W niedzielę dowiemy się, która drużyna dołączy do grona pucharowiczów. Moim zdaniem nie powinna żadna – zobaczcie jak mało punktów mają przy tej liczbie meczów – ale jak już chcą, choć i to do końca nie jest pewne, to trudno. Można się więc zastanowić, która byłaby najlepszym reprezentantem. A może: która byłaby najmniej słabym.
Niby najbardziej przekonuje Piast Gliwice, ale przekonuje, bo ma Świerczoka, a latem może go już nie mieć. Piast nie słynie z tak dużych transferów, a już w ogóle polskie kluby mają problem z tym, by zapłacić sporo za starszego zawodnika. Bo się nie sprzeda. Może się nie sprzeda za kilka baniek, natomiast mógłby pomóc zarobić te kilka milionów na przykład w europejskich pucharach.
Jeśli Piast to przekalkuluje – Świerczok wcale nie musi być drogi. Ale pytanie, czy Piast będzie chciał ryzykować.
Dalej jest Lechia, która naprawdę nie wiem, jakim cudem, wciąż o te puchary walczy. To znaczy wiem – słabością przeciwników, bo przecież Piast zaczął sezon tragicznie, a jest tak wysoko. Natomiast obecność Lechii w Europie byłaby niezbyt atrakcyjna dla naszego współczynnika. Jak mieli pakę z Haraslinem i Mladenoviciem, to nie poradzili sobie z Broendby. Teraz paczki nie mają, wciąż robotę musi im robić Flavio, więc z czym do ludzi.
Następnie Śląsk. Dopiero co zwolnił trenera, wygrał dwa mecze z pięciu, w tym jedno cudem z Podbeskidziem i wciąż ma szanse na Europę. Fajna sprawa, fajna liga. Pewnie zrobili dobry ruch ze ściągnięciem Schwarza, ale na puchary brakuje im choćby napastnika. Takiego, który będzie strzelał regularnie, a nie takiego jak Exposito, który raz strzeli, potem idzie do klubu (ale nie do Śląska) i strzela po miesiącu czy dwóch. Skuteczny napastnik w Europie jest po prostu kluczowy.
Natomiast Śląsk i tak ma więcej dziur, więc prawdę mówiąc: puchary mogłyby tylko przeszkodzić, żeby je zasypać przed nowym sezonem.
Zagłębie? No to jest jeszcze lepsze, że Miedziowi się liczą. Ale cóż, dostali nagrodę za to, że po raz pierwszy od drugiego rozbioru wygrali trzy mecze z rzędu. Taka regularność wyróżnia tylko największe drużyny… A poważnie – trudno wierzyć, by Zagłębie miało przejść choćby rundę. U nas Starzyński może od czasu do czasu poczarować, natomiast w Europie – co widzieliśmy po jego karierze – niespecjalnie.
Za mało argumentów jako zespół.
Jest jeszcze Warta, której nie chcę dokuczać, bo i tak napisali zajebistą historię. Pokazali, jak powinien grać beniaminek w Ekstraklasie, jak się wzmacniać, czego unikać. Gdyby Podbeskidzie i Stal wzorowały się na poznaniakach choć w kilkunastu procentach, żyłoby im się lepiej. Ale wiadomo – tam popełniano wszystkie błędy świata.
W każdym razie – Warta w pucharach to romantyczny, ale nie najlepszy pomysł. Kadry wystarcza ledwie na Ekstraklasę, a co dopiero na kolejny front, nawet jeśli miałby on zająć dwa tygodnie.
Podsumowując – chyba trzeba wskazać Piasta, bo jeszcze ma przy okazji jakieś doświadczenie i ostatnio nie zawiódł, ale w gruncie rzeczy: bieda. Natomiast w sumie i tak się można cieszyć, że wystawimy co najmniej dwie nowe twarze. Ile można przecież patrzeć, jak przegrywają ci sami.
WOJCIECH KOWALCZYK