Po cichutku, pomalutku, z potknięciami i kłopotami, ale konsekwentnie pnie się w ligowej tabeli Barcelona pod wodzą Ronalda Koemana. Dzisiaj piłkarze Barcy pokonali na wyjeździe Osasunę, co oznacza, że z ostatnich 15 spotkań ligowych zwyciężyli aż 12, zremisowali 3 i nie przegrali ani jednego. Zupełnie niezły bilans jak na drużynę będącą w przebudowie.
Dwie twarze Barcelony w pierwszej połowie
Właściwie trudno ocenić pierwszą połowę w wykonaniu Barcelony. Na pewno można powiedzieć jedno – dobrze się „Dumę Katalonii” oglądało. To była w jej wykonaniu otwarta, ofensywna, momentami nawet nieco lekkomyślna piłka. Podopieczni Ronalda Koemana starali się atakować dynamicznie, od czasu do czasu dociskali rywali pressingiem. Świetnie pracowały też w katalońskiej ekipie skrzydła. Choć akurat bramka na 1:0 dla gości – jedyne trafienie przed przerwą – padła po chyba najbardziej wyświechtanym schemacie ofensywnym w Barcelonie. Leo Messi zagrał ze środka pola za plecy obrońców do Jordiego Alby, a ten wpakował futbolówkę do sieci. Ileż razy oni już coś takiego ze sobą pyknęli? Wprawdzie zazwyczaj Hiszpan odgrywa piłkę do Argentyńczyka i to Messi kończy te dwójkowe akcje strzałem, no ale tym razem Alba postanowił wyrok wykonać osobiście.
I bardzo dobrze.
Barcelona niewątpliwie na prowadzenie zasługiwała, ale tu dochodzimy do zaanonsowanych już wcześniej wątpliwości odnośnie jej postawy. Nie sposób było bowiem nie zauważyć problemów gości z grą w destrukcji. Chciałoby się rzec: jak zwykle. Za dużo prostych strat w środku pola, wielkie przestrzenie pomiędzy linią obrony i linią pomocy, generalna dezorganizacja w defensywie. Dlatego gracze Osasuny mieli co najmniej dwie czy trzy kapitalne okazje do zdobycia bramki. Skórę ekipie z Camp Nou ratował jednak Marc-Andre Ter Stegen.
Dość zresztą powiedzieć, że Barca oddała w pierwszej połowie jeden celny strzał, a gospodarze trzy. Niby zatem zespół Koemana mógł się podobać, ale jak przychodziło do konkretów, to miał trochę za mało do zaproponowania, jednocześnie pozwalając oponentom na zbyt wiele.
Solidność po przerwie
Trzeba graczom Blaugrany oddać, że po przerwie prezentowali się już znacznie lepiej, jeśli chodzi o organizację gry w defensywie i środku boiska. Co dość paradoksalne, bowiem Ronald Koeman zdecydował się na wskroś ofensywną zmianę i wpuścił na boisko Ousmane Dembele w miejsce Samuela Umtitiego – ukaranego żółtą kartką i w ogóle strasznie elektrycznie. Mimo to, Barca lepiej sobie radziła z odpieraniem ataków rywali. Można mieć tylko zastrzeżenia do nieco zbyt opieszałej postawy bocznych defensorów – niekiedy dopuszczali do dośrodkowań, które należało zdusić w zarodku.
Inna sprawa, że z przodu wciąż brakowało przyjezdnym błysku. Elementu zaskoczenia. Ich akcje dobrze się układały do momentu, gdy trzeba było wypracować sobie pozycję strzelecką. I tutaj znów wypada pochwalić holenderskiego szkoleniowca.
Koeman dał się poznać jako trener stroniący od zmian, lubiący trzymać się do oporu jedenastce, której zaufał jeszcze przed meczem. Dzisiaj było inaczej. Szybko oddelegował do gry Dembele, po 65 minutach ściągnął też z boiska bezproduktywnych Griezmanna i Busquetsa, a w ich miejsce oddelegował na murawę Braithwaite’a oraz Ilaixa Moribę. I to właśnie ten drugi zawodnik – rocznik 2003 – zamknął wynik dzisiejszego spotkania przepięknym trafieniem w 83 minucie. Gol-cudeńko. Osiemnastolatek zabawił się z obrońcami Osasuny jak stary wyga.
Barcelona (26 meczów) po tym zwycięstwie wskakuje na 2. miejsce w La Lidze. Ma dwa punkty straty do Atletico (24 mecze) i 3 punkty przewagi nad Realem (25 meczów). O uratowanie Ligi Mistrzów będzie trudno, lecz podopieczni Koemana wciąż są w grze o krajowy dublet.
CA OSASUNA 0:2 FC BARCELONA
(J. Alba 30′, I. Moriba 83′)
fot. NewsPix.pl