Reklama

Od najgorszej do najlepszej drużyny I ligi. Spektakularna przemiana Sandecji

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

10 kwietnia 2021, 11:25 • 7 min czytania 6 komentarzy

Za Piotra Mandrysza Sandecja Nowy Sącz traciła 2,63 gola na mecz. Za Dariusza Dudka punktuje na poziomie 2 punktów na spotkanie. To oczywiście naturalne, że ręka nowego trenera odmienia drużynę. Ale że robi to aż tak spektakularnie?

Od najgorszej do najlepszej drużyny I ligi. Spektakularna przemiana Sandecji

Spójrzmy na suche liczby.

  • Piotr Mandrysz w Sandecji: 10 meczów w lidze, 0 zwycięstw, 1 remis, 9 porażek (średnia 0,09 pkt / mecz), odpadnięcie z Pucharu Polski w pierwszej rundzie.
  • Dariusz Dudek w Sandecji: 13 meczów w lidze, 7 zwycięstw, 5 remisów, 1 porażka (średnia 2 pkt / mecz).

Wrażenie robi także porównanie graficzne obu trenerów:

Reklama

Dudek rozpoczął w stylu Mandrysza, czyli od oddania kompletu punktów Koronie. I to jego jedyna porażka w roli trenera Sandecji. Potem przyszły dwa remisy (Resovia i Sandecja), aż w końcu „sączersi” odpalili wrotki. Mają na rozkładzie kilku renomowanych rywali – wygrali z ŁKS-em, Miedzią czy GKS-em Tychy (jedyna wiosenna porażka tyszan!), remisowali z Bruk-Betem czy Górnikiem Łęczna.

Ostatni pogrom Stomilu Olsztyn (5:0!), za który stołkiem przypłacił Adam Majewski, to świetna puenta tego okresu. Koncert, oczywiście jak na pierwszoligowe warunki – gol po odbitym strzale, dwa po stałych fragmentach i dwie szybkie akcje wykończone przez Victora na dokładkę. A przy tym ofensywna, odważna piłka od początku do końca. Sandecja zmieniła się nie do poznania. Już nie jest postrzegana jako kandydat do spadku. Nie jest też postrzegana jako średniak. A jako jedna z najlepiej grających drużyn w pierwszej lidze, która jest w stanie wygrać z każdym.

Dlaczego Piotr Mandrysz źle zaczął?

Złośliwi powiedzieliby, że nic dziwnego, iż Mandrysz tak zaczął. Ale my złośliwi nie jesteśmy, więc spróbujemy poszukać kilku okoliczności łagodzących. Choć oczywiście sam pomysł sięgania po tego trenera budził wątpliwości. Mandrysz, w momencie odbierania od Sandecji telefonu…

  • nie poradził sobie w Zagłębiu Sosnowiec (wyrzucony po 8 meczach),
  • nieudana była także jego przygoda z GKS-em Katowice,
  • powrót do Bruk-Betu to również farsa i punktowanie na poziomie 1,22 na spotkanie.

Nie ma co kryć – od momentu awansu do Ekstraklasy z Bruk-Betem, Mandrysz nie poradził sobie w żadnym klubie, a Sandecja to prawdopodobnie przykry punkt zwrotny jego kariery. Natomiast to nie tak, że to Mandrysz wszystko położył. Symptomatyczny jest fakt, że gdy jego głowa leżała pod toporem, ujęła się za nim drużyna, z którą miał dobry kontakt. I która – siłą rzeczy – musiała wierzyć w ten projekt.

Jakie okoliczności łagodzące jesteśmy w stanie wskazać? Przede wszystkim koronawirusa. Oczywiście, to problem, który dotyka wiele klubów, więc nie ma sensu robić z niego wymówki. Ale Sandecja, w porównaniu do reszty, miała naprawdę ciężko. Zmierzyła się z dwoma falami. Pierwsza – jeszcze w trakcie przygotowań, która spowodowała, że cała drużyna znalazła się w izolacji. Druga – już w trakcie sezonu. Mandryszowi nie pomogli też działacze, którzy stosunkowo późno dopięli transfery.

