My wszystko jesteśmy w stanie zrozumieć. Zwłaszcza w świecie sędziowskim. Nie zauważy się jakiejś ręki, nie pokaże się jakiejś kartki – cóż, bywa, każdy popełnia błędy. Ale zaliczyć dwa mecze w tym sezonie w Ekstraklasie i w obu popełnić straszliwe babole sędziowskie? Daniel Stefański nie może sobie zapisać powrotu do ligi po problemach zdrowotnych do udanych.
Tydzień temu Stefański pomylił piłkarzy przy kartkach (poprawił go VAR), nie pokazał żółtej kartki Kowalczykowi (później przy drugiej by wyleciał z boiska). A teraz w starciu Rakowa z Termalicą popełnił dwa kolejny błędy.
Dwa błędy Stefańskiego w Częstochowie
Niewytłumaczalne jest to, dlaczego nie wyrzucił z boiska Marcina Wasielewskiego.
Napastnik Rakowa podbiciem sobie piłki mija obrońcę, który jest absolutnie ostatnim defensorem w tej akcji. Mija go i jest oko w oko z bramkarzem. Ale Wasielewski ręką zatrzymuje piłkę. W naszej opinii – celowo. Zdaniem Stefańskiego też, bo przecież odgwizdał faul i dał żółtą kartkę zawodnikowi gości. Ale przecież to jest klarowne DOGSO, przerwanie akcji bramkowej. No nie da się mieć bardziej ewidentnej sytuacji. Wasielewski musiałby chyba tylko – jak Luis Suarez – zatrzymać piłkę ręką na linii bramkowej, by było bardziej klarownie. O czym myślał Stefański? „Eeee, to Gutkovskis! I tak by nie trafił”?
A później jeszcze nie podyktował karnego dla Termaliki za to, jak Kovacević przeliczył się w interwencji i zamiast piłki zabrał ze sobą nogę Śpiewaka.
Szczęście w nieszczęściu, że Stefański pomylił się na niekorzyść obu drużyn po razie. Ale to żadne wytłumaczenie dla popełnienia dwóch takich gaf. Występ kompromitujący dla arbitra.
Dwa błędy Frankowskiego w Lubinie
Podobnie żenujący mecz zaliczył Bartosz Frankowski w Lubinie.
Tak jak dziwiliśmy się, że Wasielewski nie wyleciał z boiska w Częstochowie, tak podobnie łapiemy się za głowę przy tej akcji. Kruk chwilę wcześniej złapał żółtą kartkę za SPA (przerwanie korzystanie zapowiadającej się akcji) i robi to:
Są tacy, co widzą tutaj bezpośrednią czerwoną, ale tam jednak jest kilku obrońców lubinian, do bramki jest daleko… Ale brak żółtej kartki, która oznacza wykluczenie? Absurd. Wtopa. Wielbłąd. Zwłaszcza, że Frankowski faul podyktował, widział całą sytuację doskonale. Niewytłumaczalny brak drugiej żółtej kartki.
Cracovia powinna mieć też rzut karny po tym zdarzeniu.
Gracz Cracovii jest pierwszy przy piłce, wygrywa pojedynek, zagrywa piłkę głową. A następnie dostaje gonga w skroń. Rywal jest spóźniony, zagrywa nierozważanie. Kolejny w tym kolejce klarowny rzut karny. To nie jest zderzenie głowami w polu karnym przy rzucie rożnym – to nierozważny, spóźniony atak na rywala, który wygrał pojedynek szybkościowy z defensorem. „Pasom” należał się rzut karny. I tym samym Cracovia staje się najczęściej krzywdzonym zespołem w lidze na tym etapie sezonu.
Czytaj też:
- Stefański: Bez dystansu człowiek nie poradzi sobie w zawodzie sędziego
- Czy Bartosz Frankowski jest słaby? || ROKI WYJAŚNIA
Zastanawialiśmy się jeszcze, czy Cracovii nie należał się czasem rzut karny w doliczonym czasie gry. Ale tutaj widzimy więcej chęci wpadnięcia w bramkarza przez napastnika niż realnego faulu. Bramkarz Zagłębia robi wszystko, by nie wpaść w przeciwnika, a ten robi wszystko, by bramkarz wpadł w niego.
I na koniec weryfikacja ostatniego gola Piasta – tuż przed strzałem napastnik gospodarzy kopie Slisza.
No nie jest to skrobnięcie przy strzale – ot, po prostu ładuje się przez nogi piłkarza Legii w piłkę. Niewiele to by w meczu zmieniło, Legia po prostu dostałaby 1:3, a nie 1:4, ale odnotowujemy.