Reklama

Mecz taki, jak cały sezon Lecha i Górnika

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

16 maja 2021, 20:04 • 2 min czytania 43 komentarzy

Lepszej puenty dla tego sezonu w wykonaniu Lecha Poznań byśmy nie wymyślili. No dobra, porażka ze Stalą po dwóch wrzutach z autu byłaby jeszcze trafniejsza, ale ten remis z Górnikiem też jest wymowny. Lech prowadził, miał dwie okazje do zamknięcia meczu, a ostatecznie podzielił się punktami z zabrzanami. A niewiele brakowało, żeby jeszcze przegrał to starcie.

Mecz taki, jak cały sezon Lecha i Górnika

Ciekaw byliśmy tego, jak dzisiaj zareagują trybuny na piłkarzy i władze Lecha. Zawodnikom jakość mocno się nie dostało – ot, zostali lekko wybuczeni po ostatnim gwizdku. Ale szefom Kolejorza mogły spuchnąć uszy. W Kotle początkowo była tylko garstka kibiców, ale po dziesięciu minutach na stadion weszła gruba ponad stu fanów ubranych w ciemne ubrania.

Nawoływali Andrzeja Kasprzaka (trenera przygotowania fizycznego) do rychłego opuszczenia klubu. Twierdzili też, że Tomasz Rząsa wcale nie ma na imię Tomasz, tylko trochę inaczej. Krzyczeli też, że Rutkowscy to samo zło. Wywiesili dwa-trzy transparenty. I po kwadransie tego performance’u ostentacyjnie opuścili obiekt.

A co na boisku?

Cóż, Lech spokojnie mógł to starcie zamknąć. Już w dziewiątej minucie Dani Ramirez trafił do siatki po tym, jak Jan Sykora przepchnął (!) Adriana Gryszkiewicza. Stoper Górnika zachował się w tej sytuacji jak jun… no, jak trampkarz. Zaraz z kontuzją z boiska zszedł Sobczyk, sytuacja gości się skomplikowała. Lech nie narzucił wyższego tempa – ot, kontrolował mecz, czasem pozwolił Górnikowi na jakiś niemrawy atak. Ale oglądało się to trochę jak letni sparing w Belek.

Reklama

Lechici mogli, a nawet powinni strzelić gola na 2:0. I na 3:0. Właściwie powinien to zrobić sam Aron Johansson – miał dwie patelnię, zwłaszcza dogodna była ta sytuacja po dograniu Ramireza na wolne pole. Ale albo trafiał w Chudego, albo trafiał w obrońcę. Przy skuteczniejszym snajperze lechici dzisiaj by ten mecz wygrali. I Amerykanin może i grał nieźle na zastawkę, może i kilka pojedynków wygrał, ale na koniec liczy się skuteczność. Dzisiaj jej zabrakło.

A Górnik? Długo w ofensywie nie istniał. Aż tu nagle zabrzanie krótko zagrali piłkę w środku pola, Nowak uderzył z prostego podbicia, piłka odkręcała się od środka bramki i wpadła do siatki tuż przy słupku. Chwilę później ten sam Nowak mógł strzelić gola na 2:1, ale świetną interwencją popisał się van der Hart.

Chcielibyśmy tutaj coś więcej napisać o tym, co dalej czeka Lecha i Gornika, ale… No, serio, nie wiemy co. Górnik wiosną wyglądał fatalnie, dzisiaj miał dziesięć minut zrywu po przerwie. I tyle wystarczyło na Lecha, który pokazał swoje wszystkie bolączki. Powtórzymy – sparing w Belek, bez stawki, letnie granko.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

43 komentarzy

Loading...