Reklama

„Nie lubię nudy. Najbliżej mi do wściekłej filozofii Red Bulla”

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

11 września 2021, 08:38 • 14 min czytania 5 komentarzy

– Najbliższa mojemu sercu, tak się trochę z tego śmieję, jest filozofia fast&furious, czyli szybcy i wściekli, trochę tak jak robią to w Red Bullu. Dynamicznie, atakująco, napastliwie – jak najszybciej do przodu, jak najszybciej odebrać, jak najszybciej działać. Piłkarze w tym systemie są wybiegani, silni, szybcy. Dużo się dzieje na boisku. Ale to jest filozofia droga. Dobrzy piłkarze pod ten profil kosztują niemałe pieniądze i trzeba ich wymieniać co dwa-trzy lata, bo nie nadają się do takiego szalonego tempa gry na dłuższy okres swoich karier. Dlatego też niemożliwe jest wdrożenie w polskim klubie tego, co wydaje mi się najciekawsze, najbardziej do mnie przemawiające. I to nigdzie, nawet na szczycie Ekstraklasy – opowiada w rozmowie z nami dyrektor sportowy Warty Poznań, Radosław Mozyrko, który zdradza swój pomysł na wielkopolski klub. Zapraszamy.

„Nie lubię nudy. Najbliżej mi do wściekłej filozofii Red Bulla”
Warta jest najciekawszym projektem, w jakim brał pan udział? Bo na pewno jest jednym z najmniejszych, z najskromniejszych.

Nie powiedziałbym, że to najciekawszy projekt, ale jest na pewno inny od tych, którymi zajmowałem się do tej pory. Jestem podekscytowany.

Co go wyróżnia?

W teorii i w praktyce jestem specjalistą od szkolenia młodzieży, a Warcie Poznań mam szerszy zakres obowiązków.

Jak bardzo szerszy?

Właściwie to podobne zadania miałem już w Legii. Wszystko sprowadza się do zarządzania zasobami ludzkimi i budżetem w klubie. Różnica jest taka, że wcześniej odpowiadałem za szkolenie młodzieży, a teraz ramy mojej odpowiedzialności się rozszerzają – rozliczany jest wynik sportowy na tu i teraz. Buduję kadrę, przeprowadzam transfery, realizuję krótkoterminowe, średnioterminowe i długoterminowe cele rozwoju organizacji.

A nie jest tak, że dyrektor sportowy w zdrowo funkcjonującym klubie powinien odpowiadać bardziej za ciągłość koncepcji niż za wyniki sportowe?

Doprecyzujmy – w założeniach krótkoterminowych za wyniki odpowiada trener, w założeniach długoterminowych odpowiedzialny jest za to również dyrektor sportowy. Jeśli on zadba o odpowiednią strategię, koncepcję, pomysł, to i trenerowi będzie się pracowało łatwiej, i klub będzie dysponował zawodnikami pasującymi do profilu, i pójdą za tym wszystkim satysfakcjonujące rezultaty.

Reklama
Pana zadaniem jest kontynuowanie wizji zaszczepionej w Warcie przez ostatnie dwa lata czy zbudowanie czegoś zupełnie nowego?

To i to. Będziemy kontynuować dotychczasową wizję pracy, na sto procent, to nie podlega żadnym wątpliwościom. Kadra będzie budowana tak samo – maksymalnie pięciu obcokrajowców, przeważająca liczba piłkarzy z Wielkopolski, promowanie zawodników z niższych lig. Nic się nie zmienia. Ale też piłka nożna jest mocno subiektywną dyscypliną, pozostawia przestrzeń na realizację własnych pomysłów i wizji. Różnimy się od siebie z Robertem Grafem, to naturalne, całkowicie normalne. Rozbudowywany będzie dział skautingu, pewnie inaczej będziemy oceniać część piłkarzy, zajdą zmiany, ale nie nazwałbym tego rewolucją. To korekty.

Coraz większa liczba dyrektorów sportowych w ekstraklasowych klubach wiąże się z tym, że tworzą oni dla tych organizacji mniej lub bardziej rozbudowane plany – jednoletnie, dwuletnie, pięcioletnie. Na jakich zakresach czasowych pan operuje?

Papier wszystko przyjmie, a w piłce nożnej wygląda to trochę inaczej. Nie operuję takimi planami, jakimiś założeniami osiągnięcia konkretnych celów do jednej ustalonej daty. Dla mnie celem krótkoterminowym jest okienko zimowe. Wtedy pojawią się pierwsze roszady, pierwsze zmiany. Średnioterminowym celem jest lipiec 2022, a długoterminowym są kolejne dwa okienka. Przy tym nie można zapominać, że piłka jest nieprzewidywalna, że pewne rzeczy trzeba dostosowywać do budżetu. Oznacza to tyle, że planowanie transferów naturalnie trzeba uzależniać od zajętego miejsca w ligowej tabeli.

