– W Rakowie przyjęło się mówić, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przed rywalizacją z Rubinem Kazań byliśmy skazywani na porażkę, ale pokazaliśmy, że świetne przygotowanie daje ci szansę na robienie rzeczy niespodziewanych. Dzisiaj w piłce wszystko jest możliwe i z Gentem znów mamy zamiar to udowodnić. Piszemy wielką historię, ale nie mamy zamiaru się zatrzymywać. To wszystko pokazuje, jak dobrze zarządzany jest ten klub. Przychodziłem tu grać w 1. lidze z myślą o awansie do Ekstraklasy, a dzisiaj chcę awansu do pucharów. Jako cały Raków chcemy kolejnego kroku naprzód – mówi nam Patryk Kun, piłkarz Rakowa Częstochowa, który w dzisiejszym rewanżu z Gentem spróbuje obronić wynik 1:0 i wejść do fazy grupowej Ligi Konferencji.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Jest optymizm w szatni przed meczem?
Mamy dobrą zaliczkę, ale wiemy, jak ten pierwszy mecz wyglądał. Belgowie zagrali dobre spotkanie, zamknęli nas. Broniliśmy się jak należy, ale nie mieliśmy takiej kontroli nad meczem, jaką byśmy chcieli mieć. Nie lubimy być ciągle w defensywie, wolimy przenosić ciężar gry do przodu. W rewanżu musimy zagrać jeszcze lepiej, żeby awansować. Oni będą grali o wszystko, ruszą na nas z większym naporem.
Pewnie czułeś na boisku, że pod względem czysto piłkarskim różnica była dość znaczna, ale udało ją się zniwelować dobrą organizacją całego zespołu.
Czuliśmy to od 1. minuty, ale też uważam, że nie zagraliśmy swojego najlepszego spotkania. Popełnialiśmy proste błędy przy wyprowadzeniu piłki, co nie pozwalało nam grać dłużej na ich połowie. Wiedzieliśmy, że to mocny europejski zespół, ale musimy przywyknąć, że z takimi trzeba się mierzyć, jeśli chce się grać w pucharach.
Dobrze wam idą te starcia z mocniejszymi. W ogóle nie tracicie bramek, co jest małym ewenementem. Widać też, ile znaczy dobry bramkarz, która robi wam świetną robotę.
Vladan broni fantastycznie od meczu pucharowego z Legią. To fajne uczucie, bo nie dość, że nie dopuszczamy rywali do tworzenia wielu sytuacji pod naszą bramką, to jeszcze gdy one się pojawiają, to mamy mocny punkt między słupkami. Po to jest bramkarz, żeby wesprzeć zespół z pola, kiedy ten ma gorszy moment.
Tym bardziej, że w rewanżu znowu będziecie musieli cierpieć i ponownie liczyć na Kovacevicia. Najważniejsze, żeby nie pójść śladami Śląska Wrocław, który swoją zaliczkę stracił w pierwszych 10 minutach.
Dlatego będziemy chcieli coś strzelić. Nie będziemy nastawiać się na głęboką defensywę, to nie jest nasze DNA. W naszej grze chodzi o to, żeby zabrać piłkę przeciwnikowi i operować nią jak najdalej od naszej bramki. Nawet z lepszymi od siebie chcemy atakować, musimy być mądrzy w tym, co robimy. Drugi mecz z Gentem nie będzie wyglądał tak jak pierwszy z naszej strony, bo to będzie proszenie się o kłopoty.
Dlatego po zwycięstwie w pierwszym meczu pewnie nie było hurraoptymizmu w szatni.
Jesteśmy świadomą drużyną. Mimo że to nasza pierwsza styczność z pucharami, to wiemy, o co tutaj chodzi. Wykonaliśmy połowę roboty i nie ma z czego się cieszyć. Jeśli będziemy grać swoją piłkę, myślę, że będzie dobrze.
