczaka to kryminał.
12. kolejka z Lechem Poznań:
Salamon wygrywa pojedynek fizyczny ze Zbozieniem. W tym aspekcie, szczególnie przy stałych fragmentach gry, obrońca Lecha jest mocny, więc nie będziemy wskazywać palcem na piłkarza płocczan.
Co innego w tej sytuacji, kiedy Lagator popełnia kiks. Sytuacja powinna być względnie opanowana, ale zamiast wybić – piłkarz Wisły Płock wystawił futbolówkę Murawskiemu. Z 1:1 zrobiło się 2:1.
Kamiński wygrywający pozycję do strzału ze Zbozieniem. Obrońca Wisły nie nadążał za nim w całym meczu, ale trudno się dziwić, skoro młodzieżowiec Lecha był w gazie.
No i kolejny błąd indywidualny. Tym razem Szwoch trochę się przeliczył, bo Amaral zablokował jego przerzut na drugą stronę boiska, pomknął na bramkę i dobił ekipę gości. Nie będziemy mówić, że podopieczni trenera Bartoszka mogli w takim starciu zdobyć punkty, ale znów to powtórzymy: pewnych wydarzeń dało się uniknąć. Jak już widzicie pełną skalę traconych bramek na wyjazdach, wiecie, że zdecydowana większość z nich nie jest winą szkoleniowca.
Wisła Płock – Bruk-Bet Termalica. Wnioski z analizy
20 straconych goli: dwa samobóje, jeden wątpliwy rzut karny, cztery błędy indywidualne. Do tego przynajmniej pięć sytuacji, w których zawodzi komunikacja między bocznym a środkowym obrońcą lub konkretni piłkarze udają, że bronią dostępu do własnej bramki. Taka liczba złych zdarzeń w jakimś stopniu powoduje, że Wisła Płock na wyjazdach ma beznadziejne wyniki. Sama gra nie jest aż tak zła i czasami brakuje skuteczności w kluczowych momentach. Albo koncentracji czy charakteru w końcówkach, kiedy trzeba utrzymać dobry rezultat albo odrabiać straty. Po 80. minucie Wisła Płock straciła w delegacji już pięć goli. Sama nie strzeliła żadnego, co dobrze pokazują realia boiskowe. Czasami wydaje się, jakby drużynie Bartoszka brakowało sił i pomysłu, żeby skonstruować coś lepszego niż zagrożenie ze stałego fragmentu gry.
Co to oznacza? Ano że jest trochę roboty do wykonania. Dopóki trenera Bartoszka bronią wyniki domowe, dopóty można w jego przypadku mówić o względnym spokoju. Jak widać: materiału do analizy, a tym samym poprawy gry defensywnej jest pod dostatkiem. To na pewno rzecz, na którą da się wpłynąć, skoro ci sami zawodnicy na własnym stadionie wypełniają swoje obowiązki znacznie lepiej. Nie można odmówić trenerowi, że nie próbuje znaleźć złotego środka, skoro ciągle zmienia ustawienie z liczbą środkowych obrońców. Choć z drugiej strony, fakt, że w meczach wyjazdowych defensywa Wisła Płock za każdym razem ma inny skład osobowy, ktoś mógłby uznać za błąd.
Wisła Płock – Bruk-Bet Termalica. Typ redaktora Weszło
Kamil Warzocha: Nie będę odkrywczy i postawię na zwycięstwo gospodarzy. Wisła Płock u siebie czuje się mocna, popełnia mniej błędów i jest lepiej zorganizowana w defensywie. Kurs na Fuksiarz.pl – 1,90.
CZYTAJ TAKŻE:
- Mistrzostwa logiki: mecz z Napoli czy zwolnienie Tworka? | Tetrycy
- „Miesiąc opóźnienia w Rumunii to standard. Koledzy nawet nie reagują”
Fot. Newspix