Reklama

„Nie będę dyskutował z tymi, którzy atakują Sousę tendencyjnie”

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2021, 09:05 • 9 min czytania 5 komentarzy

W poniedziałkowej prasie trochę o kadrze w felietonach, a poza tym ligowa młócka plus wywiad ze Sławomirem Czarneckim z akademii Bayeru Leverkusen.

„Nie będę dyskutował z tymi, którzy atakują Sousę tendencyjnie”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Maciej Śliwowski uważa, że po porażce z Lechem Legii już bardzo trudno będzie obronić mistrzostwo. Trudno sądzić inaczej.

Potwierdziło się to, że Legia inaczej gra w europejskich pucharach, a inaczej w lidze. Lech się wycofał i czekał na kontry. Poznaniacy grali bardzo mądrze. Oddali też sześć celnych strzałów, a Legia miała taki tylko jeden. Młody Kacper Tobiasz utrzymał mistrzów Polski w meczu, broniąc karnego. Generalnie Legia była jednak za słaba. Mahira Emreliego w zasadzie nie było na boisku. Niczego nie pokazał. Ofensywa legionistów zawiodła i rozczarowała. Zastanawiający był też wybór składu przez trenera Czesława Michniewicza. Ciekawe dlaczego zostały podjęte takie decyzje. To już szósta porażka w lidze. Obawiam się, że trudno będzie obronić tytuł, bo strata do Lecha to już 15 punktów. OK, pamiętam o zaległych spotkaniach Legii, ale mimo wszystko trudno będzie liczyć na słabszą formę Lecha. W Poznaniu musiałby mieć miejsce jakichś kataklizm, żeby stracili taką przewagę.

Reklama

Antoni Bugajski o nowym wyzwaniu Waldemara Fornalika.

Waldemar Fornalik sam zawiesił sobie w Piaście Gliwice poprzeczkę bardzo wysoko, bo kiedyś rzucił wyzwanie całej lidze i wygrał. Mistrzostwo Polski stało się niebotycznym punktem odniesienia do wszystkiego, co z Piastem dzieje się później. Całkiem możliwe, że będzie to trwało tak długo, jak w tym klubie będzie pracował ten szkoleniowiec.

(…) Praca w Piaście po tej kadrze i tym dołującym Ruchu była dla niego niczym terapia. Przypomniał tam o swoich wszystkich najlepszych atutach, wygrzebał się z problemów, kiedy zespół był na skraju degradacji do 1. ligi, a w kolejnym sezonie poszedł po mistrzostwo Polski. Po dawnych traumatycznych doznaniach przeżywał chwile chwały, nasłuchał się i naczytał tylu zasłużonych komplementów, że on sam już nie miał prawa wątpić w swoją trenerską klasę. A rok później było trzecie miejsce, czyli w sytuacji Piasta wyczyn znowu prawie jak mistrzostwo.

Teraz jednak Piast jest w innym miejscu. Nie można oczekiwać od niego walki o podium w każdym sezonie, bo już nie ci piłkarze, ciągle nie ten budżet i nie ten potencjał. Całkiem możliwe, że takie mecze jak z Górnikiem Łęczna (1:1) dla Fornalika powinny być sygnałem do nowych wyzwań w innym klubie. No i pali mnie coraz większa ciekawość, jak radziłby sobie Piast prowadzony przez innego trenera…

Dlaczego Bayer Leverkusen sprzeda Wirtza za więcej niż 80 milionów euro? Na co Sławomir Czarniecki zwraca uwagę w pracy akademii? Jak znajomość sześciu języków pomaga trenerowi Gerardo Seoane w Leverkusen?

Reklama
W ostatnich pięciu latach Bayer na czterech wychowankach, mówię o Kaiu Havertzie, Kevinie Kamplu, Benjaminie Henrichsie i Christophie Kramerze, zarobił 135 milionów euro.