Jak gra wam się co trzy dni? Może akurat nie teraz, bo macie przekładane mecze w lidze, ale czy ogółem zwiększona intensywność w okresie przygotowawczym zdaje egzamin? Igor Sapała wspominał, że przygotowujecie się na standardy europejskie i na razie to widać.
Pod względem fizycznym nie ma problemu, w grze co trzy dni czujemy się bardzo dobrze. Bardzo mocno popracowaliśmy i podpisuję się pod tym, co powiedział Igor. Do tej pory nie wyszedł nam tylko mecz z Jagiellonią, ale poza tym pokazujemy, choćby w meczu z Wisłą, kiedy graliśmy w dziesiątkę, że jesteśmy mocni fizycznie. Nie męczą nas kontuzje wynikające z przemęczenia, bo są to urazy mechaniczne, co też jest dobrą wiadomością. Mały problem jest tylko z rotacją, bo kilku zawodników wypadło i trenerowi trudniej operować składem.
Jakby to od ciebie zależało, przekładałbyś mecze Ekstraklasy czy nie? Ostatnio wiele jest dyskusji na ten temat, nie każdemu się to podoba, że Raków i Legia nie trafiają w swoim słabszym momencie na zespoły, które miałyby trochę łatwiej o punkty.
Ja nie widzę trudności w grze co trzy dni, więc masz moją odpowiedź. Ale jeśli klub korzysta z opcji przełożenia kolejki, to czemu nie? Tylko to też ma dwie strony medalu, bo teraz mamy więcej czasu na odpoczynek, ale w przyszłości to natężenie meczów do nas wróci. Wyjdzie na to samo. Plus na przekładanie teraz jest jeszcze taki, że więcej rzeczy możemy przetrenować. Nie bazujemy tylko na teorii, mamy czas na wprowadzenie jej w życie między meczami.
W szatni podzielacie ambitną wizję właściciela co do Ligi Mistrzów?
To długofalowa wizja, a my tu i teraz myślimy jednak o czymś innym. Mamy rewanż, walczymy o granie w fazie grupowej Ligi Konferencji. Do tej pory to kapitalne doświadczenie, które zaprocentuje. Wiem, że tak się zazwyczaj mówi, ale naprawdę z każdym meczem czujemy się coraz dojrzalsi. Możemy wiele z tych eliminacji wyciągnąć, jak choćby to, że poziom koncentracji musi być na najwyższym poziomie przez pełne 90 minut. Że głowa musi pracować szybciej i bez przerwy, bo inaczej zostaniesz ukarany.
Gdyby ktoś miał ci powiedzieć kilka lat temu, że będziesz grał decydujący mecz o europejskie puchary z mocnym belgijskim zespołem, to pewnie byś taką osobę wyśmiał.
I to na pewno! Fajne te losy się potoczyły. Piszemy wielką historię, ale nie mamy zamiaru się zatrzymywać. To wszystko pokazuje, jak dobrze zarządzany jest ten klub. Przychodziłem tu grać w 1. lidze z myślą o awansie do Ekstraklasy, a dzisiaj chcę awansu do pucharów. Jako cały Raków chcemy kolejnego kroku naprzód.
Gdyby się nie udało, na pewno mocno plulibyście sobie w brodę. To byłby upadek tuż przed metą.
W Rakowie przyjęło się mówić, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przed rywalizacją z Rubinem Kazań byliśmy skazywani na porażkę, ale pokazaliśmy, że świetne przygotowanie daje ci szansę na robienie rzeczy niespodziewanych. Dzisiaj w piłce wszystko jest możliwe i z Gentem znów mamy zamiar to udowodnić.
Dla Marka Papszuna paradującego bez koszulki i z szampanem w ręce – warto.
Haha, tak, też chcielibyśmy to zobaczyć. Jesteśmy głodni tego sukcesu, a jeśli się nie uda, to jakoś będziemy musieli to przeboleć. Zobaczymy.
Bez strachu przed Gentem?
Nie, nie boimy się takich zespołów jak Gent.
Fot. Newspix