Paulo Sousa jest oficjalnie selekcjonerem reprezentacji Polski, ale w gruncie rzeczy – tylko oficjalnie. Trudno nie odnieść wrażenia, że prawdziwej selekcji dokonała pandemia. Rok w futbolu to wieczność, a że Euro miało być właśnie rok temu, to wieczność przeminęła. I jednym pandemia drogę do turnieju zamknęła, natomiast innym otworzyła.
Gdybyśmy grali rok temu, wyszlibyśmy zupełnie innym składem. Przede wszystkim drużynę prowadziłby Jerzy Brzęczek, więc nie mówilibyśmy w ogóle o trzech obrońcach z tyłu, tylko gralibyśmy czterema (w tym z prawym na lewej stronie). Co by z tego się urodziło, no, maksymalnie wyjście z grupy, ale takie wymęczone, nie jak w 2016.
Czyli akurat w tym przypadku trudno wierzyć, że coś się zmieniło. Pandemia ma ogromne możliwości, ale żeby nauczyć grać Polaków w piłkę – to przekracza jej kompetencje.
Dalej: Covid w ten czy inny sposób wyrzucił z kadry Piątka, Góralskiego, Recę, Szymańskiego i Grosickiego. Pierwszych trzech było zdrowych latem ubiegłego roku i można założyć, że spokojnie by się do kadry załapali. Na Szymańskiego stawiał Brzęczek, cenił go bardziej niż Sousa, więc też by pojechał. A Grosicki… No Grosicki wtedy jeszcze grał w piłkę, więc można byłoby go wziąć. Przecież gdyby nie, świat by się zatrząsł bardziej niż po powołaniach Janasa.
Zarejestruj się w Fuksiarzy i korzystaj z oferty Early Payout!
Dzisiaj dyskusja o braku Kamila jest oczywiście absurdalna, a argumenty, że mógłby pojechać dla atmosfery – durne. Zawsze można go przecież włączyć do sztabu w roli animatora. To jest w ogóle jeden z dwóch wielkich wkładów polskiej piłki w światowy futbol – rola faceta od atmosfery. Inne kraje wymyślały gegenpressing, tiki-takę, a my atmosferę i centrostrzały. Polski futbol to niezwykły wynalazca.
W każdym razie – skoro ktoś stracił, to zyskać też musiał ktoś. Naturalnie Sousa, bo dostał robotę i to taką wygodną jak widać. Siedzi w domu, wpadnie na szczepienie, przeprowadzi jakąś konferencję i fajrant. Jakbyście mu zrobili test o polskiej piłce, to nie wypadłby najlepiej. Może nawet przebiłby rekord Mazurka w Starych Słowakach.
Okej, nie wymagam od Sousy, żeby kojarzył jęczenie z kibla, zwane wokalizami, natomiast fajnie jakby się polską piłką interesował. A raczej średnio się nią interesuje, takie mam wrażenie.
Cashback na start 50% do 500 złotych tylko w Fuksiarzu!
Dalej: zyskali Piątkowski, Helik, Puchacz, Kozłowski, Płacheta, Świderski, Świerczok. Nie będę już po kolei pisał kto i dlaczego, ale jakby ktoś rok temu powiedział, że Helik może wyjść w pierwszym składzie na mecz ze Słowacją, to zostałby odesłany do czubków, a teraz taka możliwość istnieje. A też Świderski i Świerczok na Euro, no, rok temu nie do pomyślenia. Brzęczek miał swoich trzech napastników, pewnie nawet nie kojarzył jak ci dwaj co są teraz, mają na imię.
Piszę o tym z dwóch powodów. Po pierwsze by podkreślić, jak dziwny jest to czas w futbolu, kiedy o personaliach na tak ważnym turnieju w dużej mierze decyduje wirus. Po drugie – ważniejsze – by pokazać, ile czasu straciliśmy. Nie mamy dzisiaj zespołu. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą. Wytypowanie pierwszej jedenastki jest cholernie trudne. Sami piłkarze nie wiedzą, kto tak naprawdę zagra. Pewni są oczywiście Lewandowski, Szczęsny czy Zieliński, ale już taki Glik pewności mieć przecież nie może, co pokazały eliminacje.
Tego nie nadrobimy w dwa tygodnie, nawet jak bracia Golec dadzą koncert życia. Pandemia zaskoczyła wszystkich, ale my bylibyśmy zaskoczeni i bez niej, jeśli chodzi o futbol. Dobry wynik na Euro będzie niezrozumiały pod kątem logiki. Futbol może i nie lubi logiki, ale nie lubi też nas, pozostajemy z nim w trudnych relacjach.
Od 2018 roku nie budujemy reprezentacji. Trzy lata stoi dziura i zastanawiamy się, co z nią zrobić. Obawiam się, że niedługo możemy do niej wpaść.
WOJCIECH KOWALCZYK