Maj 2021. Karol Fila strzela gola dla Lechii w meczu z Jagiellonią w swoim ostatnim spotkaniu na boiskach Ekstraklasy. Sierpień 2021. Karol Fila może wystąpić w barwach Strasbourga w meczu z PSG, w którym możliwy jest debiut Leo Messiego na boiskach Ligue 1. Życie piłkarza potrafi być piękne.
– Cały piłkarski świat będzie nas oglądał. Każdy patrzy teraz na PSG, na Messiego, a tu na drodze taki mały klub jak Strasbourg – mówi Fila.
Jak czuje się przed meczem z PSG? Dlaczego woli Leo Messi od Cristiano Ronaldo? Jak to możliwe, że debiut na boiskach Ligue 1 opłacił dziewięcioma szwami? Czy zaskoczył go poziom francuskiej elity? Jakie wrażenie na jego kolegach ze Strasbourga zrobiło odśpiewanie flagowego hitu z repertuaru Zenku Martyniuka? Czym zaimponował mu Strasbourg? Jaki cel liczbowy stawia sobie przed pierwszym sezonem w Ligue 1? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada lewy obrońca RC Strasbourg, Karol Fila. Zapraszamy.
Nie mogłeś spodziewać się, że tak szybko po wyjeździe do Francji możesz zostać świadkiem historii.
Zaledwie chwilę jestem w Ligue 1, jeszcze nie zdążyłem się na dobre zadomowić, a już zawitał tutaj najlepszy zawodnik na świecie. Będziemy grali w jednej lidze z Leo Messim – to wprost niewiarygodne. Mam możliwość zagrania przeciwko niemu – czy to teraz, już w drugiej kolejce, czy potem, gdzieś na wiosnę. Czego chcieć więcej?
Czyli jesteś jednym z wyznawców wyższości Leo Messiego nad Cristiano Ronaldo.
Zdecydowanie tak, w tej rywalizacji wygrywa Messi, choć nie deprecjonuję osiągnięć, talentu i pracowitości Ronaldo. Nie jestem fanatykiem, który twierdzi, że Messi jest wybitny, a Ronaldo do kitu. Nie, obaj są wyśmienici, ale to Messi jest dla mnie numerem jeden.
Czyli rozumiem, że kibicowałeś lub dalej kibicujesz Barcelonie.
A wiesz, że nie? Jak miałem osiem czy dziesięć lat, to trzymałem kciuki za Barcelonę, ale teraz kibicuję Arsenalowi.
Wybacz zdziwienie, ale nie załapałeś się na najlepsze lata tego klubu.
Nie są to łatwe czasy dla kibica Arsenalu. Przeżywam mnóstwo rozczarowań, ale coś mam do tej drużyny i to się nie zmienia. Po prostu lubię ich oglądać.
Odeszliśmy od sedna. Przygotowywaliście się specjalnie na PSG? Jestem w stanie wyobrazić sobie te wszystkie analizy, pomysły, wskazówki, które biorą w łeb, kiedy paryżanie ogłaszają sprowadzenie Leo Messiego. Pozostaje załamać ręce.
Każdy wiedział, że zagramy z PSG. Z Messim, bez Messiego? I tak to wielki faworyt. Wszyscy musimy zagrać na sto procent, w pełni skoncentrowani, żeby wyrwać im punkty, żeby sprawić sensację. Mieliśmy mnóstwo odpraw na temat PSG. Znamy ich mocne i słabe strony, choć wiadomo, że tych drugich jest malutko. Jesteśmy gotowi, będziemy chcieli wygrać albo co najmniej zremisować, bo z innym nastawieniem nawet nie ma sensu wychodzić na murawę.
LEO MESSI STRZELI MNIEJ NIŻ 24.5 GOLI W LIGUE 1 – KURS 2.95 NA FUKSIARZ.PL
Sensacja byłaby czymś wielkim.
Byłoby fajnie. Każdy patrzy teraz na PSG, na Messiego, a tu na drodze taki mały klub jak Strasbourg. Sensacja smakowałaby pięknie, bo PSG stworzyło jedną z najsilniejszych drużyn na świecie.
Albo nawet jedną z najsilniejszych na papierze w całym XXI wieku.
Dokładnie.
PSG ściągnęło całą plejadę głośnych nazwisk. I to nawet nie wliczając w to nadprogramowego Leo Messiego.
Możliwość wystawienia w jednym składzie Messiego, Neymara i Mbappe to istny kosmos.
Na twoim miejscu nie wiedziałbym, czy się bać, czy cieszyć. Na lewej obrony może być jazda.
O strachu nie ma mowy. Czysta radość. Będę się cieszył z każdej minuty. Niezależnie, czy wyjdę w pierwszym składzie, czy wejdę z ławki.