  • Rubio – 5 października
  • Rafael Victor – 4 września
  • Damir Sovsić – 25 września
  • Daniel Dziwniel – 25 sierpnia
  • Dawid Pietrzkiewicz – 2 października

Pierwszy mecz Sandecja grała 25 sierpnia.

Reklama

Kilka dni po nim do drużyny dołączył także Paweł Mandrysz, syn trenera. Miał doświadczenie w pierwszej lidze, rozegrał 48 spotkań dla GKS-u Katowice i ROW-u Rybnik. Miał też ogranie w młodzieżówkach. W momencie transferu był jednak spadem z drugiej do trzeciej ligi. Mandrysz dał mu szansę z urzędu. Jego syn zagrał w każdym meczu za kadencji tego trenera. Czy to pomogło szkoleniowcowi? Prawdopodobnie to pytanie retoryczne. W dziesięciu spotkaniach Paweł Mandrysz zaliczył tylko jedną asystę. Nie ma przypadku w tym, że Dariusz Dudek od razu odstawił go od jedenastki. Nie dał mu żadnej szansy, a potem grzecznie pożegnał.

Spokój w gabinetach

Czy pierwsza drużyna jest odbiciem tego, co dzieje się w gabinetach? Często tak jest. Dowodem jest na to Sandecja, która zaczęła grać w piłkę w momencie, gdy sytuacja organizacyjna klubu się ustabilizowała. A co tu kryć – był spory burdel. Tak jak w innych klubach jest wiele ośrodków decyzyjnych, tak w Sandecji w pewnym momencie… nie było żadnego.

Chronologicznie wyglądało to następująco:

  • Artur Kapelko, który zatrudnił Piotra Mandrysza, przestał być prezesem na początku sezonu,
  • Stanowisko od listopada miał objąć Paweł Cieślicki, lecz zanim wskoczył na stołek, panowało „bezkrólewie”
  • Paweł Cieślicki w międzyczasie mocno zabiegał o to, by zwolnić Mandrysza i zatrudnić Tomasza Kafarskiego (tego samego, którego w zeszłym sezonie pożegnał Kapelko). Jednocześnie jednym z jego kandydatów jest Radosław Mroczkowski, który zostawił po sobie w Nowym Sączu spaloną ziemię,
  • Zanim Cieślicki formalnie objął stanowisko, już go pożegnano,
  • Prezesem został Arkadiusz Aleksander, człowiek instytucja w Sandecji, który sam mówi, że to tylko nowa nazwa stanowiska, ale zakres kompetencji pozostaje w zasadzie bez zmian.

Trochę chaos, prawda? Sytuacja się jednak unormowała wraz z wyjaśnieniem, kto będzie prezesem klubu. Jednym z pierwszych ruchów Aleksandra było zatrudnienie Dariusza Dudka.

Co zrobił Dariusz Dudek?

Postawienie na tego trenera też było ruchem mandryszowskim. Trener, będący wciąż na dorobku, miał oczywiście na koncie awans z Zagłębiem Sosnowiec do Ekstraklasy, ale miał też…

  • spadek z tym samym Zagłębiem do pierwszej ligi,
  • degradację z GKS-em Katowice.
  • kolejną nieudaną próbę w Sosnowcu, która potrwała 11 kolejek.

Na papierze był to więc podobny ruch, co z Mandryszem – wzięto szkoleniowca, który kiedyś potrafił wywalczyć awans, ale ostatnio znalazł się na sporym zakręcie. Wypaliło znakomicie. Przede wszystkim – Dudek zagonił piłkarzy Sandecji do ciężkiej pracy. Damian Chmiel opowiadał u nas, że jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się, by w przerwie między rundami trenować przez cały czas po dwa razy dziennie. Zwykle to rzecz, która jest zarezerwowana na obozy przygotowawcze. A w Nowym Sączu tak wyglądała codzienność. Dudek szybko odstawił syna trenera, zimą odpalił też Korzyma, który był w Sandecji przez długie lata, ale przestał dojeżdżać sportowo. Jak słyszymy – poprawił przede wszystkim atmosferę. Dudek znany jest ze swoich motywacyjnych gadek, zresztą bryluje nimi też na Instagramie. W Sandecji to zażarło.

