Reklama

PRASA. Chudy: Zaryzykowałem i czekam. Chcę grać w lepszej lidze za lepsze pieniądze

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2021, 08:32 • 9 min czytania 12 komentarzy

Czwartkowa prasa to przede wszystkim pucharowe zapowiedzi. Jest też rozmowa z Martinem Chudym, który ciągle przebywa na bezrobociu po odejściu z Górnika Zabrze. Pojawił się także pomysł na wspólny stadion w Częstochowie. 

PRASA. Chudy: Zaryzykowałem i czekam. Chcę grać w lepszej lidze za lepsze pieniądze

PRZEGLĄD SPORTOWY

Pogoń faworytem nie jest, bo Osijek to zespół, który rzadko przegrywa u siebie.

Rywal Portowców w II rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy to wicemistrz Chorwacji. W całym poprzednim sezonie, będąc gospodarzem, przegrali oni w lidze tylko raz i to na samym początku rozgrywek. Wówczas musieli uznać wyższość Hajduka Split (1:2). Drużyny nie prowadził wtedy jeszcze obecny szkoleniowiec Nenad Bjelica. Były trener Lecha przejął Osijek we wrześniu ubiegłego roku. Od tamtego momentu nie przegrali oni u siebie żadnego ligowego spotkania – trzy zremisowali i trzynaście wygrali. Na własnym stadionie stracili też najmniej goli w rozgrywkach, bo zaledwie osiem. To wszystko pokazuje jak trudne zadanie czeka szczeciński zespół.

Przeciwnik Pogoni pokazał się z dobrej strony w ostatni weekend. Ekipa Bjelicy pokonała na wyjeździe Hajduka Split 1:2 (bramki zdobyli: Mario Jurčevič i Marin Pilj), co świadczyć może o całkiem niezłej formie.

Reklama

– I bardzo fajnie. Niech będą pewni siebie. Może zagrają bardziej otwartą piłkę niż w Szczecinie, a to sprawi, że Pogoń będzie miała więcej szans między innymi na szybkie kontry – uważa były napastnik Portowców Artur Bugaj.

Śląsk w rewanżu z Araratem jest żelaznym faworytem, ale są małe powody do niepokoju.

Golla nie zagrał z Wartą właśnie dlatego, by móc wystąpić w rewanżu z Araratem. W Giumri był kierownikiem defensywy, na dodatek strzelił gola. Taki piłkarz w linii obronnej Śląska to skarb, więc nic dziwnego, że Magiera oszczędza go na szczególne okazje. Gdy nie mógł zagrać z Wartą, trener musiał mocno kombinować. W efekcie jako półprawy stoper wystąpił Diogo Verdasca, który miał spore zaległości treningowe, bo w całym poprzednim sezonie w barwach Beitaru Jerozolima zagrał w zaledwie dwóch oficjalnych meczach, przy czym obydwa odbyły się w sierpniu 2020 roku. Potem leczył kontuzję albo wypadku trener nie wyznaczał go do kadry meczowej. W spotkaniu z Wartą zagrał nierówno i nerwowo, całkiem możliwe, że błędy, których się nie ustrzegł, wynikały właśnie z długiej przerwy. Magiera po meczu dawał do zrozumienia, że występ Verdaski wynikał z palącej z doraźnej potrzeby. Ale skoro teraz wraca Golla, po jego prawej ręce może zagrać Szymon Lewkot, ewentualnie Łukasz Bejger albo Konrad Poprawa.

Dinamo Zagrzeb będzie rywalem Legii Warszawa w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. To pod pewnymi względami wzór dla mistrzów Polski.

O ile pod względem szkolenia Dinamo może być wzorem dla Legii, to na pewno nie w innych kwestiach. Przez lata klubem rządził Zdravko Mamić. Zmuszał piłkarzy do podpisywania bardzo niekorzystnych umów, w których ci zobowiązywali się oddawać wielką część przychodów temu menedżerowi. W końcu znany z Legii Eduardo da Silva pozwał Mamicia, bo nie zamierzał oddawać mu 50 procent swoich zarobków. I w 2014 roku wygrał sprawę.

