Reklama

Piękna historia Warty, odcinek 27

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

25 kwietnia 2021, 15:13 • 3 min czytania 31 komentarzy

Gdzie jest limit Warty Poznań? Na początku sezonu myśleliśmy, że jest nim utrzymanie. Po jakichś dziesięciu kolejkach doszliśmy do wniosku, że to spokojne utrzymanie. Potem, że środek tabeli. A teraz – tak, tak – trzeba postrzegać podopiecznych Tworka jako POWAŻNEGO kandydata do europejskich pucharów. O ile oczywiście Raków nie wywinie im psikusa w finale Pucharu Polski.

Piękna historia Warty, odcinek 27

Jasne, mecze w tej kolejce trochę się ułożyły pod Wartę. Piast zremisował z Zagłębiem, Śląsk przegrał, na swoje spotkanie czeka Lechia, która może wskoczyć na czwarte miejsce (ale gra z Legią, więc zadanie jest trudne). Warta pewnie i imponująco pokonała dziś Jagiellonię. Jest to zwycięstwo w pełni zasłużone.

Być może Jagiellonia zagrała, jak zagrała, przez to, że już tylko czeka na dokończenie sezonu. Celów białostoczanie za bardzo nie mają, nie mają nawet trenera, u którego mogliby zapisywać przy swoich nazwiskach plusy pod kątem przyszłego sezonu. Na palcach jednej ręki moglibyśmy policzyć dogodne sytuacje, jakie stworzyła sobie Jaga. Są to…

  • lob Prikryla w pierwszych minutach, gdy Czech zobaczył, że Lis wyszedł z bramki (nieudany)
  • niecelny strzał głową Bidy po wrzutce Makuszewskiego (to chyba jego jedyne dobre zagranie w meczu, zmieniony w przerwie),
  • strzał Imaza z boku pola karnego, spokojnie wybroniony przez Lisa.

I… to byłoby na tyle. Jagiellonia próbowała jeszcze swoich szans poprzez symulkę Tiru – symulkę totalnie żenującą, pokazującą, jak bezradni byli w tym meczu białostoczanie.

A Warta? Warta grała swoje. Należy zauważyć, że nie była to typowa warciana defensywka – dziś autokar został poza murawą, a nie na niej, ekipa Tworka chciała grać w piłkę, grała ofensywnie, odważnie, wysoko. Poznaniacy odklejają od siebie łatkę drużyny, która zabija mecze (a przy okazji futbol) i wygrywa po wymęczonych bramkach. Dziś to gospodarze byli stroną, która stawiała na tak zwany futbol na tak.

Reklama

Przy pierwszej bramce mocno pomogli piłkarze Jagi. Baku odebrał piłkę Prikrylowi, popędził z akcją, nie dał rady wślizgiem zatrzymać go Pospisil, a później obrońcy skupili się na polu karnym, kompletnie odpuszczając skraj szesnastki. Niemiec posłał więc piłkę do Trałki, który miał wokół siebie masę miejsca, z czego skorzystał – posłał precyzyjny strzał przy słupku. Drugi gol także padł po przechwycie – tym razem jego autorem był Żurawski, który popędził z akcją kilkadziesiąt metrów, w tempo oddał do Baku, a ten inteligentnie pokonał Steinborsa. Dlaczego inteligentnie? Ani nie był to strzał mocny, ani precyzyjny. Baku po prostu przewidział, że Steinbors pójdzie na raz, osłaniając krótki słupek. I dał leciutkiego szczura po długim.

Były też inne okazje. Po strzale Kiełba Steinborsa musiał ratować Prikryl wybiciem na róg. Ławniczak pomylił się nieznacznie główkując po stałym fragmencie. Kuzdra wpadł w pole karne, pokiwał, zawinął lewą nogą, lecz Łotysz wybronił. No naprawdę – warciarze stworzyli sobie o wiele więcej okazji, dlatego wygrali pewnie i – jak wspomnieliśmy – zasłużenie.

W Jagiellonii dziś mało co się kleiło. Imaz był totalnie niewidoczny, podobnie zresztą jak Puljić. Skrzydła nie ogarniały – ani podstawowy zestaw (Makuszewski, Bida), ani rezerwowy (Wrzesiński, Wdowik). Pospisil przeszedł obok meczu. Warto wspomnieć, że Rafał Grzyb zdecydował się na roszadę w bramce – Dziekońskiego, któremu przytrafiły się błędy, zastąpił Steinbors. Wydaje nam się, że końcówka sezonu i gra o pietruszkę to idealne okoliczności, by budować młodzieżowca, no ale nie będziemy o to kruszyć kopii. Steinbors co miał wybronić, to wybronił.

Mecze Jagi warto do końca sezonu odpuścić. Nie mają one większego sensu. Za to Warta pisze wspaniałą historię i jeśli zakończy się ona awansem do pucharów, „Swojska Banda” będzie wspominana latami jako dyżurny przykład czarnego konia w Ekstraklasie.

Fot. FotoPyK

Reklama

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

31 komentarzy

Loading...