Dzisiejsza konfrontacja Milanu z Manchesterem United na pewno nie stanie się wspominanym latami klasykiem europejskich pucharów. Jednak Ole Gunnar Solskjaer nie będzie z tego powodu narzekał. Jego podopieczni bardzo słabo zagrali w pierwszej części meczu, lecz zdecydowanie poprawili się po przerwie i koniec końców wywalczyli awans do ćwierćfinału Ligi Europy.
Milan – Manchester United. Marna pierwsza połowa
W pierwszej połowie oglądaliśmy generalnie nudne, wręcz kiepskie spotkanie. Może nie było aż tak źle, jak mogło to wynikać z komentarza Władysława Jerzego Engela, ale w sumie za bardzo się pan trener selekcjoner w swoich surowych ocenach nie mylił. Rozczarował zwłaszcza Manchester. Piłkarze „Czerwonych Diabłów” początkowo próbowali jeszcze spychać gospodarzy pressingiem i szukali wysokiego odbioru piłki, ale bardzo szybko z tego zrezygnowali i w gruncie rzeczy oddali inicjatywę Milanowi. Choć to przecież podopieczni Stefano Piolego mieli w garści korzystny wynik.
Prawda, że Rossoneri swojej przewagi nie potrafili przekuć w stuprocentowe sytuacje podbramkowe, lecz co najmniej kilka razy znaleźli się w całkiem dogodnych pozycjach strzeleckich. Brakowało tylko skuteczności. Manchester naprawdę kusił los, pozostawiając rywalom bardzo dużo swobody w środkowej części boiska, a nawet na własnej połowie. Gdyby gracze Milanu byli choć trochę lepiej dysponowani, prowadziliby do przerwy.
Inna sprawa, że gospodarzom najbardziej zależało na tym, by gola nie stracić. I w defensywie prezentowali się naprawdę pewnie. Żadnych fałszywych ruchów, żadnych głupich błędów. Monolit. Piłkarze United po prostu się od tej ściany odbili.
Milan – Manchester United. Błysk Paula Pogby
Jak zareagował na to wszystko Ole Gunnar Solskjaer? Wpuścił na boisko Paulo Pogbę.
Co robił Paul Pogba? Strzelił gola w 48 minucie. Jaki futbol jest czasami prosty, prawda?
Kuriozalna to była sytuacja. Kompletnie się zagotowali piłkarze Milanu w defensywie i całą solidność, jaką zaprezentowali przed przerwą, w jednej chwili szlag trafił. W polu bramkowym Rossonerich doszło do kopaniny, największym spokojem wykazał się w tym rozgardiaszu właśnie Pogba. Francuski pomocnik z bliskiej odległości wpakował futbolówkę do siatki i nadał całemu spotkaniu nową dynamikę. Teraz to Milan znalazł się pod presją.
I trzeba powiedzieć wprost, że mediolańczycy tej presji nie udźwignęli. Wprawdzie na boisku zameldował się także powracający po kontuzji Zlatan Ibrahimović, ale desperackie próby wypracowania Szwedowi okazji strzeleckiej okazały się zdecydowanie zbyt czytelne dla defensorów United.
Ibra właściwie tylko raz zbliżył się do zdobycia gola, poza tym odcięto go od podań. To Manchester był bliżej zdobycia kolejnych goli. Głównie za sprawą znakomitej postawy Pogby, a także Bruno Fernandesa, który wyraźnie odżył, mając u boku Francuza. Summa summarum – goście z dużym spokojem dowieźli skromne, jednobramkowe prowadzenie aż do ostatniego gwizdka arbitra. Wielką klasą popisał się przede wszystkim Victor Lindelof – jeżeli jakiś Szwed dzisiaj zaimponował formą na San Siro, był to defensor United, a nie snajper Milanu.
AC MILAN 0:1 MANCHESTER UNITED
(P. Pogba 49′)
fot. NewsPix.pl