Dla niektórych Afryka nadal pozostaje trzecim światem. To podejście krzywdzące, szczególnie, że wiele państw Czarnego Lądu poczyniło znaczny krok do przodu. Są oczywiście niechlubne wyjątki, a jednym z nich pozostaje Gwinea Równikowa, gdzie wciąż – jakkolwiek banalnie to nie zabrzmi – żyje się trudno.
To jedno z najmniejszych państw Afryki. Przez lata marginalizowane, traktowane z góry. Przez lata nie otrzymywało żadnej szansy na rozwój, a wieloletnie rządy Teodoro Obianga Nguemy Mbasogo były spektakularne, ale głównie dla środowiska prezydenta.
W 2006 roku, gdy ogłoszono, że Gwinea Równikowa będzie jednym z gospodarzy przyszłej edycji Pucharu Narodów Afryki, Mbasogo kierował krajem od 27 lat. Ba, głowa państwa nadal się tam nie zmieniła, co sprawia, że Mbasogo pozostaje drugim najdłużej sprawującym władzę liderem na całym świecie*. Pierwsze miejsce zajmuje prezydent Kamerunu – Paul Biya – jednak daleko mu do kontrowersji, które wywoływał Mbasogo.
Odbierz najwyższy cashback na start bez obrotu w Fuksiarz.pl!
Najgorszy prezydent Afryki
Decyzję o przyznaniu turnieju Gwinei Równikowej przyjęto z takim samym zaskoczeniem, co z radością. Było to ich okno na świat, szansa na pokazanie, że i oni istnieją, że i ich Afryka może być piękna. Problem w tym, że nie była. Mimo tego, że Puchar Narodów Afryki zawędrował tam ostatecznie dopiero w 2012 roku, Gwinea Równikowa nie zrobiła nic, by przykryć ziejącą ogniem pustkę, wydzierającą się z trzewi tego państwa. Wystarczy spojrzeć tylko na krótką listę mniejszych lub większych skandali, których Mbasogo był uczestnikiem:
- ogłoszono, że jego władza pochodzi od Boga i jest Bogu równa. Prezydent mógł zabić, bez pociągania kogoś do odpowiedzialności i bez bycia do niej pociągniętym,
- prezydent nie może iść do piekła,
- rozpowszechnił kult jednostki – ulice imienia Mbasogo, loże prezydenckie niemal w każdym mieście, wiece kończone życzeniami dla głowy państwa,
- długość jego rządów już w 2012 roku naruszała konstytucję, Mbasogo kategorycznie jednak odmówił ustąpienia ze stanowiska,
- wybrano go najgorszym liderem afrykańskiego państwa w 2008 roku,
- media „prywatne” należą do osób ze środowiska prezydenta,
- w 2003 roku przejął kontrolę nad całym skarbem państwa, deponując pół miliarda dolarów w amerykańskim banku,
- jego Gwinea Równikowa uchodzi za jedno z dziesięciu najbardziej skorumpowanych państw świata,
- mimo, że Gwinea Równikowa jest dość bogata w ropę, większość pieniędzy trafia do kieszeni Mbasogo, czyniąc go jednym z najbogatszych prezydentów na świecie,
- prezes ichniejszej Najwyższej Izby Kontroli został… wybrany przez Mbasogo,
- polityczni przeciwnicy Mbasogo oskarżają go o kanibalizm
A to wszystko wydarzenia, które miały miejsce w XXI wieku. Nie tak daleko Europy, wszak Gwinea Równikowa to jeszcze środkowa Afryka. Tuż za naszymi plecami, jednocześnie tam, gdzie wzrok nie sięgał. Sięgały natomiast amerykańskie banki, które chętnie z Mbasogo współpracowały.
Gwinejczycy mieli może nadzieję, że w 2006 roku sytuacja trochę się ustabilizuje, wszak Puchar Narodów Afryki jest imprezą światową. Były to nadzieje płonne, porównywalne do tego, które mogą mieć mieszkańcy Kataru. Puchar Narodów Afryki w 2012 roku był imprezą nie całego narodu, lecz prezydenta. De facto prywatną zabawką Mbasogo, który naciskał na delegatów, by przyznanego turniej jego państwu. I właśnie dlatego ówczesny PNA nie powinien był się odbyć. Na pewno nie w Gwinei Równikowej.