Najbliższa mojemu sercu, tak się trochę z tego śmieję, jest filozofia fast&furious, czyli szybcy i wściekli, trochę tak jak robią to w Red Bullu. Dynamicznie, atakująco, napastliwie – jak najszybciej do przodu, jak najszybciej odebrać, jak najszybciej działać. Piłkarze w tym systemie są wybiegani, silni, szybcy. Dużo się dzieje na boisku. Ale to jest filozofia droga. Dobrzy piłkarze pod ten profil kosztują niemałe pieniądze i trzeba ich wymieniać co dwa-trzy lata, bo nie nadają się do takiego szalonego tempa gry na dłuższy okres swoich karier. Dlatego też niemożliwe jest wdrożenie w polskim klubie tego, co wydaje mi się najciekawsze, najbardziej do mnie przemawiające. I to nigdzie, nawet na szczycie Ekstraklasy. Brakuje na rynku polskich piłkarzy pasujących do tego opisu. A jak ich nie ma, to trzeba ich ściągać z zagranicznych klubów, a to kosztuje…

Mówi pan, że „transfery trzeba uzależniać od miejsca w tabeli”. Warta zajęła piątą lokatę w minionym sezonie. Czyli stać ją było na ciekawe letnie ruchy? Bo wydaje się, że mimo wszystko Warta ma wyjątkowo skromne możliwości.

Mamy jeden z najniższych budżetów w lidze. Nie mamy wielkich zasobów, wielkich możliwości finansowych na ruchy transferowe czy na pensje w Ekstraklasie. Ale może też było tak, że skoro zajęliśmy piąte miejsce w minionym sezonie, to właśnie było nas stać na kilka bardziej interesujących letnich ruchów transferowych.

Radosław Mozyrko

Dobrze, faktycznie najbardziej przemawia do pana koncepcja promowana przez piłkarskie filie Red Bulla?

Nie sama koncepcja Red Bulla w sensie ścisłym. Powiem tak: patrzę na piłkę jako na rozrywkę. Dyrektor sportowy jest niczym producent, trener niczym reżyser. Kino przyjmuje różne gatunki filmów. Każdy ma swoje preferencje. Ja najbardziej lubię filmy historyczne, filmy akcji, thrillery. Tak samo patrzę na futbol. Dobrze ogląda mi się mecze przynoszące emocje kibicom. Teraz powstaje pytanie: co sprawia im radość? W jednym miejscu będzie to 60% posiadania piłki na własnej połowie, w drugim miejscu będą to ekspresowe kontrataki, w trzecim miejscu będzie to walka i determinacja, a w jeszcze innym duża liczba strzelonych bramek, nieważne do której bramki. W Red Bullu wszystko dzieje się szybko. Dla mnie to wzór, połączenie tych stylów. Mnie się to podoba, pewnie wpłynęło na mnie też osiem lat w Anglii. Nie lubię nudy, tak to określę.

Reklama
Skoro jest pan producentem: da się stworzyć dobry spektakl bez hollywoodzkiej gwiazdy?

Oczywiście, że się da. Jak jest dobry reżyser, dobry producent i ambitni aktorzy…

Ale przydałaby się taka jedna wielka estradowa gwiazda, prawda?

Czy polski przemysł filmowy wyprodukował parę świetnych filmów?

Wyprodukował.

A czy miał hollywoodzkie budżety i gwiazdy?

Nie mają, to prawda, uciekamy od tej metafory. Na ile letnich transferów Warty miał pan wpływ?

Na żaden.

Naprawdę?

Jedynie wyraziłem swoją opinię na temat Jaysona Papeau, ale już wcześniej umówiliśmy się, że Robert Graf zamyka okienko i podejmuje kluczowe decyzje.

Nie czuł się pan trochę związany takim rozwiązaniem? Przez miesiąc pracował pan w klubie na stanowisku dyrektora sportowego, ale okienko transferowe domykał odchodzący z tej funkcji Robert Graf. A w rozmowie z TVP Sport wspominał pan, że w międzyczasie odbierał pan setki wiadomości od przedstawicieli różnych interesów z całego świata z zapytaniami o możliwość umieszczenia swojego zawodnika w Warcie.

