Reklama

Wyszkolenie dobrych trenerów to największe wyzwanie nowego prezesa PZPN

redakcja

Autor:redakcja

09 sierpnia 2021, 08:43 • 6 min czytania 16 komentarzy

W poniedziałkowej prasie dominują jeszcze Igrzyska Olimpijskie, więc o piłce zbyt wiele ciekawego nie znajdziemy, zwłaszcza że to pierwszy dzień po weekendowych meczach. 

Wyszkolenie dobrych trenerów to największe wyzwanie nowego prezesa PZPN

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dariusz Dziekanowski komentuje odejście Leo Messiego z Barcelony.

Jeśli potwierdzą się doniesienia o PSG, to ciekaw jestem jak w paryskim klubie zmieszczą się dwie takie osobowości, jak Messi i Neymar. Wiadomo, że jednym z powodów odejścia Brazylijczyka z Barcy była chęć wyjścia z cienia Messiego. Z medialnych doniesień wynika, że obaj pozostają w świetnych relacjach, że Neymar od dawna namawiał Leo do przenosin, ale czy tak jest w rzeczywistości? Czy tak będzie na boisku? Sytuacja teraz trochę się odwróci, bo do Barcelony Neymar przychodził, gdy wszystko kręciło się wokół Messiego, w Paryżu niepodważalną pozycję i największą gwiazdą jest Neymar.

Wiadomo też, że w Barcelonie Messi najlepiej czuł się w towarzystwie piłkarzy, którzy nie tylko reprezentowali wysoki poziom sportowy, ale także mieli odpowiedni charakter i głód sukcesu. Jeśli z kimś mu było nie po drodze, trenerzy musieli usuwać takie przeszkody (przypomnijmy tylko barceloński epizod Ibrahimovicia na Camp Nou). Wiadomo, że PSG, to nie tylko Neymar, gdyż kilka tygodni temu do Paryża przeniósł się Sergio Ramos – zawodnik o wyrazistej osobowości, ale raczej nie jest to człowiek z kręgu przyjaciół Leo. Jestem ciekawy, czy w nowym miejscu Messi będzie miał tyle energii i determinacji aby stać się liderem tego zespołu i nadal zajmować pozycję najlepszego piłkarza na świecie. Niewątpliwie będzie to dla niego wielkim wyzwaniem…

Reklama

Antoni Bugajski o trudnej sytuacji Górnika Łęczna.

Trener Kamil Kiereś nie owija w bawełnę. Otwarcie przyznaje, że nie ma co się czarować, opowiadać bajek, że jest dobrze. Z każdym meczem jego Górnik Łęczna gra coraz gorzej, a trend jest wyraźny i dramatycznie niepokoi: 1:1, 1:3,.0:4…

To, w jaki sposób z Górnikiem rozprawiła się Warta Poznań, w obozie beniaminka musi wywoływać frustrację. Kiereś zaznacza, że po takim spotkaniu obraz jest przygnębiający, że cały zespół musi się szybko zresetować i zastanowić, co dalej. Doświadczony szkoleniowiec ma o czym myśleć. Jego szczęście, że w Łęcznej ma mocną pozycję, bo to on wyciągnął drużynę ze sportowych tarapatów, sezon po sezonie zaprowadził ją od II ligi do ekstraklasy. Dlatego kredyt zaufania ma większy niż inny szkoleniowiec na jego miejscu. Obecnie dość niezręczne byłoby stwierdzenie, że jest w komfortowej sytuacji, ale na pewno nikt jeszcze nie wywiera na niego przesadnej presji i nie stawia punktowego ultimatum. On najlepiej zna drużynę i z pewnością wie, co jeszcze da się poprawić. Dlatego mądrze powiedział o konieczności resetu. Wspomniał też o złych emocjach, które po piątkowym łomocie oczywiście w pojawiły się w głowach. Tego wszystkiego – jeśli przeszkadza – należy się natychmiast pozbyć. Tym bardziej że najbliższy mecz na wyjeździe ze Śląskiem, który szczególnie we Wrocławiu umie grać ofensywnie.

Czy porażka 1:10 reprezentacji Polski U-17 z Niemcami to przypadek? Jakie wyzwania stoją przed nowym prezesem PZPN? Dlaczego jeżeli będzie odważny, czeka nas najważniejsza reforma w historii polskiej piłki? Analiza Łukasza Olkowicza.

Reklama

Jednymi z najważniejszych osób w przenoszeniu szkoleniowej edukacji są edukatorzy, łącznicy pomiędzy kierunkiem wskazanym przez związek a terenem, gdzie wiedza ma trafiać. To oni rozjeżdżają się po powiatach z kagankiem oświaty, by od podstaw zmieniać zubożałą polską piłkę. Jak istotni są w szkoleniowym łańcuchu, tłumaczyć nie trzeba, ale problem w tym, kto miał ich wykształcić? To jeden z najpoważniejszych zarzutów wobec Bońka, że przez dziewięć lat nie przygotował elit, które mogłyby nauczać edukatorów, a ci trenerów. Tych nie zachęca się do gry proaktywnej, bo za ich edukację odpowiadają ludzie, którzy sami nie byli tego uczeni. Z pokolenia na pokolenie naszym szkoleniowcom jest przekazywany garb przygniatający polską piłkę. Jasne, z czasem stał się on odrobinę mniejszy, bo wielu trenerów dokształca się na własną rękę, ale wciąż jednak nadwiślańskiemu futbolowi mocno ciąży. I z nim postępu nie będzie.

