Reklama

West Ham strzelił pięć bramek i… zremisował 3:3. Brawo

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

21 marca 2021, 19:07 • 4 min czytania 1 komentarz

Co. To. Było. Wydawało się po pierwszych 30 minutach, że jest już po meczu. Arsenal przegrywał z West Hamem United trzema bramkami i nic nie zwiastowało poprawy. Mieliśmy już gotowe tytuły, o Łukaszu Fabiańskim zmierzającym do europejskich pucharów, o projekcie, który wypalił. A potem wszystko się spektakularnie wywaliło na 60 metrów przed metą. 

West Ham strzelił pięć bramek i… zremisował 3:3. Brawo

Gdy piłkę do siatki pakował Tomas Soucek, fani Kanonierów nie zdążyli jeszcze wyjść z oszołomienia, w jakie wpędziły ich dwa poprzednie trafienia Młotów. Od piętnastej do trzydziestej drugiej minuty, Bernd Leno aż trzykrotnie był zmuszony do schylania się za linię bramkową. West Ham miażdżył, West Ham nie dawał chwili wytchnienia.

Gol, którego strzelił Lingard, był ukoronowaniem jego fantastycznej formy i powołania do reprezentacji Anglii. Trafienie Bowena podsumowaniem jednej z najgroźniejszych broni podopiecznych Davida Moyesa – stałych fragmentów gry. Soucek natomiast wpisał się na listę strzelców już dziewiąty raz w tym sezonie i pod względem trafień z gry wyprzedza między innymi Bruno Fernandesa. Wszystko układało się więc idealnie, dopóki koła ratunkowego nie rzucili gościom… piłkarze gospodarzy.

Remontada zaczęła się dość niewinnie, bo od coraz większej pasywności WHU. Nie atakowali już jak szaleni, nie zależało im na tym, by zadać czwarty cios. Brakowało konkretnych sytuacji, ale z drugiej strony trzymali Arsenal na dystans i nie pozwalali na zagrożenie bramce Fabiańskiego. Aż nagle na prawej stronie urwał się Callum Chambers. Anglik przemierzył z piłką kilkadziesiąt metrów i dograł wprost do Lacazette’a. Francuz zdołał przyjąć i złożyć się do efektownego strzału, który swój lot zakończył pod poprzeczką twierdzy polskiego golkipera. 35-latek był bez najmniejszych szans, ale – wbrew pozorom – nie jest to w 100% zasługa byłego napastnika Lyonu.

Prawdopodobnie nie oddał nawet celnego strzału, ale szczęśliwie uderzył w nogę wspomnianego Soucka. To zupełnie zmieniło tor, po którym poruszała się piłka, i zaskoczyło Fabiańskiego. Zrobiło się wówczas 3:1, ale i tak mało kto wierzył, że Arsenal zdoła wygrzebać się spod ziemi. W końcu West Ham pozwolił sobie na zaledwie jeden moment nieuwagi.

Reklama

Statyczność nie popłaca

Przynajmniej w pierwszej połowie, bo po zmianie stron wyglądało to dla nich znacznie gorzej. Znowu to Arsenal narzucał tempo, znowu to oni byli znacznie bliżej zdobycia bramki. Kilkukrotnie do dośrodkowań wychodził Fabiański. Raz musieli ratować go koledzy, gdy został przelobowany przez Lacazette’a. Wciąż jednak prowadzili dwoma bramkami, a to przewaga cokolwiek solidna.

No chyba, że otrzymujesz kolejny cios ze strony, z której zupełnie się tego nie spodziewasz. Znowu prawą stroną szusuje Chambers, znowu posyła bardzo dobrze dośrodkowanie. Jednakże tym razem nie trzeba było półśrodków. Pierwszy przy piłce był Dawson, który huknął nie do obrony dla kogokolwiek. Strzał obrońcy West Hamu nie tyle zaskoczył Fabiańskiego, co go wręcz przestraszył. Bomba posłana z pięciu metrów, prostym podbiciem, idealnie pod poprzeczkę. Nie było czego zbierać.

Czy był to impuls dla gospodarzy, by pomyśleć o podwyższeniu przewagi? Częściowo tak, wszak bardzo dobrą okazję miał Michaił Antonio. No dobra – miał stuprocentową, ale zamiast w pustą bramkę, trafił w słupek. Zamiast 4:2, wciąż było 3:2, a Arsenal nie miał zamiaru pozwolić, by taka sposobność nadarzyła się WHU jeszcze jeden raz. Musiał więc atakować. I robił to bardzo dobrze.

Wielkie ożywienie przyniosły zmiany, których dokonał Arteta – Pepe i Smith-Rowe regularnie rozrywali coraz ciaśniejsze, ale i bardziej roztrzęsione szeregi rywali, co skutkowało dobrymi okazjami. Znowu bluzę brudził Fabiański, znowu blokował Rice, znowu wybijał Dawson. W końcu jednak to okopanie się w swoim polu karnym został ukarane. Pepe posłał kolejne zabójcze dośrodkowanie, którego adresatem ponownie był Lacazette. Francuz nie miał żadnej obstawy, defensorzy gospodarzy wystartowali zbyt późno. Wystarczyło w tej sytuacji dołożyć głowę i trafić w światło bramki. Udało się, a West Ham United pogrążył się w apatii.

Przez 30 minut byli najlepszą drużyną w Premier League. Przez 60 grali ohydnie, odwrotnie proporcjonalnie do tego, jaką zdołali wykreować przewagę. Po końcowym gwizdku można było mieć tylko jedno w głowie – to nie Arsenal zdobył punkt, to WHU stracił dwa. Tak błyskawicznego zjazdu formy i dyspozycji, próżno szukać w tym sezonie angielskiej ekstraklasy. Młoty kompletnie posypały się nie w dwa miesiące czy tygodnie, ale w 60 minut. Wciąż są w walce o europejskie granie, lecz to misja coraz bardziej skomplikowana.

WEST HAM UNITED 3:3 ARSENAL

J.Lingard 15′, J.Bowen 18′, T.Soucek 32′ – T.Soucek (s) 35′, C.Dawson (s) 61′, A.Lacazette 82′

Reklama

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona

Błażej Gołębiewski
0
Najmłodszy mistrz, skazaniec, bankrut. Przełomowe momenty w życiu Mike’a Tysona
Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
2
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Anglia

Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
0
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Komentarze

1 komentarz

Loading...