Pomagałem w przesiewaniu tych informacji, w przekazywaniu ich dalej. Wziąłem się za opracowywanie planów B i C. Musieliśmy stworzyć alternatywy na wypadek, gdyby pojawiła się bardzo dobra oferta za zawodnika X czy zawodnika Y. Na tym się skoncentrowałem. Odpowiadając na pytanie – nie czułem się związany, wiedziałem o ruchach Roberta Grafa. Mamy bardzo dobry kontakt, mogłem zgłaszać obiekcje, wątpliwości, rozmawialiśmy na każdy temat. Naszym głównym celem było znalezienie skrzydłowego i to się nam udało, ta opcja podobała nam się najbardziej.

Jest pan zwolennikiem kadrowej ciągłości czy kadrowych rewolucji? Rewolucje były w Polsce dosyć częste, kojarzą się z chaosem w klubowych gabinetach, a pan wspominał, że w przykładowym modelu Red Bulla są na porządku dziennym i wiążą się z czystą chęcią rozwoju.

Dlaczego Red Bull tak często wymienia piłkarzy? Raz, że wpływają intratne oferty za ich zawodników z innych klubów, dwa, że konieczne jest dodawanie świeżej krwi i świeżego materiału do budowania ciągłości tej koncepcji.

To może podobnie będzie w Warcie?

Najlepiej robić stopniową wymianę kadry, ale czasami okoliczności zmuszają do wymieniania większej liczby piłkarzy w jednym okienku transferowym.

Tego lata klub opuściło szesnastu piłkarzy.

Dziesięciu. Z czego tylko trzech występowało w podstawowym składzie, a dwóch z nich – Makana Baku i Maciej Żurawski – byli wypożyczeni tylko na rundę wiosenną. Zawsze trzeba pamiętać, ilu odchodzących zawodników nie pełniło żadnej większej roli w drużynie, ilu młodych udało się na wypożyczenie, ilu musiało odejść, żeby zacząć grać czy się rozwijać. Każdy zespół ma dwuletni lub trzyletni cykl życia, więc siłą rzeczy w każdym okienku któremuś z piłkarzy ten cykl piłkarskiej przydatności dla drużyny się kończy. W idealnym świecie nigdy nie powinno być to dziesięciu piłkarzy na raz, ale nie żyjemy w idealnym świecie.

Jak ważny jest dział skautingu w Warcie? Jednym z celów klubu jest wyciąganie zawodników z niższych lig.

Pamiętajmy, że I liga to też niższa liga od Ekstraklasy, więc niekoniecznie jest tak, że trzeba szukać w II, III czy IV lidze. Tak tytułem wstępu. W naszym dziale skautingu pracują trzy osoby. Szukamy kolejnych dwóch. Do tego dochodzę ja, razem to sześć osób. Wydaje mi się, że przy odpowiednim zgraniu i odpowiedniej prężności to wystarczająca liczba, żeby skoncentrować się na kilku rynkach. Nie będziemy sondować całego świata, ale też nigdy nie było to zakładane w jakiejkolwiek naszej koncepcji.

Na jakich kierunkach świata chcecie się koncentrować?

Pomidor.

Zostajecie w Europie?

Tak, tak.

Nie stać na ten moment ekstraklasowych działów skautingu, żeby podróżować na przykład po takiej Brazylii, bo to zbyt wielkie koszty.

Nasz dział skautingu będzie dział trochę inaczej niż ma to miejsce w innych klubach Ekstraklasy.

Będzie się pan bardzo konsekwentnie trzymał limitu pięciu obcokrajowców w składzie Warty? To by oznaczało, że jeśli zimą nikt z zagranicznych piłkarzy nie odejdzie, to nikt z zagranicznych piłkarzy też nie przyjdzie.

Tak, będę mocno trzymał się tej filozofii, bo dostałem ją z góry. Ale, wiadomo, jeśli będzie w kadrze sześciu takich zawodników, to też nie stanie się wielka tragedia. Chcemy, żeby każdy obcokrajowiec w Warcie wnosił jakość. Ani ja, ani rada nadzorcza, ani trener nie chcemy mieć w drużynie zagranicznych piłkarzy, którzy siedzą na ławce i z niej nie wstają. Jasne, ktoś może przegrać rywalizację, ktoś może być zmiennikiem, ale niech chociaż coś wnosi, niech zwiększa rywalizację w kadrze. Najważniejsze jest robienie różnicy.

Optymistyczne założenie.

Polscy zawodnicy po zagranicznych wyjeździe przez ostatnie dwadzieścia lat zawsze opowiadali tę samą śpiewkę – tutaj zagraniczny piłkarz musi być dwa razy lepszy od miejscowego, żeby mieć miejsce w składzie.

W Ekstraklasie tak nie ma.

