Reklama

Kontuzja Bielika, problemy finansowe. Utrzymanie Derby County to cud

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

09 maja 2021, 13:56 • 10 min czytania 3 komentarze

Dla kibiców Derby County to powinien być sezon do zapomnienia. Ich drużyna miała walczyć o udział w barażach, a już na pewno zająć solidne miejsce w środku tabeli. Zamiast tego do końca drżała o utrzymanie, sięgając po nie w okolicznościach pasujących do najbardziej dramatycznych zakończeń seriali telewizyjnych. Jak jednak zapomnieć o tym wszystkim, co było udziałem The Rams przez tych kilka miesięcy?

Kontuzja Bielika, problemy finansowe. Utrzymanie Derby County to cud

“Wsiadaj, wykonaliśmy robotę, przyszła pora na radość i zabawę do białego rana”. Piłkarze Derby County z pewnością chcieliby myśleć w ten sposób, ba – niektórzy z pewnością pomyśleli. Jakby nie patrzeć – utrzymali się w Championship, mimo tego, że sufit walił im się na głowę. Jeśli jednak faktycznie wychylili wczorajszej nocy kilka piw, to ostatnie partie wlewane były raczej na smutno. Klub Kamila Jóźwiaka i Krystiana Bielika ma za sobą jedne z najbardziej pokrętnych, podłych miesięcy w swojej historii. Niewiele nawet brakło, by tegoroczne Derby County zrównało się z żenadą, którą odstawili w sezonie 2007/08. Ewentualnej relegacji do League One nie można by traktować w inny sposób, wszak skład, zaplecze, możliwości finansowe – to wszystko The Rams mieli i mają na poziomie wyższym niż Rotherham, Wycombe Wanderers, a także takie drużyny jak Coventry City, Luton Town czy Birmingham City.

A jednak to właśnie Derby County wzięło bezpośredni udział w jednym z najbardziej szalonych finiszów Championship, a o ich bycie i niebycie mogła zadecydować jedna bramka, jedno zderzenie się ze słupkiem. Nagromadzenie problemów od września było tak silne, że mogło przytłoczyć The Rams i zepchnąć ich w ogień piekielny trzeciej ligi. O ile bowiem dla takich klubów jak Wycombe spadek nie jest niczym zatrważającym, o tyle Derby bliżej byłoby do podzielenia losów Sunderlandu czy Portsmouth. Ich kłopoty na boisku były widoczne gołym okiem, lecz równie dużo złego działo się za kulisami klubu.

Niespełnione aspiracje

Mel Morris jest właścicielem Derby County od sześciu lat. W tym czasie zainwestował w klub z Pride Park grube miliony, których dorobił się między innymi na wsparciu wielkiego biznesu gier mobilnych, stojące za Candy Crush Saga. Jednakże w przeciwieństwie do wirtualnej rzeczywistości, na sukces trzeba było pracować znacznie dłużej niż przez kilka jesiennych wieczorów.

The Rams mieli aspiracje by powrócić do Premier League. Jak można się domyślić, były to aspiracje niespełnione. Najbliżej promocji byli dwa lata temu, gdy w ich koszulce biegał Mason Mount, zaś na ławce trenerskiej zasiadał Frank Lampard. Chelsea w wersji beta odpadła jednak w finale baraży, ulegając Aston Villi Deana Smitha. Ani wcześniej, ani później tak dobrze nie było, co ma spory związek z polityką budowania drużyny. Krótko mówiąc – nie jest ona najbardziej rozsądna. W 2019 roku Derby County miało świetną ekipę, nieporównywalnie lepszą niż obecnie. Problem w tym, że jej kręgosłup stanowili zawodnicy, którzy Pride Park traktowali jedynie jako przystanek, na którym posiedzą sezon, maksymalnie dwa.

Reklama
  • Mason Mount – wypożyczony z Chelsea
  • Harry Wilson – wypożyczony z Liverpoolu
  • Fikayo Tomori – wypożyczony z Chelsea

Niby to tylko trzy nazwiska, lecz każdy z tych graczy miał olbrzymi wkład w to, że The Rams w sezonie 2018/19 radzili sobie naprawdę dobrze. Być może nawet udałoby się osiągnąć ostateczny sukces, gdyby nie eskapada kapitana klubu – Richarda Keogha – który pod wpływem alkoholu spowodował wypadek i został wyrzucony z Derby County.

Odbierz pakiet bonusów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!