Błędem jest założenie, że prezes musi znać się na wszystkim. Tak myślał Zbigniew Boniek, co szkoleniu w Polsce szkodziło, gdy jego wiedza zatrzymała się na tym, że w „Naszym DNA jest kontra”. A szkolenie to zmiany, nieustanne poszukiwanie i rozwój. Kto stoi w miejscu, ten się cofa. Kto zatrzymał się w minionych latach, ten otępiale będzie przyglądał się zachodzącym na świecie zmianom i nic z nich nie będzie rozumiał.

Cezary Kulesza o szkoleniu ma mgliste pojęcie i to wcale nie brzmi jak zarzut. Jak pisałem: prezes nie musi znać się na wszystkim. Istotne jest, jakimi ludźmi się otoczy, kogo teraz wyznaczy, by poprowadził polską piłkę do najpoważniejszej – mocno wybrzmiewa to słowo, ale jest adekwatne do sytuacji – reformy w historii polskiej piłki. Czy będzie to wizjoner, czy przeciętniak zadowolony wysoką pensją? Czy będzie miał odwagę zmierzyć się z problemem, czy dla własnej wygody schowa głowę w piasek?

SPORT

Szalony mecz, którym Łukasz Piszczek przywitał się z III ligą, może mieć jeszcze bardziej szalony finał. Gol na 1:1, strzelony w 7 minucie doliczonego czasu gry, wcale nie musi dać wrocławianom punktu!

Hit inauguracyjnej kolejki dostarczył wielkich emocji, ale kto wie, czy debiut Łukasza Piszczka w III lidze nie przejdzie do annałów jako… walkower, o którym po końcowym gwizdku w Goczałkowicach aż huczało. – Nie grzejemy się, ale złożymy stosowne dokumenty – zapewniali nas gospodarze, którzy mimo remisu mogą zgarnąć 3 punkty, jako że Ślęza nie dopilnowała limitu zawodników spoza Unii Europejskiej. Zgodnie z regulaminem rozgrywek na boisku może być taki maksymalnie jeden. Między 78 i 81 minutą wrocławianie mieli dwóch Brazylijczyków: Gabriela Alfonso i Alefę Santosa Limę. Był jeszcze trzeci, Matheus Vinicius, przy czym on akurat posiada włoski paszport. – Musimy mocno uderzyć się w pierś. Ważniejsze w tej chwili jest to, że zespół się dźwignął i zremisował ten mecz, a jak się to skończy… – zawiesił głos Grzegorz Kowalski, trener Ślęzy, a gdy spytaliśmy go o przekroczenie limitu zawodników spoza UE, tylko wymownie milczał.

Niezależnie od tego, jakie zapadnie rozstrzygnięcie, sobotni mecz i tak przejdzie do historii LKS-u. Już na kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem w pobliżu stadionu niełatwo było o znalezienie miejsca parkingowego, ale dzięki temu można było zrobić rundkę po okolicy, przekonując się, jak piękne, schludne są Goczałkowice. Zobaczyć Piszczka na poziomie makroregionalnym zjechano z wielu zakątków województwa. – Duże zainteresowanie? Wręcz za duże! – przekonywali gospodarze. W automacie szybko zabrakło napojów. Pełna była trybuna główna, ludzie siedzieli też i stali za bramkami, na kameralnym obiekcie zgromadziło się około 800 osób. Wiadomo, w jakim celu. „Ajj Łukasz, lepiej!” – krzyczano, gdy Piszczek niedokładnie zagrał w 2 minucie do Oliviera Nowaka. „Brawo, więcej takich!” – chwalono, gdy w końcówce I połowy 36-latek dalszym zagraniem poszukał w przodzie Piotra Ćwielonga. Były reprezentant Polski wystąpił jako skrajny prawy środkowy obrońca w ustawieniu z trójką stoperów. Praktycznie w ogóle nie zapędzał się do przodu, nie podłączał do ofensywy. Przed przerwą trzy razy „zapalił” – dwoma niecelnymi podaniami oraz faulem tuż przed polem karnym. W destrukcji był jednak profesorem pełną gębą, a kilka defensywnych interwencji, zablokowanych strzałów, przypominało, że mamy do czynienia z piłkarzem, który jeśli tylko by chciał, zamiast w rodzinnej miejscowości, mógłby dalej biegać po boiskach Bundesligi.

SUPER EXPRESS

Tylko Igrzyska Olimpijskie.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...