Jeszcze jakiś czas temu to byłoby nie do pomyślenia. Ousmane Dembele seryjnie rozgrywa mecze, nie mając problemu z kontuzjami. Ba, pod względem fizycznym Francuz wygląda tak dobrze, że z lekką konsternacją myślimy o jego początkowym okresie w Barcelonie. Wtedy – inny piłkarz, inna mentalność. Jasne, póki co nie można jeszcze powiedzieć, że rozwój jego tężyzny idzie w parze ze znacznym rozwojem ilorazu inteligencji, ale z tym też nie jest już tak źle. Mimo wszystko widać, że Dembele idzie drogą ewolucji.
Czasami zdarza nam się drwić z piłkarzy, którzy poprzez swoje nieodpowiednie prowadzenie osłabiają organizm, a w efekcie notorycznie łapią kontuzje. Wpływ na to może mieć wiele czynników: niewystarczający sen, braki w regeneracji mięśni, nieczysta głowa czy niewłaściwe odżywanie. Słowem: możesz mieć talent na miarę Mbappe, ale… mentalność Dembele. Dembele, którego zestaw nieprofesjonalnych zachowań swego czasu mocno dawał się we znaki. Nazywaliśmy go dzbanem, ale nie bez powodu.
Czas płynął, a Francuz coraz więcej miesięcy spędzał w gabinetach lekarskich niż na boisku. Każdy kolejny sezon można było wyrzucić do kosza, może z wyjątkiem 2018/2019, mimo że skrzydłowy Barcy wielokrotnie pokazywał przebłyski geniuszu. Wyraźnie dawał do zrozumienia, że pod kątem umiejętności piłkarskich jest zawodnikiem na miarę tego klubu. Tyle że nie można było na niego liczyć w dalszej perspektywie. Dwa-trzy fajne mecze, gol czy asysta, kilka świetnych rajdów, a potem zjazd do bazy.
Dziś wiadomo, że ta szarpanina z własnym zdrowiem nie wynikała jedynie z wątpliwego profesjonalizmu 23-latka. Duże znaczenie odgrywał fakt przygotowania fizycznego, które za kadencji Ronalda Koemana i jego sztabu zmieniło się diametralnie. Dzięki temu Dembele nareszcie rozwija się jak należy. Fun fact: do momentu, gdy Francuz zasługiwał na miano szklanki, trenerem od przygotowania motorycznego był obecny członek sztabu szkoleniowego selekcjonera Sousy.
Dembele uciekł z grupy wsparcia Hazarda czy Bale’a
Kiedy były piłkarz Borussii Dortmund rozsypywał się raz po raz na boiskach ligi hiszpańskiej, kibice Realu mogli mówić z przekąsem, że Barcelona ma swojego Bale’a. Później Hazarda, który swoją drogą zapowiada się na jeszcze większe fiasko transferowe niż kiedyś Dembele, ale to już temat na inną historię. W każdym razie, patrząc na przebieg sezonów 2017/2018 – 2019/2020 nie było wątpliwości, komu należą się szydercze brawa za najlepiej wydane 135 milionów euro. Ot, biznes życia, do którego trzeba było dokładać pieniądze na służbę zdrowia dla nieszczęsnego Francuza.
Ale to już przeszłość. Widać to w liczbach minut, po grze na boisku i samych wypowiedziach Dembele.
- 2017/2018: 1250 minut (27 meczów opuszczonych z powodu kontuzji)
- 2018/2019: 2503 minut (14 meczów)
- 2019/2020: 492 minuty (40 meczów)
- 2020/2021: 2241 minut (pięć meczów)
Przypomnijmy: przed przejściem do Barcelony Dembele nie przeszedł normalnego okresu przygotowawczego. Wymusił transfer na władzach BVB, nie pojawiał się na treningach, co w jakimś stopniu odbiło się na jego późniejszym materiale mięśniowym. Co by nie mówić, sprinterzy w futbolu mają to do siebie, że potrzebują wyjątkowej opieki. Często innej niż pozostali zawodnicy, którzy nie bazują na wielkich szybkościach. No i co, po trzech latach w stolicy Katalonii ten niepokorny ananas w końcu trafił na przygotowania z prawdziwego zdarzenia. Dobre jest tutaj słowo „dopiero”, bo wcześniejsi trenerzy (Valverde i Setien) nie dawali piłkarzom tak mądrze przeprowadzonego wycisku.