W efekcie tych przymusowych odejść, klub z Championship stracił graczy ważnych zarówno w szatni, jak i na boisku. A zastąpić tego typu zawodników jest niezwykle ciężko, o czym kibice Derby przekonują się od dwóch sezonów. Niektóre transfery do klubu są absurdalnie przestrzelone – Jordon Ibe ma swoje problemy wykraczające poza futbol, przez co trudno go uczciwie rozliczyć.

Tego typu wymówek próżno szukać w wypadku Kamila Jóźwiaka, który był czwartym największym transferem Championship. Więcej zapłacono tylko za Ivana Toneya (Brentford) oraz Harry’ego Artera i Loica Mbe Soha (obaj Nottingham Forest). Jeśli powiemy, że ocenie Polaka znacznie bliżej do duetu Tricky Trees niż do superstrzelca The Bees, nie skłamiemy nawet o jotę. Na szczęście dla skrzydłowych, nie są oni osamotnieni. Na znacznie więcej liczono też w wypadku Lee Gregory’ego, Patricka Robertsa i Mike’a te Wierika. Właściwie jedynym gościem, który w pełni spłacił kredyt zaufania był Collin Kazim-Richards, 34-letni Turek pochodzący z Anglii. Były napastnik Feyenoordu zdobył osiem bramek i był najskuteczniejszym strzelcem zespołu. Ała.

Jak widać, Mel Morris nie miał zamiaru dusić drobniaków w kieszeniach. Derby naprawdę dokonało sporych transferów, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę straty spowodowane przez pandemię. Jednakże w tym wypadku pieniądze nie poszły w parze z realnymi wzmocnieniami. Piłkarzy na Pride Park powędrowało dużo, jednak ich jakość odbiegała od oczekiwać Phillipa Cocu i Wayne’a Rooneya. Szeroka lista płac zaczęła w pewnym momencie generować więcej problemów niż pozytywnych wibracji.

Kłopoty ze sprzedażą Derby County

Jeszcze w styczniu informowaliśmy o tym, że piłkarze The Rams nie otrzymali wynagrodzeń za grudzień. W wypadku Anglii jest to naprawdę sytuacja niebagatelna, tym bardziej na dwóch najwyższych szczeblach ligowego futbolu. Nad Derby County zaczęły gromadzić się czarne chmury, zwiastujące problemy większe, niż tylko wypisanie się z walki o awans do Premier League.

Rozpaczliwa chęć ze strony Morrisa, aby klub sprzedać. Poszukiwanie inwestorów – wydawało się – na siłę. Zainteresowanie ze strony szejka Khaleda bin Zayeda Al Nehayana, który próbował przejąć Liverpool, lecz nie dawał żadnego zabezpieczenia swojego finansowego wkładu. To wszystko sugerowało, że Derby County bliżej niedługo będzie do Sunderlandu, niż spokoju panującego w większości klubów Championship.

Reklama

By ratować płynność finansową, Morris zaciągał kolejną pożyczkę w USA. Jednocześnie nie ustawał w rozmowach z rodziną szejków z Abu Dabi, licząc na to, że problem niejako rozwiąże się sam. Inwestor znowu się przeliczył. Przeciągający się pat i negatywna weryfikacja zaplecza bin Zayeda doprowadził do upadku negocjacji i klub pozostał w rękach Morrisa.

Czy to dobrze, czy to źle, pokaże najbliższa przyszłość. Przedsiębiorca będzie miał bowiem okazję by się wykazać, a sam co więcej – nie ma aż tak wielkich powodów do paniki. Mimo fatalnego sezonu, problemów na wielu polach, kompromitacjach w FA Cup, gdzie The Rams odpali z klubem, który suszarkami odmrażał boisko, Derby County osiągnęło minimalny plan minimum – utrzymało się w lidze. Nie może oczywiście spocząć na laurach, bo druga taka przygoda nie przejdzie. Szczególnie w wypadku Wayne’a Rooneya.

Nietrafiony eksperyment

Sezon 2020/21 na ławce Derby County zaczynał Phillip Cocu. Holender w pierwszych jedenastu kolejkach zdobył 6 punktów i z Derby powoli zaczynała śmiać się cała piłkarska Anglia. Wielkie transfery, wzmocnienia, obietnica walki o play-offy. Efektem były porażki nie tylko z Watfordem i Barsnley, ale też z QPR, Luton Town, czy wreszcie z Blackburn Rovers, które rozbiło The Rams aż 0:4.