W kadrze U-21 grałeś już duże mecze przy kilkudziesięciu tysiącach kibiców, ale tu masz perspektywę tego, że jeśli tylko na boisku pojawi się Leo Messi, transmisję odpalą miliony ludzi na całym świecie.
Cały piłkarski świat będzie oglądał ten mecz w oczekiwaniu na pojawienie się Messiego. Dobra okazja, żeby pokazać się z dobrej strony.
Jeśli miałbyś zrobić mini-przewodnik dla kogoś, kto chciałby odpalić sobie w tym meczu lub w tym sezonie Strasbourg, to kogo poleciłbyś obserwować?
Mamy ciekawy zespół. Niby przegraliśmy w pierwszej kolejce z Angers, ale nasza gra stała na przyzwoitym poziomie, więc każdego można poobserwować, ale jeśli już mam pokusić się o jakiś konkret, to mamy dobrych napastników. Warto popatrzeć – jest Ludovic Ajorque, jest Habib Diallo, jest Kevin Gameiro. Jak dogram im w pole karne celną piłkę, to wiem, że na dziewięćdziesiąt procent zakończą to bramką.
Debiut w Ligue 1 zakończył się dla ciebie urazem głowy. Od połowy spotkania biegałeś po boisku z bandażem.
Założyli mi dziewięć szwów.
Wielka piłka boli.
Rozcięcie, nic przyjemnego. Wróciłem do treningów drużynowych po kilku dniach. Starałem się unikać kontaktu głowy z piłką, żeby nie pogorszyć sytuacji, bo szwy dalej są i mogłoby to skutkować krwią, a tego chcieliśmy uniknąć. Ale jestem twardy, jestem do dyspozycji trenera Stephana.
Odmówiłeś mu zejścia z boiska, kiedy doznałeś tego urazu z Angers.
To była końcówka pierwszej połowy, swoje zrobiła adrenalina, bo nie czułem bólu. Powiedziałem trenerowi, że mogę zostać i dać z siebie wszystko.
Nie żałujesz, że dałeś się ponieść adrenalinie i zagrałeś siedemdziesiąt pięć minut? Może jakbyś zszedł wcześniej, to dałoby się to lepiej opatrzeć.
Nie, założyli mi bandaż, głowa była zabezpieczona. To była dobra decyzja, lekarz to aprobował.
Jak oceniasz swój występ?
Indywidualnie oceniam ten debiut na plus, było okej.
Kibice Strasbourga wybrali cię graczem meczu.
Docenili mnie, fajna sprawa. Trochę szkoda porażki, ale to dopiero pierwsza kolejka, będzie jeszcze wiele spotkań na odkucie.
Poziom Ligue 1 cię zaskoczył?
Był lekki szok, jest spora przepaść w intensywności i w aspektach taktycznych między meczami Ekstraklasami a meczami Ligue 1. Cały czas musisz być gotowy, bo non stop mam wrażenie, jakby coś się działo, jakby bramka wisiała w powietrzu. Na francuskich boiskach wszystko dzieje się sprawniej, szybciej, dynamiczniej.
Przystosowujesz się?
Z treningu na trening jest coraz lepiej. Niedługo uda mi się to wrażenie zniwelować w stu procentach, ta intensywność stanie się normą, już pomału to czuję.
Czyli nie jesteś jednym z tych polskich piłkarzy, którzy po zagranicznym wyjeździe opowiadają, że zderzają się z obcą kulturą piłkarską i potrzebują pół roku na aklimatyzację.
Wszystko widać po decyzjach trenera. Julien Stephan zaufał mi, stawiał na mnie w sparingach, wystawił mnie w pierwszym składzie na mecz z Angers. Już po treningach widziałem, że nie odstaję od reszty grupy, więc może też dlatego dostaję możliwość grania.
Słyszałem, że Strasbourg wybrałeś, ponieważ przedstawiono ci tutaj wizję poważnej szansy występowania w pierwszym składzie.
Tak, to było istotne. Chciałem grać regularnie, a nie zwiedzać drużyny rezerw czy siedzieć na ławce. Inna sprawa, że nigdzie nie idzie się jak po swoje, ze stuprocentowym przekonaniem, że będzie się grać, bo w Strasbourgu też jest duża rywalizacja. Wiesz, zagrałem solidnie z Angers, a wcale nie jestem pewny pierwszego składu z PSG. Rywalizacja jest ogromna, samonapędzająca się, ale tego właśnie mogłem się spodziewać, bo występują tu bardzo dobrzy i bardzo doświadczeni piłkarze. Jesteśmy, wraz z menadżerem, bardzo zadowoleni z wyboru Strasbourga, bo na razie wszystko, dosłownie wszystko, mi tu pasuje.
