Czesław Michniewicz chciał zawodnika gotowego na teraz, na już. Nie kogoś, kogo trzeba będzie przygotowywać, ale kogoś, kto przeszedł okres przygotowawczy. Dostał jednak Yuriego Ribeiro, który ostatni mecz zagrał ósmego maja, a od początku lipca pozostaje bez klubu. Czy Portugalczyk ma jakieś plusy? Czy jego ściągnięcie naznaczone jest samymi znakami zapytania, a Legia Warszawa popełnia błąd?
Stołeczny klub wczoraj poinformował o testach medycznych dwójki Portugalczyków. Z jednej strony Rui Gomes, czyli transfer do drugiego zespołu. Z drugiej zaś Yuri Ribeiro, czyli wzmocnienie mające na celu nieco załagodzić fatalną sytuację kadrową, która stała się znakiem rozpoznawalnym Legii w ostatnim czasie. Nie da się bowiem inaczej określić konieczności grania Rafą Lopezem w środku pola ani wystawianiem Kacpra Skibickiego na mecz eliminacyjny ze Slavią Praga.
Ten posępny obraz wzmacnia jeszcze odejście Josipa Juranovicia, które – na ten moment – tworzy wyrwę na prawej stronie bloku obronnego. Wobec takich problemów Legia musiała rozglądać się za wzmocnieniami, a efektem ich poszukiwań jest właśnie Yuri Ribeiro. Podstawowy problem jest jednak taki, że Portugalczyk nigdy w swojej karierze nie grał na prawej stronie boiska, ani nie występował w środku pola. To od początku był lewy obrońca, ewentualnie lewy wahadłowy. Wojskowi nie ściągają zatem kogoś, kto ma zastąpić Juranovicia, ale gościa będącego konkurencją na flance obsadzonej przez Filipa Mladenovicia. Ale czy to w ogóle jest dobra konkurencja?
Portugalskie początki
CV nowego nabytku Legii wygląda naprawdę nieźle, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Na liście drużyn, które przewinęły się w karierze Ribeiro znajdziemy:
- młodzieżowe reprezentacje Portugalii
- Bragę
- Benfikę
- Rio Ave
Do tego oczywiście Nottingham Forest, które było najważniejszym klubem w jego dotychczasowej karierze. Spośród portugalskich wojaży wyróżnić należy jednak nie Benfikę, która brzmi najbardziej dumnie, ale niepozorne Rio Ave. Wynika to z prostego faktu – Ribeiro dla pierwszej drużyny Orłów zaliczył zaledwie dziewięć meczów – dwa w Lidze Europy oraz siedem w krajowych pucharach. Główne szlify zbierał dla zespołu B, który występuje w portugalskiej drugiej lidze, a więc na przyzwoitym poziomie.
Nikt jednak nie uważałby Ribeiro za dobry transfer, gdyby na tym jego przygoda się zakończyła. W sezonie 2017/18 lewy obrońca trafił na wypożyczenie do Rio Ave i tam przedstawił się szerszej publiczności. Uzbierał 29 meczów, strzelił swojego pierwszego gola (4:2 z Pacos de Ferreira). Przede wszystkim dorzucił jednak pięć asyst, co jest już całkiem porządnym wynikiem. Tyle samo zaliczył Raul Jimenez (obecnie Wolverhampton), Marcos Acuna (Sevilla) czy Goncalo Paciencia (Eintracht Frankfurt), ale lepiej radził sobie… Pedro Tiba.
Yuri Ribeiro nie był jednak nie do ruszenia i koniec końców zaliczył 25 występów w portugalskiej ekstraklasie, co działa na korzyść jego ofensywnych statystyk. Średnia 0.2 a/m uplasowała go na siódmym miejscu wśród obrońców, którzy zaliczyli przynajmniej 3 ostatnie podania.
- Alex Telles – 0.43
- Jefferson – 0.34
- Ricardo Esaigo – 0.3
- Raul Silva – 0.24
- Andre Almeida – 0.22
- Nuno Pinto – 0.22
- Yuri Ribeiro – 0.2
Różnica między nowym piłkarzem Michniewicza, a trzecim Ricardo Esaigo nie była zatem kolosalna, nie mówiąc już o reszcie stawki.
Sprawdź ofertę Fuksiarza i postaw na siebie!
