Czy Sam Allardyce będzie stawiał na Kamila Grosickiego częściej niż Slaven Bilić i waz z końcem kadencji Chorwata w West Bromwich Albion można obwieszczać koniec problemów polskiego skrzydłowego? Kurde, bardzo chcielibyśmy odpowiedzieć twierdząco, ale niestety, musimy ostrzec już teraz, że tytułowe pytanie nie znajdzie na razie klarownego wyjaśnienia. Dlaczego? Ano dlatego, że na tym etapie tego nikt nie wie. Żaden kibic, żaden ekspert, żaden specjalista. Pewnie nawet sam Grosik.
Bo wcale nie było tak, że Slaven Bilić nie lubił Polaka. Wprost przeciwnie. Ściągnął go do klubu, żeby poszerzyć wybór na skrzydle przed decydującą fazą walki o awans do Premier League. W Championship dawał mu regularne minuty, choć trzeba przyznać, że też nie jakoś specjalnie okazałe. Ot, po prostu był przydatnym zadaniowcem z jasno określonym profilem – pobiegać, pomęczyć podmęczonych defensorów, wygrać parę pojedynków, wyegzekwować stały fragment gry. I w tym się sprawdzał, ale latem, już po awansie, Bilić dosyć jasno zakomunikował polskiemu skrzydłowemu, że jego szanse na grę w angielskiej ekstraklasie są mniejsze.
Dalszą część historii znamy: klasyczne grosikowe dogrywanie transferu do Nottingham Forest w trybie last minute, spóźnienie się z dokumentami, pozostanie z niczym. I tutaj też Bilić zachował się przyzwoicie, bo choć jego perspektywa na 32-latka nie zmieniła się ani o cal, to zgłosił go do rozgrywek Premier League, żeby nie czekała go kompletna beznadzieja i kompletnie stracone półrocze. Żeby chociaż miał szansę.
Mimo to pozycja skrzydłowego się nie zmieniała i trochę zaczęto demonizować relacje na linii Grosicki-Bilić. Nieprzypadkowo, kiedy ten pierwszy strzelał hat-tricka trzeciemu garniturowi Finlandii, Mateusz Borek w TVP krzyczał, że mecz oglądać powinien Chorwat, żeby przekonać się, iż trzymając swojego piłkarza na ławce popełnia błąd. Wiadomo, hiperbola, zabieg komentatorski, ale dobrze oddawało to ogólne nastroje.
Tyle że znowu Slaven Bilić udowodnił, że do Grosika nic nie ma. Pod koniec listopada Polak strzelił dwie brameczki w meczu rezerw. W grudniu wrócił na ławkę w pierwszej drużynie, a za chwilę zagrał dziesięć minut z Newcastle. Poza tym prześledźmy jego wypowiedzi.
23 października
Powiem uczciwie, że mu współczuję, gdyż jest genialnym facetem. Musimy wiedzieć, czy możemy go włączyć do składu, czy zostanie graczem Nottingham Forest. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy. Im szybciej, tym lepiej dla każdej ze stron.
30 października
Tylko od Kamila zależy, jak dużo będzie grał. Nie mamy na jego pozycji nadmiaru piłkarzy. Bardzo go lubię. W szczytowej formie jest bardzo cenny dla zespołu. Jest graczem sprawdzonym i doświadczonym na dużych turniejach.
15 grudnia. O Grosickim i o Charlim Austinie
Zasługują na swoją szansę. Na każdym treningu pokazują, że próbują mi zaimponować. Bez względu na to, jak bardzo są doświadczeni, przez ostatnich kilka tygodni naprawdę pokazali, że chcą grać.
Jakoś nie mamy wielkich wątpliwości, że to były szczere słowa.
Ale Bilicia już i tak w West Bromwich nie ma. Można dywagować nad słusznością jego zwolnienia, ale fakty są takie, że chorwackiego szkoleniowca nie broniły wyniki. Przedostatnie miejsce w tabeli. Raptem siedem punktów po trzynastu meczach. Jedna wygrana. Tylko dziesięć strzelonych goli. Mało? W okresie post-pandemicznym piłkarze WBA rozegrali dwadzieścia dwa mecze, w których zwyciężyli zaledwie czterokrotnie, a taka perspektywa już sporo zmienia, nawet mimo tego, że przecież Bilić zrobił w tym czasie awans do Premier League.
Ale to już historia.
Na ławce trenerskiej zastępuje go Sam Allardyce. Postać niesamowicie barwna. Wybił się przez wiele lat budując Bolton, który ładnie namieszał w Premier League. Potem – z różnym skutkiem – pracował w kilku kolejnych angielskich ligowcach, żeby w 2016 roku przejąć reprezentację Anglii i wywołać skandal. O co poszło?
