Wiem, że prezenty powinno się rozdawać wczoraj, ale nie moja wina, że wigilia wypadła w czwartek, a ja mam felietony w piątek. Moje dary będą więc spóźnione, natomiast w polskiej piłce wiele rzeczy jest spóźnionych i jakoś nikt nie robi z tego powodu awantur. Są kluby, które wiecznie płacą z opóźnieniem, a dostają licencję, więc i moja licencja na świętego Mikołaja powinna być ważna. Komu więc wręczam po parze czarnych skarpetek, gdyż na nic innego nie zasłużyli?
– trio Rutkowski/Klimczak/Rząsa
Dwie skarpetki na trzy osoby to dość mało, ale jest to prezent niemal symboliczny: pokaże im, co musiał przeżywać Dariusz Żuraw walcząc na dwóch frontach. Dwóch, bo nie wygłupiajmy się z Pucharem Polski, gdzie trzeba było ograć siódmy sort polskich ogórków, natomiast tak czy tak, trener dostał ostatecznie śmieszny zespół, skoro musiał ratować się Dejewskim czy Muharem.
Panowie z Lecha zasłużyli więc na dziurawe skarpetki, także niech docenią gest – dostają całe. Mam jednak wrażenie, że jakby jedną z tych skarpet zakneblować Rząsę, by nie opowiadał już głupot, byłoby to z pożytkiem dla wszystkich.
– Zbigniew Przesmycki
Trudno, by za forowanie Mycia wręczyć mu coś ładnego i kolorowego, dlatego para czarnych skarpet będzie w sam raz. Mogą się też przydać do garnituru, gdy pan Przesmycki będzie się udawał na rozmowę o pracę. A niedługo powinien taką odbyć, kiedy w końcu podziękują mu w PZPN-ie. Bo zrobią to, prawda?
– Dariusz Mioduski
Para czarnych skarpet jest jak Legia w europejskich pucharach. Nudna i smutna, nikt nie chce widzieć czarnych skarpet na tak fajnych imprezach jak Liga Mistrzów i – mimo wszystko – Liga Europy. To miejsce dla większej kreatywności, a Mioduski, owszem, jest kreatywny, tylko nie w tę stronę to trzeba. Ostatnio stwierdził, że Legia ma kadrę gotową do grania na kilka frontach. Ha ha ha. Zimą papier wszystko przyjmie, a jednak fajnie byłoby to powiedzieć latem i jeszcze znaleźć potwierdzenie tych słów na boisku.
Czasem mam wrażenie, że UEFA odpaliła europejską trzecią ligę dla Mioduskiego, żeby w końcu się ze swoim klubem gdzieś dostał. Tylko czy da radę?
– Jerzy Brzęczek
A jakże. Czarne skarpety kojarzą się fantastycznie z meczem przeciwko Holandii na wyjeździe, którego – rany… – selekcjoner wciąż nie uważa za fatalny i beznadziejny. No, trudno się słuchało Brzęczka w tym roku, dowiedziałem się, że Węgrzy i Albańczycy zrobili postęp, że po dwóch latach kadencji nadal potrzebuje czasu. I tak dalej.
Z drugiej strony Brzęczek potrafiłby więc przyjąć takie skarpety z uśmiechem na ustach i twierdzić, że to fantastyczny prezent i zawsze o takim marzył, niech więc ma.
– Michał Probierz
Dlaczego? Bo w tej konstrukcji zwanej Cracovią, brakuje tylko czarnych skarpet. Są zagraniczne wynalazki, jest Polak gnębiony w rezerwach, jest prezes wyzywający arbitra z trybuny, jest – jak się okazuje – człowiek ustawiający mecze w jednej z lóż. Kapitalnie się śledzi ten projekt. Niczego tam już nie potrzebują, bawię się świetnie sami ze sobą, więc co ja mogę dać ludziom, którzy mają wszystko?
– Zbigniew Boniek
A, tak z ciekawości. Zrobił z Brzęczka selekcjonera, więc czy zrobiłby z czarnych skarpet najnowszy krzyk mody? Jestem tym tematem zainteresowany.
*
Sami widzicie – jestem życzliwy, bo rok temu rozdawałem rózgi, teraz są skarpety, także nikt nie powinien narzekać. Wam z kolei życzę wesołych świąt i kolejnego roku pełnego przygód z polską piłką, choć tego drugiego wcale życzyć nie trzeba – nasz futbol to niekończąca się przygoda. Nawet jeśli nie zawsze oznacza to coś dobrego.
WOJCIECH KOWALCZYK