Gdy do tej czwórki dołożymy Dominika Kohra i Danny’ego da Costę, już nie mówiąc o drobnych sprawach, to wyjdzie powyżej 150 milionów euro.

Budżet akademii to wciąż pięć milionów euro rocznie?

Tak. Jeśli prowadzisz klub w taki sposób, jak my w Bayerze, to akademia i skauting powinny być najlepszym profit center – w biznesie tak nazywa się segment zwany centrum zysku, który po prostu zarabia pieniądze dla firmy. Jeżeli akademia kosztuje nas rocznie pięć milionów, a za sprzedaż wychowanka dostajemy 20 milionów, to zysk jest znaczący. Przy pierwszej drużynie, w którą inwestujesz 200 milionów, a zarabiasz 220, zysk jest już mniejszy.

Leon Bailey przyszedł do was za 16 milionów euro, a latem odszedł do Aston Villi za 32 miliony.

Zarobiliśmy na nim dwa razy więcej. Juliana Brandta kupiliśmy za 500 tysięcy euro, a Borussia Dortmund zapłaciła za niego 25 milionów. To zasługa naszego skautingu. Oczywiście zdarzają się transfery, które nie wychodzą, co trzeba później rozliczyć ze wszystkim. Z akademii też nie wszyscy się przebijają, powiedziałbym nawet, że znikoma liczba. Ale jeśli uda się jednemu, a później sprzedasz go za 25 milionów euro, to przy 5-milionowym budżecie zarabiasz 5-krotnie.

No dobrze, ale coś za coś. Nie zapełniacie gabloty pucharami. Zgadzają się wam tabelki w excelu, zarabiacie, ale nie wygrywacie.

W tym sezonie przeważnie wygrywamy.

Do mety droga daleka. No i Bayern jako sprinter zajmujący najlepszy tor.

Gdy twój koncept zakłada stawianie na młodzież, musisz liczyć się z niestabilnością. Stabilną drużynę ma Bayern. Zainwestowanie dużych środków w doświadczonych zawodników gwarantuje ci w większych procentach dobre wyniki niż z młodymi. W Monachium jak zagrają słaby sezon, to w najgorszym wypadku skończą na drugim miejscu. Dobry oznacza dla nich mistrzostwo Niemiec.

A dla Bayeru?

Trzecie miejsce.

A słaby?

Ósme-dziewiąte. Im młodszy zespół, tym większe wahnięcia formy.

Jerzy Dudek broni Paulo Sousy.

Trwają dyskusje na temat Jerzego Brzęczka i Sousy, który coś zepsuł, a co który zrobił lepiej, nie brakuje porównań obu selekcjonerów. Pamiętajmy jednak, że całe to zamieszanie to spuścizna po byłym prezesie Zbigniewie Bońku. To on podjął decyzję o tym, żeby zwolnić Brzęczka, tłumacząc to przeczuciem, że pod jego wodzą reprezentacja nie zrobi postępu. Patrząc na pracę Sousy, dostrzegam progres w grze naszej kadry. Portugalczyk dobrze zarządza drużyną w trakcie meczu, dokonuje skutecznych zmian, czego nie robili jego poprzednicy. To są fakty, nie będę dyskutował z osobami, które chcą atakować selekcjonera tendencyjnie. Zamiast mówić o piłce, czyli tym, co najważniejsze, wypomina się Sousie jego nieobecność na meczu ekstraklasy, z której nie czerpiemy wielu kadrowiczów. Zresztą paradoksalnie Sousa i tak powołuje kilka nazwisk z naszej ligi.

Mniej przekonany do Portugalczyka pozostaje Dariusz Dziekanowski.