Nie chcę tego oceniać. Chciałbym, żeby obcokrajowiec mógł powiedzieć to samo o rywalizacji z polskimi piłkarzami w Warcie. Że musi być dwa razy lepszy, żeby tutaj grać, to jest główne założenie. Inna sprawa, że polscy piłkarze często są bardzo drodzy, więc nie dziwię się niektórym ekstraklasowym klubom, że idą w stronę piłkarzy zagranicznych, bo bywają po prostu tańsi.

Warta chce sprzedawać za duże pieniądze?

To część filozofii klubu, ale to musi być zrobione racjonalnie, z głową. Jeden-dwóch transferowanych zawodników w roku będzie oznaczało udany sezon, zakładając, że zrealizowane zostały cele sportowe.

Jest pan w stanie podać jakikolwiek przykład polskiego klubu stawiającego na zawodników z regionu, który osiągnął w swojej filozofii jednoznaczny sukces?

Akademia Lecha wypromowała multum bardzo dobrych piłkarzy do kadry i do zagranicznych klubów, ale też pewnie ktoś powie, że przy tym zabrakło trofeów wkładanych do gabloty. Legia też wypromowała sporą liczbę zawodników dla Ekstraklasy i na Zachód.

Tu mamy dobrze prosperujące akademie. W mojej opinii coś takiego, bez wielkiego zaplecza szkoleniowego, próbowano zrobić też w Górniku Zabrze w czasie trwania kadencji Marcina Brosza i nie wyszło to zbyt dobrze. Da się coś w tej materii zdziałać bez prężnej akademii?

Ciężko. Są różne filozofie akademii. Może być to akademia typu Ajax – skautowanie i ściąganie od najmłodszego roku życia. Może być to akademia Brentford – ściąganie na ostatnie dwa-trzy lata, szlifowanie diamentów. Dwa różne bieguny.

Który biegun jest panu bliższy?

Zależy od tego, gdzie jesteś, jakie masz finanse, z kim rywalizujesz…

A w Warcie?

Coś pomiędzy. Klub musi budować fundamenty, a ich niezwykle istotną częścią są kibice i społeczność. Tworzy to akademia od najmłodszych roczników, ale z drugiej strony nie jestem wielkim zwolennikiem tworzenia szkoleniowych grup U-8 czy U-11 w dużych profesjonalnych klubach. Wiele akademii wielkich europejskich organizacji od tego odchodzi. Niektóre kluby dalej tak działają, bo trwa wyścig szczurów o zawodników, bo istnieje ciągła obawa, że się kogoś pominie, kogoś straci w wieku siedmiu czy ośmiu lat. Ja jestem bliżej wypisywania się z tej gonitwy.

Radosław Mozyrko

Jednym z celów pana kadencji jest wychowanie sobie młodych zawodników, którzy mogliby stanowić o sile zespołu? Trochę pan przy akademiach pracował, posiada pan know-how.

Kiedy szukam piłkarza na jakąś pozycję, działam na trzech etapach. Na pierwszym etapie kieruję zapytanie do dyrektora akademii, czy jest jakiś młody zawodnik, który pasuje do tego profilu na tę pozycję. Na drugim etapie sonduję możliwości z Ekstraklasy, z I ligi, z II ligi, z niższych lig. Wreszcie – na trzecim etapie zaczynam poszukiwania na zagranicznych rynkach. Chciałbym, żeby wychowankowie Warty byli częścią zespołu i szli w świat za fajne pieniądze.

W Polsce często myślimy zbyt zero-jedynkowo, zbyt czarno-biało. Brakuje nam tej czutki, zachowania odpowiedniego balansu. Nawet jeśli bardzo chcesz stawiać na młodych zawodników, promować ich dla większego świata, to musisz umieścić wokół nich chociaż paru doświadczonych graczy. Więc jeśli mówię, że Warta będzie stawiała na młodzież i na wychowanków, wcale nie oznacza to, że Warta będzie grała tylko młodzieżą i wychowankami. Nie, im zespół bardziej doświadczony, im zespół lepiej zbudowany, tym łatwiej mniej ogranym chłopakom odnaleźć się w systemie.

Zgadza się pan z teorią, że prężnie działający dyrektor sportowy powinien mieć przygotowane zimowe transfery w październiku?

Co masz na myśli mówiąc: prężnie działający dyrektor sportowy?

Czyli taki, który jest w stanie okienko w okienko sprowadzać zawodników: raz, że pasujących do szerszej przekonujące koncepcji budowania skład, dwa, że pasujących do profilu oczekiwanego przez trenera na konkretną pozycję, trzy, że stanowiących różnicę na ekstraklasowych boiskach.

