Od kilkunastu lat, cierpliwie, krok po kroku, niemalże z premedytacją Arsenal pakował się w sidła przeciętności. Teraz próbuje się z nich rozpaczliwie wyplątać, ale kolejne desperackie ruchy zdają się przynosić „Kanonierom” więcej szkód niż pożytku. Choć tak źle jak na starcie sezonu 2021/22 nie było chyba jeszcze nigdy. Po trzech kolejkach Arsenal jest zdecydowanie najgorszym zespołem w całej Premier League. Postanowiliśmy cofnąć się w czasie do chwil chwały londyńskiego klubu i prześledzić, w jaki sposób chylił się on ku upadkowi.
Upadkowi, który – jak się zdaje – następuje na naszych oczach.
Arsenal – ze szczytu do czołówki
15 maja 2004 roku. Ostatni mecz sezonu Premier League 2003/04. Arsenal wygrywa 2:1 z Leicester City i przechodzi do historii jako drużyna „Niepokonanych”. Podopieczni Arsene’a Wengera nie przegrywają bowiem ani jednego ligowego spotkania w całych rozgrywkach.
Naturalnie zdobywają wówczas mistrzostwo Anglii.
24 października 2004 roku. „Kanonierzy” w aurze wielkich kontrowersji przegrywają na wyjeździe 0:2 z Manchesterem United i tym samym kończą ligową passę meczów bez porażki na 49. spotkaniach. Starcie przechodzi do historii jako „Bitwa o bufet”, ponieważ po końcowym gwizdku Cesc Fabregas rzuca w sir Alexa Fergusona kawałkiem pizzy. Wenger zostaje ukarany grzywną w wysokości 15 tysięcy funtów za krytykę pracy sędziego Mike’a Rileya.
17 maja 2006 roku. Arsenal przegrywa 1:2 w finale Ligi Mistrzów z FC Barceloną.
19 sierpnia 2006 roku. Arsenal rozgrywa pierwszy oficjalny mecz po przeprowadzce z Highbury na nowo powstały obiekt Emirates Stadium. Spotkanie z Aston Villą kończy się remisem 1:1. Wcześniej na Emirates rozegrano także mecz pożegnalny Dennisa Bergkampa, a otwarcie areny uświetnił swoją obecnością książę Filip. Królowa Elżbieta II była nieobecna na uroczystości z powodu bólu kręgosłupa. – Może i nie ma tutaj dzisiaj mojej żony, ale mogę was uspokoić – jestem drugą najbardziej doświadczoną osobą w przecinaniu wstąg na całym świecie – zażartował książę Edynburga.
Koszt budowy stadionu, mocno opóźnionej przez trudności ze zgromadzeniem środków finansowych, dziennikarze szacują na około 400 milionów funtów. Władze Arsenalu finalizują przeprowadzkę na kredyt i stawiają sprawę jasno – redukowanie zadłużenia ma dla klubu znaczenie priorytetowe, jest ważniejsze nawet od wzmacniania składu pierwszej drużyny. Klub momentami ociera się wręcz o niewypłacalność.
„Podjęliśmy tę decyzję z pełną świadomością, że odbije się na naszych finansach. Brałem udział w pracach nad projektem nowego stadionu i namawiałem zarząd, by dokonał tego kroku. Czułem się w obowiązku udzielić władzom wsparcia”
Arsene Wenger
lato 2006 roku. Najdroższym transferem Arsenalu jest Tomas Rosicky, ściągnięty za 10 milionów euro. W tym samym czasie Manchester United płaci za Michaela Carricka blisko 30 milionów, Chelsea ściąga Andrija Szewczenkę za 45 milionów, Liverpool bierze Dirka Kuyta za 18 milionów, a Tottenham daje 15 za Dimityra Berbatowa. Poważniejszych zakupów od Arsenalu dokonują też między innymi Everton, Bolton, Newcastle i West Ham.