Kilkanaście lat temu, gdy selekcjonerem biało-czerwonych był Leo Beenhakker (miał 64 lata, gdy zaczynał w Polsce pracę) były pomysły, wręcz wymagania, by wykorzystać doświadczenie Holendra. Miał on pomóc podnieść prestiż ekstraklasy, mieli uczyć się od niego młodsi szkoleniowcy. Jednym z jego współpracowników był między innymi Adam Nawałka – dziś trener w stanie spoczynku. Jeden z kilku, których po pożegnaniu się z funkcją selekcjonera spotkał podobny los (nie licząc krótkiego i nieudanego epizodu w Lechu).

Wspominam Leo, bo dziś sporo się mówi o tym, jak szkoleniowo wykorzystać obecnego selekcjonera, Paulo Sousę. Mówi się o zgrupowaniach dla piłkarzy tylko z naszej ligi, ostatnio pojawiła się propozycja szkoleń, które miałby prowadzić dla innych polskich trenerów. Widzę tu dwie problematyczne kwestie. Po pierwsze, na takie przedsięwzięcia należałoby uzgadniać z selekcjonerem w momencie, gdy się go zatrudnia. Obecne, dokładanie mu dodatkowych, krajowych obowiązków, to PR-owe zagrywki, które mają przykryć pewne niedociągnięcia czy niedomówienia przy zawieraniu umowy. Na przykład fakt, że Portugalczyk prowadzi naszą kadrę z pozycji gościa – bywa tu tylko przy okazji zgrupowań i dosyć konsekwentnie ignoruje mecz z udziałem polskich drużyn – czy to Legii w europejskich pucharach, czy to szlagiery ekstraklasy (jak choćby niedzielny Legia – Lech). Pozwolono na taki dorywczy styl sprawowania tej funkcji, a teraz próbuje się zatrzeć złe wrażenie. Jednakże, jeśli oczekuje się od kogoś, że miałby pouczać miejscowych trenerów, to powinno być wymagane, by ta osoba miała rozeznanie na temat tego jak pracują na co dzień. A przynajmniej wykazywać pozory szacunku do ich pracy.

SPORT

Michał Zichlarz chwali Flavio PaixaoLechię Gdańsk.

Brawo dla Flavia Paixao i dla Lechii. Gdańszczanie po 11 ligowych kolejkach są w szpicy ligowej tabeli. Poprzedni sezon zawalili. Ambicje, jak zawsze w klubie z Pomorza były duże, a skończyli na rozczarowującym dla siebie 7. miejscu. Nie najlepszy start w bieżącym sezonie kosztował utratę pracy przez Piotra Stokowca, którego po 5 kolejkach zastąpił Tomasz Kaczmarek i… odmienił oblicze drużyny, która pod jego ręką i okiem gra nie tylko efektywnie, ale też przyjemnie dla oka. Bilans młodego 37-letniego szkoleniowca jest zaiste imponujący: 6 ligowych spotkań, pięć wygranych, jeden remis i 15 strzelonych oraz zaledwie cztery stracone gole. Ciekawe jak długo ta świetna seria będzie kontynuowana? Pewnie jeszcze przez jakiś czas. Teraz do Gdańska zajedzie Górnik. Oj, niełatwo będzie zabrzanom o jakąkolwiek zdobycz na stadionie nad morzem w sobotę.

Ruch Chorzów jako ostatnia drużyna ze szczebla centralnego zaznał w końcu goryczy porażki. Wcześniej w tym sezonie nie tracił więcej niż jednej bramki, a beniaminek z Puław wbił mu aż cztery.

Stało się. Na szczeblu centralnym nie ma już niepokonanej drużyny. Ostatnią mogącą się pochwalić takim statusem był Ruch. W sobotnie popołudnie rozegrał jednak bardzo słaby mecz, nie skorzystał z potknięć rywali i nie powiększył nad nimi przewagi. – Przykro – przyznawał Jarosław Skrobacz, dla którego była to pierwsza porażka w roli trenera „Niebieskich”. – Szczególnie w pierwszej połowie zagraliśmy źle. Nie było w nas widać sportowej złości, walki. Wydawało nam się, że wszystko zrobi się samo.