Stadiony zamiast mieszkań
Aby przygotować Gwineę Równikową do mistrzostw, Obiang poszedł na całość. Wybudowano dziesiątki nowych budynków, modernizowano stadiony, stworzono nawet sztuczną plaże. Za postawienie kolejnego pałacu dla prezydenta zapłacono 77 milionów dolarów. Za wspomnianą plażę – 830. Jednocześnie zupełnie bagatelizowano istniejące w Gwinei ubóstwo. Ludzie nie mieli gdzie mieszkać, nie mówiąc o powszechnym dostępie do wody i elektryczności. Prezydent liczył, że swoją pompatycznością zdoła przykryć problemy, wepchnąć je do szafy. Przeliczył się.
Europejskie media alarmowały o dziwnym zachowaniu miejscowej policji wobec przyjeżdżających na miejsce dziennikarzy. Zezwalano na fotografowanie jedynie tych prezencyjnych miejsc, fotoreporterzy mieli utrudniony dostęp do biedniejszych dzielnic. W świat miał iść przekaż gloryfikujący Gwineę Równikową, sprawiający wrażenie, że jest to kolejna afrykańska perła. Tego brudu nie dało się jednak zetrzeć od tak.
Raporty opublikowane w 2012 roku – a więc w roku startu Pucharu Narodów Afryki – były zatrważające. 75% populacji Gwinei Równikowej żyło na granicy ubóstwa, w ubóstwie lub w skrajnej biedzie. Kilkadziesiąt procent nie miało zaś stałego miejsca zamieszkania. Budowano pomniki, starano się mamić naród i opinię publiczną, ale dla zwykłych obywateli pieniędzy nie znaleziono. Problemy również mieli ci dziennikarze, którzy przekroczyli zakazy stawiane przez prezydenta. Zabierano ich na komendę, konfiskowano sprzęt, a w najlepszym wypadku kazano usunąć kompromitujące urząd materiały. Human Rights Watch informował również o kilku przypadkach pobicia i zastraszania.
Dla europejskich dziennikarzy była to względna nowość. Dla mieszkańców Gwinei Równikowej codzienność. Współczynnik poszanowania praw człowieka w tym kraju jest jednym z najniższych na całym świecie. Jane Labous sytuację podwładnych Obianga określiła jako „polowanie na psy”. Nie trudno zgadnąć, kto w tym wypadku był łowcą, a kto myśliwym.
Brudny sport
Wspomniane Human Rights Watch nie nawoływało jednak do bojkotu Pucharu Narodów Afryki w Gwinei Równikowej i Gabonie. Wręcz przeciwnie – przedstawiciele chcieli, wręcz namawiali dziennikarzy do wyjazdu. Celem oczywiście nie było relacjonowanie zmagań sportowych. Chodziło o pokazanie tego, jaka jest prawdziwa twarz Gwinei Równikowej.
Jednym z jej oblicz była wspomniana korupcja. Sięgnęła ona drużyny narodowej, o czym w 2012 roku informowało BBC. Jak bowiem można się domyślić, syn Obianga – Teodoro Nguema nie mógł być szalenie niedokładną kopią swego ojca. Takie historie zdarzają się w bajkach i to nie we wszystkich. W rzeczywistości, osoba, która wychowa się w bogactwie, pogardzie dla drugiego człowieka i traktowania swoich obywateli niczym przedmiot, nie będzie raczej przejawiała altruistycznych postaw. Teodoro Jr. nie przejawiał.
W nosie miał los setek tysięcy mieszkańców Gwinei Równikowej. Nie przeszkodziło mu to jednak w zorganizowaniu ponad milionowych nagród dla piłkarzy reprezentacji narodowej. W tym wypadku zadziałał prosty mechanizm, którym posługiwali się przez lata dyktatorzy w Argentynie i innych krajach Ameryki Łacińskiej. Futbol w jego ręku stał się machiną do zdobywania poparcia, do zamazywania rzeczywistego obrazu. Ponownie wierchuszka łudziła się, że uda się przypudrować setki niedoskonałości.
