Reklama

Niezły Numer – Jak Brzęczek marnował najlepszego napastnika świata?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

20 stycznia 2021, 09:54 • 5 min czytania 9 komentarzy

W zasadzie mamy pewne wątpliwości, czy aby na pewno liczba bramek Roberta Lewandowskiego za kadencji Jerzego Brzęczka to “Niezły Numer”. Bo przecież mówimy o najlepszym piłkarzu na świecie. Drugim najlepszym strzelcu w pięciu topowych ligach w Europie. Pięciokrotnym królu strzelców Bundesligi. Gościu, który coraz bardziej zagraża rekordowi Gerda Müllera. I ten oto gość przez dwa lata gry w kadrze strzela osiem bramek. Bilans, który nijak ma się do tego, co robi w klubie.

Niezły Numer – Jak Brzęczek marnował najlepszego napastnika świata?

Oczywiście wśród niedzielnych kibiców zawsze trafi się ktoś, kto nadal wierzy w mityczne hasło: “dla Niemca to strzela”. Raz na jakiś czas wujek rzuci to przy stole podczas rodzinnego spotkania. Ale nawet wtedy zostanie zignorowany, bo w sumie, z czym tu się kłócić? Wystarczy spojrzeć na dorobek Lewandowskiego z poprzednich lat, żeby ten argument obśmiać. Jeszcze niedawno napastnik Bayernu:

  • Był królem strzelców eliminacji do EURO – 16 goli
  • Był królem strzelców eliminacji do mundialu – 13 goli

A przecież zgodzimy się, że wtedy Polak był po prostu bardzo dobry. Dziś jest kosmiczny. Tymczasem jego bilans wygląda bardzo słabo, zwłaszcza gdy rozłoży się go na czynniki pierwsze. Bo samo osiem bramek w 18 występach to nic. Gorzej wyglądają szczegóły.

  • Połowę tych bramek Lewandowski strzelił Łotyszom
  • Dwa kolejne Bośniakom grającym w “10”
  • A Izraelowi załadował z rzutu karnego

Nie było więc tak, że fakt, że graliśmy w silnej grupie Ligi Narodów, przeszkodził Polakowi w kręceniu rekordów. Nie, miał przecież eliminacje EURO, w których wcześniej królował. A teraz, odejmując te siedem wymienionych wyżej trafień, zostaje mu tylko gol ze Słowenią.

8 – tyle bramek Robert Lewandowski zdobył w 18 meczach za kadencji Jerzego Brzęczka.

To bilans smutny, zwłaszcza że Polak ma za sobą niemal pełen dystans eliminacyjnych spotkań. Rozegrał w nich 827 minut – gdy zostawał królem strzelców eliminacji do EURO 2016, rozegrał tych minut 875. I tak – też strzelał leszczom. Gibraltarowi sześć, Gruzinom trzy. Tyle że do tego dorzucił:

Reklama
  • Gola z Niemcami
  • Dublet z Irlandią
  • Gola ze Szkocją

Jeszcze lepiej było w trakcie eliminacji do mundialu 2018. Wtedy Robert Lewandowski rozegrał 900 minut i nie strzelił bramki tylko w jednym meczu – rewanżu z Duńczykami. Tyle że Duńczyków skarcił wcześniej, w dodatku hattrickiem. Tak samo jak Rumunów (łącznie pięć bramek) i Ormian (łącznie cztery gole). Prawdziwe show. Ale strzelanie zwycięzcy plebiscytu FIFA z 2020 roku to jedno. Bardziej boli liczba sytuacji, które miał. Wystarczy porównać eliminacje poprzedniego i obecnego EURO.

  • el. EURO 2016 – 40 oddanych strzałów, 24 celne
  • el. EURO 2020 – 25 strzałów, 11 celnych

Różnica jest porażająca. Nawet kiedy dodamy strzały z Ligi Narodów, Lewandowski nadal wykręci słabszy wynik niż w eliminacjach EURO za czasów Nawałki. Wtedy Polak oddawał strzał średnio co 22 minuty. Teraz – już bez Ligi Narodów – co 33. Celne strzały? Wtedy – co 36 minut. Teraz – co 75. Przepaść. Warto znów przypomnieć – to teraz Lewandowski jest w swoim strzeleckim peaku.

Moglibyśmy teraz spuentować to, jak Brzęczek nie wykorzystywał najlepszego piłkarza świata, przypominając słynny strzał rozpaczy z połowy boiska. Ale to byłoby zbyt łatwe. Spróbujmy inaczej.

