Czwartkowa prasa zbyt wiele w temacie piłki nie oferuje. To jeden z tych nielicznych dni, gdy schodzi ona na dalszy plan, ale trudno mieć pretensje, skoro nasi olimpijczycy zdobywają coraz więcej medali.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Dla dyrektora sportowego Śląska Wrocław, Dariusza Sztylki czwartkowe starcie z izraelskim Hapoelem Beer Szewa ma dodatkowy podtekst. Kiedyś z jego angażu zrezygnował Hapoel Kfar Saba.
– Poleciałem do Izraela w najgorszym dla mnie momencie, bo w pierwszej połowie stycznia, kiedy w Polsce piłkarze dopiero szykowali się do wyjazdu na zimowe zgrupowanie, a tam trwały ligowe rozgrywki. Trudno było być w dobrej formie na tle zawodników, którzy są w rytmie meczowym – opowiada Sztylka. Na pewno nie pomogło mu również to, że u nas panowały duże mrozy, a w Izraelu upał sięgał 30 stopni. Przyznaje, że nie było czasu na zwiedzanie świętych miejsc, wszystkie siły skupił na staraniach o kontrakt. Zagrał w meczu kontrolnym, obejrzał ligowe spotkanie Hapoelu Kfar Saba z Bnei Yehuda Tel Awiw (3:2) i wrócił do kraju. Miał czekać na ostateczną decyzję, ale dobre wiadomości nie nadeszły.
Raków Częstochowa czeka niezwykle trudna przeprawa. Dziś o 21.00 pierwszy mecz wicemistrza Polski z Rubinem Kazań.
Z tak mocnym rywalem w meczu o stawkę częstochowianie nie mieli dotąd okazji się zmierzyć. Na niedawnym zgrupowaniu w Austrii Raków, mając w perspektywie grę w pucharach, mógł co prawda skonfrontować się m.in. z Szachtarem Donieck (2:1) czy Red Bullem Salzburg (2:2), ale to jednak były tylko mecze przygotowawcze i trudno na ich podstawie wyciągać większe wnioski. Nie ma co ukrywać, że dwumecz z czołowym zespołem Rosji zweryfikuje możliwości wicemistrza Polski. A widać, że ekipa z Kazania znajduje się w bardzo dobrej dyspozycji u progu sezonu. W dwóch ligowych kolejkach zespół Słuckiego odprawił z kwitkiem Spartak Moskwa i Arsenał Tuła.
Częstochowianie mogą odetchnąć z lekką ulgą, bo Rubin przystąpi do rywalizacji bez swojego najlepszego zawodnika, Chwiczy Kwaracchelii. Utalentowany Gruzin jest o krok od transferu. Napastnik wyceniany na 18 mln euro ma przenieść się do AC Milan. Rubin nawet bez niego będzie jednak faworytem.
SPORT
Początek sezonu pokazuje, że Górnik Zabrze w dużej mierze będzie musiał polegać na bramkarzu. Przed Grzegorzem Sandomierskim sporo pracy…
– Miałem inne oferty, ale nie były one satysfakcjonujące. Pochodziły z Cypru, Węgier i Rumunii. Nie chciałem długo czekać, bo rozpoczynały się przygotowania do sezonu i jak najszybciej chciałem dołączyć do trenującego już zespołu. Z Górnikiem mój menedżer rozmawiał od momentu, kiedy wygasł mój kontrakt w Cluj. Rozmowy się toczyły, wiedziałem, że jest wstępne zainteresowanie i w końcu dostaliśmy zielone światło na przyjazd na testy medyczne oraz podpisanie kontraktu – tłumaczy nam zawodnik, który z Górnikiem podpisał roczną umowę z opcją przedłużenia o kolejny sezon.
– Przed dołączeniem do drużyny rozmawiałem z trenerem bramkarzy Mateuszem Sławikiem, więc miałem nakreślony plan, jaki Górnik na mnie ma. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko – mówi pochodzący z Białegostoku golkiper. A czy nie było tematu powrotu do Jagiellonii? – Nie było kontaktu. Ten temat jest zamknięty i w roli zawodnika do tego klubu chyba już nie wrócę – dodaje z uśmiechem.
Frantisek Plach świetnie zaczął sezon w Piaście Gliwice. Kibice martwią się, że wkrótce odejdzie.