Reklama

Potem sąd uznał Mamicia za winnego zagarnięcia 15 milionów euro z transferów Luki Modricia i Dejana Lovrena oraz niezapłacenia 1,2 mln euro podatków, za co skazał go na 6,5 roku więzienia. Dzień przed wydaniem wyroku Mamić uciekł do Bośni i Hercegowiny, a tamtejszy sąd nie zgodził się na jego ekstradycję, gdyż posiada bośniackie obywatelstwo.

Mamić zachował wpływy w Dinamie. W zeszłym sezonie trenerem zespołu był jego młodszy brat Zoran, który też uczestniczył w brudnych interesach. Prowadził ekipę z Zagrzebia do połowy marca, gdy Sąd Najwyższy tylko minimalnie zmniejszyć mu wyrok za defraudację i niepłacenie podatków, z czterech lat i 11 miesięcy, do czterech lat i ośmiu miesięcy więzienia. Tam jednak nie trafił, bo także uciekł do Bośni.

Martin Chudy nie przedłużył kontraktu z Górnikiem Zabrze, ale nowego klubu nadal nie ma.

ŁUKASZ OLKOWICZ: W czerwcu wygasł pański kontrakt z Górnikiem. Kto decydował o rozstaniu – pan czy klub?

MARTIN CHUDY (BYŁY BRAMKARZ GÓRNIKA ZABRZE): W klubie chcieli, żebym został, dostałem ofertę nowego kontraktu. Ważyły się losy trenera Marcina Brosza, który widział mnie w drużynie na nowy sezon. Dobrze współpracowało się mi też z trenerem bramkarzy Mateuszem Sławikiem.

Dziś w drużynie rządzi Jan Urban.

Rozmawiałem z trenerem, gdy przyjechałem do klubu pożegnać się z chłopakami. Myślę, że z nim też nie byłoby problemu.

To dlaczego pan nie został w Zabrzu?

Zaryzykowałem. Za mną dobry czas, licząc z grą w Spartaku Trnava, wychodzą trzy sezony na wysokim poziomie. Ekstraklasa jest dobra, ale chcę zagrać w jeszcze lepszej lidze i czekam na taką ofertę – z dobrymi albo bardzo dobrymi warunkami finansowymi. Mam 32 lata, dużo poświęciłem karierze, która potrwa może jeszcze siedem lat, może dziesięć i chciałbym zarobić więcej. Wtedy to, że nie przedłużyłem umowy z Górnikiem, będzie miało sens.

Rynek jest zmienny. Bierze pan po uwagę, że takiej oferty może nie dostać?

Oczywiście, że może się nie udać. I jeżeli nie dostanę innych propozycji, w końcu przyjmę te z podobnymi warunkami, które miałem w Górniku i z ligi, do której normalnie nie chciałem trafić. Ale wierzę swojej intuicji i ufam, że uda się znaleźć odpowiedni klub. Trochę zaryzykowałem i czekam, czy pojawi się coś konkretnego.

Nie denerwuje pana to czekanie?

Jeszcze nie. Oczywiście myślałem, że w tym czasie będę coś miał, ale wiem, że do rozpoczęcia niektórych lig został ponad miesiąc. Na razie nerwów nie ma.

SPORT

Raków w Bielsku-Białej czeka trudny mecz. W Mariampolu Suduva udowodniła, że nastawieni na ofensywę częstochowianie będą mieli z nią kłopoty.

