Jeszcze kilka tygodni temu Piasta Gliwice mogliśmy chwalić, a Cracovię krytykować i uznawaliśmy, że jest to normalna sytuacja, do której w pewnym sensie wszyscy przywykliśmy. Dziś jednak karta zupełnie się odwróciła. „Pasy” po raz pierwszy od 2015 roku wygrały przy Okrzei, strzelając przy tym cztery gole, i pozostają niepokonane w Ekstraklasie od pięciu kolejek. W tym czasie wywalczyły 11 punktów. Piłkarze Waldemara Fornalika natomiast doznali trzeciej z rzędu porażki i jeśli szybko nie ogarną się w defensywie, ta passa będzie się przedłużać.
Piast Gliwice – Cracovia: Van Amersfoort i Siplak bohaterami
Cracovia z czterema zdobytymi bramkami w jednym meczu – to jest wielkie wydarzenie. Dość powiedzieć, że w dwóch poprzednich sezonach sztuki tej nie dokonała ani razu. Po raz ostatni udało jej się to 13 kwietnia 2019 roku, gdy pokonała u siebie Lechię Gdańsk 4:2. Na wyjeździe nie zrobiła tego od blisko czterech lat! Tutaj musimy się cofnąć aż do grudnia 2017 i triumfu 4:0 w Zabrzu.
Sami więc widzicie, że działy się dziś rzeczy niemalże historyczne.
Ojcami zwycięstwa krakowian są Pelle van Amersfoort i Michal Siplak. Holender trzykrotnie jak rasowy snajper kierował piłkę do siatki. Najpierw po wrzutce Siplaka z rzutu wolnego, potem dobijając strzał Karola Knapa obroniony przez Frantiska Placha, a na koniec po plasowanym uderzeniu w dalszy róg niczym Thierry Henry w swoim najlepszym okresie.
Siplak z kolei miał udział przy wszystkich czterech trafieniach. Dwa pierwsze wypracował bezpośrednio, idealnie dośrodkowując do kolegów z rzutów wolnych. Słowak podaniem do Marcosa Alvareza napędził akcję na 3:1 i to on zaczął kontrę z 71. minuty, pieczętującą wygraną gości. W tym przypadku dopisało mu trochę szczęścia. Piast źle wykonał rzut rożny, Siplak chciał wybić piłkę sprzed linii bocznej, ale skiksował i… dzięki temu ją opanował, co pozwoliło mu już w pełni kontrolowanie znaleźć Kamila Pestkę, a ten po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów asystował Amersfoortowi.
Piast Gliwice – Cracovia: kiepski debiut Katranisa
W pewnym sensie Słowak z Cracovii maczał także palce przy golu Damiana Kądziora, który zapoczątkował dzisiejsze strzelanie, ale to był zupełny przypadek. Alberto Toril chciał rozegrać na prawe skrzydło, na drodze podania znalazł się Siplak i to sprawiło, że Kądzior niespodziewanie stanął przed szansą, którą wykorzystał i zdobył pierwszą bramkę po swoim powrocie na polskie boiska.
Piast dobrze zaczął jeśli chodzi o wynik, lecz w samej grze od początku nie przekonywał i dwa szybkie ciosy „Pasów” wielkiego zaskoczenia nie stanowiły. Bez Jakuba Czerwińskiego jego koledzy w defensywie są jak dzieci opuszczone przez rodziców. Nie wiedzą, co robić i jak reagować. Jeśli twoim najlepszym obrońcą jest Ariel Mosór, dopiero czwarty raz zaczynający w podstawowym składzie ekstraklasowy mecz, mówi to wiele o postawie reszty. Debiutujący w lidze Alexandros Katranis nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia. O ile w poczynaniach ofensywnych był dość aktywny (po jego centrze i zamieszaniu w polu karnym sytuacyjnie gola strzelił Ameyaw), o tyle w tyłach popełniał dużo prostych błędów. To od jego bezmyślnego faulu przy linii bocznej zaczęło się nieszczęście Piasta. Z tegoż rzutu wolnego padła bramka wyrównująca – Grek nie pokrył schodzącego na bliższy słupek Rapy, któremu idealnie wpadło uderzenie głową w dalszy róg.
Piast poza golami praktycznie nie stwarzał sobie sytuacji, Lukas Hrosso się dziś nie napocił. Cracovia łącznie oddała osiem celnych strzałów, Plach obronił m.in. strzały Alvareza i Pestki.
Jakby mało Fornalik miał problemów, odnowiła się kontuzja Kristophera Vidy. Pauzujący ostatnio Węgier zdołał się wykurować na poniedziałek, zaczął w wyjściowej jedenastce, ale niedługo po przerwie musiał zostać zmieniony.
W Gliwicach gorące dni. W przedmeczowej zapowiedzi wróżyliśmy Piastowi sezon przejściowy i spokojne miejsce w środku tabeli, tyle że przy takiej postawie nawet strefa środkowa będzie niepewna. Obrona przecieka w każdym miejscu, a z przodu ciągle wiele do poprawy. Cracovia po objęciu prowadzenia kontrolowała przebieg wydarzeń, nie musiała uciekać się do rozpaczliwych interwencji pod własną bramką. Piłkarze Probierza odskoczyli na pięć punktów od strefy spadkowej i obecnie bliżej im do podium (cztery punkty straty).
Fot. Newspix