Napoli na własne życzenie przegrało mecz z Hellasem Werona. Piłkarze w błękicie strzelili gola po 8 sekundach gry, po czym niczym najbardziej doświadczony tłusty kot uwalili się na kaloryferze na pozostałe 89 minut i 52 sekundy gry. Efekt był taki, że zamiast stuknąć wyraźnie słabszego piłkarsko rywala, to Werona tworzyła sobie kolejne sytuacje i ostatecznie wygrała 3:1, będąc w drugiej połowie zespołem po prostu bardziej zasługującym na 3 punkty.
Dziś Napoli pokazało, że potrafi uczyć się na błędach. Lekcje zostały odrobione: po pół godziny grania, neapolitańczycy prowadzili już 3:0.
Zacznijmy od tego, co z polskiej perspektywy najbardziej istotne. Piotr Zieliński, który w ostatnim meczu wtopił się w tło i rozczarował tak, jak cały zespół Gennaro Gattuso, dziś grał bardzo dobry mecz. A co więcej – dorzucił też konkret. Drybling na lewej flance, przejście zwodem obok obrońcy, dochodząca piłka na długi słupek, za plecy obrońców. Politano musiał już tylko dzióbnąć futbolówkę obok bramkarza. To była akcja na 3:0, w trzydziestej minucie gry. A nawiasem mówiąc – dzięki tej asyście, Zieliński ma już 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w tym sezonie, z 5 golami i 5 ostatnimi podaniami na koncie.
Ale, ale! Zieliński już wcześniej zresztą miał kluczowe zagranie przy bramce. Po jego strzale i rykoszecie, piłka obiła poprzeczkę, a totalnie zdezorientowana obrona Spezii nie zdążyła odbudować ustawienia. Efekt? Koulibaly jak rasowy snajper wykończył podanie z boku pola karnego zagraniem piętą. Znów prowadzenie na samym stracie, ledwie po 5 minutach grania. A poza tym – już w 7. mogło dojść do wyrównania. Estevez znalazł się w doskonałej sytuacji po składnej wymianie podań na przedpolu. Zwlekał jednak ze strzałem pół sekundy za długo – i uderzenie zamiast do siatki, powędrowało za linię bramkową.
To był moment, gdy kibice Napoli mogli spokojnie pomyśleć: “oho, chyba już to widzieliśmy w ostatnich dniach”.
Ale zanim demony wróciły – gospodarze podwyższyli na 2:0. Przy drugiej bramce zresztą znów mieliśmy kapitalne podanie i równie efektowne wykończenie. Demme, dziś zresztą jeden z najmocniejszych punktów w Napoli, zagrał piłkę ze swojej połowy. Lozano świetnie przyjął, podprowadził jeszcze kawałek i bardzo mocno uderzył, nie pozostawiając złudzeń Krapikasowi. Litewski bramkarz miał zresztą naprawdę średni dzień – nie popisał się przy tej poprzeczce Zielińskiego, tutaj też chyba odrobinę za późno ruszył do piłki.
Żadnej winy nie ponosi za to przy trafieniu Elmasa. Tutaj bowiem ochrzan należy się przede wszystkim obrońcom Spezii. Isigne najpierw zakłada kapelusz jednemu z nich jeszcze na swojej połowie, potem przez nikogo nie niepokojony dobiega sobie niemal pod pole karne i na luzie oddaje piłkę do prawej flanki. Gdzie wówczas byli przeciwnicy? Dlaczego nie byli zainteresowani zawodnikiem Napoli? Dlaczego nie próbowali przeszkodzić mu w tym truchcie przez pół boiska? Nie wiadomo.
4:0 do przerwy. Nokaut i zero złudzeń przed drugą częścią, zwłaszcza, że Napoli miało jeszcze przynajmniej dwie niezłe sytuacje – gdy po podaniu Zielińskiego rogalem uderzał Insigne i gdy ten sam piłkarz próbował zaskoczyć Krapikasa niemal z połowy.
Bura w szatni i tak jednak piłkarzy z Neapolu nie minie.
Przyczyny są dwie. Po pierwsze – skuteczność po przerwie. Demme obił słupek, Politano miał niezłą szansę tuż po przerwie, ale tym razem nic nie chciało wpaść. W sumie tu należałoby też dodać: intensywność po przerwie. Z grubsza bowiem te dwie sytuacje to już kompletna kronika dotycząca ofensywnych zmagań neapolitańczyków w drugiej odsłonie gry. Druga przyczyna bury? Dwie stracone bramki, jedna po drugiej, obie po kompromitujących zagrywkach w defensywie. Przy pierwszej Acampora ośmieszył całą prawą flankę bezczelnym dryblingiem, przy drugiej pomylił się nawet Koulibaly.
4:2 to nadal niezły wynik. Ale postawa z drugiej połowy niepokojąco przypominała długie fragmenty meczu z Weroną. A takich spotkań Gattuso wolałby już unikać. Tak czy owak, cel – czyli awans do kolejnej rundy Coppa Italia – osiągnięty. A co więcej – odbudowana część zaufania kibiców, którzy dzisiaj ujrzeli drużynę przynajmniej przez 45 minut brzydzącą się minimalizmem.
Napoli – Spezia 4:2 (4:0)
5′ Koulibaly, 20′ Lozano, 30′ Politano, 40′ Elmas – 70′ Gyasi, 73′ Acampora
Fot.Newspix