Reklama

PRASA. Skorża nie poprowadził Lecha z Legią, bo przeciągały się rozmowy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

14 kwietnia 2021, 09:23 • 9 min czytania 11 komentarzy

– To nie tak, że nie chciałem poprowadzić drużyny w meczu z Legią. Rozmowy rozpoczęliśmy po odejściu Darka Żurawia i one długo trwały. Nie pamiętam, kiedy tak długo rozmawiałem z klubem. Nie chodziło o finanse, bo tutaj porozumienie osiągnęliśmy natychmiast. Ale chcieliśmy ustalić, jakich błędów nie popełnić. A w meczu z Legią drużyna zagrała bardzo dobry mecz – cytuje „Super Express” wypowiedź Macieja Skorży. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Skorża nie poprowadził Lecha z Legią, bo przeciągały się rozmowy

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Maciej Sawicki, sekretarz PZPN, zdradza sporo szczegółów dotyczących organizacji wyjazdu kadry na Euro. Czy piłkarze będą zaszczepieni? I czy baza będzie w Irlandii? A może kadra przesiedzi większość turnieju w Polsce?

Czy piłkarze będą musieli się zaszczepić przed EURO?

Przymusu nie będzie, ale będą mieć taką możliwość. UEFA pracuje, by zawodnicy i sztaby wszystkich uczestników turnieju mogli się zaszczepić, my mamy duże wsparcie naszego rządu. Oczywiście każdy zawodnik będzie mógł odmówić. W takiej sytuacji protokół jest jasny, jeśli ktoś będzie miał pozytywny wynik – idzie do izolacji i na kwarantannę. Testów nie zaprzestaniemy, będą dotyczyły wszystkich. Protokół medyczny się nie zmieni: testy, jak były, tak zostaną. Zawodnicy będą odseparowani od świata zewnętrznego, czyli nie będzie zwiedzania Londynu i okolic. Pamiętajmy o jeszcze jednym: są dwa typy szczepionek: jedno- i dwudawkowe. W przypadku tych pierwszych sprawa jest prosta: zawodnicy zostają zaszczepieni po przyjeździe na zgrupowanie do Opalenicy 24 maja i nabierają odporności po kilku lub kilkunastu dniach. Dwudawkowe szczepionki dotyczyłyby piłkarzy grających w Polsce oraz osób z szeroko pojętego sztabu. Przyjęcie pierwszej dawki w kwietniu pozwoliłoby na spokojne podanie drugiej pod koniec maja. Czekamy na szczegóły. Zawodnikom będziemy zalecać zaszczepienie, ale nikogo nie zmusimy.

Co z hotelem w Irlandii, który miał być bazą Biało-Czerwonych?

Jeśli będziemy musieli odwołać rezerwację, powołamy się na zawartą w regulaminie klauzulę „siły wyższej”. Decyzja o rezygnacji nie będzie wymysłem PZPN, zostaniemy do niej niejako zmuszeni zmianą regulaminu i raczej nie trzeba będzie płacić odszkodowania.

Wyobraża pan sobie, że kadra zostanie w Opalenicy siedem tygodni? Zakładając powtórkę z 2016 roku, ćwierćfinały są 2 i 3 lipca.

Nie ma pomysłu, żebyśmy zostali w Polsce, chyba że UEFA przeniesie nasze mecze do Rosji i Danii, ale prawdopodobieństwo jest małe. Na 90 proc. zamieszkamy w kraju, w którym będziemy grać. Pewne rozpoznanie już poczyniliśmy, niedługo zaczniemy warunkowe rozmowy z przedstawicielami ośrodków Tottenhamu, Arsenalu i Chelsea.

Reklama

Cracovię czeka teraz maraton meczów – cztery spotkania w jedenaście dni. Na otwarcie tej serii – arcyważny mecz z Rakowem w półfinale Pucharu Polski.

