Reklama

Jak wyglądały losy drużyn przejętych przez multimiliarderów?

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2021, 11:42 • 12 min czytania 2 komentarze

Już w niedzielę Newcastle zagra swój pierwszy mecz w zupełnie nowej erze dla klubu. Po czternastu latach Mike Ashley ku uciesze kibiców wreszcie sprzedał klub, a nabywcą nie został pierwszy lepszy biznesman. W popularne „Sroki” wpompować pieniądze zdecydował się Mohammed bin Salman, który zarządza funduszem inwestycyjnym Arabii Saudyjskiej. Jak może wyglądać nowa era angielskiego klubu, już w rękach niewyobrażalnie bogatych Saudyjczyków?

Jak wyglądały losy drużyn przejętych przez multimiliarderów?

Futbol oczywiście zna kilka takich historii. Gdy Roman Abramowicz w 2003 przejmował Chelsea, mnożyły się komentarze o zabijaniu ducha sportowej rywalizacji. Rosyjski oligarcha sprawił, że pojęcie „kupić sobie mistrzostwo” zaczęło być odmieniane przez kibiców na całym świecie. Wszystko było oczywiście spowodowane zakupami piłkarzy, na których inne kluby nie były w stanie sobie pozwolić, ze względu na ograniczenia budżetowe.

Jak wyglądały losy drużyn przejętych przez miliarderów?

Pięć lat później historia powtórzyła się, gdy Manchester City został zakupiony przez szejka Mansoura. Wtedy najgłośniejszym hasłem, uderzającym w całe przedsięwzięcie było stwierdzenie „klub bez historii”. Dumni fani innych zespołów Premier League wmawiali wtedy sami sobie, że nie liczy się przyszłość, a najważniejsza jest historia. Wmawiali to sobie z bólem, ponieważ w kolejnych latach to właśnie Manchester City zgromadził całe pudło trofeów.

Zakup PSG przez Katarczyków przeszedł bardziej niezauważony, środowisko piłkarskie było już wtedy wystarczająco zaznajomione z podobnymi doświadczeniami. W 2021 roku już nawet przejście Leo Messiego do paryskiego giganta nie zrobiło aż tak wielkiego wrażenia, jakie mogło zrobić jeszcze kilkanaście lat wcześniej.

Wydaje się, że w najbliższych latach losy Newcastle na szerokopojętym rynku piłkarskim będą podobne jak do trzech wspomnianych klubów. Postanowiliśmy przeanalizować w jakim momencie zmieniały one swoich właścicieli, kiedy dokonano pierwszego głośnego transferu oraz po jakim czasie kibice cieszyli się ze zdobytego mistrzostwa kraju. To pokaże nam, czego będziemy się mogli mniej więcej spodziewać po Srokach w najbliższych miesiącach i latach.

Reklama

RANKING – NAJBOGATSI WŁAŚCICIELE KLUBÓW PIŁKARSKICH

MOMENT PRZEJĘCIA KLUBU

Zanim odpowiemy sobie na pytanie, czy Newcastle w przyszłym roku zdobędzie poczwórną koronę, sprawdźmy w jakim momencie dochodziło do przejęć klubów przez multimiliarderów w innych przypadkach. Roman Abramowicz pokusił się o zakup Chelsea, gdy ta kończyła poprzedni sezon Premier League na 4. miejscu. Podobną lokatę na koniec sezonu Ligue 1 zaraz przed przejęciem przez Katarczyków zajęło Paris-Saint Germain. Manchester City został nabyty przez szejków po sezonie, który zakończył na 9. miejscu.

