Wiesz, że to Arsenal, gdy kilka dni przed startem sezonu okazuje się, że dwóch podstawowych zawodników jest niedysponowanych. Wiesz, że to Arsenal, gdy w pierwszej jedenastce są zawodnicy nieopierzeni, a trener długo, bardzo długo trzyma na ławce potencjalnie najlepszego piłkarza. To musi być Arsenal, skoro etatowy klub z Premier League dostaje wciry od beniaminka i nikt nie jest specjalnie zdziwiony.
Pisać o występie Arsenalu w tym meczu, to właściwie pisać o niczym. Jasne, można to wszystko spłycić i napisać tylko, że tak słaby występ Kanonierów oglądaliśmy w zeszłym sezonie. Nie będzie to dalekie od prawdy, w zasadzie w ogóle, bo po prostu prawdą będzie. Mimo wszystko dość nieprawdopodobne wydaje się to, że Arsenal w meczu z Brentford zwyczajnie nie stworzył sobie klarownej okazji.
Próbował Xhaka, fatalnie głową uderzał Martinelli, raz popisał się David Raya, ale to tyle. Trzeba było liczyć na więcej, nawet jeśli w składzie zabrakło Lacazette’a i Aubameyanga. Trzeba było liczyć, a paradoksalnie wielu kibiców londyńskiego klubu było z wpadką pogodzonych już na starcie. Wiecie, to takie typowe zagranie zgorzkniałego fana, który wie, że to wszystko się zaraz wywali, ale stara się obrócić całą sytuację w żart.
Nic dziwnego, Arsenal takim żartem się po prostu stał. Ich kadra naznaczona była oczywiście kilkoma absencjami, ale większość zawodników po prostu nie powinna stanowić o sile takiej marki. Benowi White’owi można odpuścić, przyzwoity debiut zaliczył Lokonga, na stałym poziomie zagrali Smith-Rowe i Tierney. Ale reszta? Przecież zachowanie połowy defensywy to jakaś marna prowokacja – wystarczy tylko spojrzeć na etapy prowadzące do straty bramki:
- wybicie wprost pod nogi piłkarzy Brentford,
- niemożność przerwania akcji we własnym polu karnym,
- wpuszczenie strzału w krótki róg bramki.
Sergi Canos scores Brentford’s first Premier League goal in 74 years
Brentford 1-0 Arsenal #BREARSpic.twitter.com/l9m6dWq6wx
— Arsenal Best Goals & Videos (@AFCBestGoals) August 13, 2021
Druga jeszcze bardziej komiczna:
- wyrzut z autu,
- pusty przelot trzech zawodników,
- piłka wchodzi w kozioł,
- wylokowany Bernd Leno tylko smutno patrzy, jak Norgaard pakuje piłkę do siatki.
GOAL! Norgaard
Follow @IFAST66 and don’t miss a goal pic.twitter.com/jo7asZDNBY
— (@IFAST66) August 13, 2021
Gdy wczoraj w podobnym tonie bronił Śląsk Wrocław, nazwaliśmy to jednym słowem – kompromitacja.
I Arsenal też się skompromitował, bo na takim poziomie, w takiej lidze, tak grać po prostu nie wypada. Patrząc na wynik, ale przede wszystkim ogólną prezencję, nietrudno się dziwić, że The Gunners są bardzo wysoko w dwóch rankingach. Zajmują czwarte miejsce pod względem najgorszych nastrojów wśród kibiców (tylko 43% respondentów ma pozytywne odczucia). Są również drudzy, jeśli idzie o najgorzej ocenianego trenera w Premier League. Mikela Artetę wyprzedza jedynie Bruno Lage, który dopiero co trafił na Wyspy.