18 kwietnia 2007 roku. Z zarządu Arsenalu wylatuje David Dein – ulubieniec kibiców i najbliższy współpracownik Wengera, mający wielki wkład w sukcesy klubu osiągnięte w drugiej połowie lat 90. i na początku XXI wieku. Prezes Peter Hill-Wood oskarża Deina o próbuję przejęcia kontroli nad Arsenalem do spółki z amerykańskim biznesmenem Stanem Kroenke. – Nazwijcie mnie tradycjonalistą, ale nie potrzebujemy tu takich jak Kroenke. Nie chcemy jego pieniędzy. Moim zdaniem Arsenal powinien pozostać angielski, nawet jeżeli w jego składzie będą występowali głównie zagraniczni piłkarze – kwituje Hill-Wood.
Dein nie odpuszcza. Usiłuje zapanować nad Arsenalem u boku oligarchy Aliszera Usmanowa, ale także i ten plan pali na panewce. – Klub potrzebuje nowych środków finansowych i musi się otworzyć na biznesmenów spoza Wielkiej Brytanii – apeluje Dein.
13 maja 2007 roku. „Kanonierzy” w ostatniej kolejce Premier League remisują bezbramkowo z Portsmouth i po raz drugi z rzędu kończą ligowe zmagania na czwartym miejscu w tabeli. Wkrótce pozycja czwartej siły angielskiej ekstraklasy przyklei się do nich niemalże przysłowiowo.
Arsenal – z czołówki w przeciętność
25 czerwca 2007 roku. Z Arsenalu odchodzi jego największa gwiazda – Thierry Henry. Po latach czynionych podchodów działaczom FC Barcelony udaje się wreszcie skaptować Francuza, który pragnie zatriumfować w Lidze Mistrzów, a nie widzi już na to szans na Emirates Stadium. – Odejście Deina najmocniej wpłynęło na losy Arsenalu. To był człowiek poświęcony klubowi. Czy o nowych władzach można powiedzieć to samo? – po latach skomentuje Henry.
23 marca 2008 roku. „Kanonierzy” przegrywają na wyjeździe z Chelsea 1:2 i de facto odpadają z wyścigu o mistrzostwo Anglii, choć liderowali w Premier League niemal nieprzerwanie od 5. do 29. kolejki rozgrywek. Summa summarum londyńska ekipa uplasowała się na trzeciej pozycji w tabeli. Arsene Wenger przedstawia to jednak jako sukces – wedle jego retoryki awans do Ligi Mistrzów oznacza, iż sezon można uznać za w pełni udany.
Kibice „Kanonierów” są innego zdania.
19 września 2008 roku. Amerykański biznesmen Stan Kroenke – mimo początkowego sceptycyzmu – dołącza jednak do rady dyrektorów Arsenalu. To kolejny krok mający przygotować mu grunt do całkowitego przejęcia władzy nad klubem. Na rynku amerykańskim Kroenke (wraz z rodziną – jest on wszak mężem Anny Walton, która odziedziczyła fortunę po założycielu sieci supermarketów Walmart) znany jest z inwestycji w organizacje sportowe, takie jak choćby St. Luis Rams (NFL), Denver Nuggets (NBA) czy Colorado Avalanche (NHL). Jest raczej nielubiany przez kibiców. Fani w Stanach nazywają go prześmiewczo „Milczącym Stanem”, ponieważ unika mediów nawet w chwilach najgorętszych kryzysów w posiadanych przez niego drużynach.
lato 2009 roku. Manchester City – rosnąca potęga Premier League – wykupuje z Arsenalu Kolo Toure (16 milionów funtów) oraz Emmanuela Adebayora (25 mln), niejako pieczętując status „Kanonierów” jako klubu sprzedającego, a nie kupującego gwiazdy. Na Emirates Stadium trafia jedynie Thomas Vermaelen.
Wkrótce z Arsenalu odejdą również:
- Cesc Fabregas (do FC Barcelony)
- Samir Nasri (do Manchesteru City)
- Gael Clichy (do Manchesteru City)
- Robin van Persie (do Manchesteru United)
- Alex Song (do FC Barcelony)
Kibice pomału tracą cierpliwość, gdy przychodzi im obserwować, jak najważniejsi gracze „Kanonierów” wzmacniają szeregi bezpośrednich rywali w walce o krajowe trofea. Fani mają pretensje do managera, że ten za wszelką cenę unika hitowych transferów, a jeśli już wydaje kasę, to na ogół na perspektywicznych pomocników. – W Anglii planuje dziwne przekonanie, że wydawanie pieniędzy to recepta na wszystko – dziwi się Wenger.