Wszystkie trzy kluby były więc w miarę mocnymi graczami w swoich ligach. Dzisiaj Newcastle absolutnie za takiego nie możemy uznać. Sroki okupują 19. miejsce w Premier League, a swoje trzy punkty zawdzięczają trzem remisom. Wypadałoby więc najpierw pomyśleć o wygraniu pojedynczego meczu, zanim zacznie się rozmyślać o obfitej przyszłości. Poprzedni sezon był o niebo lepszy, bo zakończony na 12. pozycji. Nie dajmy się jednak nabrać. Sroki do 11. Aston Villi straciły dziesięć punktów, a 17. Burnley czaiło się tylko sześć oczek za ich plecami. Śmiało możemy więc stwierdzić, że jakiekolwiek satysfakcjonujące miejsce w czołówce było dla Srok nie tyle lekko widoczne przez mgłę, co zupełnie poza horyzontem.

ZWOLNIENIE MENEDŻERA

Każdy większościowy udziałowiec wchodzący do klubu musi zmierzyć się z problemem zwolnienia obecnego menedżera. Wiadomo, że jeśli ładuje się w klub sumy nieosiągalne nawet w snach dla średnich, szarych członków społeczeństwa, to chce się potem postawić na swoich ludzi i czuć realnie władzę, a nie polegać na osobach z wizji poprzedników.

„Nowi właściciele chcą zwykle zatrudnić nowego menedżera. Pracuję w tym zawodzie wystarczająco długo, by to zrozumieć” – powiedział menedżer Newcastle, Steve Bruce.

Reklama

Oczywiście informacja o zwolnieniu obecnego szkoleniowca może pojawić się w każdej chwili. Zwłaszcza, że styl gry Srok pozostawia wiele do życzenia i kto wie, jak długo Bruce utrzymałby posadę, nawet gdyby w klubie wciąż rządził Ashley. Już wtedy był kimś, u kogo każdy dźwięk dzwoniącego telefonu mógł wywoływać delikatny dreszczyk emocji.

W przypadkach, do których porównujemy Newcastle, nie dochodziło jednak do aż tak gwałtownych decyzji. Każdy z menedżerów pracujących w momencie zmian właścicielskich miał czas, aby się wykazać, nawet jeśli było to po prostu czekanie ze strony zarządu na najmniejszy błąd, który automatycznie dawałby odpowiednie argumenty do zwolnienia.

Gdy na Stamford Bridge pojawił się Roman Abramowicz, w biurze menedżera od trzech lat wygodnie rozsiadał się Claudio Ranieri. Automatyczne zwolnienie mogłoby od pierwszego dnia źle podziałać na wizerunek Rosjanina, biorąc pod uwagę dość długi czas pracy na stanowisku Ranieriego. Ostatecznie w pierwszym sezonie pod rządami Abramowicza włoski menedżer zajął drugie miejsce w Premier League (przegrywając jedynie z niepokonanym przez cały sezon Arsenalem) oraz awansował do 1/2 Ligi Mistrzów. Wystarczyło? Skądże. Po latach już jesteśmy nauczeni doświadczeniem i wiemy, że Chelsea pod wodzą Ranieriego zajęła o jedno miejsce w tabeli ligowej za nisko i odpadła o jedną rundę z Ligi Mistrzów za wcześnie, by Włoch mógł myśleć o dalszej pracy. Abramowicz nie ma litości i wymaga samych sukcesów.

TYSIĄC ABRAMOWICZA. NAJWAŻNIEJSZE CHWILE JEGO ERY W CHELSEA

Z zupełnie innego powodu nieco zablokowani w kwestii zwolnienia menedżera na samym początku byli szejkowie z Manchesteru City. O ile Ranieri pracował w Chelsea aż trzy lata, o tyle Mark Hughes pojawił się w klubie zaledwie cztery miesiące przed nowymi właścicielami. I jak to tak? Zwolnić człowieka, zanim zdążył cokolwiek zdziałać? Szejkowie postanowili trochę poczekać. Hughes poprowadził Obywateli do końca sezonu 2008/09 i mógł kontynuować pracę w kolejnym sezonie mimo dopiero 10. miejsca zajętego w lidze. Cierpliwość szejków skończyła się na pięć dni przed Wigilią Bożego Narodzenia w 2009 roku. Trzeba przyznać, że wyniki nie były zadowalające – ledwie dwa zwycięstwa drużyny w Premier League przez dwa i pół miesiąca.