Jakoś miesiąc po objęciu „Synów Albionu” na światło dzienne wyszły fakty informujące o tym, że Allardyce udziela biznesmenom z Dalekiego Wschodu porad, jak skutecznie omijać zakazane Third Party Ownership (w największym skrócie – sprzedawanie praw zawodników podmiotom zewnętrznym). W nagraniu ukrytą kamerą widać było, jak selekcjoner negocjuje sobie pensję w wysokości czterystu tysięcy funtów rocznie za sprzedanie know-how i pomoc w przeprowadzaniu nielegalnych transferów. Suma może i faktycznie robi wrażenie, ale nie mówimy jednak o człowieku, który na gwałt potrzebował forsy. Angielska federacja zapewniała mu trzy miliony funtów rocznie.
Oczywiście po wybuchu afery trener został błyskawicznie wyrzucony na zbity pysk.
Anglię poprowadził tylko w jednym meczu – wygranym ze Słowacją 1:0.
Skandal, który wywołał, nie przeszkodził mu potem pracować w Crystal Palace i w Evertonie, a teraz objąć stery w WBA. W Anglii ma opinię gościa, który ma zrobić wynik na tu i teraz, umie poprawić funkcjonowanie każdej formacji i rozwiązywać doraźne problemy. No i poza tym dba o dobrą atmosferę w szatni.
Tak opowiadał nam o nim Maksymilian Stryjek:
Śmiałem się, że on pracuje przez trzy dni w tygodniu, od czwartku do soboty. Później latał gdzieś do Hiszpanii czy Dubaju, a resztę zostawiał asystentom. Ale jak widać, jego luźne podejście udzieliło się zespołowi i przyniosło pozytywne efekty. Atmosfera u niego zawsze była dobra. Może na tym polega tajemnica jego warsztatu, bo umie utrzymywać drużyny, które prowadzi.
Ponoć Allardyce lubi stawiać na zawodników doświadczonych. W tym też dopatrywalibyśmy się szansy dla Kamila Grosickiego, gdyby nie to, że w angielskich mediach pojawiają się głosy, iż pozycja w drużynie Polaka jest spowodowana tym, że nie jest perspektywiczny i że za dużo zarabia względem tego, ile gra. Ma to skutkować tym, że – obok Charliego Austina – jest głównym kandydatem do pożegnania się z klubem już tej zimy.
Na pewno Sam Allardyce będzie musiał mu się przyjrzeć. Kurczę, a nuż oceni, że Grosicki, ze swoją szybkością, efektywnością i przebojowością, przyda mu się w poprawianiu wyników West Bromu. Na pewno byłoby fajnie. Szybki rzut oka, na kogo Big Sam może postawić na skrzydłach:
Lewoskrzydłowi
-
Grady Diangana – kosztował 13 milionów, 11 meczów, 1 gol, 0 asyst
-
Callum Robinson – 12 meczów, 2 gole, 0 asyst
-
Kyle Edwards – 5 meczów, 0 goli, 0 asyst
Prawoskrzydłowi
-
Matheus Pereira – kosztował 8 milionów, 10 meczów, 1 gol, 2 asysty
-
Matt Phillips – 10 meczów, 1 asyst
Wszyscy są od Grosika młodsi i do tej pory mieli dużo mocniejszą pozycję w zespole. Czy to się zmieni? Wszystko zależy od skali zmian, jakich dokonywać będzie Big Sam. Grosik będzie musiał uważnie monitorować swoją pozycję, żeby nie zostać na lodzie. Sam uważa, że jeśli nie będzie grał regularnie w klubie, to nie ma prawa być powoływanym do kadry. Jerzy Brzęczek coraz częściej sugeruje podobne stanowisko.
Sam zainteresowany dopiero na Kanale Sportowym mówił tak:
Jak sytuacja z transferem? Coś się kręci? Jakieś propozycje?
Spokojnie. Jeszcze walczę.
Może dobrze byłoby zacząć przygotowywać ewentualny transfer, a nie na ostatnią chwilę!
Do 31 stycznia walczę, a 31 stycznia będziemy działać!
No więc: walka trwa. Mamy nadzieję, że Sam Allardyce nie będzie sugerował się hierarchią Bilicia i postanowi zrobić rewolucję, w której Kamil Grosicki dostanie więcej szans. Zaczyna się więc miesiąc próby. Jeśli nic się nie poprawi, mimo zmiany na ławce trenerskiej, sam Grosik będzie musiał zmienić klub i nie będzie już żadnego „ale”.
Fot. Newspix