Dudek musi łączyć wynik z wystawianiem młodzieżowców. Sandecja nie ukrywa tego, że ogromne znaczenie dla jej budżetu ma kasa z Pro Junior System, którą zwyczajnie musi mieć na koniec sezonu. Póki co sądeczanie są na drugim miejscu w tej rywalizacji, do Resovii tracą niewiele punktów. Jako że mają już względny spokój w tabeli, pewnie postawią teraz na młodzieżowców mocniej.

I jeśli będą bronić się tak, jak Kamil Ogorzały – nie widzimy żadnego problemu. 20-latek dobrze wygląda lidze, choć spektakularnych liczb jeszcze nie notuje (3 gole i 2 asysty). Jak co sezon, pod względem konkretów ciągną doświadczeni – Małkowski i Chmiel. W odróżnieniu do jesieni, wreszcie zaczęli strzelać napastnicy. Rafael Victor ma cztery gole, przed tygodniem obudził się wreszcie Rubio.

Czy Sandecja ma szanse na pierwszą szóstkę?

Wiemy, jak brzmi to pytanie. Przed chwilą Sandecja była przecież czerwoną latarnią ligi. Wymieniano ją w tym samym szeregu, co GKS-y – Jastrzębie czy Bełchatów. Na dziś nie ma jednak drużyny, która lepiej punktuje w pierwszej lidze. Ostatnie 10 meczów to średnia 2,4 oczka na spotkanie. W tej sytuacji należy rozważyć – czy to w ogóle może się wydarzyć?

Przeprowadziliśmy małą symulację – ile punktów na koniec miałyby zespoły, gdyby punktowały na dokładnie takim poziomie, jak w ostatnich dziesięciu meczach?

  • Sandecja: 2,4 punktu na mecz, przewidywane 26 punktów (53 na koniec)
  • Korona: 1,4 punktu na mecz, przewidywane 17 punktów (46 na koniec)
  • Chrobry: 1,4 punktu na mecz, przewidywane 15 punktów (44 na koniec)
  • Odra: 0,8 punktu na mecz, przewidywane 9 punktów (41 na koniec)
  • Puszcza: 1,3 punktu na mecz, przewidywane 14 punktów (47 na koniec)
  • Miedź: 1,5 punktu na mecz, przewidywane 17 punktów (49 na koniec)
  • Widzew: 1,6 punktu na mecz, przewidywane 16 punktów (51 na koniec)
  • Arka: 1,4 punktu na mecz, przewidywane 17 punktów (52 na koniec)

Spośród ekip z obecnej szóstki wzięliśmy pod uwagę tylko Arkę, bo reszta odjechała już zbyt mocno. No i teoretycznie – podkreślamy, teoretycznie! – Sandecja jest w stanie włączyć się w walkę o awans, jeśli podtrzyma punktowanie na obecnym poziomie. A przy tym gdynianie wciąż będą dołować, a żadna z innych ekip (Miedź, Widzew?) się nie ogarnie. Szanse dajemy na to jednak minimalne, bo wiadomo – strata jest całkiem duża (8 punktów do Arki, która ma jeszcze jeden zaległy mecz) i mimo świetnych wyników sączersów, ciężko zakładać, że utrzymają ten poziom do końca sezonu.

Sam fakt, że doszliśmy do momentu, w którym można snuć takie dywagacje, pokazuje, jak dobrą robotę wykonuje Dariusz Dudek. Już teraz można nazwać Sandecję rycerzami wiosny. A pierwsza liga lubi takie historie. Pamiętacie, w jakim stylu awansował ŁKS? Albo Górnik Zabrze, który jeszcze na kilka kolejek przed końcem ligi miał szanse na awans na poziomie procenta?

Fot.FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

1 liga

Komentarze

6 komentarzy

Loading...