Najmniej cierpliwości mieli Katarczycy, którzy pozyskali Paris Saint-Germain. Ledwie pół roku po kupnie pracę stracił Antoine Kombouaré, który zostawiał paryżan na bardzo dobrym drugim miejscu w tabeli Ligue 1. Okazało się jednak, że zanim sam zainteresowany dowiedział się o zwolnieniu, z klubem był już dogadany Carlo Ancelotti. Ewidetnie chodziło więc po prostu o spełnienie zachcianki właściciela, czyli coś, czego najbardziej obawia się dzisiaj Steve Bruce.

Biorąc pod uwagę, że Newcastle znajduje się w strefie spadkowej, Bruce faktycznie może tylko czekać na pojawienie się oficjalnego komunikatu o zwolnieniu. Angielskie media już od pierwszego dnia nowej ery dla klubu z St. James’s Park zaczęły podawać nazwiska ewentualnych kandydatów do przejęcia jego obowiązków. Faworytem w tym wyścigu wydaje się być Antonio Conte. Jeżeli pomyślimy, że zimowe okienko otworzy się już za dwa i pół miesiąca, ciężko nam podejrzewać, by to Bruce miał odpowiadać za transfery i układanie nowego zespołu. A skoro to nie on ma to zrobić, to lepiej, aby jego następca zapoznał się z drużyną już pod koniec października, a nie 31 grudnia.

TRANSFERY PIERWSZEGO OKIENKA

Ktokolwiek dostanie możliwość kierowania zespołem, na pewno dostanie do dyspozycji gigantyczne pieniądze. Jedynym limitem będzie oczywiście Finansowe Fair Play, ale ponieważ Newcastle w ostatnich latach wcale nie szastało pieniędzmi, to w styczniu saudyjscy właściciele spokojnie będą mogli wydać kilka worków gotówki. Czy na start możemy spodziewać się głośnego, hitowego transferu? Zanim ruszymy na giełdę nazwisk, spójrzmy jak to wyglądało w innych klubach.

Jeżeli byliście dziś na zakupach, zamawialiście jedzenie albo nawet kupiliście bilet na komunikację miejską, to wydaliście więcej pieniędzy niż Claudio Ranieri przed sezonem 2002/03. Włoch musiał więc być tym bardziej uszczęśliwiony, że Roman Abramowicz po swoim przyjściu pozwolił mu wydać 170 milionów euro. Wśród nowych zawodników na Stamford Bridge znalazło się kilku niezłych grajków: Hernán Crespo, Damien Duff, Juan Sebastian Verón, Claude Makélélé, Adrian Mutu… Nie wymieniliśmy nawet połowy z wszystkich nabytków. Jak widać więc, Ranieri poszedł w ilość, a nie jakość. Oczywiście wszyscy wymienieni to świetni piłkarze, ale za całe 170 milionów Chelsea równie dobrze mogła kupić trzech zawodników o statusie gwiazd. Nie miałoby to sensu, ponieważ na początku przebudowy trzeba stworzyć odpowiednie fundamenty i zadbać, aby krok po korku, każda formacja wchodziła na wyższy poziom.

Nieco inną strategię zdecydowali się wdrożyć w życie właściciele Manchesteru City. Robinho miał być bowiem kimś o statusie gwiazdy. Okazał się niewypałem, ale mimo wszystko nie aż tak wielkim jak Jô, który zasilił Obywateli w zimowym okienku. Pozostali zawodnicy, tacy jak Nigel de Jong, Craig Bellamy, czy Wayne Bridge przyszli na podobnej zasadzie co w Chelsea – aby podnieść rywalizację na każdej z pozycji. W klubie za małe pieniądze pojawili się także Vincent Kompany i Pablo Zabaleta, jednak wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że obaj w przyszłości rozwiną się aż w takim stopniu. Na ich rozkwit trzeba było poczekać.