Jednocześnie udane wypożyczenie do Rio Ave nie zmieniło sytuacji Portugalczyka w jego macierzystym klubie. Trenerzy Benfiki cały czas podchodzili do Ribeiro z rezerwą, bezustannie stawiając na Grimaldo, którego Yuri miał być zmiennikiem.
Na poziom jednego z najlepszych klubów w Portugalii Ribeiro był po prostu za słaby. Sytuację postanowiło jednak wykorzystać Nottingham Forest, ściągające do Anglii wagon z piłkarzami z Półwyspu Iberyjskiego. Zarząd ekipy z Championship uznał, że szybkość, przebojowość i chęć gry 1 na 1 będą cechami, dzięki którym Portugalczyk rozkwitnie, pracując z Sabrim Lamouchim.
Jak Yuri Ribeiro radził sobie w Anglii?
Kwota za transfer Ribeiro do Nottingham Forest nie została ujawniona, ale zdecydowanie nie był to przypadkowy ruch, a dowód na wspomnianą wyżej tendencję. Razem z nim do Championship, przed sezonem 2019/20, trafili:
- Alfa Semedo – ex Benifca
- Tiago Silva – ex CD Feirense
Do tego w klubie był już Tobias Figueiredo (ex Sporting), Joao Carvalho (ex Benfica), a także inni zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego – Chema oraz Rafa Mir. Łącznie siedmiu piłkarzy z jednego kręgu kulturowego. Trudno wobec tego mówić o braku intencjonalności, co tylko potwierdzają liczby.
Yuri Ribeiro bez wątpienia należał do jednych z najważniejszych graczy w układance Lamouchiego. W swoim debiutanckim sezonie zaliczył 27 występów, do których dołożył trzy asysty. Spośród wszystkich obrońców Forest tylko Matty Cash wykręcił lepszy wynik. Angielski defensor zaliczył pięć ostatnich podań, a niedługo później trafił do Aston Villi.
Nottingham grało wówczas naprawdę ciekawy futbol, mimo, że nie zdobywało mnóstwa bramek (14. ofensywa w Championship 2019/20). Za większość ataków odpowiadali właśnie boczni obrońcy, ustawieni stosunkowo wysoko. Podkreśla to Mike Braithwaite – kibic Nottingham oraz dziennikarz BBC: – Cash i Ribeiro grali bardziej jako skrzydłowi. Byli kluczowi dla tego, jak Forest odbierało piłkę i kontratakowało. Strategia Lamouchiego opierała się na zwartych szykach i szybkich atakach flankami.
Na podstawie tej wypowiedzi widać, że Ribeiro może pasować do profilu drużyny Czesława Michniewicza. Legia – przynajmniej w teorii – też ma być bardzo odpowiedzialna i zorganizowana w tyłach oraz agresywna w kontrach. Portugalczyk, który przez sezon był przystosowany właśnie do takiej gry, może nie mieć większych kłopotów z taktyczną aklimatyzacją.
Jednocześnie nikt nie powinien udawać, że jest to idealny transfer.
„Jest świetny w grze do przodu, ale nienajlepszy w obronie”
Z jakiegoś powodu Ribeiro z Nottingham odszedł po zaledwie dwóch sezonach. Swój dorobek na zapleczu Premier League zamknął na 52 występach, trzech asystach i jednym trafieniu. Rozgrywki 2020/21 nie były w jego wykonaniu aż tak udane jak pierwszy sezon, a i Forest wypadło znacznie gorzej. Z siódmego miejsca i otarcia się o baraże do angielskiej ekstraklasy, zjechali do siedemnastej lokaty i dziewięciu punktów przewagi nad strefą spadkową.
Yuri grał mniej, Yuri grał słabiej, a z klubu wyleciał gość, który ściągnął go na The City Ground. Lamouchiego zastąpił Chris Hughton, ale to nie od tego momentu zaczęły się kłopoty z łapaniem się Portugalczyka do wyjściowej jedenastki.
Ribeiro opuścił bowiem sam start sezonu, wtedy Francuz był jeszcze na posterunku. W pierwszych dziewięciu kolejkach zaledwie raz zameldował się na murawie. Czy nagle okazał się za słaby? Światło na tę sprawę rzuca przywołany wcześniej Mike Braithwaite: – Myślę, że za kulisami działo się dużo rzeczy. To tylko moje obserwacje, ale odnoszę wrażenie, że po tym, jak Yuri odmówił przejścia do Olympiakosu, którego właścicielem jest Evangelos Marinakis, będący też właścicielem Forest, pojawił się nacisk, by nie wystawiać go do pierwszego składu.