Obstawiaj na Fuksiarz.pl
W samych premiach nie byłoby oczywiście nic zdrożnego, gdyby nie to, że 75% społeczeństwa de facto nie miało za co żyć, zaś same pieniądze były efektem nierozsądnego działania i skrupulatnie zaplanowanego funduszu, lecz przejawem malwersacji, za które odpowiadał Teodoro Jr., swoją drogą namaszczony przez ojca na następcę.
Rząd USA rozpoczął wówczas starania o odzyskanie blisko 70 milionów funtów, które syn wraz z ojcem-prezydentem mieli zagrabić od obywateli w ciągu około dwóch lat. Wobec takiego przejawu buty i rozpasania na wysoką skalę, kilka milionów na poczet reprezentacji nie robi większego wrażenia. Na samych piłkarzach jednak zrobiło, bo chociaż Gwinea Równikowa była najniższej sklasyfikowanym uczestnikiem ówczesnego PNA, zdołała wyjść z grupy. Wygrała dwa pierwsze spotkania, bijąc w błotnistym meczu faworyzowany Senegal. Jak informowało BBC – przelewy pojawiły się zaraz po końcowym gwizdku. Z turnieju wyrzuciło ich dopiero Wybrzeże Kości Słoniowej, które dotarło do finału samego pucharu.
Nie zmienia się nic
Na tym jednak przygoda Gwinei Równikowej z Pucharem Narodów Afryki się nie kończy. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale w 2015 roku ponownie powierzono im organizację turnieju. Mimo łamania praw człowieka, mimo tego, że społeczeństwo modliło się o jedzenie, a ojciec z synem zrobili sobie z kilkusettysięcznego kraju prywatną zabawkę. Co więcej, Gwinea Równikowa była wówczas samodzielnym gospodarzem, przejmując schedę po Maroku, które wycofało się z organizacji na wskutek epidemii Ebola, która toczyła wówczas Afrykę.
Wybór ten można było tłumaczyć tylko pod względem dobrej infrastruktury. Jakby nie patrzeć – Gwinea Równikowa od 2012 wybudowała trzy nowe stadiony, zaś modernizacja poprzednich przebiegła zaskakująco dobrze. Obiang zapewnił również, że jego państwo nie dopuści do rozprowadzenia wirusa Ebola. Deklaracja odważna, ale w końcu jego władza jest władzą boską.
Były to jednak tylko pokrętne tłumaczenia, które rzucały cień na działania afrykańskiej federacji. Pojawiły się kolejne zarzuty o korupcję, tym bardziej, że najnowszy, dostępny wówczas wskaźnik PKB wykazał, iż Gwinea Równikowa ma najwyższy przychód na osobę brutto ze wszystkich krajów Czarnego Lądu, a jednocześnie poziom ubóstwa pozostaje tam na granicy 70-75%. Znowu zatem zakpiono z mieszkańców i kpi się do tej pory, bo chociaż Obiang budował pomniki, odrestaurowywał hotele i tworzył plaże, a od ostatniego ich turnieju minęło pięć lat, to dla mieszkańców nie zmieniło się w zasadzie nic.
- wskaźnik analfabetyzmu na poziomie 21.5%,
- nauczyciele bez wykształcenia,
- 42% dzieci nie jest posyłane do szkoły z powodu biedy lub „innych czynników”,
- 25% dzieci jest niezaszczepionych,
- 26% dzieci cierpi z powodu niedożywienia,
- w 2012 roku 50% Gwinejczyków nie miało dostępu do czystej wody,
- niemodernizowany sektor rolnictwa, w którym pracuje większość społeczeństwa,
- do 2019 roku nie było tam ani jednej trasy kolejowej,
- na początku XXI wieku zaledwie 17% wszystkich dróg było utwardzonych
Jednocześnie Bank Światowy podejmuje próby ratowania Gwinei Równikowej, a swój pierwszy plan – wdrożony jeszcze przed Pucharem Narodów Afryki w 2012 roku, nazwał wielkim sukcesem. Ciekawa perspektywa, jak na państwo, w którym ludność cieszy się, że wskaźnik śmiertelności noworodków spadł o 43%.
Powyższa lista jest listą wstydu. Pytanie tylko dla kogo.
Fot.Newspix