Paryżanie zdecydowali się co prawda na odważny zakup Javiera Pastore za ponad 40 milionów euro, ale pozostałe środki rozłożyli równomiernie na pozostałe pozycje. Klub zasilili między innymi Blaise Matuidi, Thiago Motta, Salvatore Sirigu, czy Maxwell. Hitowe transfery miały dopiero nadejść.

Wydaje się, że podobną strategię transferową przyjmą właściciele Newcastle United. Zwłaszcza, że obecna kadra zespołu wymaga naprawdę wielu wzmocnień. Cytując klasyka: Kilka niedociągnięć? A gdzie tu są dociągnięcia? Gołym okiem widać, że Srokom zdecydowanie bardziej przyda się dziesięciu nowych zawodników na wszystkie pozycje niż jeden Erling Haaland, który sam i tak by nic nie wskórał.

Plotki sugerujące transfery na St. James’s Park Jamesa Tarkowskiego i Mauro Icardiego idealnie wpisują się w tę retorykę. Na solidnego napastnika kibice Srok czekają już od ładnych kilku lat. Szef defensywy w postaci Tarkowskiego również by się przydał. Takie nabytki pozwolą nowemu menedżerowi już za rok ruszyć po jakieś nazwisko z pierwszych stron gazet.

MILIARD W ROZUMIE. KOGO KUPI NEWCASTLE UNITED?

PIERWSZY HIT TRANSFEROWY

Od razu musimy wyjaśnić. Hitem transferowym nie jest w tym przypadku Robinho ani Javier Pastore. To są nabytki, które zrobią hałas, spowodują, że o klubie przez kilka dni będzie mówić cały piłkarski świat, do tego oczywiście podwyższą poziom sportowy, ale jednocześnie nie sprawią, że wszyscy kibice na stadionie będą w koszulkach z tym nazwiskiem na plecach, nie zapewnią też triumfu w Lidze Mistrzów. Prawdziwe hitowe transfery mają miejsce trochę później. Gdy fundamenty są już zbudowane i gdy na stanowisku pracuje już menedżer zatrudniony przez nowych właścicieli.

Na Stamford Bridge sezon 2004/05 zaczynał już Jose Mourinho. Portugalczyk wyciągnął więc Didiera Drogbę z Marsylii oraz zabrał ze sobą Ricardo Carvalho z Porto. Za obu zawodników zapłacono łącznie prawie 70 milionów euro, co robi ogromne wrażenie, biorąc pod uwagę, że niedługo minie 20 lat od tych wydarzeń. The Blues sprowadzili oczywiście jeszcze wielu innych zawodników, ale chociażby nazwisko Drogby możemy traktować jako taki pełnoprawny hit transferowy. Iworyjczyk wybudował swoją legendę w niebieskiej części Londynu, transparent z jego podobizną pojawia się na każdym meczu domowym Chelsea aż do dzisiaj. To właśnie z Drogbą jako liderem zespołu Chelsea zaczęła sięgać po największe sukcesy na początku ery Romana Abramowicza.

W Manchesterze City kompletowanie drużyny mogącej powalczyć o najważniejsze trofea trwało trochę dłużej. Po nieudanym pierwszym oknie transferowym do klubu dołączyli Carlos Tevez, Emmanuel Adebayor, Joleon Lescott, czy Gareth Barry. Nowe nabytki pozwoliły rywalizować jedynie o ewentualny awans do Ligi Mistrzów. Na Etihad Stadium sprawdziło się powiedzenie „do trzech razy sztuka”. To właśnie w trzecim letnim oknie do klubu dołączyli m.in. David Silva i Yaya Toure, którzy później wywindowali The Citizens na wyższy poziom. Przykład szejka Mansoura pokazuje, że sukces nie zawsze przychodzi tak szybko, jakbyśmy tego oczekiwali.

W kwestii Paris-Saint Germain wystarczy napisać, że w drugim oknie transferowym katarscy właściciele sprowadzili do Francji Zlatana Ibrahimovicia. Szwed był wtedy w najlepszym dla sportowca wieku, a do Francji odchodził jako gwiazda Serie A. Już w pierwszym sezonie w Paryżu strzelał gola lub asystował średnio w każdym spotkaniu, w którym zagrał. Był to ktoś, kto nie musi się adaptować do żadnych nowych warunków. Ktoś, na kogo może pozwolić sobie zespół, który ma już zbudowane odpowiednie fundamenty.