Starciem z Rakowem Pasy rozpoczynają kluczowy okres. W niespełna dwa tygodnie Cracovia rozegra jedno spotkanie pucharowe i aż trzy ligowe. Rywale są wymagający, bo to kolejno zmierzająca po mistrzostwo Legia, mająca nowego trenera Wisła Płock i jej imienniczka z Krakowa. Wielu kibiców Cracovii zarzuca jej piłkarzom brak ambicji  tożsamości z klubem. – Cracovia nie ma najsłabszej kadry w lidze. Są tam wartościowi zawodnicy, których ogląda się z przyjemnością, ale ostatnio ich gra nie funkcjonuje najlepiej. Brak ambicji to ostatnie o co bym ich posądził. Zespołom prowadzonym przez Michała Probierza może brakować różnych elementów, ale na pewno nie ambicji. Ten trener potrafi zmotywować swoich graczy – mówi Kamil Kosowski, były piłkarz i komentator Canal+. W mediach pojawiły się spekulacje, że dla szkoleniowca Pasów stawką meczu z Rakowem jest posada. – Nikt nie wie, co dzieje się w środku klubu. Czy Janusz Filipiak czuje presję z powodu widma spadku, czy poczuje ulgę, zwalniając trenera? Już raz nie przyjął dymisji Michała, ale po odpadnięciu z Pucharu Polski może być różnie – dodaje były reprezentant Polski.

Enkeleid Dobi nie jest już trenerem Widzewa Łódź. Albańczyk nie dogadywał się z zespołem. Teraz do klubu przyjdzie Broniszewski, który jest lubiany. I tak to się kręci.

Podjęliśmy tę decyzję, bo chcemy, by Widzew skutecznie powalczył o miejsce w strefie barażowej i walczył o awans do ekstraklasy. Nie było łatwo jej podjąć, ale po szerokiej analizie ostatnich miesięcy doszliśmy do wniosku, że pozostanie sztabu szkoleniowego w dotychczasowym składzie nie gwarantowało realizacji celu sportowego – powiedział Szor w rozmowie z klubowymi mediami. To oficjalny powód zmiany. Ten nieoficjalny i bliższy prawdy jest inny. Dobi od dawna nie dogadywał się z zespołem. Piłkarze mieli narzekać na współpracę znacznie wcześniej i domagali się zwolnienia szkoleniowca już zimą. Zresztą Albańczyk w styczniu był bardzo bliski utraty pracy, ale pod naciskiem kibiców zarząd zdecydował, że da mu kolejną szansę.

Reklama

Po słabych występach wiosną (liczba punktów była znacznie lepsza niż gra) szefowie Widzewa doszli jednak do wniosku, że dłużej zwlekać już nie można. Tym bardziej że relacje na linii trener–piłkarze były coraz bardziej napięte. Pusta kasa Teraz zespół do końca sezonu poprowadzi Broniszewski, który, jak głoszą kuluarowe plotki, jest przez zawodników akceptowany i to miał być jeden z argumentów za tym, by dać mu szansę pracować w Widzewie. Drugi był już bardziej przyziemny. Bardzo możliwe, że przy Piłsudskiego szukaliby innego rozwiązania, gdyby nie to, że klubowa kasa świeci pustkami. W pierwszym spotkaniu w roli szkoleniowca RTS Broniszewskiemu przyjdzie zmierzyć się z niepokonaną od 13 meczów Sandecją, więc o zwycięstwo w debiucie nie będzie łatwo, tym bardzie, że Widzew w ostatnich dwóch kolejkach zagrał beznadziejnie. Na pewno klub z Piłsudskiego nie ma już miejsca na błędy. Brak awansu do ekstraklasy, czy nawet baraży, może oznaczać jeszcze większe finansowe tarapaty. A po tych przecież Widzew ledwo co dopiero się pozbierał.

„SPORT”

Dominik Holec z Rakowa opowiada o tym, jak został zwolniony z Żyliny. Wypowiedzenie dostał… listem. 

Wcześniej był pan przyzwyczajony do miejsca w „klatce” w barwach Żyliny. Rok temu do Polski docierało sporo informacji o jej możliwym upadku. Czy te informacje były prawdziwe, a jeżeli tak, to jak czuje się wychowanek klub wiedząc o tak dużych problemach?

