0:3 u siebie z Fiorentiną. Co tu dużo mówić – dla klubu o pozycji i ambicjach Juventusu taki rezultat to po prostu całkowita kompromitacja. Upokorzenie. “Stara Dama” została dzisiaj rozbita przez niżej notowanych rywali i stawiamy dolary przeciwko orzechom, że już jutro we włoskiej prasie zaroi się od artykułów kwestionujących przyszłość Andrei Pirlo w roli trenera Juve. A także od tekstów na temat pracy sędziego Federico La Penny.
Wymarzony początek
Trzeba przyznać, że spotkanie od samego startu układało się po myśli piłkarzy Fiorentiny. Goście na prowadzenie wyszli już w trzeciej minucie gry, gdy Dusan Vlahović wykorzystał fenomenalne otwierające podanie od Francka Ribery’ego. Juve rzuciło się do odrabiania strat, ale już piętnaście minut później z boiska z czerwoną kartką wyleciał Juan Cuadrado. Generalnie świetnie w tym sezonie dysponowany, ale akurat w dzisiejszym spotkaniu Kolumbijczyk stracił kontakt z rozumem i zaatakował przeciwnika wślizgiem grożącym złamaniem nogi. Sędzia w pierwszym odruchu pokazał graczowi Juventusu tylko żółty kartonik, ale na szczęście zreflektował się po konsultacji z VAR-em i wyrzucił Cuadrado z boiska.
Zatem już po dwudziestu minutach gry sytuacja turyńczyków była wręcz opłakana. Wynik 0:1, strata zawodnika. Już wówczas pachniało katastrofą.
Podopieczni Pirlo nie poddali się bez walki. Tak naprawdę długimi fragmentami pierwszej połowy przeważali, od czasu do czasu udawało im się nawet wykreować sporo zagrożenia pod bramką Violi. Groźnie szarpał Federico Chiesa, swoich szans szukał Cristiano Ronaldo. Ale czy można powiedzieć, by piłkarze “Starej Damy” stworzyli sobie chociaż jedną czy dwie stuprocentowe sytuacje do zdobycia gola? W żadnym wypadku. Ich dośrodkowania robiły trochę zamętu w szesnastce przyjezdnych, lecz nic naprawdę konkretnego z nich zazwyczaj nie wynikało.
Baty po przerwie
W drugiej połowie Pirlo szukał nowych bodźców dla swojej drużyny. Wprowadził na boisko Bernardeschiego, potem również Kulusevskiego. Nie przyniosło to jednak spodziewanych rezultatów, brakowało w akcjach turyńczyków jakiegokolwiek elementu zaskoczenia, wszystko było zbyt czytelne.. W końcu to Fiorentina podwyższyła prowadzenie. W 76 i 81 minucie goście wyprowadzili dwa potężne ciosy, po których Juventus już się nie podniósł. Zrobiło się 0:3 i gospodarze po prostu się poddali.
Długo można wyliczać zawodników, którzy dzisiaj w barwach Juve zawiedli.
Przede wszystkim – Wojciech Szczęsny, który nie popisał się przy golu na 0:1. Dał się złapać na wykroku podcinką. Potem polski golkiper zanotował też jedną czy dwie efektowne interwencje, więc można powiedzieć, że się częściowo zrehabilitował, no ale jego niepewność na starcie spotkania zapewniła Fiorentinie prowadzeni, a co za tym idzie – spokój i pewność siebie. Tragiczne spotkanie rozegrał Leonardo Bonucci, który potykał się o piłkę i rozdawał rywalom jeden prezent za drugim. Nieskuteczny był CR7, bezproduktywny Morata, słabiutko też zagrali środkowi pomocnicy. No i oczywiście nieszczęsny Cuadrado, który osłabił swój zespół. O żadnym piłkarzu Juve nie jesteśmy w stanie powiedzieć ciepłego słowa.
Co innego rzecz jasna Fiorentina, która zaprezentowała się wspaniale jako zespół. Jej najjaśniejszym punktem był zdecydowanie Franck Ribery. Francuski weteran wyglądał dzisiaj, jak gdyby przeżywał piątą młodość. Fenomenalnie dryblował, rozgrywał, inteligentnie się ustawiał pod faul. Nie może dziwić, że Cesare Prandelli tak serdecznie go wyściskał po zmianie. Ribery zrobił dzisiaj różnicę.
Fuks Drągowskiego
Co trochę paradoksalne, nie możemy w pełni pochwalić drugiego z polskich bramkarzy, który zagrał w dzisiejszym spotkaniu. Bartłomiej Drągowski zachował czyste konto, więc wydawać by się mogło, że nie ma powodów do czepialstwa, no ale były piłkarz Jagiellonii Białystok trochę jednak narozrabiał. Tuż po golu na 0:2 popełnił prosty błąd techniczny – nie złapał piłki do koszyka i w efekcie futbolówka mogła trafić pod nogi piłkarza Juve. Mogła, ponieważ Drągowski do tego nie dopuścił – po prostu powalił rywala. Szczerze mówiąc, to byliśmy przekonani, że arbiter wskaże tutaj na wapno, ale nic takiego się nie wydarzyło. VAR również nie interweniował.
Pavel Nedved tak się wściekł na widok tej decyzji pana La Penny, że przedwcześnie opuścił trybuny. Jeszcze wcześniej arbiter mógł też pokazać czerwony kartonik Valero, lecz z sobie tylko znanych przyczyn oszczędził hiszpańskiego weterana.
Miał zatem Drągowski szczęście, bo gdyby swoim głupim błędem pozwolił “Starej Damie” na powrót do meczu, mógłby zostać antybohaterem spotkania. No ale szczęście podobno sprzyja lepszym, a dzisiaj Fiorentina niewątpliwie była lepsza od Juventusu. Strata turyńczyków do Milanu i Interu robi się coraz pokaźniejsza. Coraz więcej wskazuje na to, że mistrzowska passa Juve może się w tym sezonie zakończyć.
JUVENTUS FC 0:3 ACF FIORENTINA
(D. Vlahović 3′, A.Sandoro 76′ sam., M. Caceres 81′)
fot. NewsPix.pl