Wszystko wskazuje na to, że Plach rozegra kolejny świetny sezon, choć… temat transferu bramkarza jest bardzo ciekawym wątkiem. Nie można go wykluczyć tego lata, bo okienko otwarte jest jeszcze do września. Słowacki golkiper od dawna, a właściwie od mistrzowskiego sezonu, wzbudza zainteresowanie innych klubów. Był Lech Poznań, były kluby z innych europejskich lig. Transferu jednak nie było, bo najpierw przy Okrzei postanowiono, że nie jest on na sprzedaż, a teraz… musi pojawić się satysfakcjonująca oferta. Wkrótce jednak może zapaść decyzja, że lepiej, aby Plach wypełnił do końca swój kontrakt, który obowiązywać ma do końca 2022 roku. W przeszłości gliwiczanie robili tak w kilku przykładach i zyskiwali na tym, że dany piłkarz pomagał drużynie osiągnąć pewne miejsce kosztem określonego zysku z transferu przed wygaśnięciem kontraktu. Poza tym znalezienie ewentualnego następcy „Fero” nie będzie prostą sprawą.
Łukasz Sołowiej uratował GKS Tychy od straty gola, ale swoją interwencję przypłacił kontuzją. Tyszanie będą musieli radzić sobie bez niego.
W 22. minucie meczu GKS Tychy – ŁKS Łódź na uderzenie z dystansu zdecydował się Antonio Dominguez. Pomocnik gości przymierzył w dolny róg bramki i Konrad Jałocha musiał się wyciągnąć jak struna, żeby odbić piłkę. Na dobitkę natychmiast wystartował Stipe Jurić, ale szybszy okazał się Łukasz Sołowiej, który wyjaśnił groźną sytuację, wybijając futbolówkę na rzut rożny. Swoją „ratowniczą” interwencję 32-letni stoper tyszan okupił jednak kontuzją i musiał opuścić boisko.
– Napastnik ŁKS-u wykonał wślizg i trafił mnie w stopę nogi, na której stałem – wyjaśnia zawodnik, mający na swoim koncie 57 pierwszoligowych spotkań w koszulce z trójkolorowym trójkątem na piersi. – Samo uderzenie nie było aż tak mocne, ale spowodowało, że mięsień czworogłowy, który był w tej sytuacji napięty, nie wytrzymał. Od razu podejrzewałem, że stało się coś niedobrego, a poniedziałkowe badania tylko potwierdziły, że nastąpiło naderwanie. Profesor Krzysztof Ficek stwierdził, że czekają mnie minimum cztery tygodnie przerwy w grze. Szkoda, bo czułem się bardzo dobrze, ale takiego urazu nie da się przewidzieć czy ominąć, bo spowodowany został walką o piłkę. Rok temu też wypadłem z gry na miesiąc, bo w meczu z Koroną Kielce dostałem czerwoną kartkę i w sumie dwa miesiące czekałem na powrót do składu. Mam nadzieję, że tym razem szybciej zawitam na boisko, a póki co będę ściskał kciuki za kolegów – mówi obrońca.
Alexander Nuebel zadebiutował w bramce Monaco w meczu Ligi Mistrzów ze Spartą i zachował czyste konto. Szanse Radosława Majeckiego na grę są coraz mniejsze.
Radosław Majecki jest bliski udziału w Lidze Mistrzów, za to coraz dalej mu do bramki Monaco. Już pierwszy sezon nie wyglądał ciekawie. Także wtedy Monaco na inaugurację ligi zagrało z Nantes, Majecki zadebiutował, zawinił gola, ale zespół wygrał 2:1. Więcej w lidze nie zagrał, bo chociaż pierwszy golkiper Benjamin Lecomte długo leczył kontuzję nadgarstka, to trener stawiał na bardziej doświadczonego Włocha Vita Mannone. Majeckiemu pozostały mecze w Pucharze Francji, gdzie zaliczył 6 gier. Puścił tylko 3 bramki, ale niestety dwie w finale, który Monaco przegrało z Paris SG 0:2.
Teraz Lecomte znów jest kontuzjowany, jednak ani Polak, ani Włoch ze Spartą nie zagrali, lecz zadebiutował wypożyczony latem z Bayernu Alexander Nuebel. W ubiegłym sezonie Niemiec miał takie życie jak Majecki w Monaco. Pozyskany z Schalke 04 dołączył do Bayernu 30 czerwca 2020 i przy Manuelu Neuerze wiele sobie nie pograł. Wszystkiego… 4 mecze. Debiutował w październiku w Pucharze Niemiec z Dueren (3:0), 1 grudnia zagrał w Lidze Mistrzów z Atletico (1:1) i w tych rozgrywkach zaliczył jeszcze jedno spotkanie. Pierwszy występ w Bundeslidze miał dopiero 15 maja na finiszu rozgrywek z Freiburgiem (2:2), ale dzięki temu mógł wpisać do CV mistrzostwo Niemiec. 27 czerwca Nuebel został wypożyczony do Monaco na dwa lata, jednak Bayern zastrzegł sobie możliwość skrócenia tego okresu do jednego roku.
SUPER EXPRESS
Nic o piłce.
Fot. FotoPyK