Wcześniej w tym sezonie chorzowianie gonili wynik łącznie przez… 7 minut, bo tyle potrzebowali, by wyrównać stan (zwycięskiego ostatecznie) meczu z Chojniczanką. Nie przegrali ani razu i stracili 7 goli, a w żadnym spotkaniu – więcej niż jednego. Tym razem przegrali, a 2 bramki stracili w odstępie 5 minut – między 29 a 34 minutą. Od początku nie kleiło im się wiele, choć gdyby Tomasz Wójtowicz trafił do siatki, a nie w słupek, objęliby prowadzenie. Na to zasłużyli jednak puławianie, którzy śmiało mogą uchodzić za pogromców faworytów. To oni okazali się pierwszym zespołem, który w tym sezonie znalazł sposób nie tylko na Ruch, bo wcześniej pokonali też lidera z Rzeszowa.

– To był dla nas bardzo ważny mecz. Nie wszyscy moi piłkarze grali w takich warunkach, przed taką publicznością – inną niż na II-ligowych stadionach. Cieszę się, że to znieśli. Przyjechaliśmy, by napsuć krwi gospodarzom. Jestem zadowolony z tego, co pokazali moi zawodnicy. Zwycięstwo w Chorzowie smakuje podwójnie – komentował Mariusz Pawlak, trener Wisły, zaznaczając, że Ruch zasługuje na… lepszy stadion.

SUPER EXPRESS

Flavio Paixao coraz bliżej stu goli w Ekstraklasie.

Nigdy nie był królem strzelców ekstraklasy, ale ma niepowtarzalną szansę zapisać się w jej historii. Flavio Paixao (37 l.) dorzucił cegiełkę do wyjazdowej wygranej Lechii 2:0 z Termalicą. Od znalezienia się w elitarnym „Klubie 100”, który skupia najlepszych ligowych strzelców, dzieli go już tylko sześć trafień. W starciu z beniaminkiem Portugalczyk zdobył bowiem bramkę numer 94 w historii jego występów w polskiej lidze. Flavio Paixao występuje w ekstraklasie od siedmiu lat. Bramki strzelał najpierw w Śląsku (24 gole), a teraz w Lechii (70). Jest najskuteczniejszym graczem gdańskiej drużyny w historii jej gier na najwyższym szczeblu i najlepszym zagranicznym snajperem w dziejach naszej ligi.

RZECZPOSPOLITA

W marcu 2022 r. baraże o mundial, w czerwcu Liga Narodów, a późną jesienią mistrzostwa w Katarze. Piłkarski kalendarz jest coraz bardziej wypchany, mimo że miejsca już prawie w nim nie ma.

Faza grupowa Ligi Mistrzów wystartuje 6 września, a już 2 listopada będziemy znać komplet uczestników jednej ósmej finału. Trzy tygodnie później świat spojrzy w stronę Kataru – na pierwszy mundial organizowany na pustyni i na klimatyzowanych stadionach.

Problemem będzie nie tylko aklimatyzacja, ale i odpowiednie przygotowanie. Dziś zgrupowania przed wielkimi turniejami zaczynają się zazwyczaj co najmniej dwa tygodnie wcześniej. W przyszłym roku, jak informuje „L’Equipe”, FIFA przewiduje na takie reprezentacyjne okno tydzień, co oznacza, że piłkarze przystąpią do mistrzostw z marszu, wyrwani z klubowych obowiązków.

Najlepsi wrócą do domów dopiero na Boże Narodzenie, by spędzić święta z rodziną i po chwili oddechu znów wyjść na boisko. W Anglii powrót nastąpi już 26 grudnia – w Boxing Day.

– Zawsze obawiam się o zdrowie zawodników, ale tym razem martwię się też o kibiców, którzy na pięć tygodni, w szczycie sezonu, stracą możliwości oglądania Premier League – podkreśla dyrektor Aston Villi Christian Purslow.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...