Zatrzęsienie spektakularnych transferów tego lata sprawia, że rzucanie hasłami typu „najważniejszy transfer okienka” jest stąpaniem po cienkim lodzie. Ale w tym ruchu Cristiano Ronaldo do Manchesteru United jest coś wyjątkowego. Szczypta romantyzmu o powrocie do domu. Potężne dogrzanie pieca w pociągu o nazwie „Premier League najlepszą ligą świata”. Ale też mnóstwo pytań. Bo że Messi w PSG będzie perłą w koronie, że Mbappe w Realu będzie twarzą całej ligi – to wiemy. Jednak jest sporo wątpliwości co do roli, jaką Ronaldo odegra nie tylko w Manchesterze, ale i w całej lidze.
Zacznijmy od tego, że Cristiano Ronaldo jest napastnikiem wybitnym. Jeśli ktoś przez pryzmat upływającego czasu, fiaska Juventusu w walce o Ligę Mistrzów i przerwania dominacji „Starej Damy” w Serie A deprecjonuje jakość Portugalczyka, to jest po prostu nieobiektywny, nierzetelny lub po prostu głupi.
Sprawdź ofertę Fuksiarz.pl na Premier League
Mówimy tu o piłkarzu, który w dwunastu ostatnich sezonach jedenastokrotnie strzelał przynajmniej 25 goli tylko w rozgrywkach ligowych. Pamiętacie doskonale pewnie te rozkminki o tym, że „Ronaldo będzie się spinał tylko na Ligę Mistrzów, a na takie Sassuolo to nawet nie będzie wychodził”. Te wątpliwości zweryfikował czas. Pierwszy sezon w Juve – 21 goli w 31 meczach w Serie A. Drugi – 31 goli w 33 meczach. Trzeci – 29 bramek, 33 mecze.
Facet jest w doskonałej formie fizycznej. Jasnym jest, że trudno przykładać do niego teraz klisze z tego pierwszego okresu w Manchesterze, gdy machał nogami nad piłką w chorym tempie. Przez te lata stał się bardziej klasyczną dziewiątką. Maszyną do szukania sobie miejsca w polu karnym i dostawiania szufli. Ale czyż nie właśnie ktoś taki był potrzebny Manchesterowi United?
Cristiano Ronaldo w Manchesterze United. Rynek nienasycony napastnikami
Spójrzmy na sprawę nieco szerzej. Kluby ze ścisłego europejskiego topu zabijają się o wybitnych napastników. Od lat słyszymy te gadki o tym, jak cennym towarem są klasowe dziewiątki i jest w tym sporo prawdy. Bo to klasyczne prawo ekonomii – podaż i popyt wyznaczają ceny. Gdy jakiś klub dorwie się już do wybitnego napastnika, to stara się go trzymać za wszelką cenę. Lewandowski w Bayernie. Benzema w Realu. Kane w Tottenhamie. Za rok zobaczymy kolejne „gwiezdne wojny” o Haalanda. I Manchester takiej dziewiątki szukał. Ale nie mógł znaleźć.
Udało się wyciągnąć Edinsona Cavaniego, ale to jednak piłkarz, który szczyt życiowej formy ma za sobą. Romelu Lukaku w 2017 roku? To nie była gra pod niego, to nie był też jeszcze ten Lukaku, który rozbił Serie A. Zlatan? Problemy ze zdrowiem. Depay? To nie typowa dziewiątką, a ponadto nie był wówczas gotowy na tak wielki klub. Falcao – rozczarowanie, Van Persie? Świetny pierwszy sezon, później dół.
Jasne, że znaleźlibyśmy kilka pozycji, na których „Czerwone Diabły” potrzebowały pilniejszych wzmocnień niż w ataku. Ale chodzi właśnie o ten języczek u wagi. Cavani był dobry. Ale Ronaldo jest wybitny. Cavani nie był nawet drugim najlepszym strzelcem zespołu, bo wyprzedzili go Fernandes i Rashford. W samej Premier League tak samo – Portugalczyk i Anglik przed nim.
Rozważając zatem kwestie „czy Ronaldo był Manchesterowi potrzebny?” trzeba odpowiedzieć – cholera, tak, Ronaldo byłby potrzebny każdemu klubowi na świecie. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości.
Spotkania Manchesteru United możesz obstawiać na Fuksiarz.pl
Być może jednak najciekawsze w tej całej historii jest to, czy i jak długo Ronaldo wytrwa w wielkości. Gdyby został teraz w Serie A, to byłby bezsprzecznie gwiazdą numer jeden całej ligi. Mówimy przecież o lidze, która straciła Lukaku, Donnarumę, Hakimiego, Gomeza, Conte. A Ronaldo trafia do ligi, gdzie odpowiedzialność za ciągnięcie wizerunkowo i sportowo całego projektu rozkłada się na kilka klubów i kilkudziesięciu zawodników.
Cristiano Ronaldo w Manchesterze United. Obsesja bycia najlepszym
To jest wyzwanie dla Ronaldo. Przecież on nie chce być na tej samej półce, co de Bruyne, Salah, Lukaku czy Fernandes. Chce być numerem jeden. On – po raz który już w swojej karierze – wchodzi w bloki startowe i mówi „panowie, zrobię wszystko, byście oglądali tylko moje plecy”. Ta obsesja perfekcji, bycia najlepszym, bycia perłą w koronie była opisywana już tysiące razy. I znów jesteśmy w punkcie, gdy efekty tej obsesji dopiero poznamy, a nie w tym, w którym musimy odwoływać się do przeszłości i historii o tym, jak zdominował Europę z Realem.
Ostatnio rzuciliśmy na Weszło pod rozkminkę tekst o tym, czy Manchester United ma najlepszą kadrę w całej Premier League. „Czerwone Diabły” mają na pewno lepszego napastnika od sąsiadów z Manchesteru. Mają na pewno szerszą kadrę i lepszą ławkę od Liverpoolu. Pytanie jest chyba tylko takie – czy nowa twarz Chelsea jako suma jednostek jest w stanie równać się z sumą jednostek Manchesteru United?
Odpowiadając najbardziej banalnie jak tylko się da – czas pokaże. Ale ten czas przyszły zapowiada się tak ekscytująco, jak ekscytujące jest to okno transferowe.
fot. NewsPix