Rafał Gikiewicz był wczoraj po drugiej stronie barykady, gdy Robert Lewandowski wyprzedzał rekord Gerda Mullera. I żarty żartami, że Polak Polakowi za granicą nie pomoże, że bramka Lewego to ostatecznie asysta Gikiewicza i tym podobne. Ale rzeczywiście Gikiewicz otrzymał mnóstwo bardzo negatywnych wiadomości i odniósł się do nich w programie „Prawda Futbolu”.
Gikiewicz na YT kanału powiedział: – Jeśli ktoś uprawiał sport, to wychodzi na boisko i robi swoje. Ja już powiedziałem na początku tygodnia, że życzę Robertowi jak najlepiej, jest legendą, będzie nią i było mi bardzo miło grać przeciwko niemu. Co do tego szamba, to od tej chwili już mało mnie bawią te wszystkie komentarze i jechanie po mnie czy mojej rodzinie. Wyciągnę konsekwencje z każdej wiadomości, która obraża mnie i moich bliskich. Ja jestem otwartym gościem, można sobie pożartować, mam do siebie ogromny dystans, ale nie pozwolę, żeby ktoś, Janusz na kanapie, obrażał mnie i moją rodzinę. Nie jesteśmy anonimowi w Internecie i musimy sobie z tego zdawać sprawę. To jest lekkie przegięcie pały na Twitterze czy w innych mediach społecznościowych.
Gikiewicz na Instagramie czy w prywatnych wiadomościach otrzymywał już nie uszczypliwości, ale obelgi, wyzwiska. Wyzywanie jego, jego rodziny, malownicze „ty ch…” i tym podobne. Przykre to bardzo. Gikiewicz zachował się jak profesjonalista, grał swoje, bo też co miał robić, to jest Bundesliga. Przy tak historycznej chwili, tak pięknej dla polskiej piłki i Roberta Lewandowskiego, i tak niektórzy znaleźli sposób na to, by rzucać błotem, zamiast się cieszyć. Podkreślmy też, że Robert Lewandowski bardzo mocno podkreślał szacunek do Gikiego przed tym meczem.
Fot. NewsPix