Reklama

PRASA. Michał Masłowski wróci do Polski, ale raczej do I ligi

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

26 stycznia 2021, 08:29 • 6 min czytania 9 komentarzy

3,5 roku temu zmienił otoczenie, wyjechał do Chorwacji. Z HNK Gorica awansował do ekstraklasy. Łącznie przez 3 sezony rozegrał tam 57 meczów i zdobył 5 bramek. – Michał pewnie sam więcej oczekiwał od tego wyjazdu. Trafił do Chorwacji jako ofensywny pomocnik, czasami występował i na szóstce. Mogło być lepiej, ale to już zamknięty rozdział, do którego nie ma sensu wracać – przyznaje agent piłkarza. Jako że ekstraklasa startuje za kilka dni, a Masłowski dopiero kończy rekonwalescencję, angaż na najwyższym szczeblu rozgrywkowym raczej w rachubę nie wchodzi – czytamy w „Sporcie”. Co poza tym dziś w prasie?

PRASA. Michał Masłowski wróci do Polski, ale raczej do I ligi

„SPORT”

Raków może sprzedać Kamila Piątkowskiego i Oskara Zawadę. Pierwszy prawdopodobnie obierze kierunek włoski, drugi azjatycki. Ale klub szykuje ciekawe zastępstwo dla napastnika.

Raków może opuścić także Oskar Zawada. W tym sezonie napastnik rozegrał 7 spotkań i zdobył jedną bramkę. Mimo nie najlepszych statystyk 24-latkiem zainteresował się klub z południowokoreańskiej ligi. Mowa tu o Jeju United. Kluby z tego regionu już w poprzednim sezonie chciały wykupić innego napastnika grającego w Rakowie. Na początku stycznia 2020 roku pojawiła się oferta za Sebastiana Musiolika, który jednak z niej nie skorzystał. Zawada może mieć jednak inne podejście do tego ruchu. Ekipa spod Jasnej Góry byłaby zadowolona z pozytywnego zakończenia negocjacji. Jeju United oferuje 350 tysięcy euro. To sporo, biorąc pod uwagę fakt, że do Rakowa trafił on za darmo. Nie wiadomo jednak, czy częstochowianie będą w stanie w ciągu najbliższych dni zakontraktować nowego napastnika. Potencjalnym następcą Zawady miałby być Mahir Emreli. To 23-letni napastnik występujący obecnie w Qarabagu Agdam. Azer w tym sezonie zdobył 10 goli w 17 występach i dołożył do tego dwie asysty.

20-letni Krzysztof Kubica największy wygranym zimowych przygotować w Górniku Zabrze. Niewykluczone, że wygryzie ze składu Romana Prochazkę.

Reklama

Zamieszanie z przygotowaniami, pobyt w kraju zamiast treningów na Cyprze, do tego sytuacja ekonomiczna sprawiły, że na razie, przynajmniej jeżeli chodzi o wzmocnienia, panuje cisza. Nie znaczy to oczywiście, że w okienku transferowym, które de facto zostało u nas otworzone wczoraj i potrwa do 24 lutego, nic się nie wydarzy. Mówił o tym w „Sporcie” kilka dni temu Artur Płatek. – Mamy stabilny zespół, ale mamy też jakieś opcje. Nie potrzebujemy uzupełnień zespołu, ale chodzi nam o to, żeby Górnika wzmocnić. Dlatego każdy ruch i każdy krok musi być przemyślany – tłumaczy osoba odpowiedzialna w Górniku za transfery. Po krótkich, bo trzytygodniowych przygotowaniach do drugiej części rozgrywek można powiedzieć, że największym wygranym jest na razie Krzysztof Kubica. Wysoki defensywny pomocnik grał w teoretycznie pierwszej jedenastce i w meczu z AS Trencin przed tygodniem, i w spotkaniu z mistrzem oraz zdobywcą Pucharu Słowacji Slovanem Bratysława. Mało tego, w obu spotkaniach wpisywał się na listę strzelców. W starciu z Trenczynem strzelił na 2:1, a w meczu ze Slovanem w Bratysławie efektownym strzałem głową ustalił wynik na 2:2, ratując „górnikom” remis.

Dwa transfery do defensywy, przepracowany obóz w Turcji – w Śląsku są zadowoleni z tego okresu przygotowawczego. Ciekawie zapowiada się transfer Łukasza Bejgera z Manchesteru United.

Łukasz Bejger od dwóch lat był zawodnikiem występującej na boiskach Premier League 2 drużyny Manchesteru United U-23. Na Wyspy Brytyjskie przeniósł się za 400 tysięcy euro z Lecha Poznań, a w zespole „Czerwonych diabłów” z Old Trafford najczęściej ustawiany był na boku obrony. Jego wzrost (190 centymetrów) sprawia jednak, że bez problemu może zagrać jako środkowy obrońca. – Cieszymy się, że kolejny młodzieżowy reprezentant Polski wybrał Śląsk – powiedział dyrektor sportowy wrocławian, Dariusz Sztylka. – Łukasz to niezwykle perspektywiczny środkowy obrońca. Dobrze czyta grę, jest szybki i skuteczny w odbiorze. Chcemy, aby rozwijał się u nas systematycznie, krok po kroku, poznając klub i filozofię naszej pracy. Już dziś pokazuje duże umiejętności, jednak jego potencjał jest jeszcze większy. Z pewnością Łukasz ma wszelkie predyspozycje ku temu, by w przyszłości grać na bardzo wysokim poziomie. Czy Maciej Wilusz i Łukasz Bejger pojawią się w składzie Śląska w poniedziałkowym meczu ligowym przeciwko Stali Mielec?

