Powrotów do Ekstraklasy tego lata tak wiele, że nie można całkiem wykluczyć, że niebawem wrócą również Kalu Uche, gra na stare i Sokół Pniewy. Z zagranicznych podbojów wycofał się wczoraj Piotr Parzyszek, który zasilił Pogoń Szczecin. Jak oceniamy ten ruch dla Portowców, a jak dla samego Parzyszka?
PARZYSZEK W POGONI – SPOJRZENIE PIŁKARZA
Parzyszek nigdy nie ukrywał, że chciał grać wyżej. Więcej – mówiło się, że ma na to papiery. Gdy choćby lata temu szedł do Charltonu w Championship, spodziewaliśmy się, że będzie grał, bo na średnim poziomie ładował zawsze bramek aż miło. A jednak nigdy się nie udało wejść na tą wyższą półkę. Należy wszakże zauważyć, że na średnim poziomie jednak zawsze strzelał.
We Frosinone nie pozamiatał. Pięć bramek w dwudziestu ośmiu meczach? Bez szału. Do tego w 2021 już tylko jeden gol i coraz częściej ławka. Plan był taki, by z Frosinone, które w minionej dekadzie posmakowało Serie A – ostatni raz w sezonie 17/18 – wrócić do elity z Polakiem na szpicy. Po prostu nie wyszło.
Wraca więc Parzyszek do Ekstraklasy może nie z podkulonym ogonem, ale po prostu tutaj ma już zbudowaną pozycję.
- 18/19 – mistrzostwo Polski z Piastem, do którego solidnie się przyłożył. Pierwsze pół roku adaptacji, nawet ławki, ale mistrzowska wiosna miała miejsce również za sprawą przebudzenia Parzyszka. Zanotował wtedy siedem bramek i cztery asysty
- 19/20 – drugi najlepszy polski snajper Ekstraklasy, tylko za Jarkiem Niezgodą. Parzyszek strzelił 12 bramek.
Tak, Parzyszek na Ekstraklasę to dość bezpieczny wybór, który powinien zagwarantować te około dziesięciu goli w sezonie. Co więcej, Parzyszek wpisuje się też w DNA, jakie chce w szatni zaszczepiać Pogoń: nie jest tajemnicą, że Portowcy szukali w ostatnim czasie zawodników z mistrzostwem na koncie, by zaszczepiać tego typu doświadczenie w zespole. Parzyszek ma tytuł, w dodatku tytuł z Piastem, a więc bynajmniej nie zespołem, który startował po mistrza z pole position.
To także może okazać się przydatne.
Jedyne, co rzuca na Parzyszka cień, to dość dziwny konflikt z Waldemarem Fornalikiem. Wiadomo, że Parzyszek nie był szczególnie zachwycony tym, że co mecz jest ściągany z boiska – widać było, ile razy w nim to siedziało przy schodzeniu z murawy. Po wyjeździe z Polski odpalił się:
Inna gra – co konkretnie kryje się pod tym hasłem? Taktyczny uniwersytet?
– Mieliśmy odprawę taktyczną przed meczem, ale więcej na ten temat jeszcze nie mogę powiedzieć. Na razie wiem, że Włosi ogromną wagę przywiązują do przygotowania fizycznego, stąd tyle zajęć biegowych: i z piłką, i bez. Dużo czasu spędzamy też na siłowni. Nie chcę źle mówić o tym, co było w Piaście. Ale w pierwszym tygodniu biegałem na treningach Frosinone więcej niż przez dwa lata na treningach w Gliwicach.
Jak konkretnie taki trening wyglądał?
– Po normalnym treningu miałem indywidualny: najpierw przez 10 minut interwały na rowerku stacjonarnym, potem przez kwadrans interwały na bieżni, następnie godzina na siłowni, po niej jeszcze sprinty ze zmianą kierunku, 6 minut po 30 sekund. Na koniec tego maratonu o mały włos nie zemdlałem. Gdyby takie zajęcia miał zrobić jakikolwiek piłkarz Piasta, to czułby się dokładnie tak, jak ja. Jestem o tym przekonany. Bo to są kompletnie inny zajęcia niż te, które mieliśmy w Gliwicach. Wszyscy się dziwili, że Dziczek potrzebował pół roku, by się przestawić. Mnie to absolutnie nie zaskakuje. Kiedy porównam to, jak trenowaliśmy w Piaście i zajęcia tutaj, to naprawdę jest inny świat. W Gliwicach zajęcia biegowe są rzadkością, nie ma takiej intensywności.
Zazwyczaj winę wrzuca się na piłkarzy, to o was się mówi, że na Zachodzie okazuje się, że jesteście po prostu za słabi.
– To jest najprostsze. Najłatwiej powiedzieć, że zawodnik jest za słaby, a nie że został za słabo przygotowany, że jest ofiarą podejścia poprzedniego trenera. Kiedy się osiąga z klubem sukces, to wiadomo, że nikt nie narzeka. Ale gdy piłkarz odchodzi i zderza się w innych krajach z rzeczywistością, to dostrzega, że coś było nie tak.