COŚ DO GABLOTY

Można wymieniać trenerów według własnych zachcianek, można sprowadzać piłkarzy za dowolną sumę, a koniec końców i tak liczy się to co w gablocie. Chociaż „coś” akurat w tym kontekście nie do końca pasuje. Przecież jeśli nowi właściciele ładują w klub tyle pieniędzy, to Puchar Ligi Francuskiej, czy inna Tarcza Wspólnoty interesują ich tyle co zeszłoroczny śnieg. Oni chcą do gabloty włożyć minimum mistrzostwo kraju, najlepiej w połączenie z krajowym pucharem, natomiast perłą w koronie zawsze pozostanie uszate trofeum za wygranie Ligi Mistrzów.

W ostatnich latach przed przyjściem do klubu Romana Abramowicza kibice Chelsea musieli zadowalać się jedynie pucharami Anglii i Pucharami Ligi Angielskiej. Na przełomie wieków nie do pokonania w lidze były zespoły Arsenalu i Manchesteru United. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Jose Mourinho. Abramowicz zawsze wymagał i wciąż wymaga trofeów. Portugalczyk mu je zapewnił już w pierwszym sezonie, gdy zdobył mistrzostwo kraju, na które na Stamfrod Bridge czekano od 1955 roku, więc równe 50 lat. Marzenie o Lidze Mistrzów spełniło się dopiero w dziewiątym sezonie po przyjściu rosyjskiego multimiliardera. Ten nie ma jednak na co narzekać, bo po kolejnych dziewięciu latach sukces udało się powtórzyć, a szejkowie z Emiratów Arabskich i Kataru wciąż czekają na ten upragniony sukces.

Kibice Manchesteru City w momencie przyjścia szejków byli spragnieni jakichkolwiek trofeów. Klubowe gabloty nie były bowiem wtedy otwierane od 1976 roku, gdy klub wywalczył Puchar Ligi Angielskiej. Pierwsze mistrzostwo Anglii nowej ery piłkarze z Etihad Stadium wywalczyli w sezonie 2011/12, po 44 latach. Ogólnie od przyjścia szejka Mansoura do gabloty trafiło 16 nowych zdobyczy, podczas gdy w całej historii klubu jest ich 28. To pokazuje skalę, w jakiej odmieniona została cała organizacja. Podsumowując, pierwsze mistrzostwo Anglii to czwarty sezon od przejęcia klubu. Ligi Mistrzów nie udało się wygrać do teraz.

Paris-Saint Germain zdominowało za to wszystkie możliwe rozgrywki we Francji, jednak spory wpływ miał na to niezbyt wysoki poziom Ligue 1. Znacznie łatwiej wygrywać z Maryslią, czy Lyonem, niż chociażby z Manchesterem United. Nie od dziś wiadomo jednak, że trofea na krajowym podwórku to według Katarczyków obowiązek. Prawdziwym celem jest dla nich Liga Mistrzów, której wciąż nie udało się wygrać, a po którą przez ostatnie lata sprowadzano do Paryża Neymara, Kyliana Mbappe i Leo Messiego.

Jakie wnioski możemy wysnuć z tych wszystkich przypadków dla Newcastle United? Zdecydowanie na początek warto umocnić kadrę, a następnie małymi krokami próbować realizować kolejne punkty planu. Możemy się spodziewać, że już niedługo Sroki wejdą do grona drużyn, które regularnie będą bić się o czołowe miejsca w Premier League. Nie ma wątpliwości, że jeżeli właściciel się nie zmieni, to Newcastle już za kilka lat będzie regularnym faworytem do sięgania po najważniejsze trofea.

CZYTAJ TAKŻE:

HUBERT NOWICKI

fot. Newspix

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

2 komentarze

Loading...