EARLY PAYOUT W FUKSIARZU! WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU!
Julien Stephan wcześniej wykonywał bardzo dobrą robotę w Rennes. Nie jest to wiekowy trener, ale z pewną renomą na rynku.
Ma ciekawą filozofię, fantastyczną wizję i bardzo dużą wiedzę, jak na tak młodego trenera. Trener Stephan jest też bardzo pomocny, co jest kluczowe dla kogoś takiego jak ja – młodego nowego chłopaka, który nie zna jeszcze zbyt dobrze języka francuskiego.
Macie grać ofensywnie czy nie ma takiego założenia i chodzie głównie o zajęcie bezpiecznego miejsca w tabeli?
Strasbourg będzie preferował ofensywny futbol.
Tobie to pewnie odpowiada.
Jak najbardziej, zdecydowanie.
Wspomniałeś wcześniej o aklimatyzacji, o szukaniu swojego miejsca w drużynie. Widziałem filmik z twojego chrztu – ciepło cię przyjęła szatnia.
Zapoznałem chłopaków z klasyką polskiego disco-polo.
„Przez twe oczy zielone” w interpretacji Karola Fili.
Fajnie wyszło, wszyscy się pośmiali. Myślałem, że będzie gorzej, okrutnie się stresowałem, bo żaden ze mnie wokalista, ale dałem radę. Widać to na filmiku, nie ma wstydu.
Próbowali sobie piłkarze Strasbourga przetłumaczyć tekst?
Nie sądzę, ale refren podłapali, część sobie nuciła, bo to chwytliwy kawałek.
Szatnia Strasbourga różni się od szatni Lechii?
We Francji jest większy luz. Puszczają sobie muzykę, tańczą, podrygują, śpiewają, śmieją się. Non stop, cały czas chill, luz. Na boisku też większa radość z gry, większa przyjemność w operowaniu piłką.
Łatwo było ci złapać ten luz?
Na początku trochę mnie usztywniało, bo starasz się być jak najbardziej profesjonalny, pokazać się z jak najlepszej strony, co sprawia, że jesteś lekko spięty. Nowy trener, nowy kraj, nowy język, nowe twarze, nowi koledzy. Teraz mi to przechodzi, coraz więcej jest we mnie luzu.
Miasto Strasbourg pewnie ci się spodobało.
Strasbourg zrobił na mnie ogromne wrażenie. Z dziewczyną i z jej rodzicami zwiedziliśmy parę zakątków miasta. Mnóstwo klimatycznych uliczek, historycznych miejsc, piękny rynek, imponująca katedra. Mam mieszkanko, powoli się urządzam, dostosowuję się do tutejszego rytmu. Jak ktoś ma wolną chwilkę, to polecam przelecieć się do Strasbourga. Obiecuję, że nikt nie pożałuje, bo jest tu ślicznie.
Idealna baza wypadowa na pół Europy.
Francja, Niemcy, Szwajcaria, Austria, Luksemburg, nawet troszeczkę dalej Włochy. Jakbyś na raz pojechał do trzech krajów.
A jak nauka francuskiego? Francuzi nie lubią mówić po angielsku.
Myślałem, że z angielskim będzie u nich lepiej, ale to ja tutaj przyjechałem, to ja tutaj jestem gościem. Nie mam prawa narzekać, muszę się dostosować. Mam zajęcia dwa razy w tygodniu, czasami nawet trzy, uczę się. Piłkarski slang czuję coraz lepiej. Małymi kroczkami do przodu. Moim celem jest jak najszybsze osiągnięcie pełnej komunikatywności w szatni.
Ktoś z doświadczonych zawodników Strasbourga wziął cię pod skrzydła i pełni rolę mentora?
Pomagają mi anglojęzyczne chłopaki. Jest nas tutaj trzech-czterech. Lepiej rozumieją francuski, więc jak coś nie gra, to zawsze mi przekażą, przetłumaczą. Miłe, bo jestem dopiero miesiąc we Francji i siłą rzeczy ten język nie może być u mnie jeszcze perfekcyjny, ale to kwestia pół roku, może roku.
Odprawy odbywają się po francusku?
Tak, ale jest drugi trener, który bardzo dobrze porozumiewa się w języku angielskim i wszystko tłumaczy.
Czyli nie czujesz się zagubiony.
Nie, nawet nie ma o czymś takim mowy.
Stawiasz sobie jakiś ambitny cel na pierwszy sezon w Ligue 1?
Chciałbym zagrać w przynajmniej dwudziestu meczach i dorzucić do tego pięć-sześć asyst.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Fot. Newspix