Katalończycy znajdują się ostatnio w znakomitej dyspozycji. Natomiast wyjazdowe spotkanie z Realem Sociedad było obarczone pewnym ryzykiem – San Sebastian to niewygodny teren, nierzadko stanowi on drogę przez mękę. Tylko że piłkarze Barcelony nie mieli dziś zamiaru skończyć dobrej passy. Ba, oni postanowili, że przejadą się jak walec po rywalu i zagrają najlepszy mecz w sezonie. Bez żadnej litości wpakowali mu sześciopaka. I to w dodatku na takim luzie, jakby to była treningowa gierka.
Byliśmy świadkami genialnego spotkania Leo Messiego i spółki. Ktoś zaraz powie – na siłę pompujecie Barcę. Nic z tych rzeczy. Real to nie Huesca. To nie jest jakaś tam ogórkowa ekipa, a zespół zajmujący obecnie piąte miejsce w tabeli. Imponujące było to, z jakim rozmachem Katalończycy przeprowadzali akcje, zwłaszcza ich różnorodność. Raz szybka klepka, za drugim razem ataki z wykorzystaniem wahadłowych, potem jakieś długie zagranie z głębi pola. Do wyboru, do koloru – pełen wachlarz pomysłów. Choć początek spotkania nie zwiastował aż takich fajerwerków ze strony gości. Trochę wiało nudą.
Do czasu. Wystarczyło, że kapitan Barcy wziął sprawy w swoje ręce, a gospodarze znaleźli się w tarapatach.
LEO MESSI ROZRUSZAŁ KOLEGÓW
Z początku Barcelona strasznie męczyła się, wręcz cierpiała w ofensywie. Zespół z San Sebastian bardzo głęboko cofnął się na własną połowę, nawet wyprowadził groźną kontrę, a Katalończycy dość ślamazarnie konstruowali akcje. Brakowało z ich strony elementu zaskoczenia, a dokładnie to błysku ze strony Leo Messiego. Wystarczy powiedzieć, że najciekawszą sytuacją była mało sympatyczna pogawędka sędziego z Ronaldem Koemanem po tym, jak szkoleniowiec Blaugrany rzucił mięsem w jego stronę, a następnie niczym uczeń przyłapany na ucieczce z lekcji stał i wysłuchiwał reprymendy.
No, ale pod koniec pierwszej odsłony Argentyńczyk stwierdził, że skoro piłka nie siedzi mu dziś na nodze – oddał dwa słabiutkie strzały – to chwyci za kierownice i podkręci tempo. Najpierw w dziecinny sposób oszukał obrońców, zagrał prostopadle do Jordiego Alby, który płasko podał na piąty metr do Ousamany Dembele, lecz Francuz – żadne zaskoczenie – trafił w bramkarza. Na jego szczęście do piłki szybko dopadł Antoine Griezmann i skutecznie dobił strzał.
I rozkręcili się nam chłopaki. Za chwilę dobrą okazję zmarnował Real, a tuż przed przerwą Sergino Dest podwyższył prowadzenie. Warto wspomnieć, że to właśnie Messi asystował przy tym trafieniu. Z kolei konia z rzędem temu, kto spodziewał się tego, co miało nastąpić po piętnastu minutach odpoczynku.
KATALOŃCZYCY ZMASAKROWALI GOSPODARZY
Pasywność Realu od pierwszych minut była trochę zaskakująca. Jasne, nikt nie kazał piłkarzom z San Sebastian z otwartą gardą wyskoczyć na rywala i pójść na wymianę ciosów, ale zabrakło z ich strony ryzyka. Natomiast po przerwie dokonali jawnego sabotażu. Po prostu nie było ich na boisku. Obrońcy tylko przyglądali się temu, jak przeciwnik ładuje im kolejne bramki. Mało brakowało, by rozłożyli leżaki i zajadali popcorn.
Jednak trzeba oddać Barcelonie, że w drugiej odsłonie zagrała kapitalnie. Przede wszystkim była pazerna na bramki. Nie miała zamiaru kalkulować i jakoś dojechać z dwubramkową zaliczką do końca spotkania. Wystarczyło jej nieco ponad 10 minut i pozamiatała rywala. Najpierw Sergino Dest sfinalizował indywidualną akcję Jordiego Alby, a następnie Leo Messi wykorzystał świetne crossowe podanie w pole karne od Sergiego Busquetsa. To było zagranie ciasteczko – tak, dobrze przeczytaliście, sprezentował je doświadczony Hiszpan.
Nastąpił błyskawiczny nokaut przeciwnika. Potem dla pewności Ousmana Dembele jeszcze ukłuł rywala. No, niesamowicie gaz do dechy wcisnęli podopieczni Ronalda Koemana. Wprawdzie pozwolili mu na honorowe trafienie, ale Leo Messi tuż przed końcem spotkania dokręcił śrubkę i strzelił swojego drugiego gola w tym spotkaniu.
Pięknie Argentyńczyk odpowiada ostatnio krytykom, którzy najchętniej wysłaliby go już do ojczyzny, albo kazali zawiesić buty na kołku. W tym roku strzelił 19 bramek i 8 razy asystował. Chyba każdy piłkarz chciałby się tak „kończyć”. Zresztą, jego zespół również jest na ogromnej fali wznoszącej. Mistrzostwo Hiszpanii wciąż jest realne. A już na pewno, jeżeli będą w takiej formie jak dziś.
Real Sociedad – FC Barcelona 1:6 (0:2)
A. Barrenetxea 77′ – A. Griezmann 37′ S. Dest 43′, 53′, L. Messi 56′, 89′, O. Dembele 71′
fot. newspix.pl