Łukasz Fabiański kończy karierę reprezentacyjną. Wieczny numer dwa w kadrze, bo trudno powiedzieć, że u jakiegokolwiek selekcjonera zyskał miano numeru jeden – w sumie to chyba Brzęczek tylko nie mógł się zdecydować, ale jakby dotrwał do Euro, znając życie postawiłby na Szczęsnego. Dlaczego tak było – trudno powiedzieć. Fabiański nigdy od Szczęsnego nie odstawał, więcej, w kadrze był po prostu lepszy.
No ja sobie nie przypominam zbyt wielu sytuacji, w których Fabiański wychodził na jagody w środku spotkania. Na pewno popełniał błędy, to oczywiste, ale sami przyznacie, że trzeba poszukać w pamięci, tymczasem błędy Szczęsnego podaje się nam na tacy. Naczelny przykład to oczywiście mundial 2018, kiedy Wojtek wybrał się na spacer i sprezentował do spółki z kolegami bramkę dla Senegalu (ale raczej sam ponosił największą odpowiedzialność).
To gdybanie, ale o podobny błąd Fabiańskiego nie podejrzewam. Poza tym – to już fakt – Fabiański wybronił nam mecz na dużej imprezie, a Szczęsny żadnego. Fabiański ma słynne spotkanie ze Szwajcarią, kiedy bronił znakomicie, a Szczęsny co? Na mundialu w 2018 chyba nie obronił żadnego strzału (dosłownie), jeden gol zawalił, na Euro 2020 też nie był specjalnie sensowny, jedna klasowa interwencja z Hiszpanią i tyle.
A mimo wszystko Fabiański zawsze był za jego plecami. Pewnie działała magia klubu, bo to jednak naturalne, że bliżej komuś do golkipera Juventusu niż West Hamu. I oczywiście: za piękne oczy w Juventusie Szczęsny nie broni. Natomiast nie umie przenieść swojej klasy do reprezentacji, a Fabiański owszem. Kolejni selekcjonerzy czekali jednak, że Szczęsny musi odpalić, ale nie odpalał specjalnie, a Fabiański czekał.
I gdy wchodził do klatki, to nie zawodził. Świetny bramkarz, którego będzie nam brakować. Możemy oczywiście gadać o polskiej szkole golkiperów, która jest dobra, na pewno lepsza niż polska szkoła skrzydłowych, ale Fabiański był i dobry, i sprawdzony. Mamy zdolnych bramkarzy, ale jeszcze niezbyt sprawdzonych w kadrze. Może przełożą klasę z klubu na kadrę, a może nie przełożą, jak Szczęsny chociażby. Albo wcześniej Dudek.
Bo Dudek grał w Liverpoolu, a Boruc nie, tylko czy ktokolwiek lepiej wspomina Dudka w kadrze niż Boruca?
Czego mi szkoda to faktu, że Fabiański nie zagra z numerem jeden i opaską kapitana. To nie jest klub, tutaj numery nie są przypisane na stałe. Można było dać Fabiańskiemu tę „jedynkę”, dać opaskę, niech chłopak ma pamiątkę na całe życie. Nawet z tym San Marino. Skoro nie był jedynką nigdy, mógł się poczuć chociaż na sam koniec. Tak symbolicznie.
Dzięki, Łukasz, za całą karierę w kadrze. Jesteś kozakiem!
WOJCIECH KOWALCZYK