Co tu kryć – Radosław Sobolewski stworzył z Wisły Płock paczkę, której mecze się omija. Jak wielokrotnie pisaliśmy – to obecnie najmniej eksctytująca drużyna w lidze. Dlatego warto się zastanowić – czy tacy trenerzy jak Sobolewski mają w ogóle przyszłość w Ekstraklasie?
Jesteśmy w stanie wskazać kilka innych drużyn, które grzały mniej więcej tak, jak kaloryfer latem. Śląsk Wrocław z tego sezonu – zwłaszcza na wyjazdach – przyprawiał o ból zębów. Cracovia również nie przyciąga przed telewizory. Podobnie ma się sprawa z Jagiellonią. Problem Wisły Płock polega na tym, że to sprawa permanentna, trwająca już w zasadzie od 1,5 roku. Śląsk cieniuje dopiero od początku sezonu, Jaga potrafi zagrać od czasu do czasu porywający mecz, Cracovia… No, Cracovia to akurat przypadek beznadziejny.
Jak słyszymy – odejście Sobolewskiego z Płocka to decyzja obustronna. Ani klub nie zabiegał o to, by przedłużyć umowę ze swoim trenerem, ani on sam nie był zainteresowany, by składać nowy podpis pod kontraktem. Z obu stron wydaje się to być decyzją logiczną. Czy Wisła rozwijała się z Sobolewskim? Nie. Czy sam Sobolewski poprawiał swoją pozycję na rynku dzięki trenowaniu „Nafciarzy”? Wręcz przeciwnie.
Radosław Sobolewski wróci więc za chwilę na karuzelę trenerską. Prezesi klubów zaczną zaraz się zastanawiać: a może dać temu trenerowi kolejną szansę? Postanowiliśmy poszukać argumentów, dla których „Sobol” powinien pozostać w lidze. I tych, dla których nie powinien. Zacznijmy od tych drugich.
-
NIE, bo Wisła ma prymitywny styl
Głupotą byłoby zakładanie, że Wisła jest w stanie grać o europejskie puchary. To oczywista oczywistość. Natomiast od momentu, kiedy „Nafciarze” awansowali do Ekstraklasy, nie grali tak brzydko, jak za Sobolewskiego. Ba! Był nawet okres, gdy byli jedną z ciekawszych ekip w lidze. To przecież z Płocka do reprezentacji wypromował się Jerzy Brzęczek (abstrahując od tego, jak ta przygoda się potoczyła).
Zdarzały się w Płocku nieudane projekty trenerskie. Dariusz Dźwigała, Kibu Vicuna – jak na złość oba przydarzyły się w jednym sezonie, który ratować musiał Leszek Ojrzyński. Natomiast obu tym trenerom ewidentnie o coś chodziło. Dźwigała przegrał tym, że niekoniecznie potrafił zarysować granicę w relacji szef-pracownicy. Miał romantyczną wizję piłki, której nie udało się przeszczepić na drużynę. Vicuna z kolei oczekiwał od piłkarzy zbyt wiele. Próbował wypracować na raz kilkanaście schematów, zamiast skupić się na dwóch. Piłkarze nie ogarniali jego wizji.
Natomiast obu tym szkoleniowcom ewidentnie o coś chodziło. A Sobolewski miał na celu głównie przetrwanie klubu w Ekstraklasie.
-
NIE, bo nawet defensywa może być porywająca
O niewielu drużynach w naszej lidze można powiedzieć, że są powtarzalne. Wisła ewidentnie jest. Sobolewski ma jasny pomysł na grę – ryglowanie środka pola (trójka defensywnych pomocników…), agresja, bronienie całego zespołu, konterka i stały fragment. Wszystko, co znajduje się w starterpacku trenera słabej drużyny w Ekstraklasie.
Rozumiemy ten pragmatyzm, bo zbyt wiele widzieliśmy w naszej lidze projektów, które pięknie wyglądały tylko w opowieściach. Natomiast gra defensywna nie oznacza, że nie można tego robić pięknie. Choćby Warta z tego sezonu pokazuje, że można grać pragmatycznie, a jednocześnie kraść serca. Drużyna Sobolewskiego nie grzała. Nie było widać po niej rozwoju, odchodzenia od tego prymitywnego stylu. Okazał się młodym trenerem bez ideałów.