Efekt? Zarówno Dembele, jak i wszyscy zawodnicy „Dumy Katalonii” nie mogą w obecnym sezonie narzekać na wiele urazów mięśniowych. Sami w wywiadach zdradzają, że podejście do treningów jest zupełnie inne. Prosty przykład: zamiast popularnego „rondos” przed głównymi zajęciami, sztab Koemana stosuje ćwiczenia prewencyjne, które lepiej przygotowują do większych obciążeń. Na ten aspekt położono spory nacisk, dzięki czemu piłkarze Barcy pauzują przede wszystkim wyłącznie z powodu poważniejszych zderzeń z rywalem. Do tego dochodzi narzucona dbałość o dietę i regenerację 24/7. Idealne warunki dla Ousmane’a Dembele.
Ale trzeba pamiętać, że forma fizyczna to jedno. Osiągi czysto sportowe – drugie.
Czy z tej mąki będzie jeszcze chleb?
Antoine Griezmann powiedział całkiem niedawno, że jego francuski kolega bardziej o siebie dba i nie lata już w chmurach, myśląc, że jest lepszy od Kyliana Mbappe. Z byłym piłkarzem Atleti trudno się nie zgodzić, bo mimo kilku mankamentów, nad którymi Dembele musi jeszcze popracować, ewidentnie widać dużą przemianę. Może nie widzimy jeszcze profitów w postaci niesamowitych liczb, ale statystyki mówią jasno: jest obiecująco. Najlepsze dopiero przed nim.
– Zmieniłem się fizycznie i czuję się lepiej przygotowany do meczów. Ten sezon jest lepszy, bo bardzo poprawiłem się w Barcelonie z trenerami przygotowania fizycznego. Wszystko się zmieniło, przede wszystkim treningi. Teraz czuję się dobrze sam ze sobą, mimo że walczyłem z wieloma problemami zdrowotnymi w ostatnich trzech latach. Do takich doświadczeń w życiu należy podejść z uśmiechem. To już za mną – powiedział w jednym z wywiadów francuski skrzydłowy (tłum. za fcbarca.com).
Dembele wystąpił w 23 meczach z rzędu, co wcześniej mu się nie zdarzało. Problem tkwi w tym, że wraz z rozwojem fizycznym nie da się odnotować progresu w podejmowaniu decyzji boiskowych. Francuz ma problemy z grą tyłem do bramki, dość często przegrywa pojedynki fizyczne i wciąż zdarza mu się robić głupie straty. I co najważniejsze – bywa nieskuteczny, co wie cały świat po obejrzeniu ostatniego rewanżu Barcelony na Parc des Princes. Mówiąc krótko, ten jegomość potrzebuje pięć setek, żeby strzelić jednego gola. To nie może zadowalać.
- Sezon 2020/2021: 35 występów, dziewięć goli i cztery asysty
- Według SofaScore: dziewięć zmarnowanych setek w tej kampanii
- Najlepszy sezon w Barcelonie: 2018/2019 i 22 udziały przy bramkach
Dlatego też przy niepodważalnej ewolucji Dembele trzeba mieć na uwadze, że jest jeszcze wiele do poprawy. Tu leży pytanie do Koemana i Joana Laporty, czy warto przedłużyć z Francuzem kontrakt kończący się w 2022 roku. Nie ma co ukrywać, że to kość niezgody wśród kibiców Barcelony. Jedni mówią, że tego piłkarza należy sprzedać. Drudzy zaś, że poczekać, skoro widać jak na dłoni, że w końcu Francuz zbudował dobre podwaliny do tego, żeby wskoczyć na wyżyny swojego potencjału i w dalszej perspektywie dawać jakość na skrzydle lub w roli fałszywej dziewiątki.
Rozsądny głos w tej sprawie dał Didier Deschamps.
Selekcjoner reprezentacji Francji odniósł się do dobrej formy swojego podopiecznego w następujący sposób: – Dembele wciąż jest młody. Potrafi robić różnicę i strzelać gole. Dobrze byłoby, gdyby był bardziej efektywny. W miarę jak dojrzewa, podejmuje lepsze decyzje. Ousmane zawsze umiał tworzyć okazje, ale najtrudniejsze jest ich wykończenie. Co mówią nam takie słowa? Cóż, że akurat ten piłkarz może należeć do tej grupy sportowców, którzy dojrzewają nieco później.
Skoro jego najbliższe otoczenie wskazuje, że Dembele zmienił się na lepsze na przestrzeni ostatnich trzech lat, chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dać mu jeszcze jeden sezon w Barcelonie. Ten obecny jest w pewnym sensie przełomowy. Niezbrukany kontuzjami i, co widać po reakcjach boiskowych, integrujący z resztą zespołu. Coś fajnego może się z tego jeszcze urodzić, nie ma potrzeby tego przekreślać, ale pod warunkiem, że Ousmane nauczy się wykorzystywać okazje bramkowe z zimną krwią. Od tego aspektu może zależeć jego przyszłość.
Fot. Newspix