Michał Masłowski wróci do Polski. Kilka klubów jest nim zainteresowanych (chociażby Odra Opole) i raczej trafi do I ligi niż do Ekstraklasy.

Reklama

3,5 roku temu zmienił otoczenie, wyjechał do Chorwacji. Z HNK Gorica awansował do ekstraklasy. Łącznie przez 3 sezony rozegrał tam 57 meczów i zdobył 5 bramek. – Michał pewnie sam więcej oczekiwał od tego wyjazdu. Trafił do Chorwacji jako ofensywny pomocnik, czasami występował i na szóstce. Mogło być lepiej, ale to już zamknięty rozdział, do którego nie ma sensu wracać – przyznaje agent piłkarza. Jako że ekstraklasa startuje za kilka dni, a Masłowski dopiero kończy rekonwalescencję, angaż na najwyższym szczeblu rozgrywkowym raczej w rachubę nie wchodzi. – Prowadzimy rozmowy, jest kilka klubów zainteresowanych Michałem, ale w ekstraklasie będzie trudno się zaczepić. Michał nie jest jednak jeszcze na tyle wiekowym piłkarzem, by nie powalczył o powrót do niej w przyszłości. Gra tam wielu starszych piłkarzy i o mniejszych umiejętnościach. Musimy podjąć teraz jak najlepszą decyzję. Wiadomo – umiejętności ma, ale chcemy, by trafił w takie miejsce, gdzie będzie miał czas na wejście do zespołu; gdzie nie będzie musiał od pierwszej minuty udowadniać, że już teraz może przesądzać o wyniku każdego spotkania. Ma stopniowo wchodzić w treningi, sparingi, mecze, złapać rytm. Wybierzemy klub, który angaż Michała rozpatruje w podobny sposób – podkreśla Adrian Woźniczka.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Niedostępny z powodów technicznych – postaramy się dorzucić najciekawsze teksty z „PS”, gdy będzie już dostępna e-prasa.

„SUPER EXPRESS”

Rozmowa z Mickeyem van der Hartem, który zaleczył już kontuzjowany bark i wraca do bramki Lecha Poznań. Holender opowiada też o feralnej serii jedenastek, w której nabawił się kontuzji.

Jak podchodzisz do rywalizacji o miejsce w bramce?

– Znamy się z Filipem Bednarkiem dość długo, jeszcze z Holandii, i mamy dobre relacje. Na treningach pomagamy sobie nawzajem, jest zdrowa rywalizacja, nie ma złości czy zawiści. Zdajemy sobie sprawę, że grać będzie tylko jeden z nas, ale dla mnie to proste: jeśli pokażę, że jestem lepszy, będę w składzie. Nie zamierzam opowiadać, że to miejsce mi się należy, że mam być numerem jeden, bo tak było wcześniej. Zamierzam to pokazać i udowodnić. Pół roku to w futbolu jak wieczność, wracam i podejmuję walkę od nowa.

– Może to był twój przełomowy moment w Lechu?

– Może tak być. Choć bronienie karnego z uszkodzonym barkiem nie było mądre, obróciło się na dobre. Tylko że chodziło o coś więcej niż futbol, to życie. Nigdy się nie poddawaj, walcz z bólem i wygraj. Nie zapomnę tego.

Poza tym jakaś historia obyczajowa związana z miłościami Paulo Sousy. Odpuścimy sobie cytowanie.

„GAZETA WYBORCZA”

Atletico ucieka Barcelonie i Realowi. Ekipa Diego Simeone ma znakomitą defensywę, a punkty dostarcza oddany przez Barcelonę za frytki Luis Suarez. Duopol Realu i Barcelony znów zostanie rozbity?

Suárez, choć rozpędzał się w Madrycie powoli, ostatnio rozstrzyga o nich regularnie. Być może najwięcej Atlético zawdzięcza defensywie. Simeone znów wzniósł w polu karnym fortecę, i to wytrzymalszą niż kiedykolwiek podczas swoich dziewięciu już lat w klubie – przez 18 kolejek pozwoliła pokonać swojego bramkarza ledwie osiem razy. Jednak sama sztuka obronna wystarcza tylko do remisowania meczów, do wygrywania trzeba ciut więcej. Przed niedzielnym zwycięstwem madrytczycy pojechali do Eibaru – przegrywali 0:1, ocaliły ich dwa gole Urugwajczyka. Wcześniej mieli wyjazdowe spotkanie z Alavés – remisowali do 90. minuty, przed utratą punktów również uchronił ich Suárez. Trzy dni wcześniej podejmowali Getafe – zwycięski cios zadał gościom oczywiście Urugwajczyk. On znów atakuje jak szatan, staje się głównym pretendentem do tytułu króla strzelców. Zwłaszcza że broniący korony Messi nie może odzyskać równowagi – znakomite popisy przeplata wieczorami bezbarwnymi, właśnie odbył karę dyskwalifikacji za czerwoną kartkę (nigdy wcześniej w barwach Barcelony jej nie zobaczył, a rozegrał aż 753 mecze). Po tytuł mistrzowski pędzi zatem Atlético, które cieszy się najszerszą kadrą oraz spokojem w szatni, a kibicowskie oko – najładniejszym stylem gry. I niezmiennie pozostaje jedynym konkurentem zdolnym rzucić wyzwanie Barcelonie i Realowi Madryt, panującym w kraju od 2004 roku. W tym okresie rozbiło duopol raz, przed siedmioma laty. Akurat wtedy, gdy spadł im z nieba inny świetny napastnik – Davida Villę również podrzucili im za darmo Katalończycy…

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

9 komentarzy

Loading...