Swoją cegiełkę dołożyły też inne kwestie. Chris Hughton wydawał się pozbawiony większych obiekcji co do umiejętności Ribeiro, ale jednocześnie zupełnie nie potrafił wykorzystać jego potencjału ofensywnego. – Z pewnością po pierwszym sezonie nie widzieliśmy już najlepszej wersji Yuriego. Hughton preferował grę z obrońcami trzymającymi swoje pozycje, tymczasem Ribeiro swoje umiejętności pokazuje wtedy, gdy może obiegać rywala i atakować. Jest świetny w grze do przodu, ale nienajlepszy w obronie – twierdzi Braithwaite.
Po odejściu Lamouchiego, Portugalczyk szybko stracił zainteresowanie dłuższym pobytem w Nottingham. Uważał, że mocno we znaki dała mu się pandemia i wywołany nią lockdown. Ribeiro twierdził wówczas, że tęskni za domem, co może tłumaczyć, dlaczego Legia natychmiast zdecydowała się na ściągnięcie rodaka swojego nowego lewego obrońcy, który w dodatku należy do tej samej agencji piłkarskiej.
Ogłoszenie odejścia Yuriego Ribeiro z Nottingham Forest nastąpiło 1 lipca 2021 roku. Klub nie był jednak skory do pożegnania – 24-latkowi zaproponowano nową umowę, ale ten ją odrzucił, chcąc zmienić otoczenie. Jego wcześniejsze słowa o tęsknocie za domem brzmią zatem dość komicznie, jeśli zauważymy, że koniec końców wylądował w Warszawie.
Co Yuri Ribeiro może dać Legii Warszawa?
Transfer Portugalczyka ma zatem swoje plusy, ale – co oczywiste – pojawia się kilka znaków zapytania.
Jego rozbrat z piłką nie był długi, Michniewiczowi nie powinno zająć zbyt dużo czasu doprowadzenie go do optymalnej formy. A kiedy już ją znajdzie, może być ciekawą konkurencją dla Filipa Mladenovicia. Były zawodnik Lechii Gdańsk nie gra w ostatnim czasie najlepiej, a jeśli Ribeiro wskoczy na obroty znane z pierwszego sezonu w Forest lub z pobytu w Rio Ave, Serb może nawet stracić miejsce w wyjściowej jedenastce.
Legia zyskuje też zawodnika kreatywnego, lubującego się w grze do przodu. W swoim ostatnim sezonie dla Nottingham notował średnio 0.7 kluczowego podana na mecz. Wcześniej było jeszcze lepiej – równe 1.0. Nie powinno być również powodów do obaw, jeśli idzie o ogólną celność jego podań. Ta utrzymuje się na solidnym poziomie i wynosi 72-73%.
Wreszcie Ribeiro powinien wnieść trochę kolorytu. Jak na pozycję, którą nominalnie zajmuje, ma naprawdę dobry % udanych dryblingów – 66.
Problemem na pewno jest dyspozycja Portugalczyka w defensywie. Ani nie ma dobrych odbiorów, ani szczególnie umiejętnie nie czyta gry. W sezonie 2020/21 popełnił jeden błąd bezpośrednio prowadzący do straty bramki, ale są aspekty, które mogą martwić bardziej. Bez wątpienia należy do nich skłonność do popełniania fauli. Legia będzie musiała pilnować się, by któryś z wywalczonych przez rywala stałych fragmentów gry nie okazał się zabójczy.
Należy też pamiętać, że Portugalczyk nijak nie rozwiązuje największych bolączek Legii – nigdy nie grał na prawej stronie, nie operował piłką w środku pola. Dariusz Mioduski powinien zrobić wszystko, by na Łazienkowską trafił piłkarz mogący wzmocnić właśnie te pozycje.
Ostatnią sprawą jest oczywiście podejście samego Ribeiro. Jeśli będzie mu się chciało – może stać się wyróżniającym zawodnikiem w Ekstraklasie, a Wojskowi mogą na nim nieźle zarobić. Ma w końcu dopiero 24 lata, ogranie w Portugalii i Anglii. Byle tylko nie skoczyło się na tym, że Portugalczyk znowu poczuje nagłą tęsknotę za domem, albo na tym, że zarząd Legii przyjmie pierwszą ofertę, która zostanie złożona odnośnie lewego obrońcy.
Fot.Newspix