„Arsenal mógł wydawać znacznie więcej, niż w istocie wydawał. Może nie po 100 milionów funtów każdego lata, ale na pewno więcej. Dlaczego Wenger nie zdecydował się na uruchomienie tych środków? Tylko on jeden zna odpowiedź”
Nick Harris, ekspert ds. finansowych (w książce „Arsene Wenger. Generał i jego kanonierzy”)
6 kwietnia 2010 roku. Arsenal odpada z Ligi Mistrzów po porażce 1:4 z Barceloną w ćwierćfinale. Do dziś nie udało im się dotrzeć ponownie w Champions League do tego etapu fazy pucharowej.
11 kwietnia 2011 roku. Stan Kroenke zostaje większościowym udziałowcem Arsenalu.
28 sierpnia 2011 roku. Arsenal przegrywa na wyjeździe z Manchesterem United 2:8. Wenger w pomeczowym wywiadzie próbuje uzasadnić klęskę zapaścią fizyczną swojego zespołu, lecz jego czyny przeczą tym słowom. Francuz w trybie ekspresowym dokonuje pięciu transferów przychodzących (do klubu na finiszu okienka trafili między innymi Per Mertesacker oraz Mikel Arteta) i sprzedaje Armanda Traore do Queens Park Rangers.
6 grudnia 2011 roku. Wenger wystawia przeciwko Olympiakosowi Pireus skład, który z biegiem lat staje się memem:
„Kanonierzy” przegrywają 1:3. Losów spotkania nie potrafi odmienić nawet wpuszczony z ławki Ignasi Miquel.
2013 i 2014 rok. Ofensywa transferowa Arsenalu. Wenger ściąga do klubu między innymi Mesuta Oezila, Alexisa Sancheza, Caluma Chambersa, Danny’ego Welbecka, Gabriela Paulistę oraz Mathieu Debuchy’ego za łączną kwotę w wysokości około 160 milionów euro. Przekłada się to na pierwsze od dawna trofea – w 2014 i 2015 roku „Kanonierzy” triumfują w Pucharze Anglii. Wydaje się, że coś drgnęło. Tym bardziej że w klubie poza wymienionymi zawodnikami – z których nie wszyscy się zresztą sprawdzili – występują także Giroud, Podolski, Cazorla, Koscielny czy Ramsey.
22 marca 2014 roku. Arsenal rozgrywa tysięczne spotkanie pod wodzą Wengera. Mecz kończy się jednak straszliwym blamażem – „Kanonierzy” przegrywają 0:6 z Chelsea, a znienawidzony Jose Mourinho w żywe oczy kpi sobie z Wengera. – Panowie, muszę już iść. Chcę się pochwalić żonie tym wynikiem – rzuca szkoleniowiec Chelsea, puszczając oczko do dziennikarzy. Wcześniej Arsenal przegrywa też w lidze z Manchesterem City 3:6, a także obrywa 1:5 od Liverpoolu. Pomimo sukcesów w krajowym pucharze, coraz powszechniejsze stają się apele o rozstanie z Wengerem.
„Po wielu latach przemyśleń dochodzę do wniosku, że z Wengerem nie zmierzamy w dobrym kierunku. Łamie mi to serce, ale takie są fakty”
Piers Morgan, osobowość telewizyjna i sympatyk Arsenalu
28 grudnia 2015 roku. „Kanonierzy” przypuszczają ostatni atak na mistrzowski tytuł pod wodzą Wengera. W 19. kolejce Premier League triumfują 2:0 w starciu z Bournemouth i za sprawą tego zwycięstwa wskakują na pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Biorąc pod uwagę kryzys, jaki dotyka jednocześnie Manchester United i Chelsea, a także zawirowania w Manchesterze City, szanse Arsenalu na sukces wydają się być naprawdę olbrzymie.
Zimą drużyna wpada jednak w dołek.