Jedyną niewiadomą pozostaje skład linii środkowej. Najbardziej prawdopodobny wydaje się zestaw złożony z Marko Poletanovicia i Giannisa Papanikolaou. Mimo to szkoleniowiec Rakowa może zaskoczyć i przesunąć jedną z „10” do strefy środkowej. Papszun nie ma zresztą zbyt szerokiego pola manewru – kontuzjowani są Lederman i Sapała. Uraz tego drugiego nie jest poważny, jednak będzie potrzebował jeszcze kilku dni odpoczynku. W klubie jest jeszcze Dominik Wydra, jednak szansę w pucharach może otrzymać najwcześniej w kolejnej rundzie. Mimo tych kłopotów częstochowianie są faworytami. Jeżeli Raków zagra na podobnym poziomie jak w meczu w Mariampolu, a dodatkowo będzie skuteczniejszy, to Litwini nie powinni stanowić problemu.

Rozmowa z Janem Kowalskim, byłym zawodnikiem i pięciokrotnym trenerem Górnika, legendą klubu z Zabrza.

Na inaugurację sezonu zabrzanie przegrali z Pogonią 0:2. Jak ocenić to spotkanie?

– Byłem nieprzyjemnie zaskoczony. Myślałem, że w tym spotkaniu Górnik pokaże się ze znacznie lepszej strony. W pierwszej połowie nie wychodziło kompletnie nic, w drugiej było nieco może lepiej, ale takiemu klubowi jak Górnik nie przystoi tak grać. Wierzę jednak, że w kolejnych meczach się to zmieni.

W Szczecinie Górnik oddał zaledwie jeden celny strzał. Z czego może wynikać to, że w tym premierowym spotkaniu zabrzanie zaprezentowali się tak słabo?

– Trzeba powiedzieć, że w zespole jest wielu nowych zawodników. Jak popatrzymy na skład, to było z czterech-pięciu graczy, którzy znaleźli się w Zabrzu latem. Ciągle są takie zmiany, że człowiek już nie wie, kto jest nowym, a kto zawodnikiem ze starszym stażem w tej drużynie. Trzeba pamiętać, że to nie jest takie proste, że do zespołu przychodzi nowy piłkarz i zaraz zaczyna nie wiadomo jak grać. Trzeba czasu, trzeba trochę poczekać. Myślę przede wszystkim, że w tych kolejnych grach będzie inaczej, lepiej, bo w Szczecinie wyszli na boisko przestraszeni. Nie
wiem z czego to wynikało.

Latem w Górniku pojawił się Lukas Podolski, co odbiło się szerokim echem. Co pan sądzi o tym nabytku Górnika?

– Moim zdaniem dużo wniesie do drużyny, ale oczywiście musi być w formie. Z tego, co słychać, ma zaległości, bo jakiś czas nie trenował. Może jednak za 2-3 mecze będzie już grał, a wiadomo co potrafi. To zawodnik wielkiej klasy. Z Banikiem w sparingu może wiele nie biegał, ale jak dostał piłkę, to odegrał tak, że drużyna mogła zdobywać po jego zagraniach bramki.

GKS-ie Tychy nie ukrywają, że w nowym sezonie mierzą w Ekstraklasę.

– Trzecim miejscem w poprzednich rozgrywkach sami sobie wysoko zawiesiliśmy poprzeczkę – dodał prezes tyskiego klubu. – Rok temu mówiliśmy, że chcielibyśmy w końcu liczyć się w walce o awans do ekstraklasy i przynajmniej załapać się do baraży. To się udało. A jeżeli zajęliśmy trzecie miejsce w minionym sezonie, to cokolwiek byśmy teraz powiedzieli i tak inni będą nas stawiać na pewno w gronie zespołów, które powinny się bić o czołowe lokaty. Oczywiście marzeniem nas wszystkich, bo jesteśmy ludźmi ambitnymi, jest to, żeby w ekstraklasie się znaleźć, ale zdaję sobie sprawę, że takie plany mają też inne zespoły. Kadry wielu klubów też zostały wzmocnione, więc chętnych na dwa miejsca dające bezpośredni awans i o to trzecie z baraży też będzie wielu.