I ta teoria zakłada, że transfery mają być gotowe w październiku?

Mogą być w listopadzie, byle wcześniej, byle nie na hurra, byle nie last minute.

Jeśli pracowałbym w klubie kilka lat, jeśli miałbym skompletowany znany mi zespół, zbudowaną z nim bazę danych i ogarnięte parę rynków, to zgodziłbym się z teorią, że prężnie działający dyrektor sportowy przygotuje sobie większość zimowych transferów już w październiku. To kwestia dwóch-trzech lat pracy.

Czyli tyle potrzeba do tego w Warcie.

Niekoniecznie, to może stać się za pół roku, za rok, za dwa lata, ale też może nie stać się nigdy. Mówimy o ludziach, a ludzie są nieprzewidywalni. Opcje dla dyrektora sportowego przygotowuje dział skautingu. Dużą rolę dla mnie wykonywać będzie Kuba Czyżycki, czyli nowy szef działu skautingu wideo. Mówiłem mu już, że będę go rozliczał z liczby dobrych opcji, które mi zaproponuje do wyboru. Moim zadaniem będzie wybranie właściwego zawodnika, czyli takiego, który będzie odpowiadał i mi, i trenerowi.

Będzie pan pełnił rolę czysto decyzyjną.

Docelowo, jak się wszyscy dotrzemy, jak się wszyscy zrozumiemy na każdej płaszczyźnie w całym klubie, będzie wyglądać to tak, że dział skautingu zaproponuje opcje pod wcześniej ustalony profil piłkarza i wtedy dokonuje się proces decyzyjny między mną i trenerem. Ostatnio śmiałem się w rozmowie z Piotrem Tworkiem, że dla mnie to wygląda trochę, jak w przypadku małżeństwa – ja nie ściągam zawodnika, którego on nie chce, on nie ściąga zawodnika, którego ja nie chcę.

Antoni Łukasiewicz, były dyrektor sportowy Arki, mówił nam kiedyś: „rozmawiam z mądrzejszymi ludźmi i oni mówią: słuchaj, jak na dziesięć transferów dwa-trzy, czasami cztery ci się udadzą, to jest mega wynik”. Brzmiało to absurdalnie. Jak pan podchodzi do tych procentów, do tych proporcji?

Są różne typy transferów, ale trzymajmy się przypadku zawodników, którzy przychodzą do klubu, żeby być gwiazdami, liderami, stanowić o obliczu gry. To jak mówimy o pięciu takich transferach, choć tylu się nie robi, to wypadałoby, żeby przynajmniej trzech z nich – prędzej czy później – robiło różnicę.

Jak sprawić, żeby Warta Poznań przestała być efemeryczna, żeby przestała być ciekawostką, a stała się doświadczonym, solidnym ekstraklasowym klubem.

Przede wszystkim musi być w Ekstraklasie.

Niestety, takiej odpowiedzi nie uznam, potrzebuję więcej informacji.

Sprawdzałem sobie dane z ostatnich lat. 50% beniaminków spada z Ekstraklasy w ciągu trzech lat. 40% beniaminków nawet w ciągu dwóch lat. Ba, ten procent byłby dużo większy, gdyby nie patrzeć na większe marki, które spadły i potem wróciły. Więc tak jest, tak to można najkrócej ująć – celem Warty jest jak najdłuższe utrzymanie w Ekstraklasie, żeby nie być tylko ciekawostką, a poważną i znaczącą organizacją w polskiej piłce.

ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK

TYPY REDAKTORÓW WESZŁO NA MECZ WARTA-BRUK-BET

Paweł Paczul: Jeśli Termalica chce poważnie myśleć o utrzymaniu, musi wygrywać, musi punktować. W meczu z Wartą będzie ku temu dobra okazja, bo Zieloni wcale nie wyglądają w tym sezonie jakoś specjalnie przekonująco. Stawiam na Bruk-Bet po kursie 3.05. 

Jan Mazurek: Na ostatnie cztery mecze Bruk-Betu, w trzech padało więcej niż 2.5 gola. Warta swój najlepszy mecz z tego sezonu rozegrała przeciwko innemu beniaminkowi – Górnikowi Łęczna. Wtedy skończyło się 4:0. Nie mam przekonania, że tu dojdzie do powtórki z rozrywki, bo Bruk-Bet jest jednak lepiej zorganizowany i silniejszy jakościowo, ale mam wrażenie, że padnie w tym meczu sporo bramek. Dlatego też na Fuksiarz.pl stawiam na więcej niż 2.5 gola w meczu Warta-Bruk Bet po kursie 2.30. 

Fot. Newspix.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Ekstraklasa

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

5 komentarzy

Loading...