– Naprawdę nie wyglądało to aż tak źle, jak to było przedstawiane w mediach. Wszystko było spowodowane wirusem. Mówiło się o tym, że będziemy tracić pieniądze, tak jak inne kluby w Europie, gdzie zawodnikom obniżano pensję. Później u nas wyglądało to tak, że klub nie miał pieniędzy. Udało im się je zaoszczędzić na obniżkach kontraktów i grają, ale bez nas. Zostaliśmy zwolnieni, ponieważ nie dogadaliśmy się z właścicielem klubu odnośnie obniżenia umów. Wyglądało to tak, jakby klub mógł przez to upaść, a tak nie było – przecież gdy wznowiono rozgrywki, oni spokojnie wrócili do gry i dostają pieniądze. Dodatkowo źle się poczułem, gdy otrzymałem zwolnienie. Po 19 latach gry w klubie przysłali mi je kurierem…

Nawet do pana nie zadzwonili?

– Wypowiedzenie umowy kurier wrzucił do skrzynki na listy i to było wszystko.

To musiało mocno zaboleć… Wszyscy zwolnieni dostali je listownie czy tylko pan?

– Zabolało nas wszystkich, którzy takie pisma otrzymaliśmy. Każdy z nas został zwolniony listownie.

Piast dźwignął się na nogi po odpadnięciu z Pucharu Polski i celuje ponownie w europejskie puchary. Stanie się tak dzięki dobrej grze w defensywie?

Porażka w rzutach karnych z Arką bolała i wciąż boli. Piast potrafił się jednak podnieść, choć początek meczu wskazywał, jakby myślami gliwiczanie byli jeszcze w Gdyni. Gol jednak okazał się najlepszym lekarstwem i bardzo podbudował drużynę. Od stanu 1:0 gospodarze przejęli inicjatywę i kontrolę. Gliwiczanie do końca meczu pokazali dlaczego są tak wysoko w tabeli i tak trudno ich pokonać. – Mówiłem już wcześniej, że ciężko będzie zapomnieć o meczu w Gdyni, bo kosztowało nas sporo sił dotarcie do półfinału. To było ważne zwycięstwo, ale uważam, że nie ma co dyskutować o tym, co za nami i musimy się skupić na następnym meczu – przyznał po spotkaniu z Górnikiem Świerczok.

Największym atutem gliwiczan i największą siłą jest gra w defensywie. Frantiszek Plach zachował kolejne czyste konto i popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. Stały, wysoki poziom prezentuje Jakub Czerwiński, któremu nawet nie przeszkodził cios w żebra/bok, który zaserwował mu jeden z rywali w I połowie. U boku „Czerwa” coraz lepiej wygląda Tomasz Huk. Słowak popełnia coraz mniej błędów i Piast znów może mówić o szczelnej defensywie, a co pokazały poprzednie sezony, to klucz do sukcesu.

Pogoń Szczecin może pobić historyczny rekord Ekstraklasy. Chodzi o mecze z czystymi kontami. Stipica i spółka mogą przejść do historii, ale potrzebują wysokiej skuteczności na finiszu sezonu.