Wydawało się wówczas, że gorzej być nie może. Morris postanowił zatem zwolnić Cocu i w jego miejsce wprowadzić wspomnianego Wayne’a Rooneya. Anglik zasiadał już w sztabie szkoleniowym, zbierał szlify, by faktycznie w przyszłości stać się samodzielnym trenerem. Zapewne jednak nie spodziewał się, że szansa nadejdzie tak szybko, ani że okaże się tak bolesną weryfikacją.

Co oczywiste – liczono na to, że były świetny napastnik poradzi sobie tak dobrze jak Frank Lampard. Niestety, w tym wypadku Wazzie bliżej do Thierry’ego Henry’ego, który też blado wypada jako szkoleniowiec. Wychowanek Evertonu prowadził Derby County w 35 meczach i rewelacji – delikatnie mówiąc – nie było.

  • Phillip Cocu – 11 meczów – 0.55 punktu na mecz – 0.45 strzelonego gola na mecz – 1.45 straconego gola na mecz
  • Wayne Rooney – 35 meczów – 1.11 punktu na mecz – 0.88 strzelonego gola na mecz – 1.2 straconego gola na mecz

Chociaż 35-latek poprawił nieco grę w porywaniu do dramatu zaprezentowanego przez Holendra, ręce jakoś nie chcą się złożyć do oklasków. Derby County punktowało lepiej, ale jeśli idzie o styl gry, właściwie nic nie ruszyło się z miejsca. Defensywa była słabiutka, to oczywiste i tutaj nikt od Rooneya nie oczekiwał cudu. Co innego z ofensywą. Pole do rozwoju było ogromne, tymczasem The Rams byli pod tym względem jednym z najgorszych klubów w całej lidze.

No dobra, byli najgorszym.

Skorzystaj z innowacyjnej promocji Early Payout w Fuksiarz.pl! Przy dwóch golach przewagi Twój kupon będzie wygrany!

Łącznie zdobyli 36 bramek. Mniej niż Wycombe Wanderers, w ataku których biega 38-letni Adebayo Akinfenwa (serio, gość zagrał 33 razy w minionym sezonie). Żaden z ich zawodników nie strzelił dwucyfrowej liczby bramek. Gdyby od dorobku Derby County odjąć trafienia Kazima-Richardsa, sam Ivan Toney byłby skuteczniejszy niż cały zespół The Rams. Mnożyć tak absurdalne przykłady można bez końca, lecz to najlepiej definiuje grę cudem ocalałego klubu. Absurd.

W przeciwieństwie do 80% stawki Championship, Derby County nie prezentowało żadnego stylu. Ani nie było to poleganie na stałych fragmentach rodem z Sheffield Wednseday. Ani machinalne ataki Norwich City. Nawet murarka Barsnley jest czymś bardziej wyraźnym niż nijakość systemu zaproponowanego przez Rooneya. Próżno bowiem mówić o jakimś pomyśle na grę. The Rams przyjęli zasadę, że utrzymają się samostanowieniem i jakimś cudem im się to udało. Pochwał nikt jednak za to nie otrzyma, a co gorsza, źle rzutuje to na CV większości zawodników, w tym oczywiście dwójki Polaków.

Jaka przyszłość czeka Kamila Jóźwiaka i Krystiana Bielika w Derby County?

Zarówno Kamil Jóźwiak, jak i Krystian Bielik nie będą mogli zaliczyć tego sezonu do udanych. Pierwszy straszliwie męczył się w systemie Rooneya, więcej swobody w grze ofensywnej mając nawet w reprezentacji. Pamiętacie te dryblingi skrzydłowego w meczach eliminacyjnych? Te seryjnie posyłane dośrodkowania? Robiły nawet niezłe wrażenie, ale do obserwatorów Championship były czymś nowym. Naprawdę nie ma przypadku w tym, że Jóźwiak strzelił jednego gola i zaliczył trzy asysty (doliczamy tutaj karnego, który zagwarantował Derby utrzymanie). Nie ma też przypadku w tym, że wychowanek Lecha Poznań uzbierał aż sześć żółtych kartek. Wynika to z tego, że on faktycznie jeździ na tyłku znacznie częściej, niż sam się tego pewnie spodziewał. W opinii publicznej jest jeszcze żywe postrzeganie Championship jako ligi dla kołków ciosanych. Derby County robiło wszystko, by tej opinii nie zmieniać.