Światełko w tunelu jest jedno, ale jest też dość krwawe. Arsenal następne pięć meczów zagra z Chelsea, Manchesterem City, Norwich City, Burnley i Tottenhamem. Nie chcemy być złym prorokiem, ale zwolnienie Mikela Artety po derbach północnego Londynu może być jednym wyjściem z sytuacji, a zarazem przyznaniem się do gigantycznego błędu. Kadencja Hiszpana na The Emirates nie przyniosła niemal żadnego pozytywu.
Brentford – Arsenal. Klasa beniaminka
Przy tym wszystkim nie może jednak umknąć to, że Brentford – samo w sobie – zaprezentowało się dzisiaj świetnie. Mnóstwo było obaw o to, jak beniaminek wejdzie do Premier League. To normalne – nietypowy projekt, specyficzny styl gry, sporo nieznanych nazwisk. Po 90 minutach pierwszego spotkania na trybunach nie było jednak żadnej konsternacji, pół smutnego spojrzenia, lecz czysta euforia.
Piękne sceny, szczególnie po tych miesiącach zamkniętych stadionów na cztery spusty. pic.twitter.com/MB13IuA8Cf
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) August 13, 2021
Ich drużyna była dzisiaj pozbawiona kompleksów. Bryan Mbuemo bawił się z Whitem. Chambers został wręcz zjedzony przez każdego piłkarza, któremu próbował stanąć na drodze. Ivan Toney pokazał, że jest nie tylko świetnym strzelcem (33 gole w Championship 2020/21), ale wszechstronnym piłkarzem, któremu nie jest obce rozgrywanie piłki w stylu – zachowując proporcje – Harry’ego Kane’a lub Roberta Lewandowskiego.
Imponowała też defensywa. Raya, najniższy bramkarz w lidze, który nie urósł nawet na 180 centymetrów, nie zaliczył żadnego złego wyjścia do dośrodkowania. Ethan Pinnock, cztery lata temu grający w lidze amatorskiej, kręcił dzisiaj napastnikami Arsenalu. Reszta nie wyróżniała się tak mocno, lecz nie popełniła właściwie ani jednego błędu. To wielka sztuka, tym bardziej, że dla niemal wszystkich podopiecznych Thomasa Franka był to debiut w Premier League.
Ale Snopp Dogg bardzo dobre wprowadzenie do Premier League.
Jeszcze cztery lata temu grał w Non League, dwa lata temu w League One. pic.twitter.com/AQ8sK293Tv
— Jan Piekutowski (@j_piekutowski) August 13, 2021
Jedynymi zawodnikami Brentford, którzy wcześniej otarli się o angielską ekstraklasę są bowiem Ivan Toney oraz Sergi Canos. Ich dorobek powala na kolana:
- Sergi Canos – 9 minut – Liverpool vs WBA
- Ivan Toney – 5 minut – Chelsea vs Newcastle United
- Ivan Toney – 5 minut – Newcastle United vs Manchester United
I tyle. Trzy występy, łącznie 24 minuty, wszystkie w sezonie 2015/16. Zespół, który nie ma żadnego doświadczenia w Premier League, ograł jedną z największych marek i wcale nie wyglądał, jakby się przy tym szczególnie zmęczył.
Brentford miało pomysł na to spotkanie od samego początku. Nie ma przypadku w tym, że jednego z goli strzelili po długim wyrzucie z autu Madsa Becha, bo Duńczyk trenował ten aspekt piłkarskiego rzemiosła ze specjalistą, Thomasa Gronnemarkiem, który 22-latka określił mianem jednego ze swoich najlepszych uczniów. To szczegół, ale piłka nożna oparta jest na szczegółach, niuansach. W Brentford nic nie zostało pozostawione przypadkowi, w Arsenalu uznano, że pałowanie dośrodkowaniami na Gabriela Martinelliego to doskonały sposób na sforsowanie defensywy.
Nie można być w szoku, patrząc na ostateczny rezultat.
BRENTFORD 2:0 ARSENAL
Sergi Canos 27′, Christian Norgaard 73′