-
NIE, bo nie pozostawił fundamentów pod coś więcej
Co takiego pozostawi po sobie Sobolewski? Niewiele. Wisła wciąż jest w fazie sprzątania po Marku Jóźwiaku, natomiast to nie tak, że – choć obie strony rozstają się w zgodzie – nowy trener przyjdzie na gotowe. Wręcz przeciwnie. Bardzo wiele w drużynie „Nafciarzy” należy pozmieniać, by zaczęło to jakoś funkcjonować.
Atak? Do wymiany, od a do z. Pomoc? Brakuje w niej postaci, o których może się mówić w tramwajach. Obrona? Ta akurat wygląda solidnie. I nawet, jeśli latem odejdzie Alan Uryga, to nawet Michalski został już solidnie ograny i wygląda na gościa, który może unieść podstawowy skład. Młodzi piłkarze? Plus dla Sobolewskiego za to, że postawił na Kocyłę. Ale z drugiej strony – na kogo miał stawiać? Wisła nie stoi młodzieżowcami. W zeszłym sezonie grał Michalski i to na trzech pozycjach (boki obrony i środek). W tym gra Kocyła, bo ktoś musi. Innych w zasadzie nie ma, chyba że Lewnadowski, który notuje słabiutkie wejścia. Ciężko stwierdzić, na czym nowy szkoleniowiec mógłby budować. Najchętniej pewnie zrobiłby twardy reset.
-
TAK, bo prymitywny styl nie oznacza, że to prymitywny trener
W naszej lidze łatwo zaszufladkować trenera. Stawia na poste środki, by się utrzymać? Będzie więc idealnym strażakiem, zadzwonimy do niego, gdy i nam zacznie się palić w dupce. Większe kluby, z aspiracjami, takich trenerów omijają. Uznają, że mają zbyt ciekawe kadry zawodnicze, by preferować najprostszą z możliwych piłek.
Rzadko mamy okazję przekonać się, jak bardzo te szuflady są krzywdzące. Mamy jednocześnie nadzieję, że takie przykłady jak Czesław Michniewicz będą odklejały te szkodliwe łatki. Pamiętacie, jaką miał renomę, zanim trafił do Legii? Defensywnego taktyka od zabijania meczów. Okazuje się jednak – cóż za zaskoczenie! – że gdy „defensywni trenerzy” mają lepszy materiał do pracy, potrafią grać ładną piłkę. Wielu trenerów jest elastycznych. Być może Sobolewski preferowałby znacznie ładniejszy styl, gdyby przyszło mu pracować w zespole o większym potencjale ludzkim?
-
TAK, bo dyrektor sportowy mu nie pomógł
Gdyby nie Cracovia, Wisła Płock dzierżyłaby tytuł najdziwniej budowanego klubu w lidze. To nie mogło pomóc Sobolewskiemu. Dosć nielogiczne ruchy Jóźwiaka sprawiały, że „Sobol” czasem nie miał z czego lepić. Podejrzewamy, że każdy trener…
- wolałby jednego porządnego napastnika niż Tuszyńskiego, Lewandowskiego i Sheridana, „wzmocnionych” obolałym Cabrerą
- nie ucieszyłby się ze zmiany Furmana na Lesniaka
- złapałby się za głowę widząc takie wynalazki jak Suad Sahiti czy Julio Rodriguez
- wolałby więcej jakości, a nie 36 piłkarzy na kontraktach.
Wisła szła na ilość, a nie jakość. Brakowało wyróżniających się piłkarzy, wokół których można byłoby zbudować dobrze funkcjonującą maszynkę. Trzeba było stawiać na system. W tym przypadku – system defensywny.
-
TAK, bo osiągnął wynik
Wisła Płock mogła komunikować, że ma ambicje na górną ósemkę (wcześniej) albo przynajmniej przyzwoity wynik. Ale prawda jest taka, że celem minimum było utrzymanie. Wisła – w obecnej strukturze organizacyjnej – nie ma zbyt wiele, by myśleć o spektakularnych wynikach. Jeszcze sporo w klubie musi się zmienić, jeśli chodzi o organizację.
Radosław Sobolewski ten cel wykonał (w tamtym sezonie) i jest na dobrej drodze, by go powtórzyć. Od Stali Mielec dzieli Wisłę sześć punktów. To przewaga w miarę komfortowa, ale też nie na tyle duża, by czuć bezpieczeństwo. Zwłaszcza, że Stal ma zaległy mecz do rozegrania. Tak czy inaczej, na tym etapie sezonu stresu nie ma.
Fot. FotoPyK