Artur Szymczyk przekonuje, że włodarze Częstochowy powinni pomyśleć o zmodernizowaniu stadionu Włókniarza, by korzystać z niego mogli nie tylko żużlowcy, ale też Skra i Raków.

Wspólny stadion piłkarsko-żużlowy dla Włókniarza, Rakowa i Skry. Taki pomysł ma prezes tego ostatniego klubu, Artur Szymczyk, przekonując, że rozwiązałoby to w Częstochowie wiele infrastrukturalnych problemów. Raków europejskie puchary gra w Bielsku-Białej, Skra po awansie do I ligi musiała wyprowadzić się z Loretańskiej, zaś stan obiektu Włókniarza pozostawia wiele do życzenia. Gdyby został odpowiednio zmodernizowany, zdaniem Szymczyka, skorzystać mogłyby na tym trzy kluby.

– Dla mnie to naturalna kolej rzeczy – mówi Artur Szymczyk. – Powinniśmy usiąść z prezesem Włókniarza Michałem Świącikiem, władzami miasta i pomyśleć, co zrobić, by stadion żużlowy służył też Skrze, a być może i Rakowowi. Jeśli dalej będzie tak dobrze funkcjonował na arenie piłkarskiej, to i tak będzie musiał korzystać z infrastruktury innych miast. Musimy pomyśleć o przyszłości. Patrząc na akademie, jakie mają Raków i Skra, tylko jakiś kataklizm mógłby spowodować, że te kluby przestaną odnosić sukcesy. One dalej będą na szczeblu centralnym, dalej będą walczyć o trofea, a stadion piłkarski na Limanowskiego po modernizacji i tak nie będzie spełniać pewnych wymogów. Dlatego w rozmowie z prezydentem Matyjaszczykiem rzuciłem propozycję, byśmy rozważyli, czy Skra nie może znaleźć swojego stadionu przy ul. Żużlowej. W tej rozmowie uczestniczył też prezes Rakowa Wojciech Cygan. To dobry moment, by zmodernizować stadion, choćby dzięki środkom z programu „Polski Ład”. Jeśli z nich nie skorzystamy, to ten obiekt dalej będzie wyglądał, jak wygląda, a można z niego uczynić coś wielofunkcyjnego. Prezes Świącik z Włókniarza na pewno nie zapatruje się na to zbyt dobrze, ale w tym już rola miasta, które jest właścicielem stadionu, a Włókniarz tylko go dzierżawi, by wszystko wyszło odpowiednio. Prezesowi Rakowa ten pomysł się podoba – przekonuje prezes Skry.

SUPER EXPRESS

Gwiazdy futbolu oskarżone o kupowanie dyplomów. Trwa dochodzenie prokuratury, piłkarze dementują.

Zbigniewa D. zna dobrze Piotr Świerczewski, były reprezentant Polski, uczestnik MŚ w 2002 r. W 2012 r. był związany z ŁKS jako trener i dyrektor sportowy. Prowadził nawet syna Zbigniewa D. – Karola. – Mieszkałem w Łodzi, przez cały czas z nim się przyjaźnię [ze Zbigniewem D. – red.]. Normalnie zdałem dyplom. Uczęszczałem na zajęcia, byłem w aulach. Dużo rzeczy robiło się online, miałem też indywidualny tok nauczania, ponieważ miałem treningi. Nie zamierzam się z niczego tłumaczyć, bo nie mam z czego – mówi nam „Świr” ze spokojem w głosie.

W sprawę wmieszano również reprezentanta Polski Jacka Góralskiego, o którym pisze się, że miał zapłacić 10 tys. zł za piątkę z licencjatu na kierunku Teologii Adwentystycznej. W rozmowie z nami potwierdził, że to nie jest w ogóle możliwe, bowiem nie ma matury. – Nawet nie chce mi się tego więcej komentować, bo cała sprawa jest żenująca – rzucił na koniec rozmowy „Góral”.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
0
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
2
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

12 komentarzy

Loading...