Defensywa „Dumy Pomorza” chociaż blado wypadła w potyczce z Legią Warszawa, wciąż uchodzi za jedną z najlepszych formacji obronnych w PKO Ekstraklasie. Pogoń straciła najmniej goli w ekstraklasie (tylko siedemnaście), zaś ostatni mecz z „Nafciarzami” z Płocka był piętnastym pojedynkiem w bieżących rozgrywkach ligowych bez straty gola. Tym samym bramkarz Dante Stipica i jego koledzy z obrony poprawili wynik z ubiegłego sezonu, gdy 14-krotnie kończyli spotkania bez straconego gola. Wtedy rozgrywki trwały 37 kolejek, obecne zakończą się po 30 meczach, zatem wynik jest znacznie lepszy niż poprzednio. Klubowy rekord czystych kont w Pogoni należy do drużyny z sezonu 1993/94, gdy „Duma Pomorza” bez straty bramki zakończyła 16 z 34 meczów. Dla przypomnienia dodajmy, że linię defensywną „portowców” tworzyli wówczas Radosław Majdan, Waldemar Jaskulski, Andrzej Miązek, Janusz Studziński i pochodzący z Kirgistanu Siergiej Nikitin, który potem grał w Czechach i Słowacji, zaś na ławce trenerskiej zasiadali Romuald Szukiełowicz i Jerzy Kasalik. Rekord ekstraklasy pod względem czystych kont należy do warszawskiej Legii i jej bramkarza, Łukasza Fabiańskiego. W sezonie 2005/06 drużyna z Łazienkowskiej aż 19 spotkań zakończyła „na zero z tyłu”. Jak zatem łatwo obliczyć, Pogoni do wyrównania tego rekordu potrzeba czterech meczów bez straty gola.

Real ma bardzo bezpieczną zaliczkę z pierwszego starcia ćwierćfinałowego. Ponadto Anfield nie jest już twierdzą, jak to bywało w niedawnej historii Liverpoolu.

Po spotkaniu Kloppowi nie podobało się sędziowanie, a także miejsce meczu. – Treningowy stadion to nie jest arena, na której powinny być rozgrywane mecze tej rangi i rewanż rozegrany zostanie na prawdziwym stadionie, jakim jest Anfield – oświadczył Niemiec. Jakoś nikomu dotąd to nie przeszkadzało, murawa na stadionie Alfredo di Stefano jest w dobrym stanie, poprawiono oświetlenie, a objętość trybun nie ma znaczenia, bo i tak nie ma kibiców. Estadio Santiago Bernabeu jest przebudowywany, Real gdzieś grać musi, a chwalenie się swoim obiektem jest w tym przypadku nieco dziwne. W poprzedniej rundzie Liverpool oba mecze z RB Lipsk grał w Budapeszcie, a na Anfield spisywał się ostatnio fatalnie. Po serii 6 porażek i 8 meczów bez zwycięstwa dopiero w sobotę zdołał tam wygrać, z trudem pokonując Aston Villę 2:1 dzięki bramce w 91 minucie Trenta Alexandra-Arnolda, zawodnika, który w meczu z Realem popełniał najwięcej błędów. Po I połowie Liverpool przegrywał, na początku drugiej wyrównał Mohamed Salah. Egipcjanin strzelił gola w czwartym z kolei meczu. Przed tygodniem jego trafienie w Madrycie pozwoliło Liverpoolowi zachować nadzieje na awans do półfinału. Był to jedyny celny strzał gości w tym spotkaniu.

„SUPER EXPRESS”

Skorża już trenuje z Lechem. Na swojej pierwszej konferencji wyjaśnił – dlaczego nie poprowadził zespołu w starciu z Legią?

– To nie tak, że nie chciałem poprowadzić drużyny w meczu z Legią. Rozmowy rozpoczęliśmy po odejściu Darka Żurawia i one długo trwały. Nie pamiętam, kiedy tak długo rozmawiałem z klubem. Nie chodziło o finanse, bo tutaj porozumienie osiągnęliśmy natychmiast. Ale chcieliśmy ustalić, jakich błędów nie popełnić. A w meczu z Legią drużyna zagrała bardzo dobry mecz – zaznaczył Skorża, który nie chce stawiać drużynie celów. – W rozmowach z zawodnikami na razie nie chcę wybiegać dalej niż do meczu z Rakowem. Chcę poznać drużynę, wykorzystać te sześć meczów, stworzyć jak najlepsze środowisko do rozwoju graczy. Powiedziałem piłkarzom, żeby przekraczali swoje limity – dodał

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?

Szymon Janczyk
0
Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
Niższe ligi

Pazdan: Peszko fajnie rządzi w Wieczystej. Wielu trenerów tego nie umie

Jan Mazurek
2
Pazdan: Peszko fajnie rządzi w Wieczystej. Wielu trenerów tego nie umie

Komentarze

11 komentarzy

Loading...