Szczególnie w tych meczach, w których nie grał Krystian Bielik. Nie będzie nadużyciem, jeśli stwierdzimy, że z Polakiem na boisku, The Rams utrzymanie zapewniliby sobie dużo wcześniej. Gra całego zespołu była uzależniona od dobrej dyspozycji pomocnika. Najlepiej świadczy o tym fakt, że gdy już pojawiał się na placu boju, Derby tylko cztery razy schodziło z niego na tarczy (4/13). Był nawet nazywany rolls-roycem wśród pomocników, walczył o statuetkę dla zawodnika miesiąca. Pewnie lista zasług byłaby znacznie dłuższa, gdyby nie to, że Bielika znowu trapiły poważne kontuzje.

Nie można wykluczyć, że gdyby Polak był zdrowy, a jego dyspozycja utrzymywała się przez cały sezon, sięgnąłby po niego jeden z beniaminków Premier League. Teraz pozostaje to jedynie marzeniem, wszak trudno oczekiwać, że ktoś będzie w stanie zaryzykować tak bardzo. To samo tyczy się Jóźwiaka – wiadomo, że ma on potencjał, że w drużynie bardziej ofensywnej zapewne poradziłby sobie lepiej. Tylko czy znajdzie się ktokolwiek gotowy, by zaryzykować do tego stopnia, by wyłożyć na niego kilka milionów funtów? Wątpliwe.

Nie ma jednak co narzekać, w końcu jeszcze wczoraj bliżej im było do League One niż do Championship. To naprawdę zaskakujące, że zespół prześladowany przez cały sezon w końcu miał trochę szczęścia po swojej stronie.

Prześladowani

Nie wszystko bowiem jest takie łatwe i oczywiste, jak może nam się wydawać. “Gdyby” jest w wypadku tego sezonu Derby County stanowczo zbyt wiele. Kontuzje kluczowych piłkarzy, takich jak Krystian Bielik i Mike Waghorn. Kłopot z płacami. Odpadnięcie z FA Cup z drużyną z ósmej ligi. Nietrafione decyzje w kwestii szkoleniowców. Takimi błędami można obdzielić kilka sezonów, a i tak ktoś może narzekać na przesyt. Tymczasem na Pride Park wszystko zwaliło się niemal jednocześnie, niczym grom z jasnego nieba. Oczywiście, cały klub pracował na to przez lata, ale i tak w sercach fanów i piłkarzy istniało pewne poczucie niesprawiedliwości.

Nie ma się co dziwić temu wybuchowi radości, który towarzyszył ostatniemu gwizdkowi sędziego podczas starcia z Sheffield Wednesday. Do 88. minuty starcia Rotherham z Cardiff City, Derby County było w League One. Mimo odrobienia start z 0:1 i 2:3, mimo tego, że wreszcie walczyli jako zespół. Wszystko mogło wziąć w łeb i byłoby to bardzo w stylu tegorocznych The Rams. Fortuna jednak uśmiechnęła się do nich.

Zacznij obstawiać zakłady w Fuksiarz.pl!

Najpierw rzut karny wywalczył Kamil Jóźwiak, a do siatki trafił wspomniany Mike Waghorn. Ten sam piłkarz, który w pierwszej części spotkania z The Owls zderzył się ze słupkiem i przez sześć minut leżał na murawie, zdobył w tym meczu dwie bramki i zanotował jedną asystę.

Kilka minut później na Pride Park trafił sygnał, że oto jest, oto dzieje się cud. Marlon Pack umieścił piłkę w siatce i Cardiff City doprowadziło do wyrównania, rzucając nie koło, ale całą szalupę ratunkową Derby County. I wreszcie rozległ się ostatni gwizdek Mike’a Deana i The Rams byli bezpieczni. Mimo serii 11 meczów bez zwycięstwa, mimo najgorszej ofensywy w lidze, mimo kłopotów piętrzących się do rozmiarów Mount Everest. Byli bezpieczni.

Rzucili się na murawę, na siebie, polały się łzy. Piłkarze i sam Wayne Rooney cieszyli się tak, jakby zdobyli Ligę Mistrzów. Mogli.

Fot. Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Kibice starli się z policją przed meczem Bundesligi. Dziewięciu funkcjonariuszy rannych

Aleksander Rachwał
1
Kibice starli się z policją przed meczem Bundesligi. Dziewięciu funkcjonariuszy rannych
Hiszpania

Stoiczkow, Rivaldo, Suarez i… Lewandowski. Polak w elitarnym gronie

Bartosz Lodko
1
Stoiczkow, Rivaldo, Suarez i… Lewandowski. Polak w elitarnym gronie

Anglia

Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
5
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Anglia

City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Paweł Marszałkowski
9
City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Komentarze

3 komentarze

Loading...