  • Lewandowski za Brzęczka vs Włochy (4x), Portugalia (1x) i Holandia (1x) – 486 minut, 5 strzałów, 1 celny
  • Lewandowski za Nawałki vs Niemcy (2x) – 180 minut, 6 strzałów, 3 celne

Brutalne.

12 – punktów uratowali Derby County Kamil Jóźwiak i Krystian Bielik.

Pewnie, to tylko teoretyczne wyliczenia. Natomiast nie da się ukryć, że bez Krystiana Bielika i Kamila Jóźwiaka Derby County by zginęło. Całkiem dosłownie, bo przecież klub ledwo wygrzebał się ze strefy spadkowej Championship. Skąd tak odważna teza? Ano stąd, że wystarczy rzucić okiem na ligowe zwycięstwa “Baranów”. Uprzedzamy – wiele ich nie było.

  • Norwich – bez udziału Polaków
  • Milwall – Bielik MVP meczu, rozpoczęcie akcji bramkowej
  • Swansea – gol na 2:0 Jóźwiaka, zamknięcie meczu
  • Birmingham – Bielik otworzył wynik, Jóźwiak zamknął asystą
  • Bournemouth – Bielik zdobywcą zwycięskiego gola

Biorąc pod uwagę, że ekipa Wayne’a Rooneya ma na koncie 22 “oczka” i o siedem punktów wyprzedza ostatni zespół w lidze – te wszystkie bramki i asysty ważą sporo. A przecież mogło być tego więcej, bo gdyby Derby rzutem na taśmę nie wypuściło remisu z Luton, punkt zapisalibyśmy autorowi asysty na 1:1. Kamilowi Jóźwiakowi. Choć w zasadzie i kilka remisów pod zasługi naszych stranierich podciągniemy. Bo czy to przypadek, że akurat gdy Bielik chwycił za lejce w drugiej linii, Derby zanotowało rekordową passę bez straty gola?

Reklama

456 minut z czystym kontem. Cztery pełne mecze i jeden prawie cały. Gdyby w szóstej minucie doliczonego czasu gry “Barany” nie pokpiły sprawy, ich sen trochę by jeszcze potrwał. W każdym razie Derby oprócz dwóch zwycięstw zanotowało wówczas także dwa remisy z drużynami z topu tabeli. Nic dziwnego, że angielskie media nie mogą się naszych zawodników nachwalić.

3 – bramki w 2021 roku strzelił już Piotr Zieliński.

Nie, to nie będzie kolejny żart o tym, że Polakowi coś przeskoczyło. Na szczęście – nawiązując do wydarzeń z ostatnich dni – ten wisielczy humor mamy już za sobą. Natomiast tym, co przed sobą ma Piotr Zieliński, jest perspektywa zdobycia pucharu. Jego Napoli gra dziś z Juventusem o Superpuchar Włoch i to właśnie w nim upatruje się kogoś, kto może poprowadzić Partenopei do kolejnego sukcesu. Dlaczego?

  • 225 minut
  • 3 bramki (na 6 celnych strzałów)
  • 8 kluczowych podań
  • 8/14 udanych dryblingów
  • 18/30 wygranych pojedynków

To tylko kilka liczb, które potwierdzają wysoką formę pomocnika Napoli w ostatnich tygodniach. Media się nad nim rozpływają, Gennaro Gattuso rzuca kolejnymi komplementami. Bez wątpienia został liderem drużyny, a co więcej – Juventus to jeden z jego ulubionych rywali. W poprzednim sezonie w obydwu ligowych spotkaniach miał udział przy golach dla zespołu z południa Włoch. Jego gol otworzył przecież wynik spotkania, które zakończyło się niezwykle ważnym zwycięstwem Napoli.

Zieliński rozgrywa kapitalny sezon. Mimo że miał spore problemy zdrowotne i jego powrót do formy po koronawirusie się przedłużał, ma na koncie już cztery gole i trzy asysty w Serie A. Żaden piłkarz ligi włoskiej nie założył tylu siatek rywalom, co on (8). Tylko dwóch zawodników potrafi natomiast kreować sytuacje bramkowe częściej niż on (1.07 na 90 minut).

***

I tym miłym akcentem zakończmy reprezentacyjny “Niezły Numer”. A jeśli mało wam numerów, to mamy jeszcze jeden – 14. Tyle milionów wynosi kumulacja Lotto (KLIK!), a wiadomo – miliony kręcą każdego.

SZYMON JANCZYK

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Niezły numer

Komentarze

9 komentarzy

Loading...