Parzyszka za tę wypowiedź punktowali tak byli piłkarze Piasta, Fornalik odpowiedział natomiast tak: – Jestem zdziwiony, zszokowany i rozczarowany, że piłkarz, którego w Piaście przywróciliśmy do żywych, bo wcześniej próbował sił w innych drużynach i nie za bardzo mu się powodziło, tak podsumował naszą dwuletnią współpracę. Trafił do klubu, który go odbudował, postawił na niego, stworzył mu idealne warunki do grania i dobrze go wynagradzał. A teraz podważa sukces, jaki wspólnie osiągnęliśmy. Bo jego słowa są podważaniem naszych sukcesów. Jeżeli trenowaliśmy tak źle, jak to przedstawia Parzyszek, to skąd mistrzostwo Polski, skąd potem trzecie miejsce? Zastanawiam się, czy drugoligowy włoski klub powinien być wyznacznikiem dobrego i skutecznego szkolenia. Proponuję poczekać pół roku, cały rok i dopiero wtedy sensownie ocenimy dokonania Piotra w nowej drużynie.
No cóż, sami sobie odpowiedzmy – co mówi o Parzyszku, po tych wypowiedziach, fakt, ze po roku wraca? Już jesteśmy ciekawi spotkania Pogoń – Piast: raptem trzecia kolejka. Ciekawe czy panowie się wyściskają.
PARZYSZEK W POGONI – SPOJRZENIE KLUBU
Od momentu, gdy z Pogoni odszedł Adam Buksa, Portowcy poszukiwali kogoś, kto – po prostu – będzie potrafił finalizować akcje. Buksa odszedł zimą sezonu 19/20. Już wcześniej praktycznie nie miał konkurencji, która mocno by go naciskała.
Jego zastępcą miał być Michalis Manias, a został jedną z największych pomyłek transferowych w historii klubu. Podpisano z nim długi kontrakt, miał być pierwszą strzelbą – zagrał czternaście minut, a jedyny strzelony przez niego gol był samobójem. No dowcip. Pogoń szukała, próbowała na tej pozycji Cibickiego, byli młodzieżowcy – ale ostatecznie 7 strzelonych przez Buksę bramek wystarczyło, by został najlepszym strzelcem w tamtym sezonie.
Sezon 20/21 miał dać jakościową różnicę, bo przyszedł Luka Zahović.
Facet, który był królem strzelców na Słowenii, który sięgał po tytuły, który miał naprawdę wszelkie papiery, by zostać ligowym kozakiem. Zahović strzelił jednak tylko trzy gole – tyle samo co Adam Frączczak czy Adrian Benedyczak. Nie tak miało to wyglądać, nie tak. W wielu meczach można było się zastanawiać – co by było, gdyby Pogoń miała skuteczniejszego napastnika? Ile punktów więcej mogłaby zdobyć?
Potrzebowała kogoś takiego, jak Parzyszek – czyli kogoś, kto świetnie gra w powietrzu, kto potrafi się znaleźć w polu karnym, kto umie odegrać klepkę i wyjść na czystą pozycję. Już się można zastanowić, ile razy trafi go w łeb Kurzawa. Oczywiście Portowcy w pierwszej kolejności marzyli o Dawidzie Kurminowskim, królu strzelców słowackiej ekstraklasy, bo przy Kurminowskim byłaby jeszcze szansa na konkretną sprzedaż w przyszłości. Ale myśląc o tu i teraz? Kto wie, może Parzyszek jest lepszy na realizację bieżących celów, bo już zaznajomiony z ligą, mniejsze ryzyko zablokowania, kolejnego gracza, który musi się oswoić z ESA. Wiara, że będzie strzelał tak, jak ktoś, kogo Pogoń potrzebowała od odejścia Buksy, nie jest nieuzasadniona.
No i przecież wciąż jest Zahović.
On chyba musi przecież w końcu odpalić, prawda? Za dobre CV, żaden emeryt? Może będzie miał już za sobą tą mityczną adaptację? Sam Zahović tłumaczył Przeglądowi Sportowemu: – Teraz nie gram jak klasyczna dziewiątka. W Mariborze miałem nie cofać się po piłkę, tylko na nią czekać w polu karnym i tyle. Tutaj jest trochę inaczej, mam być bardziej elastyczny, szukać sobie miejsca między formacjami przeciwnika. Dostałem większą wolność – cóż, biorąc to pod uwagę, mogliby grać razem z Parzyszkiem, Parzyszek na pewno nie jest typem napastnika cofającego się po piłkę. To kolejna opcja w talii Runjaicia.
W każdym razie, rotacja Parzyszek-Zahović nie wygląda źle. Do tego naciskają – jak to w Pogoni – młodzi, także po odejściu Benedyczaka (choćby Turski, a w dwójce sporo strzelali napastnicy z rocznika 2002, Krzysztofek i Zaborski). Wygląda to solidnie.
Parzyszek dostaje koszulkę z numerem 9. Ma roczne wypożyczenie z opcją pierwokupu. Dariusz Adamczuk powiedział o tym transferze (za oficjalną stroną Pogoni): – Przychodzi do nas doświadczony, także na krajowym rynku, zawodnik. Charakteryzuje go to, że zawsze “robi liczby”. Po odejściu Adriana Benedyczaka powiedziałem, że priorytetem jest pozyskanie napastnika. Piotr ma wszelkie predyspozycje do tego, by cieszyć swoją grą kibiców Pogoni i spełniać pokładane w nim nadzieje. Wynegocjowana kwota pierwokupu to dla klubu realna suma i oczywiście zakładamy scenariusz, że Paweł będzie z nami dłużej niż rok. Negocjacje były bardzo trudne, w grze było kilka innych klubów, dlatego tym bardziej cieszymy się z tego, że udało nam się osiągnąć porozumienie i Piotr będzie grał w Pogoni Szczecin.
Fot. FotoPyK