- 21. kolejka: 3:3 z Liverpoolem (wyjazd)
- 22. kolejka: 0:0 ze Stoke City (wyjazd)
- 23. kolejka: 0:1 z Chelsea (dom)
- 24. kolejka: 0:0 z Southampton (dom)
Ostatecznie na tarapatach czołowych potęg korzysta zatem ekipa Leicester City. Wenger między wierszami o niepowodzenie swojego zespołu obwinia fanów: – Straciliśmy tytuł w meczach u siebie z zespołami z dołu tabeli. Na naszym obiekcie panuje niestety bardzo ciężka atmosfera. Alexis Sanchez widzi to inaczej: – Brakuje nam głodu, który sprawiłby, że czulibyśmy się zwycięzcami już przed wyjściem na boisko. To świetna drużyna, ale nie jest pazerna.
Arsenal – z przeciętności na dno
7 marca 2017 roku. Arsenal przegrywa 1:5 z Bayernem Monachium w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Jest to spotkanie rewanżowe – w pierwszym „Kanonierzy” również polegli, również 1:5. Transparenty z napisem „Wenger Out” stają się coraz powszechniejsze. Coraz większe rzesze fanów londyńskiego klubu zaczynają się również zastanawiać, kiedy postępującą degrengoladę powstrzyma właściciel. „Milczący Stan”… milczy jednak jak zaklęty. – Źródła z wewnątrz klubu donoszą, że kierownictwo cieszy się z wolnej ręki, ponieważ trudno się pracuje nad rozwojem organizacji, gdy właściciel cały czas dyszy ci w kark – analizuje James Benge. – Ale w Arsenalu to zaszło już za daleko. Ludzie przestali obawiać się konsekwencji swoich błędów. Wszyscy czują się zbyt bezpieczni.
21 maja 2017 roku. Pada ostatnia linia obrony Wengera. Arsenal wygrywa wprawdzie pięć finałowych spotkań ligowych, lecz summa summarum i tak plasuje się na piątej pozycji w stawce. To oznacza, że „Kanonierów” po raz pierwszy od 1998 roku zabraknie w Champions League.
sezon 2017/18. Kolejne rozgrywki stoją pod znakiem wielkich przemian. Do Arsenalu trafiają nowe gwiazdy – Alexandre Lacazette, Pierre-Emerick Aubameyang czy Henrich Mychitarian. Jednak wielkie postaci opuszczają też Emirates Stadium, na czele z Alexisem Sanchezem. Wiosną 2018 roku swoje rozstanie z „Kanonierami” obwieszcza natomiast Arsene Wenger. 13 maja drużyna rozgrywa ostatnie ligowe spotkanie pod wodzą Francuza.
Arsenal znów kończy sezon poza TOP4.
23 maja 2018 roku. Unai Emery zostaje ogłoszony następcą Arsene’a Wengera na Emirates. Zaczyna od dwóch porażek w lidze, lecz od 3. do 16. kolejki jego podopieczni są już niepokonani w Premier League. Notują w tym czasie passę siedmiu zwycięstw z rzędu (dziesięciu, jeśli dodać resztę rozgrywek).
zima 2019 roku. Miesiąc miodowy szybko dobiega końca. Emery popada w konflikt z Mesutem Oezilem i Aaronem Ramseyem. Ostatecznie „Kanonierzy” są największymi przegranymi sezonu – w lidze zajmują piąte miejsce, a w finale Ligi Europy zbierają lanie od Chelsea.
Powrót do Ligi Mistrzów przechodzi im koło nosa.
lato 2019 roku. Arsenal ewidentnie zapomina o polityce oszczędności. Na Emirates Stadium za wielkie pieniądze trafiają Nicolas Pepe, William Saliba oraz Kieran Tierney, a przecież już rok wcześniej do klubu dołączyli Lucas Torreira, Sokratis Papastathopoulos i Bernd Leno. Emery ma jednak nikły wpływ na politykę transferową klubu. – Chciałem, żeby trafił do nas Wilfried Zaha. To zawodnik, który w pojedynkę wygrywa mecze. Wtedy usłyszałem, że sięgamy po Nicolasa Pepe. Zarząd powiedział, że to ruch z myślą o przyszłości. A my potrzebowaliśmy zwycięstw od razu – przyzna potem Emery.
Szkoleniowiec Arsenalu kombinuje. Rotuje składem, zmienia taktykę. Ale wyniki są coraz gorsze.
„Coś nie działało. Powiedziałem zawodnikom, że to nie jest drużyna, jaką chcę oglądać. Brakowało nam poświęcenia, nie byliśmy jednością. Takiego zespołu nigdy nie zaakceptuję. Ale nie miałem wsparcia. Klub w kryzysowym momencie pozostawił mnie samego”
Unai Emery
23 listopada 2019 roku. Arsenal remisuje z Southampton i osuwa się na ósme miejsce w tabeli. Kilka dni później „Kanonierzy” przegrywają 1:2 z Eintrachtem Frankfurt w fazie grupowej Ligi Europy i Unai Emery zostaje oficjalnie zwolniony z posady trenera.
20 grudnia 2019 roku. Po trwających blisko miesiąc poszukiwaniach dyrektor techniczny Arsenalu, Edu Gaspar, decyduje się na obsadzenie w roli trenera niedoświadczonego Mikela Artety, byłego gracza „Kanonierów”. Hiszpan przez lata współpracował z Pepem Guardiolą w roli jego asystenta i w założeniu działaczy Arsenalu ma przestawić taktyczną wajchę na futbol oparty na posiadaniu futbolówki. To zasadnicza zmiana względem preferencji nieco bardziej pragmatycznego Emery’ego. Coraz więcej ekspertów zaczyna podkreślać, iż Edu ze swoimi posunięciami miota się od Sasa do Lasa.
Obnaża to fiasko działań Ivana Gazidisa. Były CEO Arsenalu po odejściu Wengera postanowił dokonać strukturalnych zmian w klubie i podzielić odpowiedzialność za politykę kadrową, która wcześniej spoczywała na barkach niemalże wszechwładnego managera. W założeniu – dobry pomysł, pójście z duchem czasu. Jednak jego efektem okazał się całkowity chaos wewnętrzny i kompetencyjne pomieszanie z poplątaniem.
1 sierpnia 2020 roku. Arteta nieoczekiwanie prowadzi Arsenal do triumfu w Pucharze Anglii, co umacnia jego pozycję na Emirates.
2020 i 2021 rok. Arsenal nie przestaje szaleć na rynku. W sumie od 2017 roku działacze „Kanonierów” wydają na wzmocnienia przeszło 600 milionów euro, równolegle sprzedając zawodników za jakieś 260 baniek. Nie przekłada się to jednak na wyniki. Sezon 2020/21 londyńczycy kończą na ósmym miejscu w tabeli.
20 kwietnia 2021 roku. Działacze Arsenalu pod presją rozjuszonych fanów chyłkiem wycofują się z projektu Superligi, którą początkowo planowali współtworzyć. Wedle doniesień najlepiej poinformowanych dziennikarzy Stan Kroenke był wielkim entuzjastą tego pomysłu. Czara goryczy się przelewa – kibice „Kanonierów” zaczynają gwałtownie protestować nie tylko przeciwko Superlidze, ale i przeciwko amerykańskim właścicielom klubu. Oliwy do ognia dolewa Daniel Ek, założyciel serwisu Spotify i wierny kibic Arsenalu, który próbuje odkupić klub z rąk rodziny Kroenke.
6 maja 2021 roku. Arsenal przegrywa półfinałowy dwumecz Ligi Europy z Villarrealem prowadzonym przez Unaia Emery’ego.
28 sierpnia 2021 roku. Po trzech kolejkach sezonu 2021/22 „Kanonierzy” znajdują się na ostatnim miejscu w tabeli Premier League z zerowym dorobkiem punktowym. Przegrali kolejno z Brentford (0:2), Chelsea (0:2) i Manchesterem City (0:5). Posada Artety wisi na włosku, polecieć ma również głowa Edu.
Jaki będzie następny etap tej opowieści? Pewnie rychłe rozstanie z Artetą i kolejne „nowe otwarcie”. Jeszcze inny pomysł na futbol, do którego znów trzeba będzie dopasowywać wykonawców. Oczywiście Arsenal wciąż wydaje się zdecydowanie zbyt mocny, by całkowicie się rozlecieć i spaść z Premier League.
Ale z drugiej strony… Parę klubów już się na takim myśleniu przejechało